(LINOWNO GM. DRAWSKO POM.) W samo południe, 13 września br., odbyło się na cmentarzu w Linownie w gminie Drawsko Pomorskie odsłonięcie pomnika jeńców rosyjskich, którzy zmarli tu z wycieńczenia
w latach 1941-1943 podczas przymusowych robót.
W uroczystości wziął udział radca ambasady Federacji Rosyjskiej, przedstawiciele Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego i instytucji przeprowadzających ekshumację oraz mieszkańcy wsi. Uczestniczyła też w niej 5-osobowa rodzina rosyjskiego jeńca pochowanego na tym cmentarzu. Wśród zebranych był pułkownik w stanie spoczynku dr Zbigniew Mieczkowski, który odkrył tajemnicę tutejszego cmentarza sprzed 70. lat i doprowadził do identyfikacji 9. spośród dziesięciu tu pogrzebanych jeńców rosyjskich. Opisał te fakty i towarzyszące im okoliczności w trzech obszernych artykułach w „Echach znad Drawy” i swojej książce poświęconej historii Linowna. Dotychczas bezimienne mogiły otrzymały na tablicy pamiątkowej imiona i nazwiska ofiar.
Na tym miałem zakończyć relację z tej uroczystości. Ale wydarzyło się coś niebywałego, co z dziennikarskiego obowiązku, muszę opisać. Tym zdarzeniem jest fakt, że na uroczystość nie zaproszono głównego bohatera dziejącej się tu historii – pana Zbigniewa Mieczkowskiego, a pilnujący mikrofonu na cmentarzu burmistrz Drawska Pomorskiego Zbigniew Ptak, na prośbę Jerzego Lauersdorfa, przewodniczącego Rady Powiatu, iż w imieniu starostwa powiatowego głos zabierze radny Mieczkowski - odmówił udzielenia mu głosu. Rzecz całą w głośnikach usłyszeli wszyscy uczestnicy uroczystości.
Także w oficjalnej relacji z tej uroczystości, zamieszczonej na stronie drawskiego urzędu miejskiego, nie wspomniano choćby jednym słowem o jego wykonanej pracy w tej sprawie, a także nie „uchwycono” go na żadnym zdjęciu. Przyzwoitość wymaga, a prawda się domaga, by pokazać, kto rzeczywiście w tej sprawie napracował się, a kto przypisał sobie zasługi.
Na podstawie udostępnionych mi dokumentów przedstawiam kalendarium poczynań pana Zbigniewa Mieczkowskiego, który tej sprawie poświęcił dwa lata intensywnych poszukiwań, przejechał tysiące kilometrów i stracił niemało prywatnych pieniędzy.
Skoro nie dano mu głosu, niech chociaż teraz przemówią fakty.
1. W trakcie Święta Zmarłych 1 listopada 2010 roku do Zbigniewa Mieczkowskiego podchodzą najstarsi mieszkańcy Linowna i proszą, by jako wojskowy zajął się identyfikacją grobów w kwaterze żołnierskiej, która podupadła, odkąd przed laty zlikwidowano wiejską szkołę.
2. Prowadzona przez pułkownika kwerenda dokumentów i studiowanie obszernej literatury historycznej dowodzą, iż wszystkie potencjalne ofiary walk żołnierzy z polskiej 4 Dywizji Piechoty, wyzwalających te tereny w marcu 1945 r., znajdują się na cmentarzach wojennych w Drawsku Pomorskim i Wałczu.
3. Pan Mieczkowski w dniu 17.12.2010 r. zwraca się on do burmistrza Z. Ptaka, w formie interpelacji radnego powiatowego, o pomoc jego służb w identyfikacji grobów. Dnia 14.01.2011 r. otrzymuje odpowiedź: „Ustalenie danych pochowanych w Linownie jest niemożliwe ze względu na brak jakiejkolwiek pisemnej dokumentacji”.
4. Determinacja w odkryciu tajemnicy sprzed 70. lat i wykluczanie kolejnych hipotez kieruje autora w lipcu 2011 r. do Hannoweru, gdzie mieszka córka dziedziców majątku z Linowna – Ruth Wendorff. Od niej dostaje kolejne adresy byłych niemieckich mieszkańców Linowna - Ottonów i Strehlowów.
5. W dniu 20.07.2011 r., po kontakcie z grupą poszukiwawczą „Pomorze 1945”, pisze do pani Marioli Cieśli dyrektor Wydziału Spraw Społecznych Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie wniosek o ekshumację.
6. Dyrektor ww. Wydziału 29.07.2011r. kieruje do burmistrza Z. Ptaka pismo „… otrzymałam informację od Pana dr. Zbigniewa Mieczkowskiego mieszkającego…” i prosi o informację na temat cmentarza w Linownie.
7. Ta sama dyrektor 18.08.2011r. kieruje kolejne pismo do Kierownika Biura Informacji i Poszukiwań PCK w Warszawie: „Uprzejmie informuję, że otrzymałam informacje od Pana dr. Zbigniewa Mieczkowskiego mieszkającego we wsi Linowno…” oraz „Uprzejmie wyjaśniam, że Urząd Miejski w Drawsku Pomorskim nie dysponuje żadnymi danymi dotyczącymi powyższych grobów wojennych”.
8. W obawie przed utknięciem sprawy w PCK pan Mieczkowski nawiązuje kontakt z Dietrichem Strehlowem z Sassnitz na Rugi, synem przedwojennego karczmarza z Linowna i spotykają się na tutejszym cmentarzu. Od niego dowiaduje się o okolicznościach śmierci i pochówku jeńców rosyjskich. Potwierdza te fakty, organizując drugą wyprawę z tłumaczem i informatykiem do Niemiec, do Joachima Strehlowa, starszego brata Dietrycha.
9. Po wyjaśnieniu tajemnicy, jednak bez identyfikacji nazwisk, pan Mieczkowski informuje o tym fakcie Urząd Wojewódzki, który przerywa poszukiwania przez PCK i wydaje 8.11.2011r. decyzję Nr PS-6.5231.422011.2.UM Wojewody o przeprowadzeniu ekshumacji w Linownie. Oficjalnym pismem informuje o tym Zbigniewa Mieczkowskiego, wskazując, iż do przeprowadzenia ekshumacji upoważniony został dr n. med. Andrzej Ossowski z Zakładu Medycyny Sądowej PUM w Szczecinie.
10. W tym samym czasie odwiedza konserwatora zabytków w Koszalinie, by przyspieszyć wydanie zaleceń konserwatorskich dla cmentarza w Linownie, tj. dokumentu, który jest niezbędny do rozpoczęcia jakichkolwiek prac. W zaleceniach ZN.K.5183.34.2011 konserwator w kwestii inicjatywy tego dokumentu napisała: „Koło Miłośników Linowna wraz z miejscową OSP wystąpiło z inicjatywą uporządkowania cmentarza…”. Nie trzeba dodawać, kto występował w imieniu „Koła Miłośników Linowna”.
11. Po tym fakcie Mieczkowski prowadzi intensywne przygotowania do pierwszej ekshumacji. Zostaje ona przeprowadzona już 2.12.2011 r. Żona pana Mieczkowskiego żywi międzynarodową ekipę, a on sam pomaga w ekshumacji i zatrudnia ludzi wykonujących prace fizyczne. Spośród odkopanych 5. szczątków zostaje zidentyfikowanych czterech jeńców rosyjskich.
12. Znając wyniki pierwszej ekshumacji i po otrzymaniu wzruszającego listu od rodziny jednego ze zidentyfikowanych jeńców, zwraca się 23.01.2012r. do burmistrza Z. Ptaka z wnioskiem, do którego załącznik stanowi kilkunastostronicowy „Społeczny projekt rewitalizacji cmentarza w Linownie”. Na początku wniosku mieszkańcy Linowna „uprzejmie proszą” swojego burmistrza, a na jego zakończenie piszą: „Jako prawnego Zarządcę naszego cmentarza uprzejmie prosimy o pomoc i pośrednictwo w ewentualnych uzgodnieniach z innymi instytucjami”. Jak wynika z relacji p. Mieczkowskiego, burmistrz w trakcie rozmowy na gorąco ocenił projekt jako interesujący i oznajmił, że nie będzie żadnego problemu z jedyną prośbą materialną o 150 mkw. polbruku. Jednak już trzy dni później, 26.01.2012 r., autor wniosku i tej tytanicznej pracy otrzymał wymijającą odpowiedź na wszystkie 6. jego punktów, a w sprawie polbruku odpowiedź brzmiała: „jeśli chodzi o dostarczenie 150 mkw. wielokolorowego polbruku i objęcie nadzoru nad pracami, informuję, iż w budżecie na 2012 r. nie zostały zaplanowane środki na to zadanie”. Mieszkańcy sami chcieli uporządkować teren po ekshumacji przed przyjazdem rodzin na cmentarz.
13. Dnia 11 lutego 2012 r. odbyła się druga, kończąca problem, ekshumacja. Poprzedziła ją prośba ekipy przeprowadzającej ekshumację, przekazana burmistrzowi przez Mieczkowskiego, o koparkę. Jak relacjonuje - choć to było w urzędzie, burmistrz odpowiedział: - Co pan mnie zaczepia na korytarzu jak na dworcu. Odwrócił się i poszedł do swojego gabinetu. Dopiero na 3 dni przed ekshumacją, Rosjanie w niej uczestniczący, uzyskali wizę do Polski i poprosili Mieczkowskiego o zaaranżowanie spotkania z burmistrzem. Odpowiedź telefoniczna brzmiała: „Niech się zwrócą do mnie drogą oficjalną”. Do spotkania z przybyszami z Moskwy nie doszło. Pan Mieczkowski wynajął koparkę, jego żona donosiła na cmentarz gorącą kawę i ciasto, a na odjezdne poczęstowała obiadem.
14. Zważywszy na fakt, iż wszystkie prośby i wnioski kierowane do burmistrza Z. Ptaka kończyły się na niczym, pan Mieczkowski, bezpośrednio po zakończeniu drugiej ekshumacji, udał się do dyrektor Marioli Cieśli z Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie. Dziś wspomina jej niebywałą życzliwość dla tej sprawy i pomoc. To ona ukierunkowała go, by napisał wniosek do wojewody o uznanie kwatery jeńców rosyjskich na cmentarzu w Linownie za miejsce pamięci. Obiecała pilotować tę sprawę, aż do podjęcia uchwały, zlecenia gminie prac na cmentarzu według jego projektu i pokrycie kosztów zagospodarowania kwatery wojennej.
15. Dnia 2 marca 2012 r. p. Mieczkowski przesyła wniosek i projekt wojewodzie, załączając rysunki, zdjęcia i kartoteki obozowe jeńców, którzy zmarli w Linownie.
16. W celu uzupełnienia dokumentacji o cmentarzu w Linownie, w maju 2012 r., udaje się do Dolnej Saksonii w Niemczech, do rodziny Otto, właścicieli drugiego majątku w Linownie. Zebrane dokumenty i informacje znajdą się w suplemencie do jego książki o Linownie.
17. Pan Zbigniew Mieczkowski i pani Mariola Cieśla nie otrzymali zaproszeń na uroczystość otwarcia i upamiętnienia kwatery jenieckiej na cmentarzu w Linownie. Głównemu bohaterowi tego zdarzenia odmówiono zabrania głosu.
Pan Mieczkowski pokazał mi swoje wystąpienie, jakie miał wygłosić na cmentarzu. Oto one.
„Bywają w historii miejscowości chwile wzniosłe. Taka chwila dziś jest na tym cmentarzu, gdzie na grobach możemy po 70. latach umieścić tabliczki z imionami tu pochowanych. torię pomiędzy narodami i państwami często zniekształcał czynnik ideologiczny. Historia naszej wsi jest pozbawiona tej złej cechy. Jest taką, jaką była. Cmentarz nasz powinien ć swoistym wiejskim muzeum pod gołym niebem. Leżą tu bowiem zwykli i niezwykli, dawni mieszkańcy Woltersdorfu i pierwsi powojenni osadnicy ówczesnego Kiełpina, którzy nigdy nie walczyli i nie rywalizowali między sobą. Spoczywają tu prochy wyznawców 6 religii. Wszystkim odwiedzającym nasz cmentarz polecam ekumeniczne przesłanie: „Kto czci prochy swych przodków i ich płacze straty, niech wszystkie pomniki na tym cmentarzu łzą skropi i osypie kwiaty”.
W kwestii dzisiejszej uroczystości chciałbym, jako uzupełnienie do dzisiejszych wystąpień, odczytać list, jaki otrzymałem od rodziny pochowanego tu Andreja Lwowa. „W imieniu całej rodziny dziękujemy, za to, że odnaleźliście mogiłę naszego ojca, dziadka i pradziadka. Historia naszej rodziny podobna jest do historii milionów rodzin z tamtych lat. Nasz dziadek Andrej Akimowicz LWOW poszedł na wojnę w 1941 roku. Zostawił w domu młodą żonę z trójką dzieci. Najstarsza Zoja miała 4 lata, a najmłodszy 4 miesiące. Walczył pod Stalingradem. Stamtąd przyszło powiadomienie - „ZAGINĄŁ BEZ WIEŚCI”. W domu na żołnierza czekano długo. Czekano nawet wtedy, gdy z wojny powrócił jego towarzysz, z którym wojował. Opowiadał on, że szukał naszego dziadka wśród żywych i umarłych. Dopiero teraz, po prawie 70 latach poznaliśmy, że jeszcze w 1943 roku był w niewoli. Córka Andreja Lwowa – Zoja Andrejewna wspomina ten dzień, kiedy ojciec szedł na wojnę. Był bardzo wesoły. Biegał i bawił się z nią. W pewnym momencie sposępniał i powiedział -„PORA SIĘ ŻEGNAĆ”. Na naiwne dziecięce pytanie - „KIEDY WRÓCISZ” - odpowiedział - „NIEBAWEM”. Teraz dopiero poznaliśmy dalsze jego losy. Nisko kłaniamy się polskiemu pułkownikowi Zbigniewowi Mieczkowskiemu i wszystkim tym, którzy przyczynili się do jego odnalezienia. Jego córka Zoja podjęła decyzję, by nie niepokoić ojca i pozostawić go tam, gdzie go pogrzebano. Prosi jedynie o garstkę ziemi z jego mogiły. Mając 75 lat, sama nie może przyjechać do Polski. My, młodsze pokolenie, obowiązkowo pojedziemy na mogiłę naszego dziadka i pradziadka. Jeszcze raz z całej duszy wielkie dziękuję.
Z poważaniem rodzina żołnierza Lwowa.
Listu rodziny Lwowa nie odczytano na uroczystości, bo burmistrz Ptak dyrygował tam mikrofonem i manipulował historią. Dziękował na tym cmentarzu wszystkim, tylko nie Mieczkowskiemu. Nie zapomniał nawet o podziękowaniach dla licznie tu przybyłej swojej Straży Miejskiej. Być może miała ona być użyta, gdyby Mieczkowski za bardzo nalegał na wystąpienie. Skrzywdzono zacnego człowieka. Media obecne na uroczystości rzuciły się na oficjeli, którzy nie wiedzieli nawet, co zrobił i który to jest Mieczkowski. Następca pani Cieśli nawet nie pofatygował się przywitać z Mieczkowskim. Media, gdy ochłonęły i od mieszkańców dowiedziały się, co tu naprawdę się stało, ruszyły pod dom Mieczkowskiego, by „dograć” z nim swoje relacje.
Najgorsze jednak stało się później. Zdezorientowana rodzina rosyjskiego żołnierza, uwolniona z przyjęcia u burmistrza Ptaka, udała się do Mieczkowskiego. Przeprosinom i podziękowaniom nie było końca. Dwukrotnie wspólnie udali się na cmentarz, gdzie poznali prawdę, którą dokumentowały wręczone im artykuły i zdjęcia o cmentarzu i książka o Linownie. Mieczkowscy zostali zaproszeni do Moskwy na spotkanie z wszystkimi rodzinami tu pochowanych ich bliskich.
Gdzie szukać przyczyn tak żenującego zachowania burmistrza Zbigniewa Ptaka? Może jakimś wyjaśnieniem będzie to, że zanim został burmistrzem, był m.in. sekretarzem Komitetu PZPR w Drawsku Pomorskim. Po takiej „szkole” to nawet trudno od niego wymagać, by rozumiał, co to jest prawda i szacunek dla czyjejś pracy. Po prostu wstyd.
Kazimierz Rynkiewicz
Ps. W uroczystości w Linownie wzięli udział goście: Konstantin Kabakov z ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce, Anton Torgaszew z Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, Jerzy Serdyński z Urzędu Marszałkowskiego Woj. Zachodniopomorskiego, Lech Jakóbowski z Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie, dr Andrzej Ossowski z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, Piotr Brzeziński, prezes Stowarzyszenia Pomorze 1945 oraz rodzina pochowanego tu jeńca.
mam pytanie do wazeliniarzy jak to jest być w czyjejś d......e??????????????
~`
2012.09.22 16.23.50
może ma małego ptoka?
~
2012.09.22 06.28.31
Jeśli to wszystko prawda, to zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje docenić jakiekolwiek zaangażowanie w spawę. Skąd więc w tym czlowieku tyle jadu, zawiści i mściwości? Kult ptoka?
~`
2012.09.22 05.56.01
burak buraka burakiem popedza, proponuje żeby pan ptok poszedł do biedronki położył głowe na wadze i nacisnął burak