Odszedł wojewoda „komentator”, może nowy podejmie zdecydowane działania
(KOMENTARZ) Przez ostatnie lata nie nadużywaliśmy czasu i kompetencji wojewody Marcina Zydorowicza, bo nie było potrzeby. Gdy jednak się pojawiła, w związku z zatrudnieniem członków zarządu Związku Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, okazało się, że niewiele może, niewiele chce, a za to dużo pisze. Mowa tu oczywiście o pracownikach Urzędu Wojewódzkiego, którzy odpowiadają na pisma w jego imieniu, bo nie wiadomo, czy sam wojewoda zapoznaje się z tematami nurtującymi mieszkańców województwa. A powinien, bo na przykład wojewoda wielkopolski zareagował na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie nieprawnego pobierania diet przez członków zarządów związków międzygminnych i zarządził w tej sprawie kontrolę. Przy okazji sąd podał ciekawą wykładnię w sprawie zatrudniania burmistrzów w zarządach związków międzygminnych. Nie słyszałem, by wojewoda Marcin Zydorowicz poszedł śladami wojewody wielkopolskiego.
Już nie będzie miał okazji, bo został odwołany przez premiera, który przy tej okazji stwierdził, że był jednym z wojewodów najwyżej przez niego ocenianych: – Nie miał żadnej wpadki, świetnie spełniał swoje funkcje – powiedział premier. Zastąpił go były wojewoda i przewodniczący sejmiku Marek Tałasiewicz (PO).
Zgoła odmiennie oceniła tę zmianę Solidarna Polska ustami jej szczecińskiego szefa Roberta Stankiewicza: „Oświadczamy krótko i na temat: odchodzi komentator, nastaje kontynuator – odchodzi Marcin Zydorowicz (syn znanego komentatora sportowego Andrzeja Zydorowicza), przychodzi Marek Tałasiewicz (były wojewoda). O ustępującym wojewodzie panu Marcinie Zydorowiczu nie można za wiele powiedzieć oprócz tego, że jest synem wspomnianego komentatora sportowego. Na pewno nie miał żadnego doświadczenia, aby sprawować taką funkcję. Działalność byłego wojewody sprowadzała się w głównej mierze do wydawania komentarzy i opinii. Jego nominacja była typową synekurą polityczną jakich wiele za rządów PO”.
Nasza redakcyjna praktyka niestety potwierdza powyższą opinię. Napisaliśmy o pobieraniu wynagrodzeń przez członków zarządu Związku Miast i Gmin Pojezierza Drawskiego, wskazując na naruszenie prawa przy tych decyzjach. Przesłaliśmy ów artykuł wojewodzie i otrzymaliśmy odpowiedź, która kompletnie nie odnosi się do wskazanych przez nas naruszeń, choć pismo liczy cztery strony. Ale jedno udało nam się wyjaśnić.
Otóż burmistrz Łobza Ryszard Sola, w wywiadzie dla Nowego Tygodnika Łobeskiego (nr 2/2014) powiedział, że w okresie, gdy podejmowano decyzję o zatrudnieniu członków zarządu, zostało to sprawdzone pod względem prawnym, cytuję: „Wtedy też przekazaliśmy sugestię, aby Przewodniczący Zgromadzenia i Dyrektor Biura sprawdzili, czy nie ma żadnej kolizji prawnej, czy z tego tytułu nie narazimy się na jakiekolwiek konsekwencje i zarzuty nielegalnego, niezgodnego z prawem pobierania wynagrodzenia. Zostało to sprawdzone. Zostało wysłane pismo do Wojewody”.
Poprosiliśmy więc o przesłanie korespondencji w tej sprawie. Okazało się, że takowej nie ma. Burmistrz znowu mówił bzdury.
W związku z naszą prośbą o tę korespondencję, Biuro Wojewody przeprowadził postępowanie wyjaśniające. Zwróciło się do burmistrza Łobza (30.01.14) z prośbą o przedstawienie kopii pism, na które powoływał się w udzielonym wywiadzie. Burmistrz odpowiedział, że ich nie ma, wskazując, że wszelka korespondencja „o której mówił w wywiadzie” znajduje się w siedzibie Związku MiGPD i że tam przekazał pismo Wojewody. Dyrektor Biura Związku pismem z 5 lutego br. poinformował, „iż ani organy Związku, ani jego pracownicy nie zwracali się do Wojewody Zachodniopomorskiego z pytaniem dotyczącym legalności pobierania wynagrodzenia przez członków Zarządu Związku”.
Jednak zasadniczą kwestią były wskazane w naszym artykule naruszenia prawa przy zatrudnieniu członków zarządu. Przypomnę, że w akcie wyboru (zatrudnienia) nie ma powołania się na ust. 3 par. 16 statutu, mówiący o możliwości zatrudnienia, zatrudniono członków zarządu w rok po wyborze, co jest niezgodne z definicją zawartą w Kodeksie Pracy o zatrudnieniu z wyboru, a Zgromadzenie Związku nie podjęło uchwały upoważniającej przewodniczącego do zatrudnienia, wydając tylko opinię w tej sprawie. Wskazaliśmy, że przewodniczący nie mógł działać na podstawie opinii, lecz na podstawie i w granicach prawa.
Niestety, w udzielonej redakcji czterostronicowej odpowiedzi z dnia 19 lutego 201 r. Dyrektor Generalny Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego ani zdaniem, ani słowem nie odniosła się do tych najpoważniejszych zarzutów, przytaczając wcześniej znane już tu wszystkim wykładnie prawne w tej sprawie. Nadmieniła, że sfera uprawnień nadzorczych wojewody „nie może naruszać zagwarantowanej konstytucyjnie samodzielności tychże jednostek”. I dalej: „Nadzorowi wojewody, w tym aspekcie, podlega wyłącznie zgodność uchwał podejmowanych przez organy związku z normami wyrażanymi w ustawie”.
W tym tkwi sedno sporu, bo co może badać wojewoda, jeżeli Zgromadzenie nie podjęło uchwały upoważniającej przewodniczącego do zatrudnienia członków zarządu? Oczywiście, że nie może badać czegoś, czego nie ma. Ale może i powinien zbadać, czy taka uchwała powinna być!
Dlatego w rzeczonym artykule napisałem, że jedną z najważniejszych przesłanek stanowionych przepisów i podejmowanych decyzji jest możliwość ich badania pod względem zgodności z prawem. Brak uchwały, to brak możliwości zbadania legalności decyzji, podjętej „tylko” na podstawie opinii, ową uchwałę zastępującą.
Gdyby przyjąć taki tok myślenia, to najlepiej, gdyby radni kontrowersyjne „uchwały” zastępowali „opiniami”, wtedy wojewoda nie miałby co badać i – idąc tym tokiem – wszystko by wszystkim „grało”. Ale wtedy rozsypuje się nam państwo prawa, na straży którego ma stać przecież wojewoda.
Dlatego z rozczarowaniem przeczytałem kolejne pismo wojewody, nie odpowiadające na merytoryczne wskazania naruszenia prawa w Związku. Gdyby chociaż zdaniem lub słowem Dyrektor Generalna odniosła się do tych konkretnych uwag, gdyby wskazała, że wojewoda nie może interweniować w sprawie ww. braku uchwały albo że jest ona niepotrzebna, albo że jest konieczna, ale ktoś inny ma kompetencje w tej sprawie, to byłoby wszystko jasne. A tak – brak odpowiedzi jest jak brak tej uchwały – możemy sobie tylko wymieniać opinie, a nie możemy na normalnej drodze postępowania administracyjnego zbadać legalność decyzji o zatrudnieniu. To już nie tylko brak – to rak, który zżera nasze państwo.
Kazimierz Rynkiewicz