Dwa lata za karykatury (Historia pisana... cz. 35)
(GRYFICE) Szkolne Koło Miłośników Ziemi Gryfickiej w Gimnazjum nr 1, pod opieką pana Jacka Lwa, w obecnym wydaniu Gazety prezentuje czytelnikom fragment wspomnień pani Aleksandry, której nazwiska niestety nie znamy. Jej relacja znakomicie przedstawia sytuację zwykłego obywatela Gryfic w okresie stalinowskim.
Podręczniki do historii jako przykład terroru stalinowskiego wymieniają Wydarzenia Gryfickie. Dla wielu mieszkańców znana jest historia księdza Ruta, czy Sióstr ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny. Na łamach Gazety członkowie Koła opublikowali kiedyś historię pana Władysława Zawadzkiego, który na skutek szykan i manipulacji władz zmarł. Zdjęcie z jego pogrzebu stanowi tło dla niniejszego artykułu. Zdjęcie to otrzymaliśmy od Pana Janusza Zawadzkiego. Widzimy na nim kondukt pogrzebowy na skrzyżowaniu ulicy Nadrzecznej i Niepodległości. Pogrzeb odbył się 1 kwietnia 1953 roku.
Na wspomnienia pani Aleksandry członkowie Koła natrafili podczas poszukiwania materiałów dotyczących naszego miasta. Na potrzeby artykułu zostały one skrócone. Przykładem terroryzowania społeczeństwa na terenie miasta Gryfice w okresie stalinowskim, jest opisany przypadek Pani Aleksandry [brak nazwiska ]. W czasie wojny mieszkała ona w Gębicach w województwie bydgoskim. Była najstarszą siostrą wśród sześciorga rodzeństwa. W trakcie wojny jej ojciec został zamordowany, co spowodowało, że rodzina pozostała bez środków utrzymania. Po zakończeniu wojny w poszukiwaniu pracy postanowiła przeprowadzić się na Ziemie Zachodnie, do Gryfic, licząc na rozpoczęcie nowego życia.
W Gryficach ukończyła szkołę, po zakończeniu której zatrudniła się w Powiatowej Komendzie Milicji Obywatelskiej w charakterze maszynistki. Po pewnym okresie pracy otrzymała wezwanie do Działu Kadr Komendy Wojewódzkiej MO w Szczecinie. Pewna, że wezwanie to dotyczy awansu za wykonywaną pracę, stawiła się na miejscu. Tam, jak wspomina, „Pokazano mi mój służbowy kalendarz, w którym robiłam karykatury przywódców państw socjalistycznych, m.in. Stalina i Bieruta. Nie przypuszczałam, że ktoś zbiera te moje rysunki”.
Trafiła do aresztu przy ulicy Małopolskiej, gdzie zamknięto ją w pojedynczej celi. „Podczas pierwszego przesłuchania pytano mnie o te karykatury i o to, czy w czasie pracy opowiadałam dowcipy o treści politycznej. Postawiono mi również zarzut, że przekazywałam tajemnice służbowe dotyczące działań komendy Powiatowej MO w Gryficach miejscowemu księdzu [ksiądz S. Rut], co było nieprawdą”.
Zastraszona podpisała podsunięte protokoły z przesłuchań, których treści nie znała. Ostatecznie 31 maja 1952 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał ją na dwa lata więzienia.
Po odbyciu kary, przez ponad rok, jako polityczna, nie mogła znaleźć pracy i była pod stałą obserwacją Urzędu Bezpieczeństwa. Według pani Aleksandry przyczyna jej aresztowania tkwi w tym, że „Podczas pracy na komendzie dwaj funkcjonariusze MO [w Gryficach] składali mi propozycje nawiązania bliższych kontaktów. W końcu poszłam z tym do komendanta. Moje aresztowanie to była zemsta milicjantów”.
Mateusz Hłąd, klasa II A Gimnazjum nr1
Wbrew pani opinii -za składanie "propozycji" przez funkcjonariuszy nie poszła pani do więzienia. Znam kilka przypadków, że funkcjonariusze oskarżeni o gwałt - trafiali do więzienia -niekiedy nie słusznie, ale z zemsty... oskarżeni przez kobiety których chłopów, ci "czekiści" przymknęli. Za rysunek i za wykazanie się czujnością na "pełzającą kontrrewolucję"...a dwa lata -to najłagodniejszy wyrok.