(FELIETON) Wystąpienie byłego starosty Antoniego Gutkowskiego, na sesji Rady Powiatu, warto skomentować, w świetle opisu wynagrodzeń z projektów, jaki przedstawia na stronach 8 i 9 Magdalena Mucha oraz problemów z poprawnym wypełnieniem oświadczeń majątkowych, jakie pojawiły się, również w związku z projektami unijnymi. To nie tylko problemy z amnezją, jaka nagle dotknęła urzędników, którzy do tej pory potrafili wypełnić takie oświadczenie, a teraz „zapomnieli” jak to się robi, ale także spór o przyszłość powiatu.
Zacznijmy od oświadczeń i projektów. Gdy prześledzimy oświadczenia majątkowe, w niejednym dostrzeżemy nagły wzrost zasobów pieniężnych, i to pokaźny, rzędu nawet 20 – 30 tysięcy złotych, oprócz normalnych pensji. To efekt nagłego wzrostu miłości do ludzi, gdyby dobrze zrozumieć słowa dyrektor PCPR Katarzyny Błaszczyk sprzed kilku lat, która w filmie o CIS powiedziała, że trzeba spojrzeć na uczestnika tego przybytku „z czysto ludzkiego punktu widzenia”. Prawie się wzruszyłem.
Wzruszył się również członek Zarządu Powiatu Michał Karłowski, i pospieszył podnieść pensję pani Kasi o tysiąc złotych miesięcznie. Wybuchła mała awantura, ale nie z tego powodu, że pan członek rozdaje lekką ręką nie swoje pieniądze, ale z tego, że po prostu nie ma kompetencji w tym zakresie. A ja naiwny myślałem, że dyrektor PCPR pracuje za 3 tysiące złotych miesięcznie, a nie za ponad 9., bo przecież jest to instytucja pomocowa, a jak człowiek pomaga, czyli kocha ludzi, to przecież nie żąda nic w zamian. Ale to w końcu instytucja, więc zarabiać „odpowiednio” trzeba, a kochać już niekoniecznie. Wystarczy solidnie wypełniać swoje obowiązki, co przecież też jest jakimś skromnym wyrazem miłości do ludzi. Po takich afektach, wyrażonych kilka lat temu, na powiat rozlała się pandemia miłości i pomagania. Do boju ruszyli nauczyciele, którzy zapragnęli dodatkowymi zajęciami, w ramach programów europejskich, nadrobić zaległości spowodowane „obiektywną” zapaścią edukacyjną ich własnych szkół, czyli mówiąc krótko – okazać miłość dzieciom i ponieść w lud kaganek oświaty. Za nimi ruszyła rzesza urzędników, którzy ślęcząc po nocach pisali i słali do centrali projekty unijne, które by podniosły poziom kulturalny i ekonomiczny gminu. Za nimi poszła już fala profesjonalistów, bo im człek mądrzejszy, tym jego wiedza jest cenniejsza; a więc pojawili się wszelkiej maści liderzy, edukatorzy, doradcy, trenerzy itp. itd. A że gmin biedny i głupi, więc pracy jest po łokcie. Wszyscy dwoją się i troją, i jakby powiedziała zasłużona poetka – spieszą się kochać ludzi, bo tak szybko wyjeżdżają. A przecież gmin zaniedbany na każdym odcinku życia rodzinnego i społecznego, więc i tematów multum; a to nauczą jak oszczędzać do pierwszego z zasiłku bezrobotnego, a to podpowiedzą człowiekowi jak szukać pracy, a to poradzą jak gotować lub lepić z gliny aniołki, a to doradzą mu psychologicznie, jak ma sobie radzić ze stresem, a to zrobią mu warsztaty wizażu lub wyślą do fryzjera na makijaż, a nawet tańca poduczą. Miłość do ludzi tak tu rozkwitła, że nawet dostrzegły to wysokie czynniki z ministerstw i niższe z województwa i ślą tu zwiady – a jak wy to robicie, że wszyscy znajdują po takiej terapii pracę, a przecież tu pracy do tej pory nie było. Więc jakiś cud musi być! Siedzą, oglądają filmy, slajdy, wykresy – no, istny cud.
Pandemia dotarła nawet do warszawki, bo nawet sam premier, gdy obejmował urząd, rzucił hasło o miłości, i dodał ciepłą wodę w kranie, by miłość była czystsza. Jakaż duma, że to my byliśmy prekursorami. Czekamy na sygnał od premiera, któremu bezrobocie wzrosło do 14,5 procent, bo przecież nie nam, by dostrzegł, zwłaszcza teraz, po przegranej w Elblągu, naszych fachowców od tego cudu i wykorzystał dla większego miłowania swoich poddanych. Czekamy na sygnał z Ministerstwa Miłości. Przecież możemy wyeksportować z Łobza z dziesięciu (na początek) liderów; doradców zawodowych, psychologów od stresu i trenerów od psychoedukacji, by ruszyli w kraj i pokazali innym, jak robi się te cuda. Na przykład taki, że człowiek obszedł 20 firm i pracy nie znalazł, a poszedł do CIS-u i po kursie pracę dostał. No, sami powiedźcie – czy to nie jest cud.
Ale jest i łyżka dziegciu w tym miodzie, a jest, nie myślcie sobie. Zawsze znajdzie się jakaś czarna owca, jak to kiedyś śpiewał zespół WC, czyli ktoś wyindywidualizowany z rozentuzjazmowanego tłumu. Niech będę to ja. Ale dołączył niespodziewanie starosta Ryszard Brodziński, który pewnego razu zabronił dyrektorowi PUP i dyrektorce PCPR, którzy na zmianę byli jednocześnie dyrektorami CIS, kochać ludzi! Dał im wybór; albo PCPR albo CIS, albo PUP albo CIS. Jakżeż to musiały być dramatyczne chwilę, jaki stres; wybór między miłością do ludzi a prozą obowiązków urzędniczych. Obstawiałem miłość, ale przegrałem z kretesem. I wtedy na salę wkroczył były starosta Antoni Gutkowski, który na takie rządy zakrzyknął – no pasaran, czyli - nie przejdą, i poszedł sobie.
Tak sobie siedzę i myślę, o co mu chodziło. Przecież nikt nie likwiduje CIS-u, więc może przekazywać mu połowę swojej pensji, w ramach wspierania polityki miłości do ludzi. Bo nie wiem, czy pan Antoni i spółka wiedzą, że miłość, to dawanie, a nie branie. CIS jest stowarzyszeniem, a większość stowarzyszeń powstaje, by dawać coś innym. Taka jest idea. Ludzie w nich pracują społecznie, wkładają swój czas, pracę i pieniądze. Więc proponuję, by ci wszyscy, którzy ględzą o pomaganiu, zamiast brać z CIS-u, zaczęli do niego wkładać. Nie bierzcie pieniędzy Józka, który ciężko pracuje w lesie by utrzymać czwórkę dzieci, nie bierzcie pieniędzy Marysi, która stoi w sklepie cały dzień za ladą, nie bierzcie pieniędzy Jurka, który siedzi w ciężarówce cały miesiąc, ale zrzućcie się z własnych pensji i załóżcie stowarzyszenie, które będzie robiło to co robi CIS, ale na normalnych, zdrowych zasadach pomocowych. Pani księgowa przyjdzie po godzinach i zrobi papiery, pan Jarek społecznie po godzinach pouczy tańczyć, pani Halina doradzi, jak sobie radzić w życiu, pani Elwira – jak lepić garnki z gliny, pani Kasia pocieszy strapionych, a pan Antoni może zarządzać, jak już chce rządzić. Do tego składki miesięczne po tysiąc złotych z waszych wysokich pensji, zbiórki i akcje, i jazda z pomocą na całego. Zrobicie prawdziwy cud i zadziwicie świat, „z czysto ludzkiego punktu widzenia”.
Teraz cudu nie ma. Ci wszyscy, którzy obsiedli CIS ciągną pieniądze podatników i budują powiat socjalny. To, że państwo stwarza takie możliwości, nie znaczy, że trzeba z takich okazji korzystać. Te wszystkie pieniądze władowane w ten eksperyment, przy braku rynku pracy, są kpiną z ciężko pracujących ludzi, którzy muszą te zabawy finansować ze swoich podatków.
Kazimierz Rynkiewicz
Wmówiono Polakom, że bycie bezrobotnym to ich wina. Rolą CIS jest wmówić im, że mają orać za michę ryżu i jeszcze za to dziękować. Znam przypadki z powiatu łobeskiego gdzie pracownicy musieli korzystać z opieki psychologicznej po pracodawcy - chamie. Generalnie w RP pracownik jest traktowany niczym rekrut w ruskiej armii. Gdyby istniała jakakolwiek normalność wzorem państw europejskich nie azjatyckich to oprócz tego, że pracownik miałby po takim niedorobku, któremu się poszczęściło i został pracodawcą opiekę psychologa to ów niedorozwój mieniący się biznesmenem miałby długoletnią opiekę kuratora.
A teraz mała opowieść. W czasach kiedy nie było CISu siedział jak inni pod wiejskim sklepem, popijając tanie wino, zbierając złom i tak starał się zapomnieć o rzeczywistości. Tak to wyglądało kiedy przejeżdżało się przez ową wieś. Tak byłoby do tej pory gdyby ktoś nie zabrał go na zachód Europy do pracy. Od tamtej pory nie widać go pod wiejskim sklepem, nie słychać aby był też smakoszem tanich alkoholi. Jeszcze kilka lat temu było go widać pod dworcem jak jeździł do Szczecina skąd zabierał go bus do lepszej części kontynentu. Dziś już chyba jeździ tam swoim autem.
Teraz pytanie czy potrzeba urzędów czy zwykłej obywatelskiej solidarności i czasem podania ręki sąsiadowi?
Ile jeszcze takiego potencjału jest marnowanego?
~smutek
2013.08.12 12.08.31
Bardzo dobry artykuł.Popieram treść w całej rozciągłości.Dodałbym coś od siebie,ale nie potrafię tak oględnie zwracać uwagę na draństwo jakie uprawia PUP,PCPR w CIS przy wzajemnej adoracji za publiczne pieniądze.Kto wreszcie urwie łeby tej hydrze?Sądze, że pozostał nam już tylko nieśmiertelny SMOK KRYZYS...a może i on połamie zęby...
~d
2013.08.08 21.00.37
Panie Kazimierzu, nie ma pan racji! Urządza pan sobie hece z pracy, która służy grupie ludzi najbardziej poszkodowanej przez zmiany ustroju. Nawet pan nie zainteresuje się wynikami, jakie osiąga CIS, a wszystko jest policzalne. Pisze pan tylko o tym, ile zarabia kasia czy jarek! To jest kwestia drugorzędna i to można racjonalnie ocenić : jeśli za dużo w stosunku do osiąganych efektów to starosta może wyciągnąć wnioski. Ocenili już inni, łącznie z ministerem, że realizujac projekt CIS - wykonują pracę dla ludzi, których nikt nie chce zatrudnić. Telewizja ostatnio przypomniała słynny film "Arizona"- pokazujący społeczność popegerowską koło słupska. Powinien pan ten film zobaczyć, bo gdyby nie stowarzyszenie CIS, to wielu mieszkańców naszego powiatu miałoby tylko alternatywę wino Arizona. Mają CIS, a uczestnicząc w różnych programach mają szanse na sezonową pracę. W takim przypadku godność ludzka nie ma ceny !