Nowa przestrzeń tradycji – spotkania, muzyka, śpiew
(STRZELEWO K. NOWOGARDU ) Wiejski Festiwal Sztuki w Strzelewie
Zapowiadany przez nas Wiejski Festiwal Sztuki w Strzelewie pod Nowogardem był okazją do zetknięcia się z nurtami kultury trochę odbiegającymi od tej oficjalnie i zazwyczaj urzędowo robionej w miastach i miasteczkach. Jednak te nurty, chociaż mało widoczne, są żywe i pulsują różnorodnym przekazem. W Strzelewie artyści przekazywali tradycję za pomocą sztuki, a ta okazała się dobrym językiem porozumienia z młodymi odbiorcami.
Wiejski Festiwal Sztuki w Strzelewie od kilku lat organizowany jest przez Zygmunta Helanda, który swoje gospodarstwo zaadaptował do działań artystycznych. W stodole jest scena, w budynku gospodarskim mieszczą się pokoje i jadalnia. Jest miejsce na parking i ognisko. Ale nie tylko w tym miejscu dzieją się rzeczy twórcze. Dłuższa współpraca z mieszkańcami wsi zaowocowała wybudowaniem w środku wioski podestu do tańca, a realizacja ciekawych projektów odbywa się w miejscowym kościele, jeżeli jest taka potrzeba.
W tym roku festiwal w Strzelewie był częścią festiwalu artystów ulicy, jaki odbywał się w Szczecinie. W ramach współpracy ze szczecińskim Teatrem Kana, do Strzelewa przyjechali muzycy z Korei, którzy dali pokaz gry na bębnach. Dwóch młodych aktorów z gdańskiej Grupy Muflasz pokazało, czym jest wyobraźnia w sztuce. Przedstawili godzinny spektakl oparty na pomyśle przedstawienia polowania z pozycji zwierzęcia, na które trwa nagonka. Jednak nie był to w zamyśle dramat, a lekki tekst i humor sytuacyjny spowodowały, że przez godzinę publiczność znakomicie się bawiła. Tuż po nich zagrała warszawska grupa Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni, grająca funky i pokrewne współczesne odmiany tej muzyki.
Najciekawszym dniem dla mnie była niedziela. W tym dniu pojawił się we wsi duet owiany legendą prekursorów nowej muzyki wiejskiej, czyli rodzina Hałasów - Alicja z Jackiem i dziećmi. Od lat występują we dwójkę pod nazwą „Nomadzi kultury”. - Jesteśmy nomadami. Jak nasi pradziadowie przemierzamy wzdłuż i wszerz Europę. Ale przestrzenią dla naszej pielgrzymki jest tradycja. Chcemy postawić naszą Jurtę na rozdrożach i zaprosić Was do spotkania. - zachęcali mieszkańców ustawiając jurtę na środku wsi. W jurcie spotykają się z ludźmi, grają, śpiewają, rozmawiają.
Wieczorem w stodole u Zygmunta odbył się ich koncert.
Jacek Hałas śpiewał pieśni ludowe grając na lirze korbowej i akordeonie, zaś Alicja wspomagała go na bębnach. Metaliczny, mocny głos pieśniarza z towarzyszeniem takiego instrumentarium nadawał starym pieśniom nowy wyraz. Była to muzyka głęboko sięgająca w tradycję, ale trudno byłoby nazwać ją wiejską, bo poziomem wykonania i ornamentacją odbiegała od prostych melodii ludowych. Jacek po koncercie powiedział, że od wielu lat bada tradycyjne, archaiczne formy tańca, muzyki i rzemiosła. Muzyki nauczył się praktykując w wielu grupach i projektach artystycznych, bo tradycji muzycznej nie miał nawet w rodzinie. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych. W pewnym momencie zajął się etnografią; muzyką wędrownych grajków, lirników, tańcem ludowym. Grywa na weselach prowadząc cały weselny obrządek, uczy tańców. W Poznaniu założył Dom Tańca.
Na pytanie, czy muzyka ludowa może być w dzisiejszych czasach atrakcyjna dla ludzi młodych, odpowiada, że może. I że jest, o czym świadczy chociażby koncert w Strzelewie, na którym zebrała się prawie setka głównie młodych ludzi.
- Ja organizuję przestrzeń i zapraszam do niej, na spotkanie, byśmy szukali wspólnego języka komunikacji. - mówi Jacek. Dodaje, że dzisiaj problemem jest brak tej komunikacji między ludźmi, bo ludzie stracili wspólne kody, pojęcia, za pomocą których rozumieli świat. Rozpadł się język, rozpadły się pojęcia, rozpadł się świat. Sięganie w głąb tradycji jest próbą jego porządkowania. Jednak czy jest to możliwe w szybko zmieniającym się świecie globalizacji? Jacek wierzy, że tak. Mówi, że coraz więcej ludzi młodych słucha muzyki ludowej i podaje przykład Bułgarii, gdzie nie wypada wśród młodych nie umieć zatańczyć czardasza. Może ma rację, bo przecież muzyki ludowej, w nowoczesnym brzmieniu, coraz więcej, coraz więcej młodych zespołów ludowych, płyt, festiwali.
Przykładem choćby zespół, który zagrał jako ostatni w Strzelewie – Dikanda. To już znany i uznany zespół w całym kraju. To jeszcze inna odmiana muzyki ludowej – bardziej ludyczna. Gdy zagrali większość porzuciła siedziska i ruszyła w tany. Po koncercie Dikandy jeszcze długo w nocy rozbrzmiewały w stodole dźwięki muzyki, bo muzycy różnych formacji zorganizowali naprędce ludowe jam session. I ja tam byłem, miód i wino piłem, a co widziałem, to opowiedziałem.
Kazimierz Rynkiewicz