Jak się gra z bramkarzem i z obroną, to nawet lidera się ogrywa
(ZŁOCIENIEC) Olimp nie tylko pokonał lidera okręgówki Iskrę z Białogardu 2:0, (1:0), ale dodatkowo zrobił to bardzo inteligentnie. Od razu napiszmy, że przewaga Iskry w wyszkoleniu technicznym, w wymianie piłek była duża.
Arkadiusz wszechczasów
W bramce złocienian stanął bramkarz chyba wszechczasów Klubu Arkadiusz Jaworski (na zdjęciu). W przynajmniej pięciu sytuacjach interweniował tak, jak nas do tego niegdyś zdołał przyzwyczaić. Gdyby nie jego fenomenalna postawa, lider nie padłby w Złocieńcu. Powoli na środku obrony zadomawiają się Kuc z Rzepeckim. Już niedługo może to być para środkowych obrońców dobra na każdego przeciwnika. Na lewej obronie znakomicie radził sobie Antosiak. Z prawej strony Hołubczat w kilku sytuacjach był ratowany po koleżeńsku przez Rzepeckiego. Sedno gry Olimpu oparte było na defensywnie grającej pomocy. Wreszcie to nie Olimp dyktował warunki gry, a wyczekiwał na przeciwnika. A ten, przy znakomicie grającym Jaworskim i dochodzącej do pełnego partnerstwa obronie Olimpu, nie za wiele mógł zdziałać. W pierwszej połowie sędzia nie pokazał czerwonej kartki napastnikowi Iskry, a wedle obserwatora powinien to uczynić.
W drugiej połowie za problematyczny faul na Duszy w polu karnym, sędzia podyktował rzut wolny spoza linii pola karnego. Rygiel uderzył dokładnie tak, jak to robi na treningach i było 2:0 na trzy minuty przed końcem spotkania. Pierwsza bramka, to prostopadle dogranie między dwoma obrońcami do startującego jak rakieta Duszy i liderzy wyciągali pierwszą piłkę z siatki. Dusza tego rodzaju dograń w drugiej części gry miał jeszcze dwa, ale trudno powiedzieć, z jakich powodów zrezygnował z szarży. Główny atut Olimpu – walka o odbiór piłki tuż po jej stracie. Do tego tak obecnie modny wysoki pressing. I jeszcze – silny Belnik w środku pola (powrót po kontuzji), za nim doświadczony Gerhke, a za nimi wreszcie obrona rokująca nadzieję, bo nawet lider w Złocieńcu padł.
Czy to już koniec maszkary?
A co najważniejsze? Dziesięć przegranych (z Pucharem Polski) meczów Olimpu pod ręką trenera Pawła Meli. To niczym jakowaś maszkara. No i wreszcie wygrana. Pokonanie samego lidera. Tylko tak można odbudować atmosferę wokół zespołu. A ludzi na trybunach było już naprawdę sporo. Jest tu zapotrzebowanie na futbol. I jeszcze ważniejsze – nie oczekujemy teraz lania każdej drużyny, która tylko podpadnie. Liczmy na budowanie drużyny, takiej na lata. Jest w bramce Arkadiusz, powoli wrasta w drużynę para obrońców, w środku silny Belnik z Bartłomiejem, na szpicy Dusza – może nawet znów jesienią dołączy do ścigających się o króla strzelców? O wiele więcej wymagajmy od Rygiela. On naprawdę bardzo dużo potrafi, a czasami nawet jakby bał się to pokazać. Dośrodkowania z obu stron, to powinna być kolejna jego firmówka. Łukaszowi Tabace wyraźnie brakuje sił, kondycji. Koniecznie z tym trzeba coś zrobić, bo ambicji chłopakowi nie brakuje.
Grzegorz nie zagrał - kartki
Nie zagrali: Grzegorz Woroniecki (kartki) i Robert Ciesiński. Wniosek generalny: Olimp winien wyczekiwać na przeciwnika i kontrować, a nie samemu narzucać warunki gry. Tak się gra o wiele trudniej, bo to jest już spora sztuka z bardzo wysokiej półki. Tym razem dla trenera Pawła Meli gratulacje. O, tak właśnie trzymać
Na koniec – wreszcie i chmury odsłoniły słonko dla trenera Olimpu Pawła Meli. I to w takim spotkaniu. Sporo musiał człowiek przeżyć do tego meczu. I karta się odwróciła. Olimp ożył ogrywając lidera.