(WĘGORZYNO) Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Antoni Moroz prosił radnych, aby ci podjęli działania, aby ludzie, którym zostały przekwalifikowane grunty, płacili mniejsze podatki za szopki i stodoły. Radna Barbara Pietrusz zwróciła się do burmistrz o dane, bowiem radni ich nie znają.
Nie pierwszy raz mieszkaniec gminy Antoni Moroz zwracał się z apelem do radnych, aby ci zwrócili uwagę na drastyczny wzrost wysokości podatków, szczególnie na wsiach. Prosił również, aby nie podnosić dotychczasowych podatków. Mówił, że podatki za pomieszczenia gospodarcze na wsiach u byłych gospodarzy, rolników, u byłych pracowników popegeerowskich, czyli u ludzi najbardziej biednych są zbyt wysokie.
- Uważam, ze stawki za pomieszczenia gospodarcze są za wysokie, są nieporównywalne za pomieszczenia mieszkalne. Każdy rozumie, że za mieszkanie można płacić drożej, bo to jest standard, coś bardzo ważnego w życiu człowieka i za to trzeba płacić podatki, natomiast te komórki, które są tylko usługowym pomieszczeniem dla naszych mieszkań, powinny mieć stawki mniejsze. Niemniej w naszej gminie ta stawka jest wyższa. Wobec tego będę apelował i starał się przekonać szanownych radnych, aby obniżyli te stawki, tym bardziej, że mamy przykłady w sąsiednich gminach, że te stawki są zróżnicowane. Jeśli już nie niższe dla wszystkich pomieszczeń pomocniczych to są przynajmniej zróżnicowane na miasto i wieś. Wiadomo, że Gryfice to jest silna gmina, to są inne przychody niż u nas, na pewno będą zaraz dyskusje, że tam mogą sobie na to pozwolić, a u nas nie. Ta sprawa jest znana, bo swego czasu już ten temat poruszałem, otrzymałem odpowiedź od pani burmistrz, że to się nie da, że przyjdą kontrole, ze wojewoda nie zaakceptuje tego. Nawet w naszej lokalnej prasie było pisane, że są gminy w naszym województwie, w których te stawki są mniejsze, albo zróżnicowane, na tych, którzy mieszkają na wsi. Przykładowo Chociwel to już nie jest taka odbiegająca gmina od Węgorzyna i tam te stawki są inne.
Wielu gospodarzy ratuje się przed tymi wysokimi stawkami, kombinując, jak koń pod górę – przysłowiowy, podobno w prawie jest tak, że jeżeli jedną z czterech ścian rozwali, to jest to wiata a za wiatę nie trzeba już płacić, więc rozwalają. To jest nasze dobro narodowe i nie wolno dopuścić takich rzeczy, aby na wsi w miejsce murowanych pomieszczeń stawiano jakieś prowizoryczne szopki z drewna - to już nie odpowiada warunkom budowlanym, wtedy już się nie płaci, ale do czego to prowadzi? Proszę wziąć to wszystko pod uwagę i nie degradować tej wsi, nie degradujcie poprzez to, że zabrano nam 1,2 miliona złotych.
Tak jak nie zgodziliście się na stawki za wodę, co prawda to nic nie dało, ale budujecie sobie autorytet. Nie wolno wam się zgodzić. Proszę o wsparcie moich argumentów i wziąć je pod uwagę. Nie wiem jak to przeskoczyć, trzeba szukać, analizować wszystkie przepisy i znaleźć możliwość z wyjścia z nielogicznej stawki – powiedział A. Moroz.
Radny Hieronim Cierpisz zwrócił uwagę, że nie ma projektu uchwały, więc wysokość podatku pozostaje taka, jak w roku ubiegłym.
- Intencją pana Moroza było, by podatek ucywilizować. W 2011 roku wszedł ten podatek, a my pochyliliśmy się, aby obniżyć podatek od gruntów, nie ruszaliśmy stawki od chlewików i pomieszczeń gospodarczych – powiedział radny.
Głos w dyskusji zabrała również skarbnik gminy.
- Byłam na szkoleniu i muszę powiedzieć, że jesteśmy jedną z gmin, która ma ten podatek naprawdę mały. Podatek, o którym pan mówi, jest chyba o 15 procent niższy od górnych stawek ustalonych przez ministerstwo. Tu była wspomniana stawka 0,22 zł od gruntów, gdzie górna stawka ministerialna wynosi 0,45 zł i teraz z czym to się wiąże? Przed chwilą powiedzieliśmy, że nie otrzymaliśmy subwencji. Może powiem dlaczego. Jest to związane ze wszystkimi dochodami podatkowymi. Gmina robi sprawozdanie finansowe, z którego wynika, jakie gmina osiągnęła dochody podatkowe dwa lata do tyłu. Czyli dochody, które gmina osiągnęła w 2012 są brane do wyliczenia subwencji, jaką gmina otrzyma w 2014 roku. Były podejmowane uchwały, gdzie radni obniżali górne stawki ustalone przez ministra finansów – czyli np. górne 0,45 gmina dała do 0,22 zł, czyli ponad 50 proc. mniej. Minister liczy w ten sposób – skutki między górną stawką, a tą, którą uchwalą radni liczy, że to jest żywa gotówka gminy Węgorzyno. Wyszło na dzisiaj, że my, jako gmina, jesteśmy gminą bardzo bogatą, bo nasze dochody podatkowe na jednego mieszkańca w naszej gminie są o 7 zł większe, niż średnie dochody podatkowe w całej Polsce. Bo pan minister policzył – gmina uzyskała własnych dochodów ponad 9 milionów, skutki udzielonych ulg podatków między górną ministerialną stawką, a ustaloną przez radę miejską wynoszą 2,8 milionów zł. Pan minister policzył, że to są dochody podatkowe gminy, podzielił przez liczbę mieszkańców według GUS-u 7.200 - i wyszło, że jesteśmy bogatsi od średniej krajowej o 7 zł na jednego mieszkańca i nie otrzymaliśmy subwencji w wysokości 1.250 tys. zł – wyjaśniła skarbnik.
Burmistrz Węgorzyna Monika Kuźmińska dodała, że oznacza to, iż gmina jest bogata, bo stać ją na obniżanie podatków. Dodała, że okoliczne gminy podwyższają podatki o średnio 4 procent.
- Pani burmistrz chce być dobra dla mieszkańców, bo wiadomo - ludzie są bez pracy, nie mają dochodów, a skutki są takie, że nie wiem, jak nam się ten budżet dopnie, nie będzie nas na coś stać. Do tej pory gmina mogła zaciągać sobie kredyty do 60 procent. Mogła sobie spłacać te kredyty do 15 procent dochodów wykonanych. Na dzisiaj wskaźnik ustalony jest takim algorytmem, że liczone są dochody sprzed trzech lat do tyłu i na te dochody mają wpływ dochody ze sprzedaży majątku i dochody bieżące. U nas ten wskaźnik wynosi niecałe 8 proc., czyli gmina mając dochody wysokie, nie będzie mogła brać kredytu i go spłacać, ponieważ ten wskaźnik zabroni. Minister finansów ma tylko jeden problem. Wskaźniki dla gmin, a szczególnie dla naszej gminy, obniżają dotacje unijne. I tak jak w tym roku otrzymaliśmy tylko na światłowody 4,7 miliona złotych dotacji unijnych, to powoduje to, że nasz wskaźnik spłat kredytu jest mniejszy. Dochody ogólne i unijne mają wpływ na to, że ten wskaźnik obniża się – dodała skarbnik.
Radna Barbara Pietrusz poprosiła o zamknięcie dyskusji w tym temacie, argumentując, że podczas sesji radni niczego nie wymyślą i należy pochylić się nad tematem w stosowniejszym czasie.
- Pan Antoni Moroz wielokrotnie pojawia się na naszych sesjach i zabiera głos w jednym temacie. My nie wiemy, jakiego obszaru to dotyczy i jaka jest wielkość zabudowań. Gdyby jedna z komisji przyjrzała się tej sprawie, być może że zakończy się to projektem uchwały. Na sesji nie omówimy, to za obszerny projekt, należałoby to skonfrontować z biurem podatków, czy to się zgadza, jakiej wielkości to dotyczy, jak to ugryźć, czy projektem uchwały, czy może inaczej – zakończyła dyskusję radna.
Podatki pozostały na tym samym poziomie, a czy radni będą szukali rozwiązań dla mieszkańców gminy? Czas pokaże. MM