Wielkanoc to nie zajączki i kurczaczki, ale trud podnoszenia się z upadku
(FELIETON) Idą święta. Radość z nadchodzących Świąt Wielkanocnych mąci jednak polityka. Jej przekleństwem stała się szczególna mentalność graczy, schodząca na peryferie jak zaraza. Ze znanej definicji polityki jako zawodu i powołania to ostatnie gdzieś zniknęło. Został zawód, jako forma zdobywania pieniędzy.
Mentalność graczy to mentalność postkomunistyczna, wyprana z religijności życia. Religijność owa nakłada na człowieka pewne obowiązki wobec drugiego człowieka i Boga. Gdy człowiek religijny w życiu codziennym sprzeniewierzy się bliźniemu, wie, że nie ukryje swoich uczynków przed Bogiem. Będzie musiał rozliczyć się przed nim z popełnionych grzechów-błędów. W ten sposób buduje sumienie, w którym rozważa swoje winy. Bóg jest lustrem dla niego samego, w którym ogląda swoje uczynki, waży sprawy w swoim sumieniu, wiedząc, że tu nie może być oszustwa, bo Jego oczy widzą. Kłamiąc mu uświadamia sam sobie, że kłamie właśnie sobie i że to odbija się w lustrze i wraca jak echo. Tym jest pamięć, która nie pozwala zapomnieć. Ta świadomość obecności Boga każe mu nieustannie czuwać nad własną duszą.
Dla człowieka porzucającego Boga lustrem dla jego uczynków pozostaje tylko drugi człowiek. Odbija się w oczach innych. Jego sumienia nie strzeże żaden inny „strażnik”. Jego sumienie kształtują inni, najczęściej bliscy mu mentalnie ludzie. Jest wręcz zdany na kształtowanie przez nich. A jeśli oni kształtują go w przekonaniu, że inni są niewiele warci, że liczy się tylko spryt, sukces, zdobywanie dóbr za wszelką cenę, to stąd już tylko krok do sprzeniewierzenia się człowiekowi takiemu, jakim jest. Tę pokusę sprzeniewierzenia się człowiekowi znamy z utopii XX wieku, gdy faszyzm i komunizm ustanowiły własne prawa wyższości człowieka nad człowiekiem.
Gdy Jezus Chrystus ponad dwa tysiące lat temu obwieścił światu, że centralną zasadą istnienia ludzkości jest miłość bliźniego, niewielu zrozumiałowielkość tego przesłania i przełom, jakiego dokonał. Powiedział - trzeba kochać człowieka pomimo. Pomimo zła w nim tkwiącego, grzechów, jakie popełnia. Trzeba przekraczać strach i nienawiść. Poprzez uznanie winy, pokutę i zadośćuczynienie człowiek staje się lepszy.
Pomimo dwóch tysięcy lat, jakie upłynęły od tamtego objawienia, w XX wieku próbowano temu totalnie zaprzeczyć. Faszyzm i komunizm uznały, że nastanie dobro, gdy zło zostanie zniszczone razem z człowiekiem, który je w sobie nosi. Ludzi, którzy nie uznawali wymyślonego przez „stwórców” dobra, zamykano w więzieniach zsyłano do obozów na resocjalizację, a gdy nie rokowali nadziei na poprawę, zabijano. To była iście diabelska retoryka, bo odwoływała się do dobra ludzkości, w co niektórzy do dzisiaj wierzą, a w istocie była antychrześcijańska, bo opierała się na nienawiści do człowieka, takim jaki jest, czyli powracała do zasad czasów przedchrześcijańskich, gdy liczyła się tylko siła.
A człowiek jest i słaby, i głupi, i błądzi, ale Chrystus powiedział - pomimo!
To sprzeniewierzenie się człowiekowi jest najgroźniejszą chorobą odziedziczoną po totalizmach XX wieku. Fizyczne zgładzenie milionów to była tylko część owej zbrodni, jakiej wtedy dokonano. Zamordowano również duszę człowieka, który z boskiego wehikułu stał się ludzkim konsumentem zdegradowanym do zwierzęcia, który cały dzień „poluje”, choćby i na „promocje”, a nasyciwszy się, chce się bawić.
Jak bardzo człowiek współczesny porzucił drugiego człowieka świadczy rozwój przemysłu obsługującego związki człowieka z psami i kotami. Bo łatwiej się je kocha. Człowieka trudniej - bo trzeba pomimo... Tego trudu człowiek współczesny nie chce się podjąć. To świadczy, jak bardzo jest samotny i jak mocno został odarty z objawienia. Zraniony.
Wielkanoc to nie zajączki, jajka, kurczaczki. Niech będą, ale niech nie zastępują. To zmartwychwstanie. Codzienny trud podnoszenia się z upadku, jakiego doznaje człowiek. Pomimo.
Kazimierz Rynkiewicz
Pomimo to, kochajmy się ! I pracujmy dla dobra wspólnego.
~
2014.04.27 19.53.05
Dla człowieka porzucającego Boga lustrem dla jego uczynków pozostaje tylko drugi człowiek. Odbija się w oczach innych. Jego sumienia nie strzeże żaden inny „strażnik”. Jego sumienie kształtują inni, najczęściej bliscy mu mentalnie ludzie. Jest wręcz zdany na kształtowanie przez nich. A jeśli oni kształtują go w przekonaniu, że inni są niewiele warci, że liczy się tylko spryt, sukces, zdobywanie dóbr za wszelką cenę, to stąd już tylko krok do sprzeniewierzenia się człowiekowi takiemu, jakim jest. Tę pokusę sprzeniewierzenia się człowiekowi znamy z utopii XX wieku, gdy faszyzm i komunizm ustanowiły własne prawa wyższości człowieka nad człowiekiem. Gdy Jezus Chrystus ponad dwa tysiące lat temu obwieścił światu, że centralną zasadą istnienia ludzkości jest miłość bliźniego, niewielu zrozumiało wielkość tego przesłania i przełom, jakiego dokonał. Powiedział - trzeba kochać człowieka pomimo. Pomimo zła w nim tkwiącego, grzechów, jakie popełnia. Trzeba przekraczać strach i nienawiść. Poprzez uznanie winy, pokutę i zadośćuczynienie człowiek staje się lepszy. Niestety, burmistrz jest mściwy i uprawia nepotyzm. Może wygra wybory, tym gorzej dla ludzi młodych, wyjadą z Gryfic. Przez 2o lat nic się nie zmienia. W Nowogardzie, Goleniowie i nawet Trzebiatowie są strefy ekonomiczne, są obwodnicy itp. A w Gryficach nie zrobiono nic.