(RESKO) W piątek, 10 maja 2013 r., w Ługowinie k. Reska, rolnicy i przedsiębiorcy blokowali budowę farmy wiatrowej. Podwykonawca nie zapłacił im za pracę. Przedsiębiorcy zablokowali wjazdy na farmę.
Inwestorem farmy wiatrowej Resko, etap I jest Polska Grupa Energetyczna Energia Odnawialna. Docelowo w Ługowinie ma stanąć siedem elektrowni wiatrowych o mocy 10,5 MW. Szacowana wartość netto to 76,3 mln zł.
Umowę na budowę farmy z Konsorcjum firm Aldesa Energia Renovables S.L.U i Aldesa Nowa Energia Sp. z o.o. podpisała należąca do PGE Energia Odnawialna spółka Elektrownia Wiatrowa Resko Sp. z o.o. 20 kwietnia ubiegłego roku. Umowa obejmuje budowę „pod klucz” wraz z wyprowadzeniem mocy i stacją SN/110kV w GPZ Resko. Umowa obejmuje także serwis farmy wiatrowej w okresie gwarancyjnym. Hiszpańska firma stała się generalnym wykonawcą. Podwykonawcą została polska firma Ventus. Prace mają zakończyć się w maju tego roku.
10 maja, gdy stanęło już sześć wiatraków, a siódmy, ostatni, został przywieziony na teren budowy, prace stanęły. Podwykonawcy firmy Ventus oraz rolnicy z Ługowiny zablokowali wszystkie drogi wjazdowe. Okazało się, że od czasu, gdy pracują na budowie, czyli od lutego, nie otrzymują wypłat za wykonane prace i usługi.
Sytuacja stała się nieciekawa dla wykonawcy i podwykonawcy. Termin realizacji zadania już się kończy, a inwestor 18 kwietnia ogłosił wynik kolejnego przetargu – tym razem na wykonanie projektu budowlanego farmy wiatrowej Resko etap II. W kwietniu dokonano wyboru firmy, która się tym zajmie: SAG ELBUG Gdańsk, za kwotę niemal 1,5 miliona zł. Farma wiatrowa RESKO w II etapie zostanie rozbudowana w następnych latach do mocy 80 MW. Tym samym kroi się o wiele ciekawszy kąsek i brak realizacji zadania na tym etapie może skończyć się nieciekawie dla firm chcących przystąpić do przetargu na drugi etap.
To nie Hiszpanie nie płacą
- Wiatraki stawia polska firma PGE. Elektrownię wiatrową buduje firma hiszpańska Aldesa, oni wzięli kolejnego podwykonawcę – polską firmę Ventus, u którego my pracowaliśmy - mówi reski przedsiębiorca Krzysztof Śliwiński. - Podwykonawca, firma polska, chyba przyszedł do przetargu bez pieniędzy. Na fakturach wystawiał nam termin realizacji 7 dni, my pracowaliśmy, a on nie miał nam z czego zapłacić. Tłumaczono nam, że Aldesa nie zapłaciła, ale jak miała zapłacić, skoro nie otrzymała od polskiej firmy faktur? W telewizji pokazali, że to Hiszpanie nie płacą, a to nie prawda. Chcieli to wyprzedzić, Hiszpanie nie chcieli podpisać. Polacy posłużyli się nami, abyśmy napompowali sytuację, żeby Hiszpanie im zapłacili teraz za wykonaną pracę, gdy jest 70 proc. inwestycji, a nie 90 procent zgodnie z umową. Hiszpanie podpisali teraz przejściówkę i zapewnili, że nam zapłacą, ale z pominięciem polskiej firmy. Byliśmy osobami, które wpłynęły na to, że zostały wykonane wcześniej płatności dla polskiej firmy. Zostaliśmy wmanewrowani.
Nie byliśmy zgłoszonymi podwykonawcami do Hiszpanów. Baliśmy się, że w tym wypadku nic nam się nie należy, bo gdybyśmy byli zgłoszeni, to zapłaciłaby nam Aldesa, a jak nie, to PGE. Ventus nas jednak nie zgłosiła. Od 26 lutego pracowaliśmy na umowę zlecenie, umowę mieliśmy z firmą Ventus. Pierwszą niewielką fakturę za tydzień zapłacono nam, a później przestali płacić. Z Reska i okolic pracowało wiele osób: przedsiębiorcy, podwykonawcy, dostawcy materiałów, ludzie, od których wynajmowali sprzęt, którym się posługiwali. Firma, która uczestniczyła w budowie dróg, też złożyła protest i Hiszpanie jej zapłacili. Powstało porozumienie. Nam jeszcze nie przelano pieniędzy, ale spodziewamy się na dniach.
W miniony piątek podpisaliśmy porozumienie z Hiszpanami. Chcieliśmy to zrobić 2-3 tygodnie wcześniej, ale firma polska cały czas nas zwodziła, że jutro, pojutrze. Byliśmy w Gdańsku na pierwszym etapie podpisania porozumienia. Z naszej strony popisaliśmy z firmą polską, ale nie zaproszono Hiszpanów do negocjacji. Od razu było to skazane na porażkę. Jeśli mówią nam, że to nam wystarczy, to wystarczy, my nie znamy się na tym. Teraz firma Ventus podpisała porozumienie z Hiszpanami bez nas. Przywieźli dokumenty do Reska i w Prusimiu, w siedzibie biura Hiszpanów, potwierdzili, że taka sytuacja zaistniała i nie ma tu żadnych przekłamań. Hiszpanie nie mogli nam zapłacić, bo nie wiedzieli za co i ile jest do zapłacenia. Ci uciekali specjalnie, aby wyciągnąć okres płatności. Naszą firmą był Ventus, a nie Hiszpanie. Nie wiem, jakie mają porozumienia między sobą i na jakiej zasadzie rozliczają się. Ja pracowałem dla firmy Ventus i od nich chcę pieniędzy. Hiszpanie wyszli z tego z klasą – powiedział Krzysztof Śliwiński.
W blokadzie uczestniczyło około siedmiu firm, pozostałe miały umowę z firmą hiszpańską i nie bały się o brak zapłaty.
Zniszczyli uprawy i ziemię
W blokadzie drogi uczestniczyło około 20 rolników, wszyscy, których pola przylegają do dróg i wiatraków. Żądali odszkodowania za zniszczone uprawy podczas wtargnięcia bez zezwolenia na ich grunty. Część rolników jest poszkodowanych, bowiem firma bez wiedzy i porozumienia z rolnikami wyrzucała na ich pola ziemię z wykopów. Część urobku to piach i glina. Nie nadaje się pod uprawy.
Tutaj rolnicy mieli problem, bo aby wystąpić o odszkodowanie, muszą mieć wykonaną wycenę szkód. O to poproszono mieszkańca Reska, jednak cena, jaką podał za swoje usługi była zbyt wysoka zarówno dla hiszpańskiej jak i polskiej firmy. Reszczanin za wycenę około 7 ha ziemi zażądał 23.370 zł. W związku z tym Hiszpanie ze swojej strony wzięli rzeczoznawcę, który to samo zadanie wykona za około 7-8 tys. zł.
- Budując drogę, w pewnych etapach nie można było po niej jechać, ale trzeba było dostarczyć materiał do budowy zbrojenia wiatraka, więc jeździli obok drogi, po polu. Stąd wynikło całe zamieszanie. Wcześniej firma powinna dokonać umów, porozumień, ktoś zawalił. Kłopoty narastają, ale nikt nie chce o tym mówić. Mieli prawo zająć 20 arów, a zniszczyli np. 1,10 ha. Szkody wyrządzone na niektórych polach w związku z wysypaniem na nie urobku będą naprawiane przez 4-5 kolejnych lat. Przez ten czas ziemia nie będzie nadawała się do użytku, trzeba ją na nowo rekultywować. Szkody miały być szacowane w poniedziałek, ale nikt nie zgłosił się – powiedział nam jeden z rolników mieszkających w Ługowinie.
Jak kwestia płatności i odszkodowań zakończy się, czas pokaże. Na razie budowa ma się ku końcowi. Ostatni wiatrak leży gotowy do postawienia. MM
Pan Krzysztof Ś. lokalny przedsiębiorca pogrzebowy, świadczył usługi koparko ładowarką podczas budowy w Resku, zawyżał dzienne raporty pracy, a czaas zaoszczędzony wykorzystywał na zabawy z lokalnymi mężatkami, co później opowiadał robotnikom budowlanym
~poinformowany
2013.10.31 11.25.32
pan Krzysztof K. lokalny przedsiębiorca pogrzebowy, wystawiał zawyżone raporty pracy sprzętu, a w czasie gdy niby pracował na budowie, zabawiał się mężatkami z reska.
Oj głupi narodzie. to trzeba robić tak:
Kto by się chciał na świecie rzemiosłem zabawić
Masz to sobie w warstacie z tablicą postawić:
Nauki sowiźrzalskie, jak sie masz sprawować,
Nigdzie miejsca nie zagrzać, ustawnie wędrować.
A gdzie siędziesz u mistrza, tak się cicho sprawuj,
Póki cię nie zrozumie, w niecnoty się wprawuj.
Leż aże do południa, ani daj się budzić,
Musi pan przyść do ciebie, za łeb cię wycudzić.
Wstawszy, nie umywaj się ani też czesz głowy,
Nie będzieć nic od tego, choć cię gromią słowy.
Drew ci nie każą rąbać, nie chodź też po wodę,
Jeślić po wodę każą, uczyńże ty szkodę.
A boty niechaj będą opatrzone błotem,
Powiedz panu, że się to samo wytrze potem.
Gdy pan żupan położy, to w kieszeni macaj,
Naczynie na warstacie opak powywracaj
Pamiętaj zawsze zełgać, gdy cię poślą kędy
Panu dla uczciwości ukradnij co wszędy.
Dzieci pańskie podrażnić, a z panią się poswarz,
Sam niecnotę zbroiwszy, przed panem ją oskarz (...)
Co zarobisz to przepij albo przegraj w karty,
Nie dbaj gdy cnota cała, choć żupan podarty.
Nie daj sobie nic mówić, kiedyć kto co rzeze,
Pięścią zaraz w paszczękę, jeślić nie uciecze. (...)
Autor: Jan z Kijan "Nowy Sowiźrzał. Nauki potrzebne do rzemiosła" -fragment