(FELIETON) Upadek polskiego piłkarstwa nie może być tożsamy z jego zanikiem na wszelkich prowincjach. Sprzedaż Legii Warszawa przez koncern ITI, który uprzednio pozbył się też telewizji TVN, a do tego wyjście ze Śląska Wrocław Wojciecha Solorza, może świadczyć o tym, że w Polsce na futbol nie ma już miejsca. Dobija to zdanie stan reprezentacji narodowej, kryminalni sędziowie, tylko kosmetyczne zmiany we władzach PZPN-u, panoszący się wokół piłki mniej i bardziej oficjalny hazard. Wszelkie warunki do tego, by piłkarstwo zeszło do podziemia, zostały spełnione. A nawet nasuwa się myśl, że o to ludziom, którzy z taką łatwością pozbyli się nawet polskich stoczni, szło. Bo futbol to jakże efektywny i efektowny zwornik życia narodowego, istnienia państwa.
Nie tylko polski futbol od świata oddziela gigantyczna przepaść
Przepaść dzieląca polski futbol od przeciętnej europejskiej jest gigantyczna, ale taka sama, jak i w innych dziedzinach, nie tylko tych przemysłowych, ale i artystyczno – kulturowych: film, piosenka, literatura, produkcje telewizyjne... architektura. Co więc dalej? I jak? Wszystko jest tu prostsze, niż ktokolwiek przypuszcza. Leci Olimp Złocieniec z przaśnej ligi jeszcze niżej, to kibicuj tak, by nie poleciał. Stań w śniegu na meczu sparingowym, przyglądaj się kilka razy w tygodniu treningom, bądź członkiem Klubu, bo tych nie ma. Jeśli trener przegrał dziewięć meczów w rundzie (Paweł Mela), wspólnie z podobnymi tobie spraw, by go pogoniono. Bo jeśli nie ty, nie wy, nie my – to kto? Nikt.
Wkurzasz się na Olimp, na jego władze, przyjdź do Tygodnika, poskarż się. Nie musisz zresztą przychodzić, reporter Tygodnika jest na wielu treningach, bywa na nich nawet kilka razy w tygodniu. Bo w Złocieńcu już nie stanie się tak, że drużyna będzie przygotowywana z pomocą władz. Z pomocą wojska, które do czwartoligowego Olimpu desygnowało wojaków piłkarzy, jakże wdzięcznie do dziś wspominanych. Znów jako środowisko piłkarskie w mieście pozostaliśmy sami. W tym Klub bez członków, z takim składem personalnym Zarządu, że aż pożal się Boże.
Daj sportowe piłkarskie świadectwo
I tu sedno wyzwania dla kibiców: wstąp do Klubu. Weź go w obronę na sesjach tutejszej rady miasta. Powalcz. Daj sportowe, piłkarskie świadectwo. Nie chowaj się na trybunach, bo trybuny stadionów to nie kryjówki dla takich, jak ty. Tylko czekasz, że ktoś zrobi wszystko za ciebie, i to za darmo? Piłkarz też będzie grał pod twoje potrzeby, a ty go jeszcze wyzwiesz, rzucisz w niego takim słowem, że gorszym od ostrego kamulca. Oj, potrafisz dużo zniszczyć wokół siebie, zdewastować stadiony, pobić przypadkowych ludzi. A we Wrocławiu jedna z trybun przykryta kilkusetmetrowym transparentem – CHWAŁA ŻOŁNIERZOM WYKLĘTYM, NIEZŁOMNYM. – Nie wszystko widać ginie w kibolskim tumulcie tak upragnionym przez ściekowe telewizje. Przyszedłeś kiedykolwiek z jakimkolwiek transparentem na stadion? Na swój stadion? Z żądaniem oddania w Złocieńcu czci naszym ZŁOCIENIECKIM ŻOŁNIERZOM WYKLĘTYM? A z czym przyszedłeś? Z niczym? To znaczy tylko ze sobą. To za mało.
A tak bardziej sobie
To, co powyżej, to jedna z przyczyn klęski piłkarstwa w Złocieńcu. A do tego – wyjątkowo koślawie wyłanianemu Zarządowi Klubu obca jest dotąd postawa sportowa. Kunktatorska, manipulatorska, kombinacyjna – owszem. Usiadł ten Zarząd na tych stołkach z zamiarem trwania w służbie nie gminnemu piłkarstwu, a tak bardziej sobie. Nie inaczej. Na wszystkich frontach wiekowych słabiutko, słabiusieńko. O tym, by którykolwiek z piłkarzy był w zainteresowaniu Drawy Drawsko Pomorskie, nawet nie ma co myśleć. Na kilku pozycjach w seniorskim Olimpie brakuje graczy. Dla etatowego bramkarza, z wyższym wykształceniem, dla Michała Liszko, nie było pracy w mieście. Poszedł w sędziowanie. A praca była dla jakiegoś pustaka - chrześniaka jednego z tutejszych „picbuli”. Bez wykształcenia oczywiście. W tej gminie wszelkim fundamentem zwykłe łajno?
Nie pozostaje nic innego. W deszczu, przyjdą mrozy, w śniegu - na trybuny. Na gminniaka Olimpu, na sparingi Drawy. Jeszcze nie tak dawno przecież, piłkarskich kibiców tak postępujących było nawet sporo. Dzisiaj tylko kilku, a i tych coraz mniej. – Wiesz, by istnieć w futbolu, to trzeba dostać dobrego kopa. Kto rozsądny się do tego garnie? – pytał mnie znany trener, dzięki któremu trenowała w Złocieńcu kadra juniorów do 16. roku życia, a zaraz potem w Hiszpanii zdobyła tytuł Mistrzów Europy. Złocieniec w nagrodę za akuratne przyjęcie tych chłopaków od PZPN-u (od trenera Michała Globisza) dostał oficjalny mecz Polska – Szwecja. Oj, były dni, miesiące, lata, kiedy u nas działo się naprawdę. A OSiR-u nie było. Przyszedł koniec na wszystko wraz z pojawieniem się tej firmy pod potrzeby kacyka z PZPR, jeszcze bez emerytury. Na to też kibicu Olimpu zezwoliłeś, i masz teraz to, co masz. Oszczędzę nazwy.
Trener awaryjny, a sukcesy największe
Media ściekowe już nie ujeżdżają sobie na świętej pamięci Kazimierzu Górskim, którym przez lata przykrywały wiele niemocy piłkarskich. Wspomnę tylko, że trener Kazimierz Górski został trenerem reprezentacji niejako awaryjnie. Do czasu formalnego powołania „właściwego” selekcjonera. I tak oto całkowitym przypadkiem reprezentacja dostała kogoś, kogo właśnie potrzebowała. Ci, którzy jak to zwykle o niczym nie mieli pojęcia, na owych sukcesach jeździli kilkadziesiąt lat. Było i tak, że w końcu reprezentację Kazimierzowi Górskiemu odebrano za karę, bo zdobył w Montrealu „tylko” olimpijskie srebro. Oddano ją w łapki partyjnemu fachowcowi, Gmochowi, który obiecał Gierkowi złoto. Spalił wszystko. Dzisiaj w telewizyjnych ściekach występuje jako fachowiec. Od futbolu oczywiście, gdyby ktoś nie wiedział. Jest mu „wierny”. Ściek tylko takich potrzebuje.
Znów
Znów pod niebo, pod chmury na gminniaka, na sparingi, na treningi. Na Drawę. W deszczu, w śniegu, w chłodzie. Tylko, tylko jedno: nie bójmy się tej prawdy, że nim zaginął w naszej Polsce futbol, wpierwej ukradziono z niej prawie wszystko. Gdzie byliśmy, kibice. Na trybunach?
Tak się w moim skromniutkim reporterskim życiu złożyło, że poznałem trenera Kazimierza Górskiego. Byłem zaproszony w Warszawie do Jego domu. Co bym mu teraz powiedział? Jakbym mu spojrzał w oczy? To byłoby najtrudniejsze. Ja znam to spojrzenie. – Co zrobiliście z piłką, co zrobiliście z Polską ? – słyszę. To był taki człowiek. Trener awaryjny. Tylko tacy w futbolu coś znaczą. Reszta to ITI, Solorze, Fryzjerzy i hazardziści. A mamy już dar jakby z niebios – Mariusz Rumak. Fundament znów jest.
Tadeusz Nosel