(GRYFICE) Spotkanie rodziców z dyrektorem Krzysztofem Pilchem.
- Tu obok, w LO Chrobry, okna pootwierane, młodzież zadowolona, a my to co, czy nasze dzieci to jakaś gorsza kategoria młodzieży, że wyłączyli im ogrzewanie? - pytali rodzice przed spotkaniem z dyrektorem Krzysztofem Pilchem, po tym, jak w szkole Szczecińskiej Fundacji Talent-Promocja-Postęp wyłączono ogrzewanie.
- W obecnych czasach młodzież jest najważniejsza. Trzeba jasno powiedzieć, że do tej szkoły, do Technikum Rolniczego, przyszła młodzież z pasją. Jeszcze raz powtarzam, z pasją! To nie są dzieci wyrwane, jak „Filip z konopi”, one naprawdę chcą wykonywać zawód rolnika, nie jakiegoś adwokata, lekarza, ale rolnika i dajmy im tą możliwość, by wiedzę zdobywali w ogrzewanych salach lekcyjnych. W tym momencie, kiedy musiałam tu przyjechać na zebranie, to syn w domu robi wszystko za mnie, obrządza świnie, krowy, wyrzuca obornik, ja nie muszę go prosić ani namawiać do tej pracy. Co mi powiedział, jak wychodziłam z domu – mamo walcz. I wydaje mi się, ze większość rodziców, których dzieci chodzą do Technikum Rolniczego mogą to potwierdzić, bo ja słyszę co moje dziecko mówi. - mówiła jedna z matek.
Takie były rozmowy, aż przyszedł dyrektor Pilch.
- Widzę, że dobro naszych dzieci nie jest nam obojętne, że tak licznie potrafiliśmy się dzisiaj zgromadzić w celu wypracowania pewnej metody rozwiązywania problemów, które powstają w tej placówce. Tak się dobrze dla nas i dla dzieci i wszystkich innych pracowników złożyło, że mamy dzisiaj 23 listopada, znacznie cieplej, niż było to jeszcze wczoraj. Nasz protest, a właściwie nasze starania, poparte interwencją rodziców, pani Grabowskiej, pani Fudały i jeszcze szeregu innych osób, które włączyły się czynnie i interweniowały u starosty, w celu przywrócenia, a właściwie odkręcenia zaworu z ciepłą wodą.
Muszę państwu przedstawić całą historię, bo chyba nie jest wszystkim znana, ale dlaczego ja mam ukrywać przed państwem, jeżeli państwo zaufali mnie, zaufali szkole, zaufali Fundacji Talent- Promocja, Postęp i oddali pod opiekę, w celu kształcenia, swój skarb, swoje dzieci. To my powinniśmy mówić do was szczerze i otwarcie. I dlatego m. in. to dzisiejsze spotkanie zorganizowaliśmy, aby państwu przedstawić nasze działania i reakcje osób, które są władne w tym, aby było tu ciepło. I mieliśmy opracować pewne metody albo wspólnym frontem iść i protestować i podejmować inne działania, aby ciepło było w budynku. Tak się dobrze złożyło, że już ciepło jest, ale jak długo to ciepło będzie i na jakich zasadach i warunkach? To jeszcze nie jest nam znane. Ale jak wczoraj ze starostą i wicestarostą Wojciechowiczem rozmawiałem i zapraszałem na dzisiejsze spotkanie i mówiłem, że będzie prasa lokalna i że będzie TVN 24, że będą rodzice, to pan wicestarosta kategorycznie odmówił przybycia, no i dzisiaj odmówiłem wizytę telewizji z tej racji, że mamy już ciepło. I nasz wczorajszy wspólny mocny sygnał zaprocentował. Czyli media mają tę władzę i siłę, ale my na pewno wszyscy się też do tego przyczyniliśmy, że zawór z ciepłą wodą został odkręcony.
Chciałem państwu powiedzieć, jaka jest sytuacja z budynkiem, w którym mieści się nasza szkoła, bo być może chodzą pewne legendy i plotki.
Jakiś czas temu stosunki między starostwem, a Fundacją Szczecińską Talent - Promocja - Postęp, były bardzo dobre. Osobiście do mnie w 2004 roku dzwonił pan Kazimierz Sać i do mnie po imieniu: – Krzysiu, jak szybko możesz przyjechać do mnie do gabinetu - zapytał. Ja nigdy ze starostą nie byłem na ty, a w ogóle to się nie znaliśmy. Ale przyjechałem w 15 minut. Pamiętam to jak dzisiaj, bo malowałem sufit w pokoju stołowym, bo był to miesiąc wakacyjny. Byłem wówczas pracownikiem szkoły podstawowej w Prusinowie, tam uczyłem matematyki i wychowania fizycznego. Ale z tej racji, że posiadam kwalifikacje do kierowania placówkami oświatowymi, to pan starosta Kazimierz Sać, może miał taką informację i do mnie zadzwonił. W gabinecie starosta mówi do mnie: - Krzysiu, słuchaj tu jest potrzebny nowy dyrektor do szczecińskiej Fundacji. Ja mówię: - Panie starosto, byłem kiedyś dyrektorem szkoły podstawowej w Paprotnie, przez kilka lat, ale nigdy nie prowadziłem placówek takich, jak LO czy szkoły policealne, bo tam i pozom inny i zakres obowiązków inny. W 2004 roku wchodziła nowa matura, czyli mówię: - Nie wiem, czy podołam. A starosta: - Pomożemy Krzysiu. Pomożemy - mówi wicestarosta pan Zdancewicz. Będziemy wspierać. No i ja się zgodziłem. A ponieważ była reorganizacja, cały sztab tutaj dowodzący na czele z panem Marcem został zwolniony, czy też zostały rozwiązane umowy. To ja ostawszy jakby sam na frocie zaproponowałem na swojego zastępcę panią Żanetę Bartczak, koleżankę z Prusinowa, z którą wiele lat wspólnie przepracowaliśmy i też posiadającą dyplom po studiach podyplomowych - kierowania placówkami oświatowymi. Mówię, „dziewczyna” ma świeżą wiedzę, ja parę lat doświadczenia, może razem uda się tutaj coś dobrego zrobić.
Atmosfera po naszym objęciu stanowisk kierowniczych i wokół całej szkoły była co najmniej nieprzychylna, chociaż, albo pomimo tego, że starosta na rozpoczęciu roku szkolnego powiedział: - To mój kolega Krzysztof Pilch (pierwszy raz w życiu starosta nazwał mnie kolegą). Jak inaugurowałem tu rok szkolny, to było tak trochę dziwnie, bo ja nawet zapomniałem, jak poseł Marzec ma na imię.. i tak powitałem pana Marca. I tam zaraz był szum, że to nie tak powinno być. Stremowany byłem i tak niekiedy bywa. Po krótkim okresie tutaj naszego rządzenia okazało się, że się zaczęły wypisywać osoby, bo to była szkoła niemalże elitarna, córki, synowie doktorów, może i wyższych urzędników, nie będę nazwisk przytaczał. I się strasznie atmosfera wokół tej szkoły zaczęła psuć. Pani, która poprzednio była zatrudniona na stanowisku dyrektorskim powiedziała, że pół roku i na pewno padniecie, bo Zachodniopomorska Szkoła Biznesu i finanse tu były, dziesiątki, a może setki tysięcy złotych przepływały przez Szczecińską Fundację w porozumieniu z Zachodniopomorską Szkołą Biznesu. My zostaliśmy sami. Zadłużona szkoła, ZUS-y nie płacone, zaległości w Urzędzie Skarbowym, odprawy dla pewnych osób, które piastowały wysokie stanowiska rządowe, to już wiadomo o kogo chodzi. Trzeba było odprawy poczynić, sprawy w sądach. Myśmy tu się kopali, boksowali przez pierwszy rok i ledwo sobie poradziliśmy. Ale daliśmy radę. I teraz, jak wyszliśmy na prostą, to się okazało, że pan starosta zmienił punkt patrzenia pod moim adresem i widocznie z Fundacją przestało mu być po drodze. Zawsze w polityce są wspólne interesy, zawsze ktoś komuś coś tam ma załatwić i jakoś się uzupełniają. Widocznie coś nie zagrało, bo zaczęły się problemy i kłopoty. W pierwszej wersji ten budynek pani Jolanta Folwarska, która była naszą koleżanką, bo pracowała tutaj, uczyła polskiego, ja ją też zatrudniałem, została dyrektorem LO im. B. Chrobrego. Nawet była rekomendacja Szczecińskiej Fundacji, aby ten kurs kadry pedagogicznej kierowniczej, kadry zarządzającej placówkami oświatowymi, zrobiła. Wtedy też kurs ten zrobiła pani Joanna Ruta, która też tutaj pracowała. Starosta mnie osobiście prosił, żebym ja tu jakieś miejsce zrobił. I znalazłem. Później się okazało, że te osoby, jeżeli sytuacja i pozycja się zmieniły, to też spojrzenie ku naszym ty poczynaniom też swoje zmieniły. Pani dyrektor Jolanta Folwarska dała nam wypowiedzenie zgodnie z umową - tak sobie myślałem. Bo mamy umowę zawartą od 2004 roku na 10 lat, czyli do 2014 roku. Umowa 10-letnia rządzi się swoimi określonymi prawami, nie jest łatwo ją rozwiązać. A o tym pani dyrektor Folwarska nie wiedziała i dała nam wypowiedzenie z terminem 6-miesięcznym. My oczywiście się nie zgodziliśmy, ale nie tak od razu, nie zaniechaliśmy poszukiwań innego lokum. Czyniliśmy starania, nie chcieliśmy wchodzić w żaden konflikt ze starostwem. Czyniliśmy starania, oglądaliśmy szereg budynków np. naprzeciwko jednostki wojskowej, ten w którym teraz jest przedszkole, jeździliśmy do dawnego urzędu pracy na ul. Trzygłowskiej, tam była płyta paździerzowa i złe stropy, inny budynek, który oglądaliśmy był za 400 tys. zł , ale takiej sumy nie mieliśmy. I w końcu sprawa trafiła do sądu. Sąd nie przychylił się, czyli uznał, że mamy nadal prawo prowadzić swoją działalność edukacyjną, zgodną z umową zawartą na ten budynek. Pani dyrektor Folwarska odwołała się do sądu wyższej instancji. W Szczecinie również był wyrok korzystny dla Fundacji, czyli dla nas. Starostwo musiało ok. 3 tys. złotych wydać na koszta postępowania sądowego. I zostaliśmy. Okazuje się jednak, że były czynione starania, żeby ten budynek miało przejąć gimnazjum, które zostało utworzone przez Stowarzyszenie, którego prezesem została Joanna Ruta. To Stowarzyszenie założyło Gimnazjum Niepubliczne Nr 3, które nie posiada przymiotnika- niepubliczne – w swojej nazwie, tylko się nazywa Gimnazjum Nr 3. Jak ktoś z Gryfic albo spoza Gryfic, jest mało dociekliwy, to myśli, że jest to państwowe gimnazjum publiczne, a to jest nieprawda. To jest Gimnazjum Niepubliczne prowadzone przez Stowarzyszenie. Ale nie wnikajmy, my też jesteśmy placówką niepubliczną, mamy uprawnienia i mam nadzieję, że wszyscy się staramy jak najlepiej uczyć i przekazywać wiedzę i ukierunkowywać młodych ludzi na zdobywanie i dochodzenie do prawdy i wiedzy.
Dalszą koleją losu było to, że nie usunęliśmy się, to pani dyrektor zrzekła się trwałego zarządu nad budynkiem. Pani dyrektor Jolanta Folwarska zrzekła się, czyli nie wiem, czy pisała do starostwa, czy starosta wyraził zgodę. Tylko myśmy dostali pismo, że w związku ze zrzeczeniem się przez dyrektor Folwarską trwałego zarządu nad budynkiem, nad nieruchomością numer taki i taki i starostwo wypowiada nam umowę zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami. I tak jest i się starostwo podparło punktem ustawy, że jeżeli zrzeka się ktoś trwałego zarządu, to wszelkie umowy zawarte przez poprzedniego zarządcę zostają rozwiązane z 3-miesięcznym okresem wypowiedzenia. Ale, żeby się zrzec trwałego zarządu, to najpierw ten trwały zarząd trzeba mieć przypisany. Nasi prawnicy fundacyjni zwrócili się do starostwa o przedstawienie, jaką uchwałą i z jaką datą nadano trwały zarząd i odpis jego nadania pani Folwarskiej na dysponowanie całą nieruchomością. Do dnia dzisiejszego prawnicy fundacyjni nie otrzymali odpowiedzi. Cieszę się z tego, co już udało się nam załatwić. Mam nadzieję, że uda się nam jeszcze szereg innych spraw załatwić. Bo teraz jak starostwo nam wypowiedziało, myśmy się odwołali za pośrednictwem naszych prawników i sprawa nabrała toku. Sprawa cały czas się toczy. Cdn. MJ
anonim ni w pięć ni w dziewięć...to nie kurs BHP !
~
2011.12.16 21.13.17
Cel nie uświęca środków. A brutalność jest tylko do pewnego stopnia skuteczna. Co z tego, że w jednym kwartale firma przekroczy plan sprzedażowy, skoro w następnych kwartałach źle traktowani i wypaleni pracownicy będą bojkotować wrednego szefa i zaczną uprawiać w firmie sabotaż?
~Pirnaw
2011.12.15 11.15.03
A jeszcze więcej zrobi dla swojej kliki: he, he...wiernopoddańczej !
~Nikt
2011.12.15 09.59.23
Wyborca, masz rację. Jak tak można oczerniać naszego kochanego starostę. Przecież on dla naszego powiatu zrobiłby wszystko :D
~Lucic
2011.12.14 22.45.46
Trzebiatowskie łyki, to wtórni analfabeci :-)
~
2011.12.14 22.44.38
Pani dyrektor Folwarska odwołała się do sądu wyższej instancji. W Szczecinie również był wyrok korzystny dla Fundacji, czyli dla nas. Starostwo musiało ok. 3 tys. złotych wydać na koszta postępowania sądowego.
~
2011.12.14 22.42.41
Nie tylko bzdury,takie chamstwo to chleb powszedni kilku gryficzan,trzebiatowianie jeszcze tak nie potrafią i oby jak najdłużej!
~Wyborca
2011.12.14 22.28.49
Żal Wam że starosta zaszedł tak wysoko Ma chłop dobrze poukładane w głowie to i się wybił Dla Gryfic zrobił dużo i jeszcze się stara nie wiem o co wam chodzi Gryfice pięknieją kto przyjeżdza to widzi te zmiany ale wy tylko wypisujecie bzdury
~Nikt
2011.12.14 22.04.22
Jaka sprawa ?
~Jarun
2011.12.14 21.46.22
Czy ktoś wie jak zakończyła się ta sprawa ?
~Pirnaw
2011.12.14 09.01.23
Następny burak silący się na intelekta. Każdy może zagrać Hamleta, lepiej lub gorzej, ale nie każdy potrafi rozśmieszyć swoim tekstem i wykonaniem. Pamiętaj o tym kmiocie !
~Johan
2011.12.13 22.33.53
Oczywiście dzień z życia starosty to przegięcie - latem wytrzepuje słomę z sandałów a zimą wysypuje sieczkę z gumofilców. Tylko gość z takich środowisk może utrudniać młodzieży naukę. Dziwie się dyrektorowi z talentów, że dał się nabrać staroście, u niego w oknie nawet jaskółki nie chciały wić gniazda- niby ptasie móżdżki a jakie mądre.
~
2011.12.13 22.05.27
Do autorki DNIA Z ŻYCIA STAROSTY-Pani jest obrzydliwa!
~
2011.12.13 15.58.37
Boli, bo maja rację
~
2011.12.13 15.47.19
prawda boli ?!
~
2011.12.13 15.09.51
jak przygarnę ze schroniska psa (kundelka), to nazwę go Jarun Lucic
~Lucic
2011.12.13 14.52.49
A miało być śmiesznie. Tych kmiotków (gryficką buraczankę) to bawi.?!