(ŁOBEZ) Coraz więcej sołtysów rezygnuje z funkcji. Z jednej strony ciąży na nich odpowiedzialność, z drugiej czasami brakuje im poparcia zarówno mieszkańców, jak i władz lokalnych. Coraz częściej rezygnują również ze względu na podziały w sołectwach. O swoich problemach sołtysi rozmawiali podczas sesji Rady Miejskiej.
Sołtys Rożnowa Waldemar Lisik zwrócił uwagę na to, że sołtysi mieli możliwość opiniowania np. w kwestii umorzenia podatków oraz pomocy z opieki społecznej. Podobne uwagi można usłyszeć od sołtysów z innych gmin.
- Dzisiaj jest ochrona danych osobowych. Niektórzy korzystają z opieki, a część ludzi pracuje. Sołtys do tego nie ma nic. Mamy tylko pracowników, którzy nie nadają się do pracy, a dużo pracy my robimy. Kolejna sprawa - budżet sołecki. Ale to nie jest tak, że mamy. My sołtysi musimy się zorientować, napisać, jakie ceny są, gdzie co zaplanować, do każdej złotówki. Tego mieszkańcy dzisiaj nie doceniają, a pracujemy, jak pracujemy. Tu apelowałbym, aby chociaż raz w roku z góry zaplanować zebranie wiejskie z udziałem burmistrza, pracowników i częściowo rady. Nie dopiero wtedy, jak coś się dzieje. Może zrobić taki plan i na przykład pracownicy urzędu i radni częściowo wytłumaczą na zebraniu, czy radny bierze faktycznie udział w komisji albo w sesji i ocenią jego pracę. To podbuduje sołtysa, bo na dzisiaj nie jesteśmy doceniani. Wydaje mi się, że następuje rezygnacja sołtysów, bo nie mają wsparcia – powiedział.
Zdanie Waldemara Lisika poparł sołtys Zagórzyc Stanisław Ochman. Dodał, że bardzo trudno jest zaplanować budżet dla sołectwa ze względu na zmianę cen. Planując, muszą dokonywać wyliczeń na bazie cen, jakie obowiązują w danej chwili, jednak po roku ceny zmieniają się i nie wystarcza pieniędzy na paliwo albo zaplanowane zakupy. Wskazał, że niektórzy sołtysi nie są w stanie tego wytrzymać.
Przewodniczący Komisji Terenów Wiejskich Marek Rokosz stwierdził, że udział zarówno radnych, jak i burmistrzów oraz pracowników magistratu w zebraniach wiejskich jest bardzo proste do zorganizowania. Wystarczy, aby sołtysi dostarczyli do Biura Rady Miejskiej w Łobzie harmonogram spotkań, najlepiej przy okazji zebrań w sprawie funduszu sołeckiego. Takie zebrania odbywają się jesienią.
Wiceburmistrz Ireneusz Kabat również nie widział najmniejszego problemu, aby zarówno burmistrzowie, jak i pracownicy urzędu w zebraniach wiejskich uczestniczyli.
- Jeśli informujecie nas o zebraniach, to nie było przypadku, żebyśmy do was nie przyjechali; nie zawsze wiemy, kiedy jest zebranie. Takim przykładem jest pan Ochman, najczęściej zaprasza i nie było chyba przypadku, żebyśmy nie byli u pana na zebraniu. Wystarczy telefon, że chcecie, abyśmy byli, a na pewno na takie zebranie przyjedziemy - powiedział wiceburmistrz Kabat. MM
Sezon na leszcza już się kończy.Mowa trawa płoży się w najelepsze.Dyrektywa;dać tak środki aby nikt ich nie podjął,kwitnie. Ranga pseudodemokracji nabiera rumieńcow.Wszystko jest bardzo proste i do zorganizowania i nikt nie widzi problemów.Psina szczeka urzędowo "harmonogram".Lwisko pieszczotliwie pomrukuje "wystarczy telefon".Więc w czym problem? W patologii urzedniczej,która ku wygodzie decydentów przy pełnym wsparciu przez ich podwładnych szarpie leszczyki, kneblując pyszczki trawą a środki finansowe pieczołowicie trzyma na trudniejsze czasy, bo przecież mamy kryzys. Zjawisko to od szeregu lat przybiera coraz większe rozmiary i na trwale się wkomponowało w obrazy życia łobeskiego gminu.Proponuje Państwu powołć Wydział Monitorowania Zjawisk Patologicznych w Urzedzie Gminnym, czyli w skrócie WMZPwUG.Takie oto WMZPwUG chociaż w swojej nazwie będzie chroniło przysłowiowego leszczyka, a i jeszcze chcałbym dodać i paru kolesi będzie miało zaczepistą posadkę.Kasy zaoszczędzonej napewno starczy a i demokracje sie podeprze, bo to delikatny twór i obalić się może!