(FELIETON) Do napisania tego artykułu zainspirował mnie tekst K. Bednarka z „Głosu Koszalińskiego” z 4 lipca 2014 r. Skomentował on moje wystąpienie z sesji Rady Powiatu Drawskiego z 24.06 br., gdzie według niego „wygarnąłem” włodarzom powiatu brak dofinansowania monografii „Dzieje Lubieszewa i jeziora Lubie”. Faktem jest, że zabierałem głos w tej sprawie, do którego zwyczajowo na sesji nie odniósł się starosta ani żaden z członków zarządu. Brak reakcji na interpelacje i zapytania stały się już regułą „demokracji po drawsku”. Po paru dniach głos na piśmie w tej sprawie zabrał rzecznik prasowy powiatu. Z racji mijania się z prawdą oraz braku odniesienia się do najważniejszych akcentów z mojego wystąpienia oraz spłycenia w artykule sedna problemu, postanowiłem powtórnie zabrać głos w tej sprawie.
Powiat Drawski w obecnym budżecie na promocję przeznaczył prawie 1,2 mln złotych. W tej wielkości nie są zawarte wynagrodzenia dla 8 etatowych pracowników wydziału promocji. Tę górę publicznych pieniędzy podzielono m.in. na:
- materiały promocyjne - 90.000 zł,
- wydawnictwa i publikacje - 45.000 zł,
- współpracę z mediami - 30.000 zł,
- 6 imprez z gminami - 12.000 zł,
- podsumowanie 15-lecia powiatu połączone z „dniem starostwa” - 90.000 zł,
- w 2 pozycjach zapisano „nieprzewidziane imprezy” - 20.000 + 25.000 = 45.000 zł,
- imprezy terenowe - 47.000 zł,
- XII Powiatowe Święto Plonów - 30.000 zł.
W sprawie dysproporcji pomiędzy propagandą a faktyczną promocją wypowiadałem się wielokrotnie, na komisjach i na sesjach, dostrzegając w niej symptomy funduszu wyborczego obecnej władzy.
Czymże jest fikcja obchodów 15-lecia powiatu, który powstał w 1557 roku i prawie nieprzerwanie istniał do 1975 roku. W kontekście zbliżających się wyborów ogłoszono nową erę, która zaczęła się od panów Wosia i Cybuli. Baner na siedzibie powiatu, który wybudowano jako „Kreishaus” (dom powiatu) w 1909 roku, upowszechnia fałsz historyczny, a na dziedzińcu pomnik X-lecia przypomina o poprzedniej kampanii wyborczej. Obecnie w budżecie zaplanowano gale i balangi za 90 tys. zł oraz dodatkowo „jubileuszowe wydawnictwo”, które po uzupełnieniu o „przyszłe zamierzenia” będzie piękną bibułą wyborczą za publiczne pieniądze. Zapłaci się za nie z pozycji „wydawnictwa i publikacje”, które wyceniono na kolejne 45.000 zł.
Dla porównania dodam, że w ubiegłym roku starostwo na całe dziedzictwo kulturowe i ratowanie zabytków wydało „aż” 14,4 tysięcy. Za to zwiększyło i tak już rozdęte fundusze na biurokrację o 149 tys. i „promocję” o 53 tys. zł.
Czymże jest pozycja „współpraca medialna”? Prasa lokalna publikuje samochwalcze artykuły pisane przez władzę, a pseudo redaktorzy żyją z tego, czego o „sponsorach” z ratuszy nigdy nie napiszą. Zabito funkcję wolnej prasy i spacyfikowano wolność słowa. Jest to czysta propaganda kreowania kultów jednostek bez liczenia się z groszem publicznym. Według większości słowników „promocją” jest reklama produktu. Przy takim definiowaniu, starosta jest naszym najlepszym produktem regionalnym. Świadczą o tym treści serwilistycznych i wasalskich artykułów pisanych w podległym mu urzędzie. Wykorzystując zależności służbowe powstają produkty niestrawne dla racjonalnie myślących ludzi. O tym następnym razem.
Po co ta góra publicznych pieniędzy (45 tys.) na „nieprzewidziane imprezy i zakupy”? Praktycznie są to niekończące się gale, bankiety i balangi. Tych do wyborów będzie stosunkowo dużo. Pytałem na sesji - Co po nich zostanie? Odpowiedzi brak. Faktycznie utrwalony będzie obóz władzy, który jako „rodzinka na swoim” dopuszczony jest do biesiadnego stołu. Reszta społeczeństwa nie pójdzie do wyborów i o to chodzi.
Rzecznik, czyli „usta starosty”, mijając się z prawdą, przekazał fałszywy obraz starań o dofinansowanie mojej książki. Był to projekt, który uzyskał 85% dofinansowania ze środków UE. Nie było to komercyjne przedsięwzięcie osoby fizycznej (Mieczkowskiego), a wydawcą była osoba prawna. W grupie sponsorów brakujących 15% środków obok 7 osób fizycznych znalazły się samorządy Złocieńca i Kalisza Pomorskiego. Liczyliśmy także na wsparcie kwotą 1,5 tys. przez starostwo powiatowe, a o mediację w tej sprawie poprosiliśmy przewodniczącego Rady Powiatu. By złożyć formalny wniosek niezbędna była deklaracja zarządu, że zechce dołączyć do tego projektu. Niestety przeciągali miesiącami decyzję i nie zdążyli. Kuriozalnie więc brzmi hasło „Powiat Drawski morze pięknych jezior” w zestawieniu z odmową wsparcia 1,5 tys. zł na promocję Lubieszewa jako wsi letniskowej i najpiękniejszego akwenu na Pojezierzu Drawskim.
W regionie, gdzie nie ma znaczącego przemysłu, TURYSTYKĘ należy uczynić gałęzią przemysłu, nie wyłącznie hasłem. Książka miała spełniać wyłącznie rolę promocyjną i edukacyjną. Prawie cały darmowy unijny nakład i spora część komercyjnego drugiego wydania rozeszły się w ciągu zaledwie miesiąca. Na wznowienie druku w zasadzie nie ma szans, bo wydział i referaty promocji sprowadzono do roli dawnych wydziałów propagandy, które muszą pracować wyłącznie na konto swych szefów. Dlatego na sesji pytałem - Po co obywatelowi potrzebny jest wydział promocji? Odpowiedzi brak. Biorąc pod uwagę wszystkie towarzyszące temu zdarzeniu okoliczności, jawi się tylko jeden logiczny wniosek - zarząd powiatu uczynił z tej książki przedmiot ohydnej i prymitywnej walki politycznej, prowadzonej z najniższych pobudek. Kierując się partyjniactwem i infantylną omnipotencją zabija się inicjatywy społeczne.
Rzecznik odniósł się natomiast do mojej wypowiedzi pod adresem wicestarosty, gdy publicznie odmówiłem podawania mu ręki. Wyjaśniam, że miałem na myśli wielkość autorytetu „funkcjonariusza publicznego”. Na tyle oceniam swoje uznanie (składnik autorytetu) w stosunku do tego przedstawiciela władzy. Autorytet formalny wynikający wyłącznie z funkcji jest nic nie wart. Ozdobą człowieka jest autorytet moralny, oparty o system wartości. Z systemu wartości wynikały działania wicestarosty, by nie dofinansować książki o swojej gminie oraz zaniechanie działań, by ją wydać.
Przy odrobinie dobrej woli w trakcie licznych kontaktów ze mną oraz moich z wydziałem promocji można było sprecyzować wymogi formalne dofinansowania, a nie dziś bredzić o osobie fizycznej, która bezprawnie chciała osłabić kasę powiatu o półtora tysiąca złotych. Może kierowała nim zemsta za to, że mieszkańcy nie wybrali go do Rady Powiatu. Ale dzięki partyjniackim układom i tak został wicestarostą. Odmowa podania mu ręki podnoszona jest przez rzecznika do rangi „znieważenia funkcjonariusza publicznego w trakcie i w bezpośrednim związku z wykonywaniem funkcji”. Kabaret.
Zbigniew Mieczkowski
Szykuje się hit o drawskim poligonie. Życzę szybkiego ukończenia pracy. Pozdrawiam
~drawszczanin
2014.10.26 17.32.08
Panie Zbigniewie, napisał Pan fantastyczną książkę, niewiele jest wsi, które mają takie opracowania. Niech się Pan nie zniechęca, trochę twardogłowych jest na świecie, w naszym powiecie, niestety - również. Razem z żoną czekamy na dalsze Pana PUBLIKACJE.
~do ~~
2014.10.26 16.24.23
A nie wystarczy, że promocją gminy zajmuje się obecny szef promocji w Gminie, a także jeden ze specjalistów od pozyskiwania środków z tej samej gminy?
~
2014.10.26 06.03.45
Kierownik Działu Promocji startuje jako kandydat na radenego w zbliżających się wyborach z ramienia KWW-ZDR. Czy jako potencjalny radny ma zamiar prowadzić podobną kampanie "promocyjną" też dla gminy?
~`
2014.10.24 09.30.11
nauczyłeś się trudnego słowa i wszędzie je uzywasz, ale czy wiesz co to znaczy?
~
2014.10.23 09.16.33
zwykła zawiść i indolencja !!
~`
2014.10.23 05.40.51
Książka nie miała celu komercyjnego a wyłącznie czystą promocję powiatu i pięknego akwenu Lubia, które łączy 3 gminy tego powiatu.
Jesli chodzi o mnie to dostał Pan 85% dotacji z unii europejskiej. Czytaj z Polski.I wystarczy.
Kapitalny pomysł na życie.Wymyslam coś,i szukam sponsora [jelenia],który za to zapłaci.Zyć nie umierać.
Moze przed napisaniem ksiązki należało to z kimś obgadać ?Np.z mieszkańcami lubieszewa? Na pewno chcieliby coś na rozpałke?Już widzę te tłumy zainteresowanych podczas konsultacji społecznych.
~``
2014.10.22 16.36.30
Pan Zbigniew jak zwykle interpretuje wszystko po, ,swojemu"
ale wszystko przecież można zmienic. Można kandydowac do Rady Powiatu i mieć wpływ na wydawanie pieniędzy.
Ale tak szczerze powiedzmy, cała ta "Afera" wyszła Panu i Pana publikacji na dobre. Za taką reklamę i artykuły w gazetach zapłacił by Pan więcej niż te marne 1500 pln których Pan nie dostał do Powiatu.
No i jeszcze jedna uwaga. Proszę jeszcze raz sprawdzić ile osób pracowało a ile obecnie pracuje w promocji i ile osób zostało jak to Pan ładnie napisał oddelegowanych do obsługi Pana Starosty. Jak w takich prostych sprawach mija się Pan z prawdą to aż boję się pomysleć ile umknęło Panu innych nie wygodnych dla Pana faktów.
Uprzedzając następne pytania, nie nie pracuję w Starostwie, tak przeczytałem Pana monografie.
Pozdrawiam
~Mieczkowski
2014.10.18 18.50.11
Do Pani "drawszczanki". Dawno nie czytałem tak pozbawionego logiki tekst. Potwierdza on to, że próbuje Pani pisać a nie potrafi ze zrozumieniem czytać. Bredzi Pani posądzając mnie o sięganie po "społeczne" pieniądze i jakiś "własny interes". Gdyby chociaż Pani przeczytała prolog do książki ??? A teraz do rzeczy. Nie ja byłem wydawcą książki. Ja ją "tylko" napisałem przejeżdżając tysiące kilometrów i prowadząc kwerendę 7 archiwów w Polsce i Niemczech. To wydawca napisał projekt unijny na 85% jej dofinansowania. W założeniu finansowania z UE produktu promującego Powiat Drawski było pozyskanie 15% środków pozyskanych z aktywizacji środowiska lokalnego. Uczynili to samorządy ze Złocieńca, Kalisza, Nadleśnictwo Drawsko oraz 8 podmiotów prywatnych związanych z Lubieszewem. Starostwo prosiliśmy ledwie o ok. 2% brakującego wkładu by wykupić z drukarni 500 szt. pierwszego wydania książki i wręczyć ją za darmo wszystkim mieszkańcom Lubieszewa, sponsorom wszystkim lokalnym i obowiązkowo wiodącym bibliotekom w Polsce. Gdyby Pani była na promocji w lubieszewskim kościele, który był pełen, to by Pani nie bredziła. W ciągu 3 miesięcy rozeszło się I i II wydanie książki. Około 60 razy musiałem udawać się na pocztę by wysłać książkę na krańce Polski. Byłem też za własne pieniądze w Bonn, Hanowerze i Hamburgu na jej promocji. Po tych wyjazdach Lubieszewo odwiedziło przynajmniej 15 rodzin byłych niemieckich mieszkańców. Dokonałem ok. 500 dedykacji. ..Oczywiście Panią nie interesują te fakty bo podobnie jak niedoszli sponsorzy powiatowi działa Pani z najniższych pobudek. Obrzydliwością jest posądzanie mnie o jakiś prywatny interes. Książka nie miała celu komercyjnego a wyłącznie czystą promocję powiatu i pięknego akwenu Lubia, które łączy 3 gminy tego powiatu. To na takie cele jest uchwalany budżet powiatu, a nie na partyjne propagandowe balangi. I ostatnie zdanie. Nikogo nie obmawiałem o co Pani mnie posądziła, pod swoimi tekstami zawsze się podpisuję, choć wiem, że nie wszystkim one odpowiadają.
~Kazimierz
2014.10.18 10.20.03
Głos drawszczanki pod adresem Autora jest zdecydowanie złośliwy i w dodatku świadczy o braku rozumienia, czym jest kultura w sensie dziedzictwa i historii własnego miejsca. W dodatku nie rozumie zasad konstruowania budżetu. A więc nie dość, że drawszczanka jest mało rozgarnięta, to jeszcze kieruje się jakimiś osobistymi intencjami, by dokopać Autorowi.
Pan Mieczkowski nie napisał kryminału, powieści, czy innego typu książki do czytania pod poduszkę, lecz wykonał kawał pracy historycznej i kronikarskiej dla obecnych i potomnych. To ogromny wkład do kultury lokalnej, więc twierdzenie, że to jego własny interes wystawia tylko świadectwo piszącej.
Szanowny Panie Autorze. Mimo wszystko uważam iż nie jest w dobrym guście obmawiać osoby i instytucje, które odmówiły Panu wsparcia finansowego. A gdyby Pan dostał to dofinansowanie to też napisał by Pan ten tekst? Jakoś dziwnie mi się wydaje, że nie. Moje zdanie jest takie, generalnie rzecz ujmując, iż wyciąganie ręki po społeczne pieniądze w imię własnych interesów, a wydanie Pańskiej książki jest wyłącznym Pana interesem, zawsze jest nie na miejscu. Nawet jeśli przyświecał Panu wielki cel. A o tym na co zostaną przeznaczone pieniądze w wydziale promocji naszego powiatu to decyzje zapadają chyba podczas głosowania nad budżetem. Jakoś wówczas nie było słychać Pana protestów. Przestało się to Panu podobać dopiero gdy okazało się, że Pan po te pieniądze nie sięgnie. I ta część Pańskiego zachowania jest dla szczególnie niesmaczna.
~Mieczkowski
2014.10.17 18.53.25
Odniosę się do obu wpisów.
1. Panie Janie w czym upatruje Pan propagandę? Przyznaję, że umknął mi moment, gdy zabrano z Wydziału Promocji 2 etaty i przydzielono je do obsługi Pana Starosty. Natomiast całe zestawienie liczb użyte w artykule pochodzi z zestawienia, które otrzymałem z Wydziału Promocji.
2. Do Szanownej Pani Drawszczanki. Być może ma Pani prawo wypowiadać się w imieniu wszystkich czytelników. Natomiast chyba nieuważnie przeczytała Pani artykuł. Wyłącznie prosiłem o dopłatę do 500 egzemplarzy darmowego wydania, które rozeszły się w ciągu niespełna 2 miesięcy. Mój artykuł był reakcją na mijający się z prawdą wywiad rzecznika prasowego starosty oraz protestem przeciw balangowemu zużywaniu środków na promocję.
~drawszczanka
2014.10.17 14.21.48
Nie rozumiem tego pana. Napisał książkę, chwała mu za to. Ale dlaczego uważa, że powiat ma obowiązek dofinansowywać jej wydanie? Treść książki nie powoduje takiego obowiązku nawet jeśli dotyczy naszego powiatu. Moim zdaniem ten pan szuka tylko frajerów, którzy za wydanie jego książki zapłacą. Proszę pana od zawsze w naszym kraju autor musiał sam szukać sobie wydawców i jeśli pozycja była dobra to wydawca godził się ją wydać. Inna sytuacja była by gdyby powiat zamówił u tego pana taką pozycję. To wówczas oczywiście musiałby pokryć koszty wydania. Ale nie zamówił... więc niech pan przestanie jątrzyć bo to tylko wkurza nas, czytelników.
~Jan
2014.10.15 14.51.13
Panie Zbigniewie, już na samym początku mija się pan z prawdą. I jak tu wierzyć w resztę tekstu jak już na samym początku propaganda.
"W tej wielkości nie są zawarte wynagrodzenia dla 8 etatowych pracowników wydziału promocji."
Może mi pan zdradzić jak się pan doliczył tych ośmiu pracowników ?
Będę wdzięczny za informację. Może muszę zrobić zrobić powtórkę z matematyki.