\"Tygodnik Pojezierza Drawskiego\" nr 24 z dn. 16.06.2006 r.
Pomorskie żywoty Polaków
Oglądam w telewizji migawki z obchodów Dni Morza w Szczecinie. Miesiąc wcześniej, na spotkanie autorskie do Łobza przyjeżdża prezes Związku Literatów Polskich, Oddziału w Szczecinie, kpt. ż. w. Józef Gawłowicz. Kilka dni wcześniej został dyrektorem Urzędu Morskiego. Był kurierem Jerzego Giedroycia, przywoził do kraju literaturę i bibułę dla opozycji. Z ogromną swadą opowiada o swoich morskich podróżach, kontaktach z Instytutem Literackim w Maisons - Lafitte i niebezpiecznej misji kuriera. O tym można przeczytać w książce ?Byłem kurierem Giedroycia?. Słucha go łobezianin Otto Bernard Hayder, który kilka
lat wcześniej publikuje w prasie łobeskiej artykuły na temat edukacji morskiej.
Kilkanaście dni temu rozmawiam z panem Franciszkiem Semerem w Drawsku Pomorskim.
Wręcza mi książkę o kapitanie Żeglugi Wielkiej Antonim Halka-Ledóchowskim. Zastanawiam się, jak ważna dla naszego regionu była gospodarka morska, jak głęboko wnikała w głąb lądu i docierała do takich miasteczek jak Łobez, Gryfice czy Drawsko Pom. Jak stwarzała szansę dla ludzi z regionu, ale także dla lokalnych gospodarek, co unaocznił upadek Stoczni Szczecińskiej, dla której produkowało wiele zakładów w regionie.
W wyniku działań dotychczasowych rządów kryzys dotknął całej gospodarki morskiej. Nie oznacza to, że musi ona upaść. Okres międzywojenny pokazał, że można wszystko odbudować lub zbudować od podstaw. Wszystko zależy od ludzi, ich wiedzy i świadomości.
Jednemu z takich ludzi, którzy po wojnie stworzyli od podstaw morskie szkolnictwo w Szczecinie poświęcona jest książka pana Franciszka Semera. Jak ?morskość? potrafi wnikać w głąb lądu, w jakże niespodziewanych okolicznościach, niech świadczy fakt, że w 2003 roku właśnie w Drawsku Pomorskim odbyło się spotkanie plenerowe Śledziołapów, jak siebie nazywają absolwenci Państwowej Szkoły Rybołówstwa Morskiego w Szczecinie.
Taki oto zapisek znalazłem na ich stronie internetowej: ?Realizując wniosek Pawła Rauchuta zaakceptowany przez ogół, zorganizowaliśmy w Drawsku Pomorskim w ośrodku wypoczynkowym ?Okra? nad jeziorem Okra spotkanie plenerowe Śledziołapów. Nasze ?Grill Party? trwało od piątku 26 września do niedzielnego popołudnia 28 września. Ośrodek, który wyczaił nasz kolega Stachu Szulwiński, położony jest nad malowniczym jeziorem Okra, widoki
przepiękne. Warunki socjalne spartańskie, nie kwalifikowały ośrodka nawet na jedną gwiazdkę, ale myśmy nie przyjechali do hotelu, ale na grill party. Pogoda była znośna, ale najważniejsze,
że atmosfera spotkania integracyjnego była wyśmienita.?
W ubiegłym roku Stowarzyszenie Absolwentów Państwowej Szkoły Rybołówstwa Morskiego (PSRM) w Szczecinie wraz ze Szczecińskim Klubem Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Akademią Morską zorganizowało w czerwcu spotkanie autorów marynistów z czytelnikami w ramach
obchodów Szczecińskich Dni Morza 2005. W trakcie tego spotkania odbyły się ?wodowania? nowych książek, w tym książki o Kapitanie Żeglugi Wielkiej Antonim Halka-Ledóchowskim ?Dziadku?, autorstwa Franciszka Semera.
Autor, drawszczanin od urodzenia, jest absolwentem Wydziału Nawigacyjno-Połowowego Państwowej Szkoły Morskiej i przez kilkadziesiąt lat pracował w instytucjach morskich Szczecina. Wrócił do Drawska, by zaopiekować się matką.
Dlaczego napisał książkę o Ledóchowskim? Jak tłumaczy we wstępie, z potrzeby serca, z zobowiązania, jakie umarli pozostawiają żywym. W tym przypadku zobowiązanie dotyczy zachowania pamięci o twórcy szczecińskiej nawigacji i nauczycielu, który uczył wszystkich
przedwojennych kapitanów odradzającej się żeglugi. Autor należał do ostatniego rocznika, który Ledóchowski uczył astronawigacji. Zatrwożył go stan dokumentacji dorobku tej wybitnej osobowości, który jest nader skromny, co skazuje tę postać na zapomnienie.
W posłowiu dodał: ?Pisząc tę książkę nie myślałem o jej komercyjnym aspekcie i bardzo bym chciał, aby o Dziadku pamiętali nie tylko jego uczniowie (jest ich przecież coraz mniej), lecz
możliwie najwięcej rodaków. Chciałbym też, aby nie tylko mieszkańcy ulic jego imienia, lecz także przechodnie wiedzieli, kto to był kpt. ż. w. Antoni Maria Ledóchowski.?
Dla określenia jego osobowości autor przywołuje słowa Mikołaja Kopernika zawarte w dziele ?O obrotach ciał niebieskich?: ?Myśli uczonego są niezależne od osądu ogółu, ponieważ dążeniem uczonego, o ile tylko ludzkiemu rozumowi pozwala na to Bóg, jest szukanie we
wszystkim prawdy.?
Książka Semera, wydana sumptem autora, wpisuje się w cykl książek o Polakach, którzy w każdych warunkach dziejowych służyli Polsce; od ?Rodowodów niepokornych? Bohdana Cywińskiego, poprzez publikacje Stefana Bratkowskiego, aż po znakomity zbiór postaci w
książce Feliksa Konecznego ?Święci w dziejach Polski?.
Ród Ledóchowskich zapisał się w naszych dziejach wielkimi postaciami i czynami; powstańcy, posłowie, dyplomaci, generałowie, misjonarze.
Mieczysław hr. Ledóchowski (1822-1902) był Arcybiskupem Gnieźnieńsko-Poznańskim i prowadził słynną walkę kulturową z Bismarckiem. Bismarck zamknął go w więzieniu w Ostrowie Wlkp., w którym to otrzymał od Ojca Świętego kapelusz kardynalski. Z więzienia, po trzech latach, udał się do Rzymu, gdzie w Watykanie piastował do śmierci stanowisko Prefekta ds. Wiary.
Ciotka Antoniego Ledóchowskiego ? Maria Teresa Halka ? Ledóchowska (1863-1922) była pisarką, walczyła o sprawy Afryki, organizowała komitety do walki z niewolnictwem i pomocy dzieci. Założyła Instytut Św. Piotra Klawera, który niósł pomoc najbiedniejszym na całym świecie. Została beatyfikowana w 1975 r.
Jej siostra Julia Maria (1865-1939) przybrała imię zakonne Urszula zakładając Zgromadzenie Urszulnek. Zajmowała się pracą wychowawczą dziewcząt. Za granicą wygłosiła około 80 odczytów o historii Polski. W Pniewach pod Poznaniem założyła kongregację zakonną,
przeznaczoną do pracy wychowawczej i społecznej wśród młodzieży robotniczej i wiejskiej.
Beatyfikowana w 1983 r., kanonizowana przez Jana Pawła II w 2003.
Antoni hrabia Ledóchowski (1895-1972) służył w Marynarce Wojennej Austrii. Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości brał udział w organizowaniu szkolnictwa morskiego organizując szkołę w Tczewie,wykładając astronawigację w Toruniu i Gdyni. Napisał pierwsze podręczniki do nawigacji w przedwojennej Polsce. Wielokrotnie odznaczany za zasługi w służbie państwowej.
Po wojnie przystąpił do tworzenia szkolnictwa morskiego od podstaw w Szczecinie. Kilka lat później zaczęły się kłopoty. Mówią o tym opublikowane przez Semera dokumenty. Już w piśmie z 1951 r., dyrektora Państwowej Szkoły Morskiej Konstantego Maciejewicza czytamy jakże usprawiedliwiającą przed władzą notkę o Ledóchowskim: ?Obywatel pochodzi wprawdzie z rodu hrabiowskiego, lecz jego uczciwe zapatrywanie się na życie i wyzysk społeczny, jeszcze przed wojną doprowadziły do zerwania stosunków z rodziną. Całe życie żyje wyłącznie z własnej pracy.?
Już takie sformułowania zapowiadały ciemne czasy, jakie nadciągały nad Polskę. Hrabia, choćby był najlepszym fachowcem, nie miał szans w starciu z władzą komunistycznych aparatczyków.
Rok później zostało to napisane czarno na białym: ?Komunikujemy, że ob. Ledóchowski Antoni pod względem fachowym mógłby się nadawać do pracy jako ekspert dla kompensacji kompasów na statkach, lecz pod względem społeczno-obywatelskim absolutnie nie powinien być
dopuszczony do tego rodzaju prac.?
W książce kilka takich charakterystyk z tamtych lat oddaje atmosferę grozy, jaka zapanowała w urzędach. Zaczęły się czystki. Każda opinia zawodowa bardzo dobra, polityczna ? negatywna:
?Bezpartyjny ? jako syn płk sanacyjnego i sam będąc na Arystokrackiej Szkole Marynarki Wojennej, uzyskując już w 1922 r. stopień kpt. wychowywał się w duchu wrogim klasie robotniczej, co może nawet stwierdzić w chwili obecnej, gdyż w pracy społeczno-politycznej wogóle się nie udziela i zostaje poza nawiasem życia społeczno-politycznego. Stosunek do obecnej rzeczywistości ? negatywny.? - napisano w lutym 1953 r. To brzmiało jak wyrok. W kwietniu Ledóchowskiego zwolniono z pracy. Sytuację w jakiej się znalazł oddaje pismo wicedyrektora Technikum Morskiego Nawigacji do Ministra Żeglugi z dnia 5 maja 1953 r.:
?Ponieważ widzę na podstawie własnych obserwacji, że Ob. Ledóchowski chodzi bardzo zdenerwowany oraz na podstawie relacji innych pracowników T.M.N., dochodzę do wniosku, że może on popełnić jakieś głupstwo, które może odbić się echem po całym wybrzeżu. Ob. Ledóchowski wyraził się do mnie, że ?Dawniej, gdy się zwalniało lokaja po 30-letniej wiernej służbie, to nie w ten sposób, jak zrobiono ze mną? - do Ob. Giertowskiego wyraził się - ?że nie pozostaje mu nic innego, tylko zarąbać siekierą dzieci i żonę i samemu się powiesić?.
Miał troje dzieci i nagle stracił pracę. Wszędzie, gdzie jej szukał, mówiono mu - ?nie?. Został pracownikiem fizycznym, później pływał motorówką. Dopiero po rozruchach w Poznaniu i ?odwilży? roku 1956 mógł wrócić do pływania na statkach i nauczania studentów. Zmarł w 1972 r. i został pochowany na cmentarzu w Szczecinie.
Opisując jego zasługi Franciszek Semer przypomniał, że Ledóchowski ?był wychowawcą wszystkich kapitanów żeglugi wielkiej, wszystkich nawigatorów w okresie międzywojennym i przez kilka lat po 1945. Napisał siedem podręczników z zakresu astronawigacji.?
Dlaczego tak szeroko przedstawiłem tę książkę? Bo sam nie znałem rodu Ledóchowskich, a tym bardziej Antoniego Ledóchowskiego. Niestety, moje pokolenie zostało pozbawione wiedzy o osiągnięciach wielu naszych znakomitych rodaków. Dzisiaj wiele narzeka się na brak autorytetów. Ta historia pokazuje, że walka z nimi rozpoczęła się po wojnie, i jak widać, była skuteczna. Dzisiaj trzeba przywrócić je naszej zbiorowej pamięci, by oddać hołd ludziom, którzy pracowali dla ojczyzny, a więc także dla nas.
Franciszek Semer ?Kapitan Żeglugi Wielkiej Antoni Halka-Ledóchowski ?Dziadek?,
Wydawnictwo MER Rekowski, Gdańsk 2005.