Czy w futbolowych Pcimiach młodzi mają szanse na naukę piłkarstwa
(FELIETON) W ubiegłym roku wydawało się, że na obecnej wysokości kalendarza będziemy drżeć o trzecioligowy byt Drawy Drawsko Pomorskie.
Tymczasem drawszczanie należą do możnych trzeciej ligi, do jej arystokracji sportowej zajmując z dużą swobodą czwartą pozycję, za takimi potentatami, jak Błękitni Stargard, Lechia II Gdańska i Kotwica Kołobrzeg. Wygląda na to, że wsadzenie kija w mrowisko, to znaczy w kulturkowo-sportowe życie powiatu, sprowadzając doń zawodowych piłkarzy i zawodowego trenera, wyciąga cały powiat z anonimatu kulturowego i sportowego, z kompletnie pod każdym względem zaniedbanego obszaru Polski bodajże już nawet „C”.
Trzy piętra poniżej kreski
Obszar „C” to nie tylko tej klasy kultura i futbol, to także sposoby myślenia, wzory zachowań, codzienna gnuśność, peerelizmy na każdym kroku, w tym i ludzie stamtąd.
Takie pytanie? Skoro w naszym powiecie od kilkudziesięciu już lat istnieją kluby piłkarskie, przewijają się w nich pokoleniowo piłkarze, pracują trenerzy i instruktorzy, odbywają się rutynowe rozgrywki pezetpeenowskie, działają działacze – a jakże, to gdzie efekty tej pracy? Gdzie wyszkoleni piłkarze? W jakich klubach grali, a może w reprezentacjach? Kto i gdzie? Odpowiedź jest taka: że nikt i nigdzie! Co w takim razie w naszych klubach piłkarskich nazywamy pracą sportową, działalnością futbolową? Kulturalną? Tę codzienną krzątaninę nie wiadomo nad czym, za czym i w czym?
Oni mają piłkarski sukces, zapraszajmy ich
Który z klubów zaprosi teraz do siebie trenera Drawy Tomasza Grzegorczyka, by piłkarzom powiedział, co to jest piłkarstwo, jak się piłkarzem zostaje? Czy można się utrzymać z gry w trzeciej lidze? Ile można zarobić?
Dobrze byłoby też, by tego rodzaju trenerzy serdecznie pozapraszani do klubów, dokonali swoistych weryfikacji – czy praca szkoleniowa w klubach to naprawdę praca szkoleniowa? Czy to są w ogóle treningi? A może tego rodzaju spotkanie poskutkowałoby stworzeniem kilku piłkarskich drużyn powiatowych pod szczególną kuratelą takich władz? Także i to: kto w końcu dokonuje weryfikacji pracy prowadzonej w klubach z młodzieżą, z dziećmi. Kto odpowiada przed rodzicami za to, czy ich dzieci w klubach piłkarskich w ogóle uczą się futbolu? Czy przechodzą z piłkarskiej klasy do klasy?
Niech do klubów trafi na spotkania kilku piłkarzy z zawodowej Drawy, by swym kolegom amatorom dali cynk: żądajcie od klubów, by, jeśli uczą futbolu, uczyli go, a nie tak tylko z gminna manili. Już czas.
Są firmy, etaty, pieniądze – brak kadr
Miałem nadzieję, że powstanie OSiR-u w Złocieńcu posłuży założeniu w gminie podstaw pod pracę w dziedzinie kultury fizycznej, w tym i w sporcie wyczynowym, ale już tak współcześnie. Z nastawieniem na wolny rynek sportowy, na współpracę ze sportowymi firmami nie tylko polskimi, na traktowanie kultury fizycznej z nawiązaniem do przebogatej skarbnicy jej wartości, w tym i do pracy towarzystw sportowych w Polsce pod zaborami, bo pisz wymaluj akurat znów jest coś na rzeczy. Decyzje miejscowych władz, w tym i komisji konkursowych na dyrektorów tej firmy, były na takim poziomie, że na poważnie to o tych zagadnieniach nie ma z kim dyskutować. Dosłownie. Internauci piszą, że w Złocieńcu, by wreszcie coś tu zaskoczyło po nowemu, a czasy mamy przecież nowe, to trzeba precz posłać cały garnitur tutejszej władzy, a nie tylko jej poszczególnych dyktatorków z raczej wiadomego namaszczenia.
Boją się własnego cienia, bo co? No, bo co? Z przyzwyczajenia?
Taki przykład: drużyna piłkarska Olimpu nigdy nie miała boiska treningowego. Trenowała dziesiątkami lat na piachu w lesie (nie ma lepszego sposobu, by tak rozluźnić mięśnie i ścięgna stóp, by nie nadawały się one już do niczego), trenowała w miejscu, które zobaczywszy trener z zewnątrz powiedział: - To grozi kalectwem, pozrywaniem mięsni. - A jak to mamy teraz? Po wybudowaniu trzech boisk przy szkołach, skate parku i gminniaka, w trakcie kończącego się remontu stadionu, piłkarze ze Złocieńca nadal nie mają boiska treningowego. I, o ile dobrze znam tutejszych wygibasów od tego rodzaju decyzji, nadal takiego boiska nie będzie. A widowiska piłkarskie w mieście, przy wyjątkowo u nas przaśnej działalności tak zwanej kulturalnej za pieniądze podatników, to dosłownie sól tutejszego życia kulturalnego, bo owo życie takie, że przebija go każde widowisko piłkarskie. A tutejsze towarzystwa futbolowe na dodatek pracują dla miasta za darmochę, bo w Złocieńcu etat-elyty nadzielają tylko sobie. I nie reagują nawet, gdy ludzie na ulicach z etat-elyt zwyczajnie szydzą, czego nie pochwalamy.
Boją się własnych cieni, a działają w sporcie
Zaś morale tutejszych działaczy piłkarskich jest takie: na pytanie, czy ktokolwiek z nich był pytany, jakiego stadionu Klub potrzebuje, odpowiedzieli, że nikt i nigdy. Na pytanie, czy sami poszli do decydentów, by powiedzieć, jaki miastu stadion jest potrzebny, pokazali tylko coś w rodzaju strachu w oczach. Na pytanie, dlaczego przy tylu budowach sportowych w mieście nie poprosili o treningową płytę dla piłkarzy, nie mówią działacze nic. Milczą. Jakby sami nie wiedzieli, po co są działaczami. No, bo po co? Jak myślą Czytelnicy? Na pytanie, dlaczego godzą się na nędzarską dotację z kasy miasta na działalność klubu piłkarskiego, która jest nawet o wiele mniejsza od rocznej pensji byle tu kogo z etat-elyt, też nie odpowiadają. A mogliby przecież w mieście, przy olbrzymim wsparci fanów Klubu, zrobić nawet potężną manifestację. Też nic z tego.
Drawa piłkarskim kompanem, nie solą w oku gminniakowatej piłki
Jedna sól w oku – to Drawa w trzeciej lidze. Och, jak to boli. A może Drawa jest w tej Trzeciej Lidze Bałtyckiej, bo ma normalnych działaczy sportowych? Pora to sprawdzić! Etat- elyty i footbal-klity, oto najczarniejsza sól gminnego polskiego piłkarstwa. A Drawę tworzą przecież nie przybysze z FC Barcelony, tylko też z Pcimiów. Jak daleko nam do tych metropolii? I o tym napisałem.
Tadeusz Nosel
Ps. Drawa istnieje dzięki niespożytemu w działaniu na jej rzecz burmistrza Zbigniewa Ptaka. Trzecia liga to nie pusty wymysł. Najpierw został zainstalowany spory przedsiębiorca, powstały miejsca pracy, i z nich pięknej nazwy Trzecia Liga Bałtycka. To akcent nawet jakby patriotyczny. Przecież już ani stoczni przy naszym Bałtyku, ani portów. Rybołówstwo w zaniku. Znów trzeba od czegoś zaczynać. Podobnie było ze stowarzyszeniami sportowymi pod zaborami. Sport i futbol to przecież nie tylko kopanie piłki. Z duchowej pustki i Salomon nie poleje. Przykładem – polska drużyna na ME 2012. I ci kibice też jakby nie wiadomo skąd: - Polacy, nic się nie stało! – Skąd się wzięli tego rodzaju zapiewajły? Z kapusty?