(FELIETON) Wedle danych, które ostatnio otrzymałem (dziękuję), w ostatnich samorządowych wyborach w gminie Złocieniec było uprawnionych do głosowania 12 675 osób. Niestety, głosowało tylko 5 907. Na ten temat są i takie komentarze, że wybory jakby w ogóle się nie odbyły. No, bo co to za wybory, w których na 12 675 osób do urn nie idzie 6768 ludzi.
Jakiś czas temu wyraziłem opinię, że gdyby w Polsce był obowiązek głosowania, w kraju do tej pory nie rządziłyby ekipy, które nim rządziły i rządzą. Nie mielibyśmy prezydentów, których mieliśmy i mamy. Oczywiście, z nielicznymi wyjątkami. A jak z tym byłoby w naszej gminie, pozostawiam domysłom czytelników.
Oni wygrają, bo oni mają
Kolejny problem z jakby niemożnością wyboru do rządzenia tych, których chcielibyśmy, to krańcowe upolitycznienie codziennego istnienia. Upartyjnienie. Mam znajomego, który nie tak dawno był posłem, a miał głosów tylko około tysiąca. Do Sejmu wciągnęła go partia, nie głosy ludzi. A przecież ogólne przekonanie jest takie, że wybieramy tych, których chcemy. Nie od rzeczy będzie tu wspomnienie tylko, że gdybyśmy w Sejmie rzeczywiście mieli swoich ludzi, to w tym czasie Niemcy nie sprzedawaliby Rosjanom naszych łupków. Konkluzja może być tylko jedna; władającym państwem partyjniacki system wyborczy jest niezbędny jako mechanizm służący do utajniania przed narodem tego, co tak naprawdę się wyprawia z jego państwem i w czyim interesie się to czyni. Akurat teraz mam do czynienia z ludźmi zainteresowanymi sprawami gminy, chętnymi do startu w wyborach samorządowych, lecz bez jakiejkolwiek na to tak zwanej kasy. Owi podkreślają, że prym w wyborach wiodą zawsze wypasieni na samorządowych pensjach, których stać na szeroko zakrojone akcje propagandowe, zaś w starciu z nimi bezrobotny, lub ustawicznie pracujący na czarno, ktoś z klienteli stołówki na Piaskowej, no, co on może? Nie może nic, i o tym wie, i w takiej sytuacji nawet nie głosuje, bo przecież wie.... Oni wygrają, bo oni mają. A wygrają dla siebie.
Czy Opieka da swoim na wybory samorządowe?
Z powyższego mamy już dwie kategorie ludzi. „Urnowców”, tak ich nazwijmy, i „walkowerów”. Ci nie startują, bo nie mają za co. Pierwsi startują, bo mają. A chcą jeszcze więcej. Wyobraźmy sobie, że kilkunastu bezrobotnych, klientów stołówki na Piaskowej, zwraca się do Opieki Społecznej z prośbą o wsparcie złotówkowe ich komitetu wyborczego. Prośba o 5000 złotych. Śmiech na sali, prawda? Co owi w ogóle mogą? Ano tylko w kościele wspólnie pośpiewać z okazji jakiegoś święta i z jakąś archeologiczną wykopaliskową kapelą muzyczną. Wspólnie zresztą z „urnowcami”. I na tym pośpiewaniu sobie wszelki kontakt między ludźmi się urywa. Piszę tak, by stawiać pytanie: czy ten świat, tutejszy, to już nie dla tych ludzi? Nie dla walkowerów? A może już w ogóle nie dla ludzi, tylko dla telewizyjnych fantomów III RP? Przysłowiowych tevałenowców. Owe fantomy mają do tego za byle grosz wsparcie z takich stron, że aż trudno je tu z imienia przywoływać. Po prostu - nie wypada. Aż do tego stopnia świat się nam ześwinił? I jak to bywa często – za byle grosz. Nawet za psi grosz.
Plaga rozlała się na cały kraj
To problem i taki, że sporo samorządowców swe akcje wyborcze opłaca z pensji, które ma z naszych podatków. A nie są to przecież ani pracodawcy, ani przedsiębiorcy, ani fabrykanci, ani ludzie majętni z racji pomysłów na życie, a zwyczajnie pensyjni etatowcy. Samorządowcy. Ta plaga ogarnęła cały kraj. To plaga tuskowa. Owa kasta jest tu wręcz niezbędna jako picbule na usługach Niemców, Moskwy, Unii. W porównaniu do złotówek, za które musi każdy miesiąc przeżyć przeciętny Polak, ich uposażenia są gigantyczne. A chyba przecież judaszowate?
Zgadzając się na pobieranie w takiej wysokości pensji, siłą rzeczy budują w sobie mechanizmy psychiczne, w końcu i wewnętrznej zgody na tego rodzaju zachowania, a nawet w pełni samozadowolenia. No, bo mi się należy. A z jaką troską owi picbule potrafią udowadniać, że tak na dobrą sprawę, to stołującym się w Opiece Społecznej obiadek się nie należy, bo ów biesiadnik oszukuje, a tak naprawdę to on ma. I to ma dużo. Podobnie podchodzą do pracujących na czarno: a ci, to mają nawet więcej ode mnie, tylko ukrywają. Z tego rodzaju ludźmi nie sposób podjąć dyskusję, ot choćby taką: ilu w gminach ludzi tak naprawdę, to „niby pracuje na niby etatach”? Komu i do czego są potrzebne powiaty? A nie czas już na podliczenie – takie rzeczywiste: za ile własnych pieniędzy jesteśmy tolerowani w Unii? A w NATO? Da się podliczyć zyski i straty? Unijne dotacje i własne do Unii wpłaty? Przecież wejście do Unii, to likwidacja kopalń, zniszczenie stoczni i całej gospodarki morskiej... Przy okazji Euro 2012 upadek około tysiąca firm budowlanych. Zniszczenie polskiego handlu. To wprost tasiemiec wyliczeń. Z danego nam jednego euro do Niemiec wraca osiemdziesiąt centów.
Jeśli używa się na III RP terminu „neokolonializm”, to przecież trzeba też wskazać dozorców tego tworu. Nie są nimi owi tu wskazywani pensyjni? Proszę tylko zauważyć: ile codziennych zabiegów mamy na polu walki z naszą kulturą, z naszą wiarą, z wolnymi mediami. Nawet słynny sportowiec ostatnio prosił, by nie brać go za naszego reprezentanta, bo co my w ogóle zrobiliśmy, by mieć do niego jakiekolwiek prawo? Pod czyją strażą się to dzieje?
By z naszego kraju każdego roku mogły być wyprowadzane setki miliardów złotówek, by z Polski nieustannie wyjeżdżali ludzie, bo tu dla Polaków miejsca coraz mniej, by na tym terytorium główne zakłady, to obce montownie, to nad tym wszystkim ktoś musi przecież czuwać. Kto zacz ów? Ano ci z drugiej strony barykady: picbule. A po jej stronie pierwszej: od 800 tysięcy do 1500000 głodnych dzieci. Do dzisiaj nie ma w kraju nikogo, komu by się zechciało głodne dzieciaki policzyć. 2 500 000 Polaków codziennie istnieje poniżej poziomu egzystencji.
Bezrobocie policzone uczciwie, z tymi na emigracji, w Polsce dawno przekroczyło 40%. Skąd to wszystko? Ano stąd, że w wyborach, Polacy, jak to u nas jest od 1945 roku, nie mogą wybrać tych, których chcą. Tak to u nas jest urządzone i starannie egzekwowane. By z potężnego kraju wyciągać każdego roku miliardy, to kogoś w tym celu trzeba odwrotnie proporcjonalnie do nędzy opłacić. Stare zawołanie handlowe – kup pan cegłę, już w Unii ma ten sam co wtedy posmak.
Nie rząd, a gangi kosmopolityczne?
W III Programie Polskiego Radia na ten temat było tak: po przeglądzie prasy uwaga od przeglądającego do program prowadzącego: - Polska wraca na pierwsze miejsce w Europie w produkcji samochodów. Lada dzień będziemy znów pierwsi. - Prowadzący trójkowy poranek pyta: - A co my produkujemy? Odpowiedź: - A fiaty, ople i volkswageny. - Tak produkując, co my tak naprawdę codziennie swojego produkujemy? Nie neokolonializm? A jakich forteli muszą używać radiowcy, by ludziom coś sensownego zakomunikować, to tu pokazałem. Premier Józef Oleksy w tajnie nagranej rozmowie z Aleksandrem Gudzowatym powiedział: - Gangi kosmopolityczne rozkradły Polskę. - Same ją rozkradły? A może z czyjąś pomocą? Nie da się tego ustalić? Ile trzeba zapłacić niektórym, by Polskę sprzedali? Czas to policzyć. I rozliczyć.
Tadeusz Nosel