(DRAWSKO POMORSKIE) Jesienią 2002 roku - trzy kadencje wstecz - w okresie kampanii wyborczej uroczyście oddawaliśmy do użytku oddział ratunkowy, który w dużej części sfinansowała w ramach akcji humanitarnej armia USA. Oddział ten był jednym z warunków zachowania szpitala w Drawsku Pomorskim. Zaraz stał się też obiektem kampanii wyborczej, gdy członek zarządu powiatu Czesław Żukowski wpływał na dyrektora Mariusza Brycha, by wykreślił mnie z listy podziękowań za jego otwarcie. Nadmieniam, że to w moim gabinecie w Olesznie odbywały się długie negocjacje w kwalifikowaniu tej inwestycji spośród kilkunastu zgłoszonych. Po wyborach starostą został Stanisław Cybula, a jego głównym doradcą w sprawie szpitala wspomniany Czesław Żukowski. Odziedziczyli oni gotowy oddział ratunkowy, ale też jako organ założycielski odpowiedzialność za los szpitala.
Przez osiem lat 2002-2010 obaj ww. metodą prób i błędów kontynuowali eksperymenty personalne i finansowe w szpitalu. Zawsze kończyły się porażką. Po likwidacji zadłużenia szybko pojawiała się nowa groźba jego upadku. Kolejne programy restrukturyzacyjne i naprawcze nie wypalały. Dziś starosta nie czuje się odpowiedzialnym za tę sytuację, choć za 12-letnie kierowanie organem założycielskim pobiera wysokie uposażenie. Utrzymywana m.in. przez starostwo i energetykę prasa głosiła zachwyty ku dostarczaniu orgazmów swoim sponsorom. Prawda o jego sytuacji finansowej ukrywana była w słynnej praktyce tamtego okresu - „morda w kubeł”. Tyle dawniejszej historii. Przejdę do szczegółów, bo jesienią 2010 roku, po wyborze do Rady Powiatu, stałem się pośrednio współodpowiedzialnym za ochronę zdrowia w ramach jednego z najważniejszych zadań powiatu.
Od początku 2011 roku powiat znowu stanął przed dylematem - jak uratować szpital? Szukając przyczyn lawinowo narastającego zadłużenia okazało się, że program naprawczy szpitala przedstawiony poprzedniej Radzie Powiatu przez dyr. Leykę to wielka idealistyczna fikcja, bez żadnej realistycznej wizji spełnienia. Jego filary, które miały poprawić sytuację finansową szybko zaczęły generować największe długi. Otwarta przy olbrzymich nakładach ortopedia, która miała dawać największe zyski, ze względu na niski kontrakt z NFZ, świeciła pustkami i stała się ekonomicznym kamieniem u szyi. Od własnego laboratorium, zapisanego w programie naprawczym jako „lukratywny kąsek”, odwrócili się prawie wszyscy klienci. Karetka, którą po stronie kosztów wyceniono na 150 tys. obciążyła szpital prawie czterokrotnie wyższą kwotą itd. Dyrektor prowadził długie i drogie wojny z firmami współpracującymi, pracownikami i pacjentami. Zarząd Powiatu nie zdobył się w tym czasie na żadną analizę i ocenę zagrożeń. Gdy bezpośrednio po przekształceniu szpitala poprosiłem o takowe dane, odesłano mnie do likwidatora, który tylko sprzątał po byłym dyrektorze i liberalnym w stosunku do niego staroście. Okazało się, że z pominięciem Rady Powiatu, dla sfinansowania bieżącej działalności szpitala, zaczęto sprzedawać jego długi, od których naliczane były lichwiarskie odsetki.
Gdzie był wówczas Zarząd Powiatu? Nie reagowano na permanentnie płacone odsetki oraz kary, koszty sądowe i ogromne sumy za obsługę prawną w licznych procesach prowadzonych przez dyrektora. Zarząd w tajemnicy przed Radą Powiatu pokrył m.in. kilkudziesięciotysięczną stratę za prywatną wojnę sądową z „Podimedem”. Znaleziono kuriozalne usprawiedliwienie dla marnotrawstwa publicznych pieniędzy w określeniu, że „wina leży w tajemnicy radcowskiej”, a nie w decyzji dyrektora. Tak doprowadzono szpital do sytuacji, że kwartalny przyrost długu sięgał ok. 800 tys. Starosta, który był przełożonym dyrektora szpitala, nie był w stanie w tym czasie wyegzekwować nawet jego obecności w pracy. Zamiast rozwiązywać piętrzące się problemy, dyrektor równolegle pracował na krańcach innego województwa. W szpitalu w tym czasie "rządziła" sekretarka, koleżanka partyjna starosty. By nie wywołać nagłych zgonów, pominę wysokość ich uposażeń w zestawieniu z pensją pielęgniarki na etacie. Jak pokazała historia, pensje te nie miały żadnego związku z efektywnością ich pracy.
Równolegle na łamach prasy lokalnej utrzymywanej przez starostwo dalej ukazywały się artykuły informujące o dobrej sytuacji finansowej szpitala. Na posiedzeniach Rady Powiatu p. Leyko pokazywał kolejne slajdy z pomalowanego kącika, zawieszonego lustra, umywalki lub szafki i otrzymywał za to brawa. Tak nagradzano te błahostki w zestawieniu z faktycznymi problemami szpitala. Gdy w 2011 roku w trakcie lustracji szpitala przez Radę Powiatu, dyrektor przypisał sobie ojcostwo w stworzeniu oddziału ratunkowego, poprosiłem go by się odwrócił i przeczytał wiszące za jego plecami dwujęzyczne okolicznościowe tablice z jego otwarcia w 2002 roku. To w tym miejscu, gdy termin otwarcia oddziału był zagrożony, amerykański żołnierz podjął próbę samobójczą. Dyrektor nie okrył się nawet rumieńcem, a na koniec wycieczki wręczono mu kwiaty. Nie jest moim zamiarem ocenianie zdolności menedżerskich byłego dyrektora. Nie kwestionował ich Zarząd Powiatu, gdy uzasadniał on przed Radą potrzebę zatrudnienia 10 osób do ewentualnej obsługi prosektorium, zabezpieczającego średnio zwłoki dwóch osób w tygodniu. Tak trwoniono publiczne pieniądze, które ziarnko do ziarnka kumulowały miliony. W znajdującej się na garnuszku starosty prasie dalej popularyzowano kwitnąca instytucję, choć był to już finansowy bankrut.
Niemal bezpośrednio po tych faktach nowa ustawa o ochronie zdrowia zmusiła do poważnego przyjrzenia się sytuacji finansowej i sprzętowej szpitala. Przyparta do muru władza powiatowa nie mając środków na pokrycie zadłużenia szpitala i zmuszona w krótkim terminie do zainwestowania ok. 7 mln, by dostosować go do nowych wymogów, postanowiła przekształcić tę placówkę. Padły dwukrotne próby stworzenia spółki komunalnej z gminami, które odmówiły przystąpienia do niej. Pozostało szukanie bogatego operatora zewnętrznego. W tej sytuacji w końcu 2011 roku, znając sytuację finansową powiatu, osobiście nie widziałem innej możliwości ratowania szpitala. Dlatego wszedłem w skład zespołu do jego przekształcenia.
Od dwóch lat całkowitą odpowiedzialność za zarządzanie tą placówką przez spółkę Szpitale Polskie przejął Zarząd Powiatu. Nie było przez ten okres żadnej obiektywnej analizy i oceny ewentualnych zagrożeń. Skupiono się na egzekwowaniu, należnych co miesiąc 85-tysięcy, które wspólnie z zyskiem dzierżawcy w sposób istotny obniżały dotychczasowy poziom zabezpieczenia medycznego mieszkańców powiatu, zawartego w mizernym kontrakcie NFZ. Skarbniczka i zatrudnieni w starostwie trzej radcy nie wyciągali wniosków z okresowej utraty płynności finansowej dzierżawcy. Starosta dalej prowadzi niekończące się podróże. Nieodłącznie towarzyszył mu wicestarosta, który z braku czasu dla szpitala i jasnego podziału kompetencji, wcielił się w wygodną rolę ochroniarza ojca powiatu. Gdy na komisjach, sesjach i w prasie wielokrotnie interweniowałem w sprawie szpitala, przedstawiając jego problemy, zawsze spotykałem się z furią i emocjonalnym zachowaniem starosty. Identycznie jest, gdy sygnalizuję drugi najważniejszy problem powiatu, jakim jest bezrobocie, którego stopa osiągnęła 25,4%, a liczba bezrobotnych wzrosła do 5198.
Gdy w 2013 roku wielokrotnie interweniowałem w sprawie należnych pracownikom 13-ek wynegocjowanych w pakiecie socjalnym, otrzymałem arogancką pisemną odpowiedź, że wcześniej też ich nie płacono oraz, że w innych szpitalach też ich nie ma. Jesienią ubiegłego roku na komisji informowałem starostę, że szpital nie prowadzi planowej, przewidzianej umową, ochrony zdrowia mieszkańców powiatu, a ogranicza się wyłącznie do zabiegów ratujących życie. Uzasadniałem, że szpital jest, a jakby go nie było. Do zapowiedzianego wówczas przez starostę spotkania z dyrektorem nigdy nie doszło. Na podstawie ilości zaproszeń mam prawo przypuszczać, że na przełomie roku najważniejszymi przedsięwzięciami były spotkania opłatkowe, niekończące się bankiety i koncerty, gdzie trwoniono publiczne pieniądze i chwalono się sukcesami, nie potrafiąc oddzielić roli spółki Nafis od podstawowej funkcji szpitala.
Gdy starosta odwiedzał kolejne salony bankietowe, sytuacja w szpitalu stała się dramatyczna. Pracownicy szpitala, w tym mnóstwo kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, nie otrzymało uposażenia za grudzień. W tle zbliżały się rodzinne Święta Bożego Narodzenia, ale też nieuregulowane zobowiązania pracowników. Obok braku planowych zabiegów, w IV kwartale zaczęły do mnie docierać m.in. skargi, że pacjent po rocznym oczekiwaniu na zabieg ortopedyczny został przesunięty w kolejce o rok. Na oddziałach brakowało podstawowych środków medycznych.
W lutym 2014 w materiałach na sesję otrzymałem sprawozdanie z działalności Zarządu Powiatu za rok ubiegły. W rozdziale „Promocja ochrony zdrowia” same superlatywy i ani jednego problemu ze szpitalem w tle. Odebrałem to jako nieodpowiedzialność władzy w jej najważniejszym zadaniu. W dniu12.02 br. w trakcie posiedzenia komisji budżetowej zwróciłem kolejny raz uwagę na utratę płynności finansowej szpitala i jej konsekwencje oraz sytuację zatrudnionych tam ludzi z przełomu roku. Zamiast rzeczowej dyskusji znowu zetknąłem się z emocjami. Ten sam problem podniosłem dwa dni później na sesji Rady Powiatu. Przedstawiłem dualizm logiczny pomiędzy samochwalczym sprawozdaniem Zarządu, a faktyczną sytuacją w szpitalu. Spotkałem się nie tylko z furią, na którą zdążyłem się już uodpornić, ale także nieodpowiedzialnością starosty. Dwukrotnie wzburzonym i podniesionym głosem podjął próbę wywarcia na mnie presji ogółu. Uzasadniał, że o problemach szpitala nie powinno mówić się publicznie. Największe jego wzburzenie wywołał fakt, że moje poglądy odważnie przedstawiam na łamach prasy.
Zostałem oskarżony, że mówienie i pisanie o tych problemach zagraża szpitalowi. Istnieje bowiem groźba, że pacjenci odwrócą się od tej placówki. Pośrednio zostałem oskarżony o dywersję. Do herezji starosty zdążyłem się już przyzwyczaić. Tym razem odebrałem jego wystąpienie, jako szukanie zbiorowego potępienia dla moich prób, nadania należnej wagi problemom szpitala. Mam prawo podejrzewać, iż była to próba zastosowania osobliwej kary zbiorowej w stosunku do osoby o odmiennych poglądach. Jak ja zagrażam długim kolejkom do zabiegów przesuwanych o lata? Czym ja rozganiam tłumy oczekujących na humanitarne traktowanie? Gdzie oni mają pójść? Do innego szpitala, gdzie jest taka sama długa kolejka? Za co mają jechać do kliniki prywatnej? Problem jest w limitowanej dostępności do szpitala i mizernym kontrakcie z NFZ, na który starosta powinien mieć wpływ, bo za to mu płacimy. Jeśli nie potrafi się wczuć w sytuację szpitala, pracowników i pacjentów to niech idzie na szczaw.
Miesiąc wstecz w ramach odpowiedzi na mój wniosek o wolną i niezależną prasę w powiecie otrzymałem od starosty pismo, że dalej będzie płacił gniotom propagandowym - „bo zadaniem powiatu jest informowanie społeczeństwa”. Zostałem też pouczony, że „informowanie jest prawem obywateli”. Gdzie konsekwencja i logika. Naruszając moje prawa i wolności obywatelskie oraz obowiązki radnego starosta powraca do prostackiej strategii - „morda w kubeł”. Niekończące się publikowanie uśmiechu starosty w okresie jego panowania pochłonęło już setki tysięcy złotych. Nie stać natomiast całej powiatowej machiny propagandowej do analizy i informowania mieszkańców o rzeczywistej sytuacji wokół szpitala. Ja robię to bezpłatnie i bezinteresownie. Przykro mi, że burzy to dobre samopoczucie starosty i jego ochrony.
Prymat propagandy nad ekonomią i panowanie relatywizmu moralnego przyjmuje w powiecie obrzydliwe formy. Wysłuchałem ostatnio mowy nad grobem, w której słusznie eksponowano ekonomiczne zalety naszego zmarłego kolegi. Zabrakło w niej przeprosin za skutecznie blokowanie przez kilka kadencji wykorzystania jego doświadczenia i wiedzy w Zarządzie Powiatu. W przededniu wyborów samorządowych jeszcze raz zwyciężyła hipokryzja. Starosta od lat otacza się swoimi partyjnymi kacykami przed ludźmi z doświadczeniem, wiedzą, dyplomami, które przegrywają z umiejętnością smarowania chlebka ze smalczykiem na zarządzie. Ta praktyka i genetyczny antyintelektualizm są zaprzeczeniem jakiegokolwiek postępu. Gdy spytał o to pewien redaktor został natychmiast kupiony. Błyskawicznie przywrócono więc podstawową funkcję prasy znajdującej się na garnuszku władzy - „morda w kubeł”.
Świadomie użyłem dosadnych określeń adekwatnych do sytuacji ze szpitalem. Znając możliwości finansowe powiatu, boję się nawet pomyśleć o sytuacji, gdyby powiat miał powtórnie przejąć szpital. Odtrącając debatę na ten temat, mam prawo podejrzewać, że starosta nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego optymizm w możliwość wyegzekwowania umowy od ewentualnego dzierżawcy-bankruta jest czystą abstrakcją. Należy się przygotować na zaistnienie ewentualnego wariantu pesymistycznego. Konieczna jest rzeczowa dyskusja o wielkich pieniądzach w momencie ewentualnego przejmowania szpitala i o kolejnych milionach dla zapewnienia jego płynności finansowej. Starosta ze swoim prymatem propagandy nad ekonomią i strategią „morda w kubeł” nie jest w stanie racjonalnie ocenić problemów i wczuć się w położenie pracowników i pacjentów szpitala. Dotychczasowy 12-letni chocholi taniec p. Stanisława Cybuli wokół drawskiego szpitala nie gwarantuje nowego spojrzenia, a jedynie kolejny eksperyment. Eksperymenty mają to do siebie, że się udają lub nie.
Po kilkunastoletnim lęku i braku poczucia bezpieczeństwa wśród średniego personelu szpitala zapanowała panika, gdy starosta na spotkanie opłatkowe zaprosił ich niedawnego „dobrodzieja” - Przemysława Leykę. Jak podsłuchano, ponoć prosił go o cierpliwość. SOS!!!
Dr Zbigniew MIECZKOWSKI
Sama kobieto nie wiesz co piszesz...bzdury jakieś totalne. Sama zapewne leżysz w wyrku do 11, potem oglądniesz jakiegoś familiaka, ugotujesz zalewajkę na obiad, żeby ci stary nie wpieprzył, no i oczywiście piszesz te swoje dyrdymały obrażając przy okazji całą rzeszę bogu winnych pielęgniarek. Żadnych konkretów, przecież pielęgniarki nie są bezimienne. Napisz, która to zżarła ci obiad albo mordą kłapała....przecież tu na forum jesteś Danusiu NN, więc o co chodzi, czego się boisz? Zamiast napiętnować tę jedną, podłą, leniwą to wylewasz swoje pomyje na wszystkie ? Wstydź się, tak robi "mały człowieczek", taki przez małe "c". Zgłosiłaś przy wypisie, która to nie chciała ci odłączyć kroplówki ? Pewnie nie, bo ordynator nierób jeden zapewne też zżarł ci obiad i walnął se drzemkę w białej pościeli warcząc, żeby mu nie przeszkadzano... i żałosna jesteś, jeśli uważasz że dyscyplinę trzyma się wyzwiskami i poniżaniem....nie jest dobrym dyrektorem ten kogo załoga się boi, przed którym ucieka. Dobry dyrektor to taki za którym załoga pójdzie...ale są ludzie takiego pokroju jak ty, Danusiu, które trzeba kopać w tyłek, żeby czuli szacunek dla tego....kto ich kopie....i dobrze im tak, jak są głupi.Bardzo mi ciebie żal.
~Danka
2014.03.07 18.56.39
Tak jest niech się do roboty nieroby jedne biorą a nie 13 się domagają bo bywa tak, że kroplówki nie ma kto odłączyć, a jak się zwróci uwagę to zaraz z mordą wyskakują. Po godz. 23 leżą już w białej pościeli, są niemiłe dla cierpiących i na dodatek zupę z obiadu dla pacjentów jedzą same-widziałam to na własne oczy. Jak był poprzedni dyrektor to jednak dyscyplina pracy jakaś była a teraz każda pielęgniarka robi co chce.
~@polac
2014.03.07 14.26.25
CIEKAWE ILE BEDZIE POZYTYWNYCH OPINI DOTYCZĄCYCH WASZEJ PRACY?
~@polac
2014.03.07 14.23.48
jak już dostaniecie swoje pieniądze CZY ZMIENI SIĘ WASZE OLEWAJACE PODEJŚCIE DO PACJENTÓW???
~UWAGA !
2014.03.07 07.53.16
SĄD W KOSZALINIE UWZGLĘDNIŁ APELACJĘ ! SPRAWA ŁAMANIA PRAW PRACOWNICZYCH PRZEZ LEYKO WRACA NA WOKANDĘ. GRATULUJEMY KOLEŻANKOM UPORU W DĄŻENIU DO SPRAWIEDLIWOŚCI.
~do etatowej
2014.03.07 07.47.06
Etatowa, jeśli masz dowody na poczynania Spółki Szpitale Polskie, które kwalifikują się jako czyn zabroniony to na co czekasz, mając taką wiedzę i nie interweniując, a wręcz kryjąc - sama stajesz się uczestnikiem tego precedensu....
~
2014.03.07 06.53.42
Wczoraj w wiadomościach podano, że wskutek niewłaściwego działania służb medycznych w bratnim Połczynie zmarła osoba, która po udarze czekała dwie godziny na przewiezienie do szpitala w Koszalinie.
Stała się tragedia, a wszystkie przepytywane osoby funkcyjne nie miały sobie nic do zarzucenia. Ponoć takie są procedury.
Za PRL-u stare Nyski prędzej przyjeżdżały do chorych.
~etatowa
2014.03.06 14.48.46
Czemu nasze związki zawodowe nie zawiadomiły jeszcze prokuratury o poczynaniach spółki SZPITALE POLSKIE tak jak to zrobiły związki zawodowe z połczyńskiego szpitala? Jadziu, Kamillo, Renato, Marylo obudźcie się i zacznijcie działać! Są na to odpowiedni paragrafy z kodeksu karnego...
~@polac
2014.03.05 13.22.23
umowy zniewalające wolne media
~@polac
2014.03.05 13.21.40
chodzi mi o te WOLNE MEDIA
~
2014.03.05 11.49.10
Tylko drobny wtręt.
Sekretarka nie jest z tej partii co starosta.
To tak dla dokładności.
~ekonom
2014.03.05 11.38.03
To należy zawiadomić prokuraturę o niegospodarności byłego dyrektora szpitala-niech go prześwietlą porządnie organy ścigania i pociągną do odpowiedzialności karnej.
~Kondor
2014.03.05 11.25.53
coś więcej?
Gdzie był wówczas Zarząd Powiatu? Nie reagowano na permanentnie płacone odsetki oraz kary, koszty sądowe i ogromne sumy za obsługę prawną w licznych procesach prowadzonych przez dyrektora. Zarząd w tajemnicy przed Radą Powiatu pokrył m.in. kilkudziesięciotysięczną stratę za prywatną wojnę sądową z „Podimedem”. Znaleziono kuriozalne usprawiedliwienie dla marnotrawstwa publicznych pieniędzy w określeniu, że „wina leży w tajemnicy radcowskiej”, a nie w decyzji dyrektora. Tak doprowadzono szpital do sytuacji, że kwartalny przyrost długu sięgał ok. 800 tys. Starosta, który był przełożonym dyrektora szpitala, nie był w stanie w tym czasie wyegzekwować nawet jego obecności w pracy. Zamiast rozwiązywać piętrzące się problemy, dyrektor równolegle pracował na krańcach innego województwa. W szpitalu w tym czasie "rządziła" sekretarka, koleżanka partyjna starosty. By nie wywołać nagłych zgonów, pominę wysokość ich uposażeń w zestawieniu z pensją pielęgniarki na etacie. Jak pokazała historia, pensje te nie miały żadnego związku z efektywnością ich pracy.
~Kondor
2014.03.05 11.23.13
to mało?
jak masz "wysoki" stołek lub emeryturkę esbecką, to dla ciebie pół melona to pryszcz,
za okradanie obywateli powinni ucinać ręcę, wtedy zarząd podpisywałby pisma nogami
czytanie nie boli
Od własnego laboratorium, zapisanego w programie naprawczym jako „lukratywny kąsek”, odwrócili się prawie wszyscy klienci. Karetka, którą po stronie kosztów wyceniono na 150 tys. obciążyła szpital prawie czterokrotnie wyższą kwotą itd. Dyrektor prowadził długie i drogie wojny z firmami współpracującymi, pracownikami i pacjentami. Zarząd Powiatu nie zdobył się w tym czasie na żadną analizę i ocenę zagrożeń. Gdy bezpośrednio po przekształceniu szpitala poprosiłem o takowe dane, odesłano mnie do likwidatora, który tylko sprzątał po byłym dyrektorze i liberalnym w stosunku do niego staroście. Okazało się, że z pominięciem Rady Powiatu, dla sfinansowania bieżącej działalności szpitala, zaczęto sprzedawać jego długi, od których naliczane były lichwiarskie odsetki.
~@polac
2014.03.05 06.25.09
Ogłosił Pan kampanię wyborczą. Podobnie zrobił starosta podpisując pod koniec lutego umowy zniewalające wolne media. Ma to kosztować powiat w br.220 tys. Jak doda się do tego umowy podpisane przez gminy za publikowanie podobizn kultów jednostek, to wyjdzie grubo ponad pół miliona
A COS WIĘCEJ?
~
2014.03.05 01.03.38
Brawo, Panie Mieczkowski, dobrze, że chociaż Pan jeden próbuje wyjaśnić nam zawiłości dotyczące szpitala. Jak widać z wpisów, temat budzi zainteresowanie (jest czytany) aczkolwiek wpisów jest mało....Przez całe 13 lat robiono na szpitalu (łącznie z załogą) różne doświadczenia typu restrukturyzacje, zwolnienia, zmiany form zatrudnienia, itp. Przez dwadzieścia parę lat na kierowniczym stołku przewinęło się na pewno ponad 20 osób - więc jak mogło być dobrze?. A na koniec tchórze ze starostwa bali się zawalczyć o szpital własnymi siłami więc się go pozbyli. Oddali firmie która już na samym początku bardzo przepłaciła ten interes, i myślę, że nawet starostwo dobrze wiedziało, że warunki tej dzierżawy to utopia dla Szpitali Polskich. No, ale pojawiła fajna okazja, żeby spłacić szpitalny kredyt i to stało się dla starostwa sprawą nadrzędną, a powinno być zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców. Jedyny ratunek to spółka powiatowo-gminna ale dopóki będą betony decydować to nic nie da radę zmienić. A teraz do wyborów, wszystko będzie wyglądało cacy, żeby, broń Boże nie trzeba było przyznać się do porażki. Ja mam jednak nadzieję, że lud zmądrzał i już na jajogłowych głosował nie będzie....
~Mieczkowski
2014.03.04 23.03.54
Szanowny Nieżołnierzuludowy. Pod swoim tekstem miałem odwagę się podpisać. Napisanie artykułu jest moją troską o zachowanie szpitala. Panu chodzi o zachowanie układu władzy, która doprowadziła do tego stanu. Treść ataku wyraźnie wskazuje, że Marks jest znacznie bliższy Panu i układowi betonowych nieudaczników, których Pan broni a nie wczuwa się w powagę sytuacji. Próbuje Pan recenzować mój doktorat a nie potrafi zrozumieć, że "morda w kubeł" to nie moje określenie, a forma sprawowania władzy w powiecie od 3 kadencji. Mój doktorat został najpierw obroniony a później zdobył nagrodę rektora poważnej uczelni w konkursie doktoratów. Budowa oddziału ratunkowego przez Amerykanów wygrała wśród 19-tu inwestycji, o które zabiegano w powiecie. Po sali gimnastycznej w Pomierzynie i remoncie dachu w Liceum w Kaliszu mogli podobną przysługę zrobić np. w Ińsku. Ogłosił Pan kampanię wyborczą. Podobnie zrobił starosta podpisując pod koniec lutego umowy zniewalające wolne media. Ma to kosztować powiat w br.220 tys. Jak doda się do tego umowy podpisane przez gminy za publikowanie podobizn kultów jednostek, to wyjdzie grubo ponad pół miliona. Niech Pan pomnoży to przez lata panowania obecnych włodarzy. Tylko za cenę gniotów propagandowych można było znacząco poprawić sytuację szpitala.
~Nieżołnierzludowy
2014.03.04 11.00.13
Po przeczytaniu tego interesującego artykułu nadal nie rozumiem co dr żołnierz ludowy chciał przekazać w tej zagmatwanej treści. Jeśli odrzuci się insynuacje, spiskowe teorie, populistyczne umizgi do wyborców i slogany z minionej epoki, pozostaje już tylko tyle, ile w głowie dr politruka wojskowości ludowej się mieści. Panie dr (nie wiem czego) proszę nie używać wyrazów, których nie rozumie Pan do końca bo się Pan ośmiesza. Proponuję już lepiej pozostać przy prostym, żołnierskim języku takim jak cyt. „morda w kubeł”, "niech idzie na szczaw". Co do oddziału ratunkowego, to o ile pamiętam po uroczystym przecięciu wstęgi został on zamknięty i przez lata oczekiwał na prawdziwe otwarcie, generując jedynie koszty związane z utrzymaniem. Kiedy powstawał z inicjatywy żołnierzy armii amerykańskiej to Pan nawet przez chwile nie zastanowił się, z czego ten oddział będzie utrzymywany. To też taka Pańska radosna twórczość rodem z czasów PRL.
Czytając Pana artykuły zastanawiam się z czego wynika tak duża doza złych emocji- to nieprawda. Szkoda czasu na takie przemyślenia. To tak jakby zastanawiać się dlaczego krowa żuje trawę- taka się urodziła, taka jej natura. Tylko że krowy nie nauczono pisać, nie dano jej broni, nie obdarzono jej władzą.
Mam tylko nadzieję, że jak mówił bliski Pana sercu Marks "Mądrość jest w masach", masy nie dadzą Panu już więcej mandatu władzy.
~
2014.03.04 09.04.29
Dlatego, że umiejętnie rozłożono siły. Tam mniejsze znaczenie mają komitety wyborcze, a większe opcje gminne.
W zarządzie mamy opcję czaplinecką, drawską, złocieniecką i kaliską. W radzie mocną opcję wierzchowską (przewodniczący i wiceprzewodniczący). Radny ostrowicki jest zawsze głaskany bo może być komuś potrzebny.
Więc jeśli wszyscy są w koalicji rządzącej, to kto ma być przeciw?
Z dużą dozą prawdopodobieństwa, na podstawie zaistniałych faktów, można przyjąć, że rozdanie kart wyglądało w następujący sposób. Zaczęło się od tego, że z komitetu PO wyłamało się dwóch radnych (nie dotrzymali warunków umowy wobec innych członków komitetu - za zgodą swoich władz). Wskutek tego pani Ula pozostała przewodniczącą, mimo, że miała nią zostać pani Ela. Platforma poparła również członków komitetu burmistrzowskiego na stanowiska w zarządzie powiatu i na stanowisko wiceprzewodniczącego rady.W zamian za to frakcja burmistrzowska poparła powołanie członka PO na stanowisko wicestarosty mimo, że nie został uzyskał w wyborach mandatu radnego.
Więc widzisz, że jakikolwiek komitet wyborców spoza zabetonowanego układu sił będzie miał ciężko.
Aczkolwiek najtwardsze betony przy odpowiedniej pracy można skruszyć. :-))
~@polac
2014.03.04 06.53.58
Ale pewnie była jakaś dyskusja prowadzona na tych posiedzeniach?
Własciwie to mnie nie interesuje kto i jak głosował, ale chce wiedziec z czystej ciekawosci, czy zawsze jesteście tak jednomyślni?. Po przejrzeniu ok 10 protokołów mam wrazenie, że wy zawsze głosujecie ZA.
Na 17 głosujacych 17 jest za.