(ZŁOCIENIEC) Pośród przebogatej symboliki sierpnia, jest i ta: to czas przypomnienia – Polska to kraj, w którym strumienie alkoholu niepowstrzymanie płyną przez cały rok. Zatapiając pojedynczych ludzi, całe rodziny, wiadome dzielnice nie tylko wielkich miast. A, jak w przypadku Polaków, także i to: opinia o nas w świecie: to naród pijaków. Polak, to pijak. A Polka? Jeszcze gorzej. Tytułem przypomnienia – Euro 2012. I nie kontynuujmy tego dalej.
Rozpoznania; niby są
Tylko z rzadka tego rodzaju rozpoznawania są w kraju stawiane do poważnych debat, do rozsądnych rozwiązań.
W mieście, w całej gminie rodzajów uzależnienia od alkoholu, ich strony jakby ekspresyjnej, mamy wiele. Wymieńmy tylko kilka.
(1) Alkoholizm rozpaczliwy, uliczny. Jego reprezentanci są widoczni w mieście każdego dnia i o każdej porze. Gdy ma się to szczęście i spotka się ich trzeźwymi, okazuje się, są to bardzo fajni ludzie. Inteligentni, do porozmawiania na każdy temat, nieraz fantastycznie doświadczeni życiowo, a co najważniejsze – zdający sobie sprawę z tego, w co wkroczyli. Na drogę, na której tylko „nieprzytomność”, zapomnienie od wszystkich i wszystkiego, poniżenie, upodlenie, a w perspektywie tylko jak to jest u Lovrego „Pod wulkanem” – Boże, jaka podła śmierć. -
(2) Jest i alkoholizm domowy. Są nimi dotknięte przede wszystkim kobiety. Oto skarga męża: - Powiedz pan, co to może być. Żona prawie każdego wieczora upija się. Bywa, że i pół litrem gorzały. Rano wstaje, i nic. Pracuje. I tak w kółko. To alkoholizm? – Ilu z państwa czytających ten tekst ma tak w swoich domach? Nie idzie tu tylko o kobiety. Wedle danych statystycznych, dotyka problem wielu mężczyzn. Na użytek prywatny, niby normalny gość, a prywatnie – uzależniony.
(3) Jest i alkoholizm codzienny, nie mam innej nazwy. To postawy w stosunku do zarabianej złotówki, by tylko było na „kieliszek chleba”. W ten, w końcu śmiertelny kierat, jest uwikłanych kilka milionów naszych współrodaków, współrodaczek. Żyje się, pracuje się, bywa, że bardzo ciężko – tylko po to, by mieć na chemię wlewaną do organizmu, i świata się poza tym nie widzi, bo taka jest natura uzależnienia.
To ten, alkoholik
W wyjątkowo prymitywnych społeczeństwach, a chyba od takich daleko nie odbiegamy, ktoś, u kogo rozpozna się uzależnienie od alkoholu, jest natychmiast naznaczany. Stygmatyzowany. To alkoholik, pijak, przekreśleniec. Co prawda - ofiara, ale już spoza zwykłego kręgu codzienności. Odrzucona, wykluczona.
Gdy zaś mamy do czynienia z kręgami ludzi na jakimś już poziomie, od ładnych już wielu lat w Polsce jest z tym problemem odwrotnie. Alkoholik, który poddał się leczeniu, przez wiele lat kontynuuje terapię, uczęszcza na życiodajne mityngi anonimowych alkoholików, pomaga współbraciom w uzależnieniowym nieszczęściu, to już jest ktoś. Bywa, że nawet jakby podziwiany. Nie pije, zrobił wreszcie coś ze sobą. Nie wadzi innym. Nie skaża sobą innych, nie jest fatalnym przykładem dla młodzieży.
Tylko – leczenie, bo to choroba. Jedna z najcięższych
Alkoholik, trafiający do antyalkoholowych klinik, znajdzie się tam tylko wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia. Nie mam tu na myśli tych z nakazami sądowymi. Gdy postradał już dosłownie wszystko. A najważniejsze – zdolność do normalnego rozpoznawania rzeczywistości, do nie tylko rozpoznawania siebie, ale i sobą kierowania. Do codziennego formułowania siebie wobec ludzi i świata. Gdy już jest w takiej klinice, to jakby nie z własnej woli. No, bo gdzie indziej mógłby być. Tylko tu, albo – wręcz na śmietniku.
Pustka
Alkoholizm, to też samotność. Przy mnie w noclegowni dla bezdomnych w Złocieńcu męczył się śmiertelnie chory alkoholik. Nie miał na tym świecie nikogo, kogo mógłby poprosić o pomoc. Tylko urzędy, opieka – a te samego go nie pozostawiły. Stąd pobyt w noclegowni, wyjazdy do szpitali. Dach nad głową. Na moje pytania odpowiadał tak: - Do żony wrócić nie mogę, bo wszystko strasznie przekreślone. Całe życie piłem. Nigdy nie było tak, bym nie pił. Leżałem na śniegu, przysypany płatkami, tylko otwór na usta, na oddech, malutkie kółeczko było otwarte na świat. Taki obrazek o mnie przekazany mi przez innych. Przez tych, którzy mnie chyba podnosili spod śniegu, mrozu. –
Ów zmarł w którymś ze szpitali. Dowiadywałem się o niego jeszcze w kilka miesięcy po tym naszym spotkaniu. W noclegowni nie mógł spać. Ból. Cierpienie się uśmierzało, gdy siadał. Wiele nocy przesiadywał z bólem na korytarzowym fotelu. Jedyny środek uśmierzający, w który go zaopatrzono, to tabletki od bólu głowy.
Alkoholicy boją się samotności, rzadko który z nich odczuwa ją jako wielkie szczęście. Bo – z dala od ludzi. – Kto mi poda tę przysłowiową szklankę wody, gdy już sam nie będę w stanie po nią sięgnąć ? – to pytanie, niczym koszmar bardzo często powraca wielu uzależnionym. To straszna perspektywa, takie imię ostateczności. W przypadku wspominanego tu człowieka, tą szklanką wody, były tabletki od bólu głowy, a rozpoznanie -nowotwór płuc.
W drogę
Nie ma powrotu do życia dla uzależnionych, bez wyznania win, bez powrotu do Boga, bez względu na to, kim dla nich jest Bóg. Nie ma powrotu do życia dla uzależnionych, bez przyjęcia do wiadomości, że alkoholizm to choroba nieuleczalna i do końca życia. Tylko – można jednak nie pić i zdrowieć też do końca życia, nigdy mety pełnego zdrowia nie osiągając.
To chyba jedna z chorób najstraszliwszych – nie mogąc sobą dysponować tak, jak by się samemu chciało, tylko pod wpływem chemii, a za nią kryje się przecież coś o wiele bardziej skomplikowanego, czego człowiek dotąd nie zdołał rozpoznać, tylko nazywa przeczucie i wskazanie w najświętszych Pismach: ZŁO.
Pijana codziennie codzienność
Mimo, że sierpień jest miesiącem modłów o otrzeźwienie narodu, proszę zważyć ten termin w kontekście tego, co napisałem wyżej - pijany codziennie naród?. Mimo pielgrzymek, wielu przebogatych praktyk religijnych, nie słychać, by ktoś się odważył i wzorem „dzień bez papierosa” - na serio zawezwał do przynajmniej tygodniowej prohibicji. Jest wezwanie do - sierpień bez alkoholu, ale - moim zdaniem - jest ono jak na trąd toczący Polskę zbyt miękkie. Siły cywilne winne wspomóc Kościół i sprawić na przykład: tydzień polski, czyli bez alkoholu.
Wiemy dobrze, choćby na przykładzie Złocieńca, ile tu handlu jest opartego tylko na butelkach z chemią, zwaną alkoholem. Złem. A jeśli przeliczymy to w skali kraju – to właśnie wymiar otchłani, w której codziennie otumaniają się miliony Polek i Polaków. Nikt nie chce policzyć ogólnopaństwowych strat tym spowodowanych. Do podstawowego kanonu naszej obecnej polskiej kultury należy już przecież jazda samochodami po pijaku. Dziesiątki trupów na drogach w każdy weekend. Czy i tu wystarczy w obliczu śmierci tysięcy, tylko – Polacy, nic się nie stało? Ko – ko – ko. To nasz problem nierozwiązywalny? Onże nigdy nie będzie rozwiązany, bo tak właśnie został na Polaków przez dzieje zastawiony. Obce nam wszystkim siły, przez wieki, zbrodniczo wkraczały i wkraczają nieustannie w życie duchowe nas wszystkich jako narodu, i w życie duchowe każdego z nas z osobna. I tak właśnie przez wieki. A jedna z przyczyn wszelkich uzależnień – wykolejenie człowieka z przyrodzonych mu zdolności do życia duchowego.
Ku wolności ducha
Polak w świecie słynie z pijaństwa, ale i z tego, że przez wieki, aż do dzisiaj, walczył i walczy o swą niezależność, niepodległość. Czy to nie wiele mówiący jakże tragiczny mariaż? Niewolizm i alkoholizm. A alkoholizm Rosjan, aż do zmian w zapisach genetycznych ludzi pijących pokoleniowo - czy nie ma tu wręcz narzucającego się podobieństwa?
Oni, ze stowarzyszeń abstynenckich
W niedzielne popołudnie dwunastego sierpnia byłem na Międzymościu reporterem Tygodnika podczas PIKNIKU TRZECH POKOLEŃ. To podsumowanie Dni Trzeźwościowych. Co rzuciło się w oczy przede wszystkim? Co reporter odczuł najbardziej? Niesłychane zaangażowanie w pracę na rzecz przybyłych gości ludzi ze stowarzyszeń abstynenckich. Na rzecz dzieci. Akuratna do takiego spotkania rozrywka: sport – koszykówka, rzuty lotkami, jazda na odpowiednich pojazdach po torze przeszkód. Podniebne podróże na wysięgniku obsługiwanym przez strażaków z ochotniczej straży pożarnej. Gorączka kilku loterii. Smakowite kiełbaski podpiekane na wiadomy sposób nawet z kromeczkami chleba odpowiednio posmarowanymi. Pięknie grające trio z solistką, o której jeszcze nie raz chyba usłyszymy. Punkty medyczne, z bardzo popularnym punktem WOPRU, który dzielnie instruuje nawet przedszkolaki w tym, jak można udatnie pomóc drugiemu człowiekowi, gdy ten znajdzie się w sytuacji zagrożenia dla zdrowia, a nawet życia.
Piknik Trzech Pokoleń został zorganizowany podczas Dni Trzeźwościowych. Przez ludzi ze stowarzyszeń abstynenckich. We współpracy z Komisją Antyalkoholową i Parafią Maryi Wniebowziętej. A to bardzo ważne.
Z Panem Bogiem
Nie ma trzeźwienia bez Pana Boga, czy jakby inaczej tego nie nazywać. Nie ma trzeźwienia bez tego, co tak niesłychanie ubogacająco oferuje nam nasza wiara – Sakrament Pojednania. Przecież w życiu nie ma od tego już dalej. To jest przystań, do której dąży ludzkość na wiele sobie znanych sposobów. To jest też przystań osiągalna dla trzeźwiejących, jeśli tylko są jeszcze zdolni do jej przeczucia choćby, do jej choćby tylko intuicyjnego odnajdywania.
Nie można nie napisać, nie wszystkim się to udaje. Ale, wraz z rosnącą mądrością narodu, Polaków, coraz nas więcej. Bo wychodzenie z uzależnień, to też i potrzeba swoistego koła ratunkowego – mądrości własnej i innych. Z przewagą na tych innych. Bo pijący nie jest w stanie.
Ot, tak
Na Międzymościu uwijały się koleżanki i koledzy ze stowarzyszeń abstynenckich, a ze strony parafii nad wszystkim miał pieczę sam proboszcz ksiądz Wiesław Hnatejko.
Nasi gminni uzależnieni najczęściej jednym tchem mówią: (1) - Moja droga do trzeźwości rozpoczęła się od konfesjonału w naszym kościele. – (2) Chyba z dwie godziny się spowiadałem. – (3) Spowiadałem się nawet po pijanemu, a potem ksiądz powiedział, że to nic złego. Że od czegoś musiałem przecież zacząć. Że to Pan Bóg tak mną pokierował. Dzisiaj jestem trzeźwy.
Dni Trzeźwościowe, Piknik Trzech Pokoleń to także jakby przypomnienie: przychodzi nam nadal istnieć w rzeczywistości, co tu ukrywać - chorej. W siatkach i siateczkach, jak w pajęczynach na przeróżne chore sposoby uwikłanych ludzi. Bo to prymat złotówki, cynicznego najczęściej dorabiania się, a z drugiej strony – państwo już rozgrabione, Polacy ciężko doświadczani każdego dnia przez siły, których ośrodki odpowiedzialne za ich rozpoznawanie tego nie czynią. Wszystko wokół takie, że najłatwiej uciekać w ułudę. W alkohol, narkotyki, sex. Jak wielu z nas z tej ułudy nie powraca nigdy.
By tak nie było, by nie składać broni, by trwać przy tym, co jest kondycją ludzką, w Złocieńcu mamy te Dni Trzeźwościowe, Piknik Trzech Pokoleń. To jedne z najważniejszych Dni w gminie.
***
Koleżankom i kolegom ze stowarzyszeń abstynenckich, księdzu proboszczowi Wiesławowi – serdeczne dzięki. Komisji – dzięki. Za pomoc nam takim wszystkim w byciu sobą. I z pamięcią o tych, wiadomych. Którym chemia wydarła ducha. A o możliwości powrotu stamtąd nikt im nawet nie wspomniał. Jeszcze raz – serdeczne dzięki.
Tadeusz Nosel
Wiesz o czym piszesz.
Ironizując, że nawet absurd ma swoje granice, sądziłem, że jest to jakaś nowinka terapeutyczna czy coś w tym stylu. Z mojej wiedzy wynika, że wyjście z alkoholizmu wiąże się z całkowitym odrzuceniem alkoholu - bo znam takie osoby.
Traktowanie tego jako "poszerzenia rynku zbytu" wydaje się być okrutne, ale patrząc na naszą opiekę zdrowotną - to mozliwe.
~`
2012.09.27 20.16.05
absurd??? żyjesz kolego w jednym wielkim absurdzie całe szczeście ja nie muszę
~`
2012.09.27 20.07.16
ja tak samo to odebrałem,ale jeśli potraktujesz ten problem jak produkt i spojrzysz na to że mógłbys na tym zarobić jest to zwykłe rozszerzenie rynku zbytu dla produktu pod nazwą terapia uzależnień. jest to u nas niezły biznes, jeśli troche zagłębisz w temat to dowiesz sie,że osoba uzależniona nie potrafi pić kontrolowanie, i tu jest sedno będa wmawiali ludziom że nie są uzależnieni od alkoholu tylko nie potrafia pić kontrolowanie i będą ich uczyli jak ograniczyć picie ja wiem że to bzdura,ale za to jaka kasa z kasy chorych. jeszcze jedno nie tylko ja byłem przy tej rozmowie, nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś hazard nie był refundowany z kasy chorych, dlatego robiono taki numer że każdy hazardzista zostawał też alkoholikiem i po sprawie,musiał tylko powiedzieć, że gdy grał to również pił, widziałem takie akcje
~Rafał
2012.09.26 19.17.30
Nie no chłopie! Nawet absurd ma swoje granice! :-)))
Chociaż?! A gdzie będą uczyć?
~`
2012.09.25 19.31.17
Z tego co zrozumiałem Rafał jest alkoholikiem,bo wypił na kaca.Zgodnie z filozofia naszych złocienieckich świetych "do stanomina bo masz problem" i witamy w klubie. Jak nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam. BO TAK MÓWI PISMO.Jak nie chodzisz do koscioła
to nie wierzysz.Dlaczego na każdym takim spotkaniu jest księciuniu,myslisz że jak go nie bedzie to zapijesz.Czy w tym kraju wszystko musi byc przyklepane przez czarna mafię? Nie potrafie tak ładnie pisać jak wy,nie czytam wierszy,ale znam prawie wszystkich ludzi zajmujacych sie tym problemem w złociencu,i smiem twierdzić że 90% trzezwiejacych alkoholików w złocieńcu,a szczególnie ci którzy biegaja do kościólka to hipokryci, a 99% tych którzy im pomagają nie ma pojecia nic o alkoholizmie oczywiscie jakies tam papierki mają ale co z tego? Ana koniec mała rewelacja. WIECIE ŻE SĄ PLANY ABY UCZYC ALKOHOLIKÓW JAK MAJA PIC.? Dobre co?
I nformacja z pewnego żródła.Ja mało nie spadłem z krzesła.
~Rafał
2012.09.25 18.31.43
Nie piję tanich win bo szkoda na nie i smaku i życia. Jak mam popić w towarzystwie to preferuję „Finlandię” lub „Smirnoffa”, a na drinki „John’a Walkera” lub „Metaksę”. Bez idiotycznego mieszania z Coca-Colą. (Kiperzy pracowali nad tymi smakami dziesiątki (setki?) lat, a ktoś leje cukier do Jasia Wędrowniczka. Brrr!) Tak sobie postanowiłem przed dwudziestką i tak to zrealizowałem poprzez ciężką pracę.
Dariusz Lebioda – aczkolwiek człowiek wykształcony – nie jest moim ulubionym twórcą. Tytuły wierszy i prozy: Samobójcy spod wielkiego wozu; Na chwilę przed końcem świata; Pole umierającej kraski; Płacz, moje pokolenie; Czarna kałuża; Czarny jedwab, Krew jednorożca itp. są straszne, przygnębiają. A mnie się nie chce przez tę chwilę jaką jest życie być przygnębionym.
Wolę np. W. Szymborską, która pisała, że „życie [tylko] chwilami bywa znośne”, ale przynajmniej chwilami!
Przerzynanie sobie rąk uważam po prostu za głupie. Chociaż rozumiem, że te sznyty i picie jest ucieczką przed czymś. Nie wiem przed czym, ale przed czymś z czym człowiek nie może sobie poradzić. Rozumiem, jak będę mógł to pomogę, ale się z tym nie utożsamiam.
Pewnie masz inne postrzeganie Boga. Inne nie znaczy gorsze, nie znaczy lepsze – jest po prostu inne. Maturę z religii pisałem jeszcze za PRL-u. Przeczytałem Biblię, „Sumę teologiczną” św. Tomasza z Akwinu, „Wyznania” św. Augustyna z Hippony – i szereg innych dzieł ojców Kościoła. Również „Pamięć i tożsamość” naszego Papy, który napisał, iż „wiara to jest czynienie dobra”, czy też, że „granicą zła jest dobro”. Wyrobiłem sobie pogląd. I tak rozumiem wiarę. Przestrzegać dziesięć przykazania i będzie dobrze. A nie latać co wieczór do kościoła, „Bóg wie po co”.
Po cóż modlić się o wyjście z alkoholizmu? Gdyby Bóg nie chciał, to by w niego nie wtrącał. Trzeba z tego wyjść samemu – jak to pisze ~`. I słusznie.
Ewentualnie pomoże pani Basia.
To tak, jak co roku, 11 listopada modlimy się i dziękujemy z odzyskanie niepodległości. Trzeba było się modlić, żebyśmy jej nigdy nie utracili. Modlimy się o odzyskanie zdrowia. A kto dopuścił do tego, że zachorowaliśmy?
Napisane pięknie i języka nie utraciłeś – potrafisz pisać pięknie. Rozumiem. To takie krygowanie. ;-) Ale wdzięczne.:-)
Arystoteles trzysta pięćdziesiąt lat przed Chrystusem powiedział, że „ jedyne co w nas boskie – to rozum”. Bo cóż innego różni nas od zwierząt? Mają głowy, kończyny, oczy, mózgi, nerki, żołądki – tylko nie mają rozumu. A skoro Bóg dał nam rozum, to po to, żebyśmy go używali. Gdybyśmy mieli tylko wierzyć, to nie dawałby nam rozumu. A jeżeli nie mamy wprawy w umieszczaniu rozumu na właściwym miejscu, to „poczucie własnej równości” zyskujemy poprzez „git sznyty”.
Na koniec krótki przypis z „Cichego Donu” Michaiła Szołochowa (wyd. Warszawa 1982, tom II, s. 244):
„Ot, ludzie mają taką naturę – myślał Grigorij wychodząc z alkierza [po rozmowie z dziadkiem Griszaką] – za młodu szaleją, wódę żłopią i do innych grzechów się przykładają, a na starość – im który był większym zawadiaką, tym bardziej za Boga zaczyna się chować”.
Amen.
~Kazimierz
2012.09.25 00.16.22
Mieszkam na popegeerowskiej wsi, czytam człowiekowi który właśnie skończył czytanie nalepki na tanim winie, wiersz Dariusza Lebiody
# # #
mój kolega tnie sobie ręce żyletką
i śmiejąc się do mnie mówi patrz jakie
git sznyty pytam dlaczego to robi
odpowiada że daje mu to poczucie własnej
wobec siebie równości że może dzięki
temu przekonać się że nie boi się bólu i
widoku krwi mówię że kiedyś chłopcy w naszym
wieku nacinali kolby karabinów znacząc w ten
sposób każdego zabitego niemca odpowiada że
jak dalej będę tak pierdolił to dostanę w
mordę
Człowiek mówi - za cholerę nie rozumiem tego wiersza, ale z jednym się zgadzam, jak będziesz tak pierdolił...
Chciałbym Rafałowi opowiedzieć o Bogu, ale on...
Nie no, bez przesady! W tamtą sobotę wytrzeźwiałem bez modlitwy. Tylko skontrowałem trzema piwami i wziąłem tabletkę APAPu.
człowiek nie rozumie wiersza, Rafał nie rozumie Boga, ergo - wiersz i Bóg nie istnieją. I cóż mi począć z Rafałęm, ze sobą, po utracie języka?
~`
2012.09.23 07.42.08
Statystyki jak najbardziej są prowadzane np.Stanomino ma skuteczność ok.60% co Ty na to? Jak to usłyszałem to oczywiście sprawdziłem i okazało się,że gdyby doszli do skuteczności 8% do byłby to wynik na skale światową.Chodzi tu o pewną manipulację danymi jak to ze statystykami bywa. Program, który u nas sie stosuje w leczeniu alkoholizmu jest programem sprowadzonym ze stanów. Jak to u nas bywa oczywiscie przerobionym na nasze kopyto po to aby jakas grupka ludzi mogła sobie zarobic.http://pl.wikipedia.org/wiki/Model_Minnesota np.grupa terapeutyczna powinna mieć do 10 osób i to jest za dużo,w stanominie jadą hurtowo nawet w porywach 20. Najfajniesze w złocieńcu jest to,że wszyscy ci którym wydaje sie że mają pojęcie o tej chorobie tak naprawde nie wiedzą nic.Mysla że jak przeczytali pare książek i nie są uzależnieni to mogą leczyć innych.Wiem to z autopsji.Napiszę to jeszcze raz "jakbym ich słuchał to dalej bym był w czarnej d......e" Niestety ci którzy ich słuchają zamiast żyć, dalej się leczą.To fakt są tacy co nie piją po kilka lat.I co z tego ?Ich życie wygląda tak : mityng,spowiedz,pielgrzymka,kurs u Pani Głowackiej, zupka z opieki na robote nie ma czasu.A po za tym po tych szkoleniach gość jest tak dowartosciowany że nie pójdzie pracować za 1000 zł {autentyk} Jak pił nic nie robił jak nie pije to dalej nic nie robi no przepraszam przecież się leczy,
~Rafał
2012.09.22 22.07.26
No właśnie. Czy ktoś prowadzi taką statystykę? Np. w 2006 r. a alkoholizmu wyszło pięć osób, w 2007r. siedem osób, itd.itd. Bo jak inaczej można ocenić skuteczność tych działań? Lub inaczej - że pieniądze na to przeznaczone nie są marnotrawione? Szkoleń i pielgrzymek można robić bez liku, ale czy one przynoszą skutek stosowny do kosztów? To tak jak z rzeką pieniędzy przeznaczonych na szkolenia w ramach Kapitału Ludzkiego. Największe kokosy mają z tego organizatorzy szkoleń i zaprzyjaźnieni właściciele ośrodków, w których te szkolenia odbywają się. A gdyby tę forsę przeznaczyć na tworzenie przez przedsiębiorców (przy stosownym obostrzeniu umów) stanowisk pracy, to bezrobocie zmalałoby w sposób rzeczywisty.
Ale jedną rzecz trzeba potraktować poważnie. Jeżeli takie spotkania dadzą komuś impuls do wyjścia z alkoholizmu to warto je robić.
Dlaczego Piknik Trzech Pokoleń? Czy to od tego, że trzy pokolenia piją siwuchę?
Przecież z tym "zalewaniem miast strumieniami alkoholu" to coś nie tak. Wszelkie statystyki pokazują, że pijemy coraz mniej. Popatrzmy na zabawy sylwestrowe, wesela czy inne "zbiorowe spotkania" - upijanie się do nieprzytomności nawet nie jest w modzie. Nikt już tak nie pobłaża pijakowi - jak jeszcze kilkanaście lat temu.
Cytat: "Nie ma trzeźwienia bez Pana Boga. ..". Nie no, bez przesady! W tamtą sobotę wytrzeźwiałem bez modlitwy. Tylko skontrowałem trzema piwami i wziąłem tabletkę APAPu. W kościele byłem już po wszystkim w niedzielę, ale do spowiedzi do księdza dobrodzieja nie szedłem. Cóż ja grzesznik drugiemu grzesznikowi mogę naszeptać. Pozostali chłopcy też wytrzeźwieli - i nawet w niedzielę nie byli na mszy. Rola tych dwugodzinnych spowiedzi jest mocno przesadzona. To tak jak religia w szkołach miała uzdrowić moralnie społeczeństwo - i co? Nie zabijają? Nie kradną? A może nie cudzołożą?
Problem jest poważny i tak go rozumiem. Ale z tym obnoszeniem się trzeźwych alkoholików to mam podobne odczucia jak ~`. Ktoś robi piknik chorych na wrzody żołądka?
Skoro alkoholizm to taka straszna choroba, to czemu nie można starać się o rentę?
~`
2012.09.20 18.39.21
uczęszcza na życiodajne mityngi anonimowych alkoholików, pomaga współbraciom w uzależnieniowym nieszczęściu, to już jest ktoś. Bywa, że nawet jakby podziwiany. Nie pije, zrobił wreszcie coś ze sobą. Nie wadzi innym. Nie skaża sobą innych, nie jest fatalnym przykładem dla młodzieży. A pózniej wali mu w dekiel i zaczyna chodzic na pielgrzymki, po pielgrzymkach stwierdza że jedna kobieta to za mało no i ma dwie, ale dalej uważa siebie za swietego, biega do koscioła co niedziele. Na pawia mnie zbiera jak widze tych swietoszków. A teraz do Pani Głowackiej. Czy wysyłanie na kolejne szkolenia tych samych alkoholików ma jakis sens?????????? czy chodzi tylko o robienie frekwencji na pokaz że coś sie dzieje. Jeden wielki pic. Aktywacja ludzi wykluczonych : smiech na sali: Ja chciałbym zobaczyć statystyki tych przedsiewzięć.Na moje pytanie "po co tam jezdzisz?"
jeden z kursantów odpowiedział "nie wiem,ale jest dobre żarcie" pikniki to szczyt możliwosci nikt w tym miescie nie ma pomysłu na leczenie osób uzależnionych przykre ale prawdziwe jak bym słuchał tego co mówia tzw fachofcy to dalej bym był czarnej d........ siedziałby na kolejnej terapii i słuchał jaki to jestem biedny bo jestem uzalezniony i że musze sie duzo modlić aby wytrzezwieć, wystarczy tylko zabrac sie do roboty a nie dreptac na pielgrzymki i co najwazniejsze nie jest sie zaleznym od róznego rodzaju psychoanalityków, i samozwańczych specjalistów od uzaleznień.NIE UWAZAM ZE POWINIENEM OBNOSIC SIE Z TYM ZE JESTEM UZALEZNIONYM OD ALKOHOLU,CZY CHORZY NA RAKA TEZ TAK ROBIĄTZN OBNOSZA SIE ZE SWOJA CHOROBA. nIE PIC TO ŻADEN WYCZYN, NIE PIC I MIEC WŁASNE ZDANIE TO JEST WYCZYN CZEKAM NA DYSKUSJE NA TEN TEMAT
~
2012.09.20 13.52.31
Szacunek i uznanie dla tych, co wspierają podając rękę i nie odwracając się z pogardą, podziw dla tych, którym udaje się
trwać w trzeżwości i wiara, że coraz więcej osób uzależnionych uwierzy w siebie.
Ruch trzeżwościowy niech trwa i rozwija się, Pani Basia Głowacka nie ustaje w działaniach - tak trzymać !!