(ZACHODNIOPOMORSKIE) Niedawno w Szczecinie odbyły się obchody 70. rocznicy utworzenia 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej i rozpoczęcia „Akcji Burza”. W styczniu przypadła także 60 rocznica rozbicia organizacji Konspiracyjne Wojsko Polskie w Świdwinie. 1 marca obchodzić będziemy, ustanowione przez Sejm RP, święto państwowe Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, poświęcony żołnierzom zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Te wszystkie rocznice i obchody łączą się ze sobą poprzez walkę Polaków z dwoma agresorami w 1939 roku - Niemcami i ZSRR, podejmowaną także na Pomorzu Zachodnim. Warto przybliżyć te mało znane dzieje.
Rocznicowym obchodom w Szczecinie towarzyszyła wystawa pn. „Ostatni zryw zbrojny w obronie tożsamości Kresów”. Wydaje się jednak, że zawęża ona perspektywę do ówczesnych kresowych ziem polskich, podczas gdy Akcja Burza była zrywem zbrojnym w obronie tożsamości Polski, jako państwa niepodległego. Armia Krajowa, która stworzyła w czasie okupacji podziemne państwo, kontynuująca tradycje Wojska Polskiego, zaplanowała Akcję Burza, która była ostatnią próbą odzyskania przez Polskę niepodległości. Odtworzenie struktur polskiej armii w kształcie przedwojennym miało podkreślać ciągłość Polskich Sił Zbrojnych i stawiało Armię Krajową jako uczestnika działań wojennych, występującego w charakterze alianta, jednego z uczestników walk z Niemcami. Wobec zbliżającego się frontu wojsk sowieckich AK postawiła pod broń około 100 tysięcy żołnierzy. Akcja Burza rozpoczęła się 4 stycznia 1944 r. na Wołyniu, w momencie przekroczenia wojsk radzieckich przedwojennej granicy polskiej. Polacy mieli wypierać z miast i miasteczek Niemców i witać armię czerwoną jako gospodarze tych ziem.
Tu była i jest Polska
Jednocześnie wobec nieuznawania przez Rząd RP na uchodźstwie nielegalnych, w świetle prawa międzynarodowego, aneksji dokonanych 1 i 17 września 1939 r. na terytorium Polski, oddziały Wojska Polskiego i reprezentanci administracji cywilnej Polskiego Państwa Podziemnego występować mieli wobec władz sowieckich jako przedstawiciele legalnych władz Rzeczypospolitej na jej terytorium traktatowym. Armia Krajowa rozpoczęła walkę z Niemcami równolegle z nacierającymi wojskami radzieckimi, ale też wiązała siły niemieckie, działając na zapleczu frontu.
To była ostatnia próba uświadomienia władzom radzieckim i światu, że na wyzwolonych z okupacji niemieckiej terenach Polski, w granicach sprzed 1939 roku, gospodarzami są Polacy. Próba ta militarnie okazała się sukcesem, ale nie powiodła się politycznie, wobec zdrady interesów Polski przez państwa zachodnie i podjęte przez Sowietów represje wobec żołnierzy AK.
Sowieci wyzwalają
Duży wpływ na nieosiągnięcie celów akcji „Burza” miały działania sowieckich służb bezpieczeństwa NKWD i kontrwywiadu wojskowego Smiersz, wkraczających na ziemie polskie wraz z oddziałami Armii Czerwonej. Dochodziło do aresztowań, rozbrajania i rozstrzeliwań żołnierzy AK. Aresztowanych przymusowo wcielano do Armii Berlinga, a oficerów wywożono w głąb Rosji. Często robiono to podstępnie, zapraszając dowódców oddziałów AK na rozmowy, podczas których następowały aresztowania.
Na przykład w okręgu lubelskim doszło do podstępnego rozbrojenia trzech dywizji Armii Krajowej. W czasie wspólnej ofensywy z Armią Czerwoną w stronę Warszawy, zostały one otoczone przez wojska sowieckie, zatrzymanych żołnierzy polskich wysłano transportami na wschód, a 2,7 tys. z nich do obozu koncentracyjnego na Majdanku, skąd większość trafiła na Sybir. Szacuje się, że na skutek działań sowieckich służb bezpieczeństwa w więzieniach i obozach zamknięto 50 tys. żołnierzy AK, uczestniczących w akcji „Burza”.
Skutki sowietyzacji Polaków
Wojna o niepodległość Polski nie skończyła się wraz z „wyzwoleniem” niesionym przez Armię Czerwoną. Jednego pokonanego wroga zastąpił drugi, który przecież był już Polakom znany z agresji 17 września 1939 r. i wcześniejszego paktu o rozbiorze ziem polskich, podpisanego przez Ribbentropa i Mołotowa. Niestety, poprzez przeprowadzoną po wojnie sowietyzację Polaków do dziś pokutuje mit o wyzwoleniu nas przez Armię Czerwoną, a swoje skutki przynosi indoktrynacja „antyfaszystowska”, na tle której bolszewizm miał jawić się jako niewinna idea społeczna, chociaż spowodował śmierć o wiele dziesiątków milionów ludzi więcej. Z tej indoktrynacji wynika, że do dziś 1 września obchodzimy oficjalnie napaść Niemców na Polskę, ale już nie pamiętamy o napaści ZSRR dokonanej 17 września, co dla Polaków powinno być wydarzeniem tej samej rangi, gdyż była to realizacja tegoż paktu, zawartego 23 sierpnia 1939 r., bez którego inaczej potoczyłyby się losy świata.
Do dzisiaj pojawiają się oficjalne przekazy (na przykład lewicowy „Przegląd”), jakoby po wojnie komuniści polscy zdobyli władzę w kraju w wyniku wygrania „wojny domowej”, czyli rozstrzygnęli losy kraju w wewnętrznej rozgrywce militarnej i politycznej (wygrane „wybory”). Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, co pokazuje choćby los żołnierzy AK, biorących udział w Akcji Burza. W świetle dokumentów dotyczących instalowania komunizmu w Polsce, bez pomocy wojsk sowieckich byłoby to niemożliwe. Poświadcza to również los 600 żołnierzy podziemia niepodległościowego z okolic Augustowa, których ujęto w tzw. obławie augustowskiej, jaką przeprowadziły w lipcu 1945 r. (a więc już po wojnie i na terytorium Polski) NKWD i Smiersz wraz z wydzielonymi oddziałami LWP i UB. Ludzie ci zaginęli bez wieści i uważa się, że zostali zamordowani w ZSRR metodą „katyńską”.
Powojenna kontynuacja walki z kolejnym wrogiem
Dla Polaków walczących podczas okupacji z Niemcami, ich kapitulacja nie oznaczała zakończenia walki o niepodległość. Do kraju wkroczył drugi okupant, ten z 17 września 1939 r. Co prawda przepędził Niemców, ale wcale nie miał zamiaru podarować nam cokolwiek. Tym bardziej, że ideą komunizmu było „wyzwolenie” całego świata. Wobec masowych aresztowań, rozstrzeliwań i wywózek, żołnierze wszelkiej proweniencji niepodległościowej musieli zejść do podziemia. Działalność podziemną podejmowali również młodzi ludzie, także na Pomorzu Zachodnim. Nie przyniosła ona konkretnych efektów materialnych, ale w sferze politycznej stanowiła dowód na żywotność niepodległościowych aspiracji społeczeństwa polskiego pod rządami komunistów. Z jednej strony obnażała fałsz głoszonych przez PPR i PZPR idei „demokratycznych”, z drugiej tworzyła „pamięć” społeczną, co zaowocowało ruchem „Solidarności” i ustanowieniem Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
Na Pomorzu Zachodnim, z powodu zasiedleń i przesiedleń na te ziemie, nie istniały struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Trudno je było stworzyć, gdyż aparat państwowy był na tych ziemiach od początku budowany przez PPR oraz komunistów, wysyłanych tu przez ich macierzystą organizację. Po prostu działacze dostawali polecenie lub zgłaszali się na ochotnika i przyjeżdżali na Pomorze budować nowy ustrój. Istotną rolę odgrywały tu również komendantury armii radzieckiej. Szybko zaczęto tworzyć urzędy bezpieczeństwa i milicję. Na początku 1946 roku w milicji w województwie szczecińskim pracowało już 3723 ludzi. Na przykład w powiecie białogardzkim, do którego należał Świdwin, było aż 196 pracowników mundurowych i cywilnych, w Drawsku – 176, w Łobzie – 157. Warto pamiętać, że referaty UB aż do 1955 r. znajdowały się w każdym zakładzie gospodarki narodowej.
Nie jesteśmy bandą
Wszystkie dziedziny życia były poddane pełnej kontroli. W tej sytuacji działalność niepodległościowa była niszczona w zarodku. Mimo wszystko ludzie ciągle ją podejmowali, nawet w latach 50., okresie największego terroru politycznego. UB i MO walczyła z „wrogą reakcją”, nazywając ugrupowania niepodległościowe „bandami”.
Słynny mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” tak odpowiedział na te obelgi: (fragment ulotki z marca 1946 roku jego autorstwa): „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich [...] My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków Domagających się wolności i sprawiedliwości.”
Warto wiedzieć, że jego 2. szwadron 5 Wileńskiej Brygady AK zapuścił się nawet na tereny naszego województwa, ale o tym w następnych odcinkach.
W naszym regionie
W Świdwinie w 1951 r. zawiązała się organizacja niepodległościowa Konspiracyjne Wojsko Polskie. Minęło właśnie 60 lat, gdy w styczniu 1954 r. jej członkowie zostali aresztowani. Jednak nie były to pierwsze wyroki, jakie zapadły w tym mieście za taką działalność. 23 czerwca 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał 4 członków nielegalnej organizacji „Armia Krajowa” na kary od 3 do 6 lat i dwóch pomocników tej organizacji na rok oraz 3 lata więzienia. Jej członkami byli uczniowie Państwowego Liceum Pedagogicznego w Świdwinie, a do „duchowych przywódców” zaliczono dyrektora szkoły. Takie organizacje powstały w Złocieńcu, Gryficach, Szczecinku, Stargardzie Szczecińskim. Powstawały w prawie wszystkich powiatach województwa, o czym napiszę w kolejnych odcinkach. Dlaczego nie znamy własnej historii? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie wszyscy.
Kazimierz Rynkiewicz
Dzisiaj ważniejsze od wystawiania ocen jest ocalenie relacji i ustalanie faktów. Nie możemy dać sobie narzucić pisania historii w stylu Grossa, gdy niewygodne fakty pomija się, inne uwypukla pod określoną tezę, jeszcze innych nie sprawdza, jak z tym słynnym zdjęciem użytym przez Grossa, którego opis okazał się fałszywy.
Rzeczywistość była skomplikowana, ale nie powinniśmy zapominać, kto z kim i o co walczył.
Takie przykłady można mnożyć i przytaczać. ... w każdej dziedzinie ! Takich JAJCÓW można z łatwością odnaleźć i wsród dziennikarzy.
~
2014.03.22 22.27.54
Dodam tylko, że typowym przedstawicielem ubecji jest porucznik JAJEC z filmu "Pułkownik Kwiatkowski". Na youtube wpisujemy JAJEC. Scena trwa 15 sekund.
~
2014.03.22 22.23.27
Nie polemizuję dalej z panem, bo nie zamierzam bronić ubeków, ani gloryfikować chłopców z lasu, bo nie wszyscy na to zasługują. Pozostaniemy przy swoich zdaniach na ten temat.
Nie chce mi się już szukać, ale bodajże 60 proc. UB to byli niepiśmienni chłopi, a następne 20 proc. po czterech klasach ledwie umiało czytać i pisać. Tak wyglądał w większości aparat UB.
Ci o których pan pisze, pewnie pozabijali się po pijanemu.
~wybiorca
2014.03.22 18.34.42
"za komuny mówiło się, że nie ważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy.". .... a co ? teraz jest inaczej??? he, he
~Kazimierz
2014.03.22 10.16.00
za komuny mówiło się, że nie ważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy. W ramach weryfikacji podawanych przez "Przegląd" liczb zapytam, czy do poległych w walce z podziemiem niepodległościowym zaliczano np. takie przypadki:
6.11.1945 Kazimierz Michalak, pochodzenie chłopskie, funkcjonariusz PUBP Drawsko, członek PPR, zginął w czasie służby na skutek nieumiejętnego posługiwania się bronią przez innego funkcjonariusza BP.
23.12.1945 Szer. Władysław Bis, pochodzenie chłopskie, funkcjonariusz PUBP Białogard, członek PPR, w okresie okupacji AL, podczas interwencji we wsi Bysino nieszczęśliwie postrzelił się z własnej broni.
26.05.1946 Tadeusz Dyczko, pochodzenie chłopskie, członek PPR, funkcjonariusz PUBP w Złotowie, zginął w Krajence na skutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią.
21.01.1947 Stanisław Komorniczak, pochodzenie robotnicze, funkcjonariusz Plutonu Operacyjnego KPMO w Kołobrzegu, członek PPR, został śmiertelnie zraniony w Maszewie w wyniku nieumiejętnego obchodzenia się z bronią przez innego funkcjonariusza MO
18.03.1948 Plut. Bronisław Kaczorowski, pochodzenie chłopskie, MO w Kręgach, zginął podczas wykonywania zadań służbowych w wyniku nieumiejętnego posługiwania się bronią.
2 maja 1948 r. Stanisław Radzio, pochodzenie chłopskie, komendant KPMO w Białogardzie, w okresie okupacji żołnierz oddziału partyzanckiego im. T. Kościuszki, walczącego na terenie ZSRR, członek PPR, oraz Edward Komorowski, pochodzenie robotnicze, funkcjonariusz tejże KPMO, zastrzeleni zostali na zabawie tanecznej w Białogardzie przez pijanego żołnierza.
Źródło: Ojczyźnie i społeczeństwu. Działalność MO i SB na Pomorzu Środkowym w latach 1945-1984. Koszalin 1985.
Podobnych przykładów jest dużo więcej. Ile w całym kraju? Pytanie - czy zostali zaliczeni do liczby ofiar walczących z podziemiem niepodległościowym? A może do zabitych chłopów, bo wielu miało pochodzenie chłopskie? No i PPR, PZPR, SB, AL, GL itd. Zależy o czym chcemy rozmawiać, czy o wyzwoleniu, wojnie domowej, nastrojach, sytuacji ludności, bandytyzmie powojennym, żołnierzach wyklętych. Jednak najpierw fakty, później interpretacje.
~Kazimierz
2014.03.22 09.32.49
Historia jako nauka jest jednoznaczna, gdyż jej zadaniem, jak każdej nauki, jest ustalanie faktów! Jeżeli ktoś napisał, że zabito prawie sześć tysięcy chłopów, to ja proszę tylko o wskazanie źródła. Czy to takie trudne? Jeżeli nie ma źródła tych danych, to traktuję to jako narrację historyczną, kogoś kto ma w tym cel, by takie coś opowiadać.
Narracje czarno-białe wytworzyli komuniści: to oni walczyli o wolność, a pozostali to byli "bandyci", zaplute karły reakcji. Dzisiaj IPN zmienia ten czarno-biały obraz poprzez ustalanie faktów. Jeżeli w zasobach archiwalnych znajduje np. pamiętnik mówiący o kryminalnej przeszłości jednego z dowódców GL, to jest fakt. Więc albo liczymy się z faktami, albo powielamy wytworzone wcześniej narracje.
~
2014.03.18 19.32.54
Podzielam ten pogląd w pełni !
Nie wszystko jest tylko czarno białe. Jeszcze niedawno znałem człowieka (nie żyje), który opowiadał mi o swoich kolegach z AK jako zwykłych bandytach i rabusiach. Tacy też niestety byli Panie Kazimierzu.
W każdej nacji znajdą się szuje i marnotrawcy ! Sam Pan wie, ze wśród dziennikarzy także.
~
2014.03.16 15.04.33
Zgodnie z przewidywaniami wszystko, co nie z IPNu okazało się kłamliwe, komunistyczne i zbrodnicze.
q.e.d.
Chłopcy z lasu - dobrzy ; reszta - zła. Na poczekaniu ci z GL okazali się bandytami, a reszta "chłopcy malowani".
Taki czarno - biały ogląd historii świadczy o ogromnym zacietrzewieniu. Poza tym jeżeli uważamy, że jedni byli tylko dobrzy, a drudzy tylko źli, to jest pogląd z lekka niepoważny. Trochę mi on do pana nie przystaje. Ale prawicowcy karmią siebie i innych "jedynymi prawdami".
Nie polegam tylko na książkach. Jako chłopak siedziałem czasem wieczorami ze starszymi ludźmi, którzy wspominali jak po wojnie, przed nocą zamykali się w obejściach, a starsi synowie spali po chlewach i oborach z karabinami, żeby bronić swego mienia, bo jakby przyszli chłopcy z lasu, to zabraliby wszystko i trzeba byłoby przymierać z głodu.
Ja widzę dwie strony medalu. Pan tylko tą, którą pan chce oglądać.
Historia nie jest tak jednoznaczna.
~Kazimierz
2014.03.16 11.34.52
w kwestii "Przeglądu", czyli jak się ma publicystyka propagandowa do badań naukowych
W tygodniku „Przegląd” (organ założony przez kierownictwo PZPR podczas stanu wojennego, w 1982 r.,wówczas pod nazwą: „Przegląd Tygodniowy” – publikowali lub publikują w nim tacy koryfeusze postępowego dziennikarstwa, jak: Aleksander Małachowski, Krzysztof Teodor Toeplitz, Krystyna Kofta czy Piotr Gadzinowski) ukazał się artykuł Krzysztofa Pilawskiego pt. „Kto zapłaci za zbrodnie podziemia” (nr 9/2011 z 6 marca 2011 r.). Już sam tytuł mówił wszystko: „Wyklęci” popełniali zbrodnie i powinni za to zapłacić…
Przypatrzmy się, jak dziennikarz tego post(?)komunistycznego pisma uzasadnił swoje tezy. Pilawski przypomniał sprawę rajdu oddziału PAS NZW kpt. Romualda Rajsa „Burego” na Białostocczyźnie, na początku 1946 r. Zginęło wówczas kilkadziesiąt osób narodowości białoruskiej. Choć nie wszystkie okoliczności tej sprawy zostały do dziś wyjaśnione (i już – z powodu upływu czasu nie będą), to dla tego dziennikarza wszystko jest proste: oddział „Burego” dokonał ludobójstwa, zatem sprawa ta spada na całe podziemie powojenne (bo taka jest wymowa jego artykułu), a ilustracjami jego artykułu są m.in. fotografie oddziałów wileńskiej AK, w tym z lipca 1944 r.,podczas zdobywania Wilna! www.bibula.com/?p=52644
~Kazimierz
2014.03.16 11.30.09
w kwestii prawdy historycznej
W ramce do artykułu Pilawskiego załączony został tekst rodem wprost z epoki kamienia łupanego, a konkretnie – z krwawej dyktatury stalinowskiej, zatytułowany „Bilans wojny domowej” (jest to pojęcie całkowicie zakłamujące to, co się działo w Polsce po 1944 r.):
„Za początek wojny domowej uznaje się datę 9 sierpnia 1943 r. Wówczas pod Borowcem, na rozkaz szefa lubelskiego okręgu NSZ, został wymordowany oddział GL im. Kilińskiego. Zginęło 26 partyzantów i sprzyjających im mieszkańców okolicznych wsi. Warto pamiętać, że dowódca AK w „Oświadczeniu” potępił ów „ohydny mord” NSZ. […]
Dokładnie znane są jedynie straty zbrojnych organów władzy ludowej (4018 milicjantów, 1615 funkcjonariuszy UB, 3729 żołnierzy WP, KBW i WOP, 495 członków ORMO – razem 9857 osób). Jak obliczył Tadeusz Kosowski, wśród ofiar podziemia zbrojnego było też 5043 bezbronnych cywilów, w tym 2655 rolników i 691 gospodyń domowych oraz 187 dzieci do lat 14. Ocenia się, że po stronie „wyklętych” zginęły 7672 osoby. Zginęło też 1980 wojskowych radzieckich. Łącznie zginęło 25 tys. osób. Ofiary były więc po obu stronach […]”.
Po pierwsze, nie pod Borowcem a Borowem. Po drugie, nie wszyscy członkowie rzekomego „oddziału GL im. Kilińskiego” wówczas zginęli – ci, którym nie udowodniono winy w napadach i grabieżach, zostali zwolnieni (w tym b. żołnierz sowiecki). Po trzecie – od lat jest już pełen dostęp do dokumentów podziemia komunistycznego i niepodległościowego, opublikowano na ten temat szereg naukowych publikacji, a dla redakcji „Przeglądu” czas stanął we wczesnych latach 50-tych ub. wieku? Wyjaśniam zatem – tenże „oddział GL” wywodził się z grupy bandycko-rabunkowej niejakiego Liska, przedwojennego kryminalisty
Represje NKWD nie tylko dotknęły żołnierzy AK, ale także ludność cywilną. Polaków aresztowano na ulicach, wyciągano w nocy z domów, zatrzymywano na tzw. prowierkę (kontrolę) dokumentów, w drodze do punktów mobilizacyjnych LWP, po stawieniu się na wezwanie do komisariatów milicji, w przypadkowych łapankach. Aresztowania w Litewskiej SRR, a szczególnie na Wileńszczyźnie, trwały od sierpnia do grudniu 1944 r. i nasiliły się z początkiem stycznia 1945 r. Według relacji świadków przypominało to czasy okupacji hitlerowskiej. Wielu żołnierzy AK zostało również skazanych przez sowieckie sądy wojskowe. Uważani byli za obywateli sowieckich (na mocy dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 7 września 1940 r. wszystkim osobom przebywającym na terytorium Litwy narzucono obywatelstwo sowieckie) i stosowano wobec nich własne prawodawstwo karne. Osobom, którym zarzucano uczestnictwo m.in. w „polskiej nacjonalistycznej organizacji kontrrewolucyjnej” (w dokumentach sowieckich tak określano żołnierzy Armii Krajowej), ale nie udowodniono im wrogiej działalności wobec Związku Sowieckiego kierowano do specjalnych obozów kontrolno-filtracyjnych (prowieroczno-filtracyjonnych łagieriej – PFŁ). Represje wśród kadry dowódczej AK i przedstawicieli Delegatury Rządu miały na celu osłabienie polskiego podziemia podległego rządowi londyńskiemu i zniszczenie struktur politycznych przeciwnych PKWN. Dla wzmocnienia swojej pozycji PKWN nie tylko dysponował własnymi organami bezpieczeństwa (UB) i Milicji Obywatelskiej, ale miał pełną pomoc ze strony kontrwywiadu wojskowego „Smierszu”, NKWD (trzy dywizje) i Armii Czerwonej. www.klub-generalagrota.pl/kg/baza-wiedzy/referaty/623,Internowani-zolnierze-Armii-Krajowej-w-obozach-NKWD-MWD-ZSRR-19441947-zarys-wybr.html
~Kazimierz
2014.03.16 11.21.08
tu w kwestii chłopstwa
W więzieniach znalazły się osoby wywodzące się z ziemiaństwa, nauczyciele, lekarze, kolejarze, robotnicy i duchowni. Aresztowano ludzi wykształconych, uważanych za „element niebezpieczny”, „wrogi”, zagrażający nowej komunistycznej władzy. Represje w sposób szczególny dotknęły ludność chłopską stanowiącą szeregi AK. Według szacunkowych danych od stycznia 1944 r. do końca lat czterdziestych na terenach II Rzeczpospolitej około 80–95 tysięcy Polaków (nie wliczając obywateli polskich innych narodowości) [16] zostało aresztowanych, internowanych [17]. Aresztowano ich na mocy postanowień władz sowieckich, które na opanowanych ziemiach polskich czuły się faktycznymi gospodarzami. Dla wielu Polaków rozpoczął się kolejny okres okupacji, tym razem sowiecki; osądzanie (według ustawodawstwa sowieckiego) oraz masowe wywózki stanowiły naruszenie i złamanie prawa międzynarodowego. www.klub-generalagrota.pl/kg/baza-wiedzy/referaty/623,Internowani-zolnierze-Armii-Krajowej-w-obozach-NKWD-MWD-ZSRR-19441947-zarys-wybr.html
~Kazimierz
2014.03.16 10.55.42
ktoś tu napisał, że zabito prawie sześć tysięcy chłopów. Poprosiłem o podanie źródła tych informacji. Ktoś napisał: liczby nie znam ale ta chyba oddaje rzeczywistość. Przecież to nonsens, nie znam liczby ale jakakolwiek tu rzucona oddaje rzeczywistość. To nazwałem logiką parcianą. Można napisać dowolną bzdurę i ktoś się z tym zgadza. Ktoś następnie podaje za Przeglądem, że zabito 2655 rolników. Więc prawie 6 tysięcy chłopów, czy o połowę mniej???
Przegląd utrwala fałszywy pogląd o wojnie domowej w Polsce. Niestety szanowni polemiści nie odnoszą się do argumentów, że komunistów polskich instalowały tu wojska sowieckie, więc o żadnej wojnie domowej nie ma mowy. Potwierdza to nawet przytoczona tu wzmianka o stratach: Zginęło też 1980 wojskowych radzieckich, a więc więcej, niż funkcjonariuszy UB (1615). To kto walczył z podziemiem polskim?
~
2014.03.15 21.52.02
Szanowny Panie Kazimierzu,
zdarzyło mi się czytać bardzo dobre pańskie bardzo dobre, czasem nawet obiektywne artykuły, chociaż nie ukrywa pan swojej miłości do konserwatyzmu. Nie przeszkadza mi to. Takie są pana poglądy i ma pan absolutne prawo do ich wygłaszania.
Tchną one tęsknotą za białoruskimi majątkami, wschodnią nostalgią, utraconym idyllicznym życiem „Nad Niemnem”.
Ale w tym temacie jest pan bezkompromisowo jednostronny.
Powoływanie się na jakiekolwiek źródła nie ma sensu, gdyż każde, niezgodne z pańskim punktem widzenia, będą dla pana komunistyczne, „parciane”, Ubeckie itd.
Pozostaje pewna logika.
W oddawaniu honorów żołnierzy wyklętych należy odróżnić dwa kierunki.
Pierwszy to idea wolnej Polski odtworzonej na obraz i podobieństwo II Rzeczypospolitej. To była tragedia ludzi którzy walcząc z Niemcami przeżyli, a ginęli w Ubeckich katowniach. Oni chcieli tej Polski przedwojennej, gdyż wydawało się to niemożliwym, żeby miała być jakakolwiek inna, bo innej nie było. Cześć ich pamięci!
Ale nadchodziła zmiana „przyklepana” przez wielką trójkę. Rząd londyński, generałowie i dowódcy powinni o tym wiedzieć i nie składać ofiary z tysięcy ludzi.
Drugim kierunkiem był zwykły bandytyzm który w każdej wojnie czy rewolucji wypełza z padołów. To nie było tak, że chłopcy z podziemia byli milusińscy i przeprowadzali starsze panie przez jezdnie. Wmawianie, że wszyscy byli fajni i mili jest niepoważne. Nawet pseudonimy w stylu „Łupaszka” oznaczały specyficzne upodobania. Ten akurat pochodził od „łupienia” czyli obdzierania ze skóry. Chociaż nie sugeruję w żaden sposób, że pan major Zygmunt Szendzielarz kogokolwiek obłupił.
Święto żołnierzy wyklętych uchwalono dość pośpiesznie, bez badań historycznych które bezsprzecznie wyjaśniłyby wszelkie wątpliwości. Może dlatego obchodzono je „tak sobie”.
Mnie tylko chodzi o spojrzenie na żołnierzy wyklętych z obu stron. Nie tylko ze strony bohaterów, ale i ze strony poszkodowanych. I proszę mi nie wmawiać, że tych poszkodowanych nie było. Bo to jest właśnie zakłamywanie historii.
~
2014.03.15 21.49.48
"Kto zapłaci za zbrodnie podziemia" Przegląd 9/2011, autor Krzysztof Pilawski
Proszę też czytelników, żeby przeczytali artykuł "Ostatni wyjazd furmanów" - jeżeli ktoś chce poszerzyć swój pogląd. Można je oczywiście odrzucić jako komunistyczne kłamstwo i pozostać przy punkcie widzenia pana Kazimierza. Ale żeby wiedzieć, co odrzucać, to trzeba najpierw się z tym zapoznać.
"Za początek wojny domowej uznaje się datę 9 sierpnia 1943 r. Wówczas pod Borowcem, na rozkaz szefa lubelskiego okręgu NSZ, został wymordowany oddział GL im. Kilińskiego. Zginęło 26 partyzantów i sprzyjających im mieszkańców okolicznych wsi. Warto pamiętać, że dowódca AK w „Oświadczeniu” potępił ów „ohydny mord” NSZ.
Do tej pory trudno ustalić całościowy bilans wojny domowej toczonej w latach 1944-1947 (potem działały już tylko izolowane oddziały). Różni historycy podają różne liczby, niekiedy nawet znacznie odbiegające od siebie. Tak jak w PRL pomniejszano liczebność zbrojnego podziemia, tak teraz chyba się ją zawyża. Niemniej jednak ofiary po obu stronach szły w tysiące.
Obecnie szacuje się, że w wojnie domowej uczestniczyło około 450 tys. ludzi. Zbrojne podziemie można ocenić na około 150 tys. (uwzględniając m.in. liczbę aresztowanych i ujawniających się), z tego około 30 tys. w oddziałach zbrojnych.
Dokładnie znane są jedynie straty zbrojnych organów władzy ludowej (4018 milicjantów, 1615 funkcjonariuszy UB, 3729 żołnierzy WP, KBW i WOP, 495 członków ORMO – razem 9857 osób). Jak obliczył Tadeusz Kosowski, wśród ofiar podziemia zbrojnego było też 5043 bezbronnych cywilów, w tym 2655 rolników i 691 gospodyń domowych oraz 187 dzieci do lat 14. Ocenia się, że po stronie „wyklętych” zginęły 7672 osoby. Zginęło też 1980 wojskowych radzieckich. Łącznie zginęło
25 tys. osób. Ofiary były więc po obu stronach i tego nie chcą uznać ci, którzy wnosili o ustanowienie i uchwalili 1 marca Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”."
Rozumiem, że argumentem przeciw będzie informacja w stylu: Nigdy nie było walki pod Borowcem, nigdy nie zginęło 26 partyzantów z GL i innych, nigdy dowódca AK nie wydał potępiającego "Oświadczenia".
Argument, że to "komunistyczny wymysł" nie będzie dla mnie przekonywujący.
~Kazimierz
2014.03.15 09.50.17
liczby nie znam ale ta chyba oddaje rzeczywistość - na litość boską cóż to za "parciana" logika, czego was uczono w szkole???
wciąż czekam na podanie źródła informacji, jego brak ściąga tutaj jakieś dziwne typy, z sowiecką logiką
~
2014.03.14 16.43.13
Takie "wypadki" zdarzały sie w Polsce, ale większośc z nich na południu, lebelskie, kieleckie, liczby nie znam ale ta chyba oddaje rzeczywistośc. Kolektywizacja też miała swoje "żniwo" ale nie tak drastyczne jak robili to AKowcy i NSZtowcy.
Ziemia się CHŁOPOM należała jak psu zupa. Koniec z poddaństwem i wyzyskiem ! Szlachta na szafot.
~Kazimierz
2014.03.14 11.09.35
poproszę o podanie źródła tej "prawdy", wystarczy wkleić link, nie musi być do IPN, bo bez tego nie można dyskutować, a tym bardziej zwracać honor. Na Pomorzu Zachodnim rozparcelowywano majątki chłopom, ale nie natknąłem się na informacje, by ich zabijano. Wręcz odwrotnie, znamy działania PPR i PZPR oraz UB kolektywizujące chłopów siłą pod nazwą Wydarzenia Gryfickie, ale i w Drawsku i na całym Pomorzu było o tym głośno.