(ZŁOCIENIEC) 5 listopada wpłynęło do drawskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jacka Pierechóda prezesa Zakładu Usług Komunalnych Sp. z o. o. w Złocieńcu. Dodatkowo toczy się postępowanie w Sądzie Pracy w Białogardzie przeciwko zakładowi o mobbing i o unieważnienie dyscyplinarnego zwolnienia z pracy. Sprawa sądowa toczy się również w Sądzie Rejonowym w Koszalinie w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Równocześnie z ZUK-u „zniknęły” dokumenty. Wszystkie postępowania toczą się na wnioski Czesława Kościerzyńskiego, byłego, o 20. letnim stażu, pracownika zakładu.
- 19 grudnia 2013 rano wysłano mnie, abym pojechał samochodem marki Multicar zbierać zmiotki. Odpowiedziałem, że nie pojadę, ponieważ samochód jest niesprawny, nie ma hamulców. Powiedziałem do pana Pierowicza, aby dał mi urlop i pójdę do domu. Powiedział, że nie, muszę poczekać na pana prezesa. Prezes przyjechał i mówi - Paweł idź i spytaj pana mechanika, co jest z tym Multicarem. Poszliśmy razem i mechanik odpowiedział: - Tyle razy wam tłumaczyłem, że trzeba ściągać tylne koła i robić hamulce, to wy swoje. Pracy już nie dostałem. Około 10. pojechałem zbierać butelki, powiedziałem - Paweł puść mnie chociaż do tych butelek, wezmę z chłopakami pojadę, to będę coś robił. Powiedział, żeby jechać. Było już za kwadrans 15.00, przebierałem się. Przyszedł Pierowicz i powiedział, że mam iść do prezesa. Zachodzę do prezesa, przy biurku siedzi prezes Brzemińska, Jaśkiewicz i Pierowicz. Prezes powiedział, że rozwiązuje ze mną umowę za ciężkie naruszenie chorobowego. Na chorobowym byłem 10 dni, od 4 listopada. W tym czasie miałem robione zdjęcia, w ZUS są cztery zdjęcia, a w sądzie 8. Na chorobowym byłem na serce. Zdjęcia miałem zrobione przy garażu; prezes stwierdził, że ja remontowałem garaż, zrobił zdjęcia i wysłał do ZUS i ZUS wstrzymał mi chorobowe. Na tym się podparł i zwolnił mnie dyscyplinarnie po około miesiącu, w tym dniu, w którym odmówiłem jazdy niesprawnym samochodem. Paweł Pierowicz to jest dyspozytor, już nie pracuje, odszedł z pracy.
Zostałem zwolniony w grudniu, a w kwietniu była sprawa w sądzie i już nie było dokumentów w zakładzie. Dokumenty zginęły. Prezes przywiózł do sądu papier, że dokumenty zostały zniszczone. Karty samochodowe zostały zniszczone. Chciałem dokumenty z 2012 i z 2013 roku. Byłem zmuszany jeździć niesprawnym sprzętem i za każdym razem, gdy tak było, na dole na karcie drogowej zapisywałem: „niesprawny układ kierowniczy”, „pęknięta kolumna kierownicy”, przecieki oleju z silnika i nie posiadam uprawnień na recykler - to wszystko tam było, ale te wszystkie karty 2012 roku zaginęły. Z 2013 roku zaginęły częściowo. Częściowo dostałem z Urzędu Miasta i częściowo są w sądzie, te, które dał prezes. Te które są z Urzędu Miasta, to na tych akurat nie ma moich uwag, są tylko bez uwag. Zginęły karty, które były dla mnie najważniejszym dowodem, że byłem zmuszany jeździć niesprawnym sprzętem, bez uprawnień, bez niczego.
Sprawę w sądzie założyłem jeszcze przed świętami w 2013 roku, a w kwietniu nie było już moich dokumentów, ani kart drogowych, ani raportów, nic z moich dokumentów.
Pan Czesław Kościerzyński zwrócił się 6 maja br. pismem do burmistrza Złocieńca, jako jedynego właściciela spółki Zakład Usług Komunalnych (gmina jest 100 proc. udziałowcem), aby udostępnił ksero kart drogowych oraz kart pracy na sprzęt, na którym pracował, tj. zagęszczarki, recyklera oraz piły do cięcia asfaltu, z lat 2012-2013.
W piśmie podpisanym przez burmistrza Złocieńca Waldemara Włodarczyka z 28 maja czytamy m.in.: (…) informuję, że po uzyskaniu informacji od Prezesa Zakładu Usług Komunalnych Spółka z o.o. w Złocieńcu karty pracy sprzętu przechowywane są za dany rok i za rok ubiegły, natomiast starsze karty pracy sprzętu są niszczone.”
Innego zdania jest Państwowa Inspekcja Pracy w Szczecinie oddział Koszalin. Z wyjaśnień radcy prawnego Andrzeja Leśnego wynika, że: ewidencję czasu pracy pracodawca udostępnia na jego wniosek, przechowuje przez okres 3 lat po zakończeniu okresu nią objętego.
W odpowiedzi do burmistrza Czesław Kościerzyński zwraca uwagę, że „Działanie Pana prezesa Pierechóda, polegające na likwidacji kart drogowych, w których były uwagi o sprawności sprzętu używanego do pracy, przed upływem w/w okresu miało, na celu ukrycie faktów zmuszania pracowników do wyjazdu niesprawnymi samochodami (…). Jak Pan wie, wcześniej również były skargi na Prezesa Pierechóda odnośnie zmuszania kierowców do wyjeżdżania niesprawnymi pojazdami i nic Pan w tej sprawie nie zrobił. Dlatego Pan Pierechód czuje się bezkarny, gdyż ma Pana błogosławieństwo”.
Czesław Kościerzyński w piśmie przypomina, że zmuszany był do pracy na sprzęcie, na który nie ma uprawnień.
Skoro karty pracy trafiały do Urzędu Miejskiego, a ten jest właścicielem spółki, to rodzi się pytanie, czy nikt w urzędzie nie wiedział, że takie praktyki mają tam miejsce?
Sprawa pracy pana Kościerzyńskiego przy remoncie garażu wyjaśniania jest w tej chwili przez sąd w Koszalinie. Zgodnie z zeznaniami świadków policja w ciągu dwóch tygodni zabrała dwa dowody rejestracyjne. Z wyjaśnień jednak wynikało, że chodziło o jazdę samochodami na kołach zapasowych, gdy opony były oddane do naprawy.
W Koszalinie
- Dostałem z Koszalina na badania lekarskie, do lekarzy sadowych, w grudniu. W Koszalinie ja założyłem sprawę w Sądzie Rejonowym w Koszalinie w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Sędzia powiedziała, że sprawy są połączone. Lekarz sądowy ma zbadać, czy mogłem chodzić z domu na działkę, z działki do garażu, z garażu do domu, jeździć rowerem, przebywać na podwórku i nadzorować pracownika przy garażu. Miałem zwolnienie chorobowe na serce, chodziło o ciśnienie, musiałem odpocząć.
W Białogardzie odbyły się już cztery sprawy, w Koszalinie jedna.
Poginęly dokumenty i nie ma na to mocnych, dlatego złożyłem sprawę do prokuratury.
Nie pracowałem, nie remontowałem garażu. Są zdjęcia, na których nie ma znaku, abym pracował. Miałem pracownika, który tynkował. W sądzie padło pytanie, czy mogłem tynkować. Nie tynkowałem, bo tego nie umiem robić. Na zdjęciu widoczny jest pracownik.
Ciekawostką jest to, że sędzia spytała, kto pisał protokół do ZUS. Nie wiadomo. Prezes powiedział że Brzemińska, a na pytanie - czyj to charakter pisma Pierowicz powiedział, że to charakter pisma prezesa.
Chcieliśmy zasięgnąć informacji o Zakładzie Usług Komunalnych w Złocieńcu, ale strona internetowa spółki jest bardzo uboga, co już wystawia świadectwo o jakości zarządzania tą firmą.
Praktycznie o spółce nie można dowiedzieć się czegokolwiek, nawet tego, kto jest prezesem, a kto zasiada w Radzie Nadzorczej. Ostatnia informacja pochodzi z 2011 roku. Nie ma telefonów ludzi odpowiedzialnych za poszczególne segmenty działalności. BIP nie działa. Jedynie z Krajowego Rejestru Sądowego dowiedzieliśmy się, że pani Danuta Brzemińska jest prokurentem, a w Radzie Nadzorczej zasiadają: Jan Łowkiewicz, Piotr Flatow i Tadeusz Stefek. Tak z grubsza wygląda działalność spółki miejskiej. Nie dziwi więc, że dokumenty „zaginęły”.
wiec jest nowe przekierowanie do nowych machlojek-kontrola i to szczegolowa -panie burmistrzu Zacharzewski.
~zuzanna
2015.02.03 11.07.29
Po przeczytaniu tego artykułu uważam iż w ZUK Złocieniec powinny nastąpić kontrole. Oczekuję również od burmistrza natychmiastowego działania nad zbadaniem tej spółki.
~marcin
2015.01.28 15.14.10
wszyscy sie boją nowego bo stare pozostawiło sieroty przyzwyczajone do protekcji
~
2014.12.08 19.48.14
pozamykac chory uklad
~`
2014.12.06 22.16.18
no to teraz jak się domyslam Pan Nowy burmistrz zarządzi kontrolę w spółce?
Nie samymi podziękowaniami NARÓD żyje Panie burmistrzu