Będą marznąć, by gminna administracja mogła nadal się „rozbuchiwać”?
(ZŁOCIENIEC) Publikujemy kolejne wypowiedzi na temat ewentualnej prywatyzacji Zakładów Ciepłownictwa w Złocieńcu. Do tej pory daliśmy dwa materiały na ten temat, które chyba dogłębnie zapoznały czytelników z problematyką zamierzenia. Oto relacja kolejna.
Rozpoczyna ją wypowiedź burmistrza Waldemara Włodarczyka.
- W 1998 roku zostały zawarte akty notarialne w sprawie przekształcenia zakładów budżetowych w spółki gminne. Od 1995 roku trwały prace przy wykonywaniu pewnych inwestycji zmierzających do poprawy stanu technicznego istniejących sieci. Pierwszy był Zakład Wodociągów i Kanalizacji. Wykonaliśmy kanalizację na terenach wiejskich. Pozostało Stawno, Darskowo i Rzęśnica.
Zakład Ciepłownictwa został zmodernizowany przy udziale gminy. Zakład pracuje z różnymi efektami. Jego majątek to główna kotłownia, wymiennikownia oraz dwie kotłownie. Na Drawskiej mamy ciepłą wodę, ale w Rzęśnicy już nie. Jest potrzeba podłączania dodatkowych odbiorców. (...) Czeka nas wymiana kotła w straży pożarnej, bo ma już piętnaście lat. Komin został wymieniony dwa lata temu. Systematycznie są wykonywane pewne prace. Zakład jest dobrze przygotowany do prywatyzacji. Jej pomysł narodził się, bo szukamy środków do budżetu. Nie wiem, co rząd jeszcze wymyśli, jak obciąży gminy. Jeśli idzie o oświatę, to nie daje nam możliwości oszczędności. Po stronie sprzedaży mamy zastój. I w latach kolejnych pewnie będzie podobnie. Mamy rozpoczętą inwestycję na stadionie. To koszt pięciu milionów złotych. Musimy się wywiązać z programu termomodernizacji – pozostało nam do zapłaty około dwa miliony złotych. Odwiedziliśmy Łobez, aby się przekonać, jak to wygląda u nich. Jeśli prywatyzacja nie nastąpi, to na pewno za kilka lat. Automatyka w ZC jest taka, jaka jest, ale za piętnaście lat trzeba będzie to wymienić. (...) To jest wola rady. Jeśli rada uzna, że nie prywatyzujemy, to trzeba będzie znaleźć środki gdzieś indziej. (...) Pan Kacianowski mówił, że cena ciepła w Łobzie znacząco podniosła się. Oni mieli kotłownię działającą na innych zasadach. Wykonali zadanie na sześć i pół miliona złotych. Przeszło jeden milion złotych pozyskali środków z zewnątrz. Gdy był to zakład budżetowy, to stawka nie była prawidłowo naliczana. Kiedy majątek sprywatyzowano, osiągnęli niedużo ponad milion złotych do budżetu, bo stan techniczny był taki, jaki był. Firma zainwestowała bardzo szybko w ciągu roku. Ludzie pozostali ci sami w spółce. Nie chcę porównywać stawki. My schodzimy cały czas z kosztów. Pracują cztery osoby w administracji (bez ochrony i portierni). Nie ma na czym oszczędzać.
Radny Mirosław Kacianowski
Do wypowiedzi ustosunkował się radny Mirosław Kacianowski: - Urząd Regulacji Energetyki, mówił burmistrz, zapewnia nam bezpieczeństwo cenowe. Ten Urząd jest w miarę nową instytucją. Funkcjonuje dziesięć lat. Czy mamy gwarancję, że ta instytucja będzie funkcjonować dalej? Co się dzieje w naszej gospodarce? Mówi się o uwolnieniu cen energii elektrycznej i gazu. Konsekwencją tej polityki będzie likwidacja Urzędu Regulacji Energetyki jako zbędnego. Po uwolnieniu cen energii cieplnej – działania prywatnego monopolisty ... prywatny właściciel będzie dążyć do maksymalizacji zysków. Jeśli właścicielem jest gmina, to można to wyhamować. Zazwyczaj w gminie zysk jest przeznaczony na dekapitalizowanie zakładu wytwarzającego ciepło. Prywatni będą chcieli mieć dywidendy. Obawiam się przyszłości, a nie dnia dzisiejszego, bo teraz to wygląda dobrze. Pakiet socjalny nie będzie żadnym problemem dla potężnej firmy. Jako odbiorcę ciepła, nie interesuje mnie, kto będzie prezesem zakładu. Liczby straszą, a nie ja. Przedstawiłem tylko taryfę. O trzydzieści osiem procent są wyższe stawki – tak powiedział burmistrz. Wydaje mi się, że są wyższe. Ich zakład (Łobez) był słabo dofinansowywany. U nas taryfa jest właściwa. Spółka nie ponosi strat. Nie zaciąga kredytów. Czy obecna sytuacja majątkowa i finansowa spółki umożliwia jej dalszy rozwój? Łobez twierdził, że ich nie było stać na modernizację zakładu, tak, by spełnił wymagane parametry. Oni byli postawieni pod ścianą. My nie jesteśmy, ale potrzebujemy środków do budżetu. Byłem przeciwny budżetom rozpasanym, za dużo wydawaliśmy na konsumpcję niż powinniśmy. Wolę płacić niższe rachunki za ciepło, niż mieć ładny stadion w Złocieńcu. Jak nie stać nas na taką inwestycję, to po co to rozgrzebywać? I teraz gorączkowo musimy szukać środków na łatanie dziury. Kryzys wziął się z tego, że więcej wydawano, niż nas było na to stać. Nasze życie ponad stan jest konsekwencją tego, że musimy teraz gorączkowo szukać środków. Sprzedaje się tylko raz. My się pozbędziemy problemu, odbiorcy ciepła będą mieli bardzo duży problem po uwolnieniu cen. Błędem jest sprzedawanie naszego majątku, aby zasypać dziurę typu inwestycja na stadionie. –
Prezes „ciepła” Andrzej Paliński
Głos zabrał prezes Zakładu Andrzej Paliński: - Nie nastawiamy się na zysk, bo nie chcemy dla państwa (rządu) płacić podatków. W Łobzie cena wzrosła o pięćdziesiąt pięć procent. A u nas po dużej inwestycji o procent piętnaście. Jak zakład jest gminny, to ceny są realne, a jak tylko jest w rękach prywatnych, to opłaty bardzo wzrastają. –
Urszula Ptak, przewodnicząca rady miejskiej
Dyskusję starała się zwieńczyć przewodnicząca Urszula Ptak: - Czyli, jak się nie podoba cena, to mogę się odłączyć. My nic na siłę nie chcemy zrobić. Jak powiedziałam, że prywatyzujemy tę spółkę, to nie muszę być teraz chłopcem do bicia. Sprzedaliśmy mieszkania, to dobrze. Sklepy również. Nie ma pędu do sprzedaży. Ja dbam o moje. Jak będzie cena wysoka, to ja się odłączę od ciepłociągu. Nic na siłę. –
Radny Jan Rudy
Jeszcze radny Jan Rudy: - Pieniędzy trzeba szukać tam, gdzie gmina wydaje środki i tam trzeba prywatyzować. Może przedszkole sprywatyzować? Będziemy ponosić tylko siedemdziesiąt pięć procent. Są chętni na pewno. Będzie jeszcze zysk z dzierżawy, na przykład pomieszczeń (dodatkowy wpływ), albo sprzedać lokal – ale ja bym nie sprzedawał. –
***
Z kilku materiałów pomieszczonych w Tygodniku na ten temat jasno wynika, że „ciepło” w Złocieńcu może być sprzedane, gdyż w kasie gminy brakuje złotówek. Innego powodu jakoś trudno się doszukać. A to zbyt mało, jak na tego rodzaju pociągniecie. Gdy władza zechce mieszkańców przycisnąć do ściany, ci zawsze mogą się wybronić w drodze referendum. Nie inaczej.
Może być i tak, że w poszukiwaniu złotówek władza zacznie ich szukać w swoich portfelach - administracja i nie tylko. Byłoby dobrze, gdyby wreszcie tak było. Jeśli brakuje zwykłego odruchu moralnego, to dopiero pustka w kasie nakaże wreszcie popukać się w czoła. Przewodnicząca rady Urszula Ptak powiedziała: - Administracja jest rozbuchana. – W ślad za tym przez lata w Złocieńcu oczekiwanym odkryciem, powinny iść odpowiednie prace w komisjach i zaraz potem odpowiednie uchwały. Aby „złocienieckie eldorado” nadal sobie trwało i obficie pojadało, to ludzie mają w swoich mieszkaniach marznąć? Niżej podpisany o takim Złocieńcu - „Złocienieckie Eldorado” - pisał już w połowie lat dziewięćdziesiątych! No, to gdzie są pieniądze, których teraz nie ma? Pieniądze przez lata cale wyciekające? Z pewnością nie na stadionie!
Tadeusz Nosel
niech urząd zatrudni więcej mundurowych,będzie lżej
~
2012.01.07 20.46.19
Zwolnić wszystkich urzędników!!
~
2012.01.07 10.23.09
ryba gnije od głowy !
~rozdymani idzie waszkrach
2011.12.23 16.34.12
Rozdymanie administracji w całym kraju to fakt. Cięcia będą dopiero wtedy, jak zawsze, kiedy garnki milionom pokażą dno. Dzisiejsze głodne dzieci, miliony poniżej norm ubóstwa, to jeszcze nic. A jakby co, to policji dało się podwyżki, wojsku. Jak zawsze. Rozdymanie administracji służy utrzymaniu aktualnego trendu politycznego; Berlin, a już słychać, że i Moskwa coś uszczknie. Do tego potrzebne są głosy w urnach. W tym celu to rozdmuchane towarzystwo. W Złocieńcu, na przykład, w nikomu niepotrzebnym Ośrodku Kultury, jest aż dwóch dyrektorów. Bez magisterium nawet, a czasy takie, że tego rodzaju element będzie właśnie przydatny. I jest. To prawdziwi wrogowie - kraju w końcu!
~
2011.12.22 17.08.04
Walka z "rozbuchaną" administracją wygląda na walkę z wrogami ludu. Kto to jest administracja? Kto to są urzędniczki, urzędnicy? Przecież to nasi sąsiedzi, znajomi, koleżanki, koledzy. Mają określone warunki pracy, zakresy obowiązków, czas urzędowania. Chcemy społeczeństw coraz bardziej "uregulowanych", więc te regulacje musi ktoś "obrabiać". Urzędnicy to nie są bliżej nieznane wrogie istoty czy maszyny. Mają dzieci w przedszkolach, na szkołach czy studiach. Muszą zrobić zakupy po pracy, ugotować kartofle na obiad, czasem zachorują. Tymczasem przedstawia się ich wiecznie jak darmozjadów, co p.....ą w stołki i nic nie robią. Jakby całe dobro państwa zależało od tego, że zwolni się ich z pięćdziesiąt tysięcy. A potem pójdziemy do magistratu i będziemy kląć w żywy pień, że tyle trzeba czekać, żeby załatwić jakąś sprawę.