(ŁOBEZ) Dlaczego w opłatach za wodę i ścieki planowana jest podwyżka o 1 zł i czy rzeczywiście tak musi być? Gdzie znika 200 tys. zł rocznie?
Zgodnie z wyjaśnieniami, jakie padły ze strony burmistrzów Łobza, planowana podwyżka cen za wodę i ścieki związana jest z czynszem dzierżawnym. Oznacza to, że każda złotówka wpływająca z opłat jest znaczona i trafia do budżetu gminy z przeznaczeniem na inwestycje. W tym roku potrzeba na ten cel 377 tys. zł.
Problem polega na tym, że podczas konstruowana budżetu nie tylko nie zabezpieczono na te zadania pieniędzy, ale i nie zaplanowano żadnych tego typu działań. Pojawiły się one w nowym roku, po zatwierdzeniu budżetu. Z tego względu postanowiono sięgnąć do kieszeni mieszkańców, argumentując, że to konieczne, bowiem 2015 rok za pasem, a w mieście wciąż są ulice, w których nie ma kanalizacji. Jeśli kanalizacja nie zostanie położona, będziemy płacić wysokie kary. Argumenty mają mocne podstawy, ale rodzi się pytanie, czy o tym nie wiedziano kilka miesięcy wcześniej, przy planowaniu budżetu? Stało się jednak tak, jak się stało, mieszkańcy muszą zapłacić w taryfach. Pytanie - czy podwyżka tylko tego elementu taryf musi wynosić 1 zł?
Pieniądze są konieczne nie tylko na mieszadło w oczyszczalni, o którym pisaliśmy, ale na położenie kanalizacji m.in. w ul. Murarskiej i Łobzówku. Przy czym już w taryfach są opłaty, które mieszkańcy ponoszą na rzecz inwestycji. Taryfa składa się bowiem z wielu składników i pieniądze przeznaczane na inwestycje trafiają zarówno z czynszu dzierżawnego, jak i podatku. Mieszkańcy więc ponoszą już opłaty na inwestycje. Różnica jest taka, że mają płacić więcej.
Temat konieczności podniesienia dodatkowych opłat za wodę i ścieki powrócił pod obrady Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Łobzie.
- Na komisjach przeliczyliśmy kwotę przez ilość sprzedanej wody i nie wychodzi złotówka, ale 80 gr - powiedział radny Janusz Skrobiński. - Uważam, że z ceny można byłoby jeszcze zejść, bo sądzę, że jest u nas proceder, o którym nikt głośno nie mówi, a mianowicie taki, że z gospodarstw, gdzie znajdują się szamba, nie wracają ścieki do oczyszczalni. We wspólnotach i blokach przelicznik jest bardzo prosty – 100 proc. wody wpływa i za 100 proc. ścieków trzeba zapłacić. Według wyliczeń i zestawień, jakie daje nam PWiK wynika, że od kilku lat powrót ścieków z domków jednorodzinnych, gdzie znajdują się szamba, wynosi 8,47 proc. Pan Stankiewicz na ostatniej komisji zrobił dokładnie wyliczenia i wyszło mu, że wraca 11,7 proc. Pozwoliłem sobie zrobić wywiad w środowisku i proceder jest dość ciekawy, dlatego że np. ludzie pobierają 10 m. sześc. wody, rachunek mają wystawiony powiedzmy na 4 m. sześc., a reszta pobierana jest na lewo. Tak to ludzie określili. Zapytałem kilka osób, które powiedziały mi o wywózce „na lewo”. Na czym ona polega? Na tym, że nie ma rachunku, a cena za beczkę jest tańsza np. o połowę. Co dzieje się z tymi ściekami? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. W każdym bądź razie może być sytuacja taka, że nie wszystkie ścieki, które trafiają do oczyszczalni, są wykazywane w zestawieniu. Nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić, ale gdyby z tych gospodarstw, które uczciwie płaciłyby za ścieki, wracały ścieki tak jak w blokach, to automatycznie przybyłoby 210 tys. zł. O tyle w budżecie mielibyśmy więcej pieniędzy. O tyle moglibyśmy zmniejszyć podwyżkę na urządzenia, które są nam potrzebne.
Spółka w tej chwili nie wykazuje zysków. W momencie, gdyby wpłynęły do niej te pieniądze, miałaby zysk, czyli, jak liczyliśmy na komisji - w roku byłoby to 70-80 tys. zł. Dla mnie sprawa jest dość niejasna, bo gdzie są te ścieki? Gdzieś one muszą być, skoro nie ma ich oficjalnie w oczyszczalni ścieków. Trzeba sobie zadać pytanie. Uważam, że trzeba się tej sytuacji przyjrzeć bliżej i wtedy nie będziemy płacić za tak zwaną lewiznę, bo teraz wszyscy mieszkańcy gminy będą płacić za to, że ktoś na lewo oddaje ścieki. Warto, aby ktoś kompetentny sprawdził ten proceder. Nie chcę być oskarżycielem kogokolwiek. Nie wiem i nie chcę się nawet domyślać, gdzie trafiają te ścieki, czy w pole, czy są wpuszczane w burzówkę, czy na oczyszczalnię... Fakt jest taki, że w Łobzie 80 proc. mieszkańców płaci za śmieci, skoro ludzie płacą za śmieci, które mogliby spalić albo wyrzucić do lasu, to dlaczego nie mieliby płacić za ścieki? Dlatego tutaj sytuacja jest dla mnie niejasna. Gdyby udało się odzyskać, chociaż połowę tych ścieków, niech będzie to 100 tys. zł, to zmniejszamy kwotę o 100 tys. zł i nie będzie konieczności podwyżki cen taryf o 80 gr, ale 60 gr na inwestycje. To dla mnie jest proste. Są takie miejsca jak fermy, które pobierają 100 proc. wody, a oddają 0 proc. ścieków. Dużo jest takich miejsc. Wszystkiego na pole nie wyleje się – powiedział radny Janusz Skrobiński.
Jeśli rzeczywiście wraca tylko około 10 proc. ścieków z domków jednorodzinnych, to rocznie „ucieka” ponad 200 tys. zł. W ciągu jednej kadencji jest to kwota w wysokości 800 tys. zł. Jeżeli to trwa 20 lat, odkąd jest demokracja, to ile poszło pieniędzy w glebę? Przelicznik jest prosty: pięć kadencji to 4 miliony zł. Za 4 miliony wszyscy włączeni byliby w kanalizację i nie musielibyśmy obawiać się 2015 roku i związanych kar z brakiem ochrony środowiska.
Władze jednak proponują podwyżkę o 1 zł tym, którzy uczciwie płacą. Podwyżka daje kwotę ponad 400 tys. zł, czyli tyle ile nie wpływa z opłat za ścieki w ciągu tylko dwóch lat. Obecnie gmina potrzebuje 377 tys. zł. MM
Zakład wody i kanalizacji napewno ma rozeznanie które budynki nie płacą za ścieki. Powołać komisję w składzie np. : przedstawiciel gminy,zakładu kanalizacji,straży miejskiej. Komisja po oględzinie poszczeglnych budynków zobowiązała właścicieli do włączenia się do miasta albo ustaliła inne rozwiązanie tak aby ścieki nie trafiały do Regi czy na pola i nie zatrówały środowiska. Widziałem jak beczka ścieków wylewano do regi przy ulicy Segala. I to nieraz.