(ZŁOCIENIEC.) W piątek przed południem na przeciwko Stokrotki nie upilnowany pies został bardzo mocno uderzony przez normalnie jadący samochód osobowy.
Kierowca natychmiast zatrzymał pojazd i zainteresował się zwierzem. Pies z jezdni jednak nie wstawał. Zgromadził się tłumek ludzi. Zafrasowany kierowca, wspólnie z gapiami, zastanawiał się, jak zwierzęciu można pomóc. Nim postanowiono wezwanie pomocy, pojawiła się właścicielka poszkodowanego zwierza. Natychmiast orzekła, że to, iż jej pies luźno sobie biegający po ulicach Złocieńca wpadł pod samochód, to wina kierowcy, który za szybko jechał. Zorientowawszy się jednak, że tego rodzaju kłamstwa, nawet tylko w sytuacji ulicznej, nie mogą być wzięte za dobrą monetę, czym prędzej się oddaliła. Pies, okazało się po minięciu szoku, poczłapał zdaje się ze złamaną łapą za swą właścicielką. I tyle go tu wdziano. Właścicielkę psa zresztą też. (ok.)