(ŁOBEZ) Trwają debaty w Polskim Związku Działkowców, na których działacze związku próbują odpowiedzieć na pytanie - co dalej z PZD po rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego. Takie spotkania zapowiadane są również w Łobzie.
Jeden z czytelników zwrócił nam uwagę, na ważny - finansowy aspekt PZD, który odnosi się do mieszkańców Łobza i powiatu.
Jak nam powiedział - z miasta i powiatu wypływa rocznie około 100 tysięcy złotych, które zasilają skostniałe struktury PZD, czyli my - mieszkańcy biednego powiatu utrzymujemy etatowych działaczy PZD w Warszawie, a tu, w Łobzie, nic z tego nie mamy. Ci etatowi działacze (a jest ich sporo, o czym donosi prasa), robią wrzawę, podburzając lokalnych działaczy w gminach, by protestowali przeciwko niekorzystnym dla nich rozwiązaniom. Wielu ludzi daje się na to nabrać i podpisuje jakieś protesty. Trzeba przybliżyć ludziom prawdę - nakłaniał nas do zapoznania się z licznymi materiałami na ten temat. Zwrócił również uwagę, że gdyby działkowcy zrzeszyli się w samodzielne wspólnoty ogrodowe, to płaciliby mniej, niż obecnie. Podał wyliczenie - dzisiaj płaci za metr kwadratowy ogródka 19 groszy, a do gminy płaciłby 8 groszy podatku rolnego. Różnica wynosi więc 11 gr/mkw. Jednak okazuje się, że nawet tego podatku do gminy by nie zapłacił, gdyż gmina zwolniła ogródki z tych opłat.
Trochę historii
W „Najwyższym Czasie” Leszek Pietrzak w artykule „Ogródki działkowe. Koniec skansenu PRL?” przypomina historię PZD.
PZD założony został 8 czerwca 1981 roku. W pierwotnym założeniu miał reprezentować interesy użytkowników działek pracowniczych. Działki te w większości obejmowały tereny po wywłaszczonych po wojnie prawowitych właścicielach ziemi. Dzisiaj, po ponad 30 latach działalności, PZD to potężna organizacja, mająca 26 oddziałów, 110 etatowych pracowników, tysiące swoich aktywistów i własne pismo „Działkowiec” w prawie stutysięcznym nakładzie. (...) Działkowcy z PZD angażowali się również w bieżące akcje polityczne, jakie inicjowała władza. Od początku PZD był typową PRL-owską biurokratyczną strukturą, z rozrośniętym zarządem, administracją ogromnymi kosztami utrzymania i rozbuchanym funduszem socjalnym.
Pan na ogródkach
Od początku też był zarządzany przez jednego człowieka - prezesa Eugeniusza Kondrackiego. Gdy przyszedł rok 1989 i czas politycznych zmian w Polsce, w PZD nic się nie zmieniło - ani władze, ani sposób zarządzania, ani jego polityczne oblicze. Po arozwiązaniu PZPR Polski Związek Działkowców szybko znalazł nowego politycznego patrona - SLD. Od początku lat dziewięćdziesiątych PZD aktywnie wspierał kandydatów postkomunistycznej lewicy i jej lidera Aleksandra Kwaśniewskiego. Ale w wolnej Polsce PZD coraz bardziej stawał się rodzinną firmą kierującego nim od początku prezesa Eugeniusza Kondrackiego. W wydawanym przez PZD miesięczniku „Działkowiec” dyrektorem jest córka prezesa, a jej konkubent radcą prawnym. Wcześniej zięć Kondrackiego pracował jako rzecznik prasowy, a siostrzeniec żony prezesa jako kierowca. We władzach PZD nadal zasiada wielu prawdziwych kombatantów doby PRL-u. Biurem związku działkowców w jednym z miast wojewódzkich kieruje były major SB, a w jego oddziale pracuje wielu jego dawnych kolegów. To ludzie, którzy kompletnie nie rozumieją mechanizmów demokracji i wolnego rynku. Posiedzenia Krajowej Rady PZD swoimi rytuałami przypominają czasy spotkań partyjnych aktywistów.
Swoistym novum w działalności PZD jest jedynie doszukiwanie się swojej genealogii. Ta - jak uważają liderzy PZD - ma sięgać prawie XIX wieku, kiedy w Europie zaczęły powstawać „samodzielne” i „samorządne” organizacje społeczne broniące interesów działek pracowniczych.
Bitwa o 300 mln złotych
Przez 20 lat nie udało się nic zrobić, aby zlikwidować monopol PZD w zakresie dostępu do gruntów i zarządzania ogrodami działkowymi - najpierw nazywanymi pracowniczymi, a teraz już rodzinnymi. W 2004 roku PiS podjęło pierwsze starcie z PZD, przygotowując projekt zakładający likwidację PZD i przejęcie ogródków działkowych przez ich użytkowników za kilkaset złotych. Projekt forsował wówczas sam prezes PiS Jarosław Kaczyński, który oskarżał władze PZD o ściąganie haraczu od członków związku. Jednak to starcie zakończyło się porażką PiS. W lipcu 2005 roku głosami rządzącego wówczas SLD uchwalono ustawę, która nie tylko utrzymała monopol na prowadzenie ogródków działkowych przez PZD, ale dodatkowo powiększyła przywileje związku. W zamian za to w kolejnych wyborach PZD stało się sygnatariuszem porozumień wyborczych SLD. Na początku 2009 roku PiS po raz drugi złożyło projekt ustawy uwłaszczającej wszystkich działkowców, niezależnie od tego, czy PZD ma do nich prawo użytkowania wieczystego. Tym razem PiS również nie miało większych szans na przeforsowanie przygotowanego projektu. Wielu polskich prawników od dawna zwracało uwagę, że PZD powstał na gruncie PRL-owskiej konstytucji i nadal korzysta z nabytych wówczas uprawnień. Wskazywali również, że PZD nie ma nic wspólnego ze swobodnym zrzeszaniem się działkowców. W ich ocenie bowiem działkowcy nie mają żadnego prawa do współdecydowania o działalności związku, a przywileje, jakie posiada PZD, ewidentnie naruszają konstytucyjną zasadę swobody zrzeszania.
Ale jest jeszcze jeden aspekt związany z uprzywilejowaną pozycją PZD - to pieniądze, jakie związek co roku „wysysa” od działkowców. Ocenia się, że jest to co najmniej 300 mln zł rocznie. To kolejny powód, aby działacze PZD bronili uprzywilejowanej pozycji tej organizacji - zresztą wcale nie błahy! (NCz z 17.08.2012)
Trybunał Konstytucyjny o PZD
Ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych została przyjęta przez Sejm w czasie rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej w lipcu 2005 r. Zapewniła ona Polskiemu Związkowi Działkowców monopol na gospodarowanie gruntami przeznaczonymi pod działki. Zwolniła związek z konieczności wnoszenia podatków od gruntów rolnych. Uprzywilejowanie jednej organizacji rodziło kontrowersje. Ustawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który wydał w tej sprawie wyrok 11 lipca 2012 r. TK stwierdził niezgodność z konstytucją 24 artykułów ustawy i dał Sejmowi 18-miesięczny termin na jej zmianę. Sejm ma zatem czas do stycznia 2014 r.
Rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego oznacza m.in., że PZD nie może być jedyną ogólnopolską strukturą reprezentującą działkowców. Otwiera to możliwość do tworzenia innych struktur reprezentujących użytkowników ogrodów. Zakwestionowano też obowiązek bezpłatnego przekazywania przez gminy gruntów pod ogrody działkowe jedynie PZD. Zakwestionowano także obligatoryjne członkostwo działkowców w PZD.
Przykład samorządności ogródkowej
Kurier Szczeciński dotarł do jednego z nowo utworzonego związku działkowców „Zieleniec” w Pyrzycach. Jego członkowie wyliczają, że w 2012 roku składka członkowska do PZD wynosiła 19 groszy od 1 metra kwadratowego powierzchni działki. Daje to opłatę 1 900 zł od hektara. Dotychczas 65 procent uzbieranej kwoty pozostawało w gestii zarządu rodzinnego ogrodu działkowego, a 35 proc. tej kwoty przekazywano do dyspozycji wojewódzkich i centralnych struktur PZD. Gmina z tego tytułu nie ma żadnych korzyści.
Jak zatem, w optyce Stowarzyszenia Działkowców „Zieleniec”, powinny wyglądać filary nowej ustawy o ogrodach działkowych? Należy wygasić prawa własności, prawa użytkowania wieczystego i zwykłego przyznane Polskiemu Związkowi Działkowców i przywrócić tereny działek pod władztwo gmin. Gminy z kolei miałyby obowiązek zachowania dotychczasowego stanu gruntów przeznaczonych w planach zagospodarowania przestrzennego pod ogrody działkowe. Prawa do przejęcia działek od gmin posiadałyby wszystkie powstające stowarzyszenia działkowców. To gmina decydowałaby, który podmiot będzie zarządzał działkami. W procesie zmian ustawowych trzeba zagwarantować prawa działkowców do poczynionych na działce inwestycji - w budowle i nasadzenia. Dopuszcza się możliwość sprzedaży przez gminę działek dotychczasowym użytkownikom. W przypadku likwidacji działek, w związku ze zmianami w planie przestrzennego zagospodarowania, należy zapewnić ustawowo prawo do odszkodowań za budowle i nasadzenia i prawo do otrzymania terenów zastępczych. (Kurier Szczeciński)
Jak jest w Łobzie
Jak poinformował nad kierownik Wydziału Rolnictwa Mieczysław Fojna, w Łobzie PZD ma około 36 hektarów ogródków. Większość jest w użytkowaniu wieczystym PZD.
- To użytkowanie posiada Warszawa - mówi M. Fojna. - Użytkują bezpłatnie, gmina nic z tego nie ma. Ogrody powinny wrócić do Łobza. Gdyby nawet mieszkańcy ponosili opłatę za użytkowanie wieczyste, to wynosiłoby ono około 5-6 złotych za 5-arową działkę. Mieszkańcy nic by na tym nie stracili, bo ogródki i tak przekazalibyśmy im za darmo. - mówi.
Można też na to spojrzeć z takiej strony: 36 ha to 360 tys. mkw. x 19 gr = 68.400 zł rocznie. Jeżeli z tej kwoty ROD im. XXX lecia Wojska Polskiego w Łobzie odprowadza tylko 30 procent do Warszawy, to z miasta „wypływa” ponad 20 tys. zł. W skali powiatu robi się spora suma, która powinna zostać w kieszeniach działkowców i zasilić powiatowy, a nie warszawski, rynek. KAR
Ty działkowicz baran cb zrobił a dupska to ty w ogóle nie myjesz, a srasz pewnie w domu na dywanie lub w miejscach publicznych bo widać że jesteś super prostakiem a menele to ci imponują pewnie bo ich tak bronisz wiec zastanów się co piszesz bo nie wiem czy ty tolerujesz to jak koło cb ktoś sra odlewa się lub zmienia podpaski w miejscach publicznych idioto.
~det
2013.03.10 21.55.45
Do Mirka odnośnie grylowania i plastykowych butelek wystarczy przejść się koło nadleśnictwa i zobaczysz smakoszy taniego piwa którzy rozkoszując się piwem buteleczki rzucaja do wody w porze zimowej też gdzie w tym okresie działkowców nie ma a pora letnia to przeklęństwo gdyż burmistrz dostawił tam ławeczki.Do Działkowca nie mam zwyczaju podglądać w przeciwieństwie do ciebie, mi to nawet na myśl nie przychodzi.Widzę że lubisz obrażać to świadczy o twojej prostocie inteligencie szpagatowy.Po za tym porządne kobiety nie wywalają dupska w miejscu publicznym.Obecnie ta wysepka dzięki pomysłowości naszej władzy Łobeskiej jest tzw.,,wysepka smakoszy taniego piwa i mózgotrzepów", dawniej matki z dziećmi przychodziły na kocyk, dzieci pluskały w Redze pamiętają to osoby mieszkające w pobliżu i ja również.W Gryficach pomyślano o terenach przy Redze i zrobiono ładną promenadę dla każdego pokolenia.
~mirek
2013.03.09 21.12.25
Uważam działki za pożyteczną działalność. A użytkownicy działek są różni. Nie ma co się obrażać det, że działki położone przy rzeczkach Nadleśnictwa,Wojcelskiej i dalej Redze w czasie grylowania dostarczają do wody plastykowe butelki. Nie zgadzam się też z Działkowiczem że działki to śmietnisko, smród i siedlisko meneli. Spróbuj rozejżeć się po działkach w okresie letnim. Tam ludzie ciężko pracują ale i odpoczywają. Menele,złodzieje latem krążą i okradają działki. Działek niezagospodarowanych przybywa i jest możliwe że urzęduje tam dno społeczne. Należałoby się spytać gdzie są patrole policji i straży miejskiej na tych terenach? Pan Fojna ma rację aby kasa za wieczyste użytkowanie działek zostawała w gminie. Na działkach przeważnie pracują starzy ludzie. Gdy ich zabraknie, znikną i działki.
~działkowiec
2013.03.06 19.39.07
Sam jesteś baran, jak myjesz swoje dupsko w Redze, to dalej myj, bo nie stać cię na łazienkę prostaku, pewnie za stodołę chodzisz srać, a w Redze dupę myjesz. Jeśli piszesz o menelach, to znaczy źe sam nie jesteś od nich lepszy poruszając temat meneli. Moźe jesteś zboczonym podglądaczem tych osób, co nie stać na opłatę toalety miejskiej?
~det
2013.03.06 11.40.13
Do- Działkowca-wszytko co tu opisałeś to bzdury wyssane z palca piszesz że dzięki działkowcom jest więcej meneli i ludzi piijących alkochol a to pewnie działkowcy ich rozpijają a co na działkach mają robić zwierzęta i pewnie przez działki są osłabione a tak na marginesie to smród unosi od ciebie jak idziesz, bo się nie myjesz.Podziękuj baranie burmistrzom którzy postawili ławeczki dla meneli i pijaków oraz złodzieji, ostatnio widziałem jak menele i menelki bez żadnej krępacji szczali i zmieniali podpiczniki koło nadleśnictwa.Pewnie to też winni są działkowcy że obecnie są butelki plastykowe i worki plastykowe i co jeszce wymyśliś.A tak na marginesie napisz coś sesownego bo z tych bzdur nic nie można zrozumieć te oszczerstwa kieruj do właściwych osób ja też się tu urodziłem i wychowałem nad Regą kompałem na wodospadzie i były działki i one nam nie przeszkadzały.A pieski ci nie przeszkadzają idąc patrze się by w gówno nie wdepnąć a krosowcy tzw.Wilki którzy robią tyle chałasu tymi złomami i ryją ścieżki gdzie tu normalność.Jestem za tym by pieniądze z dzierżawy gruntów trafiały gminy Łobez.
~Działkowicz
2013.03.05 15.47.46
Wtedy kiedy były łąki nad Regą, użytkownicy płacili podatki od gruntu, pieniądze trafiały do kasy gminy, Gmina zabrała ten teren, który służył na wypas krów, Potem oddała grunty na miejscowe działki i ma wielką figę z makiem. Tereny łąk zostały zagospodarowane budami i płotami. W większości postawionych bud użytkownicy nazywają je altanką. Nasza Rega jest zaśmiecana przez działkowców poprzez składowanie różnych odpadów organicznych przy korycie rzecznym, które rozkładają się na brzegach rzeki unoszą smród, różne bakterie grypowe w okresie jesieni. A za działkami jest śmietnisko. Pamiętam, kiedy Rega była dzika, można było brodzić po wodzie, dzisiaj jest zaśmiecana nawet odpadami szkła, butelkami plastykowymi, workami plastikowymi itp itd. Działkowcy powykopywali sobie studnie wodne niezabezpieczone przed zwierzętami, które potem wyciągają z wody np sarny, natomiast płoty przeszkadzają zwierzętom w wydostaniu się z działki i są w zimie osłabione. W większości już działek nie uprawiają, stanowią teren "rekreacyjny". Czy był sens ten teren podzielić, a nie lepiej przedłużyć promenadę i miejsce spacerów dla mieszkańców. Na tereny działek wjeżdżają samochodami, unosi się smród spalin, kurz, rozjeżdżają drogi w okresie roztopów wiosennych, powstają koleiny niebezpieczne dla pieszych i rowerzystów. Dzięki działkowcom, działki są pełne meneli, młodych ludzi pijących alkohol, dokonują kradzieży,pożarów.