- mówi ks. Wiesław Hnatejko, który pojechał na miejsce wypadku
W poniedziałek koło godziny 4.00 ze Złocieńca do Berlina wyruszyły autobusy z najbliższymi i rodziną uczestników tragicznej wycieczki wracającej z Hiszpanii. Obecne były również władze miasta, tłumacze, psycholodzy i księża.
Jadąc do berlińskiego szpitala wszyscy byli pełni niepewności. Nikt do końca nie wiedział czy jego bliscy żyją, gdzie się znajdują. W wyjeździe uczestniczyli księża, którzy podczas podróży prowadzili modlitwę, służyli dobrym słowem. – Gdy dojechaliśmy na miejsce bardzo pozytywnie nas zaskoczyło pełne przygotowanie ze strony niemieckiej. – mówi ks. Wiesław Hnatejko, proboszcz parafii WNMP w Złocieńcu, który uczestniczył w poniedziałkowym wyjeździe do Berlina. - Niektórzy uczestnicy wycieczki umieszczeni byli w szpitalach oddalonych od siebie nawet o 100 km, dlatego burmistrz zorganizował tyle busów, by móc rodziny do każdego szpitala dowieźć. Tymczasem okazało się, że strona niemiecka była równie dobrze przygotowana – specjalne samochody z załogą czekały na rodziny by zawieźć je do szpitali, gdzie leżą ich bliscy. Na samym początku spotkaliśmy się wszyscy w dużej sali szpitala, gdzie czekali na nas również ze strony niemieckiej tłumacze, psycholodzy, był nawet pastor. – ksiądz Wiesław był pod wrażeniem logistycznego przygotowania przyjazdu rodzin. – Zaraz obok dużej sali znajdowały się małe pomieszczenia, w których po odczytaniu list rodziny mogły na osobności porozmawiać z psychologami, czy pobyć w samotności. – mówi. We wtorek „Fakt” oraz „Superexpress” opublikowały listę ofiar, które zginęły w wypadku. Co ciekawe, okazało się, że niektórzy uznani za zmarłych dzwonili do rodzin z informacją, że żyją. Skąd taka pomyłka?
– Problem jest w tym, że listy ofiar jako takiej nie było. Wszyscy mieliśmy tylko listę pasażerów oraz przekazane nam przez Niemców listy osób znajdujących się w szpitalach. Osoby, które nie doznały żadnego uszczerbku na zdrowiu same kontaktowały się z rodziną i bliskimi. – wyjaśnia ks. Wiesław
Gdy odczytano listy i bliscy dowiedzieli się, że ich rodziny nie żyją bądź są w ciężkim stanie, psycholodzy oraz księża gotowi byli do pomocy. Polały się łzy, jednak chwilę później opanowane i wyciszone rodziny gotowe były do identyfikacji zwłok swoich bliskich. – mówi ks. Wiesław.
Do Złocieńca już nie wracali wszyscy razem. –Kilka osób postanowiło tam zostać i wrócić później. Przewoźnik wycieczki leśników obiecał pomoc w transporcie i naprawdę, wszyscy są bardzo przychylni. – mówi ks. Wiesław.
A co z rodzinami ofiar? – Wszyscy rozpaczają nad losem tych, którzy zginęli w wypadku. To był dosłownie ułamek sekundy, oni prawdopodobnie nawet nie zdążyli pomyśleć, że zginą, nie cierpieli. Tymczasem prawdziwy dramat przeżywają teraz rodziny, które straciły mężów, dzieci, żony. I to na nich trzeba się skupić, nie pozwolić, by zostali sami w tym trudnym czasie. – mówi ks. Wiesław. MB
Ksiądz Wiesław zrobił wielką pracę dla tego społeczeństwa, Pan Bóg za to Mu wynagrodzi, ale nie zna tych wszystkich paszkwili które sa wypisywane jeden na drugiego mieszkańca, myślę że sam się przekona, gdy z czymś się nie zgodzi, niektórzy redaktorzy gazety celowo piszą różne nie sprawdzone sprawy i podpuszczają innych nie zorientowanych, i wypisuje się rzeczy oszczercze- Księże Wiesławie czy tak powinno być.