(REGION) Do tej pory mieszkańcy gmin, którzy sprzeciwiali się stawianiu wiatraków w pobliżu ich domów oraz mieli zastrzeżenia do przestrzegania procedur w tej sprawie, działali w pojedynkę. Teraz zrzeszają się, by uzyskać większą siłę i sprawność w dochodzeniu swoich praw, a przede wszystkim pokazać, że problem dotyczy całego województwa zachodniopomorskiego.
Założyciele spotkali się w minioną niedzielę w motelu Europa w Modlimowie, w gminie Płoty. Dlaczego tutaj? Plany działania stowarzyszenia dotyczą całego województwa, więc wybrano miejsce, by wszystkim było blisko, zarówno tym z regionu szczecińskiego, jak i koszalińskiego.
Wielokrotnie pisaliśmy o problemach ze stawianiem elektrowni wiatrowych, jednak informacje nie wychodziły poza daną gminę lub powiat. Zjazd założycielski pokazał, że problem jest wspólny dla całego województwa. Przybyli przedstawiciele komitetów i stowarzyszeń zainteresowani tą problematyką z gmin: Gryfino, Pyrzyce, Golczewo, Stargard Szczeciński, Stepnica, Gryfice, Brojce, Siemyśl, Sianów, Koszalin, Biesiekierz i Sławno.
- Stowarzyszenie powstało z potrzeby ludzi, którzy nie mogą sobie poradzić z problemem posadawiania wiatraków zbyt blisko zabudowań. W moim przypadku jest to około 370 metrów. - powiedział witając gości prezes Stowarzyszenia Roman Kuśnierz z Małkocina. Wyliczył cele, jakie stowarzyszenie chce zrealizować: składanie wniosków do wojewódzkiego planu zagospodarowania przestrzennego, ustanowienie prawne odległości 3 kilometrów wiatraków od domów i zakaz ich budowy w obszarach Natura 2000.
- Chcemy, żeby stowarzyszenie skupiło jak największą liczbę osób, przedstawicieli z poszczególnych regionów. Zacząłem tworzyć mapę oddziaływania wiatraków dla odległości 10 kilometrów i przestraszyłem się. Z informacji jakie uzyskałem, powiatu Kamienia Pomorskiego nie ma, to znaczy nie ma miejsca, na które by nie oddziaływały wiatraki. - kontynuował prezes Kuśnierz. Chce stworzyć dokładną mapę województwa z wiatrakami. Już pobieżny rzut oka pozwala stwierdzić, że prawie cały jego obszar jest pokryty wiatrakami, które już stoją lub są przymiarki, by stały. Robi to piorunujące wrażenie, bo za chwilę może okazać się, że będziemy jeździć po Pomorzu slalomem między wiatrakami i zniknie perspektywa rozwoju agroturystycznego tych ziem, a także zostaną ograniczone możliwości budowy domów i siedlisk.
Zebrani przedstawiali problemy, jakie dotyczą wiatraków, czy to już postawionych, czy planowanych, w ich sołectwach i gminach. Najważniejsze problemy to: brak wiedzy mieszkańców o zagrożeniach i przepisach dotyczących wiatraków, łamanie przez włodarzy gmin procedur związanych z ich stawianiem; począwszy od uchwał, zawiadamiania, aż po uchwalanie planów i studiów zagospodarowania przestrzennego gmin, a także bałagan w prawie polskim, w którym nie określono odległości wiatraków od zabudowań, a także innych parametrów z nimi związanych. To powoduje ogromny chaos i dowolność w interpretowaniu oraz wykorzystywanie luk prawnych przez inwestorów i władze gmin.
Oto jedna z charakterystycznych wypowiedzi na ten temat.
- Wyciągnęliśmy burmistrzowi z gardła, kto finansuje plan. Okazało się, że jest to umowa trójstronna. Pan inwestor przyprowadził sobie urbanistę – to jest mój urbanista. Podpiszemy umowę i on będzie dla mnie robił, jak ja chcę i będę mu płacił. Uzyskaliśmy taką umowę trójstronną, po czym zgłosiliśmy to do prokuratury. Prokuratura to umorzyła. Taki jest trend i tak będzie, do czasu, bo niedługo to się zmieni. Powiadomiliśmy RIO. Okazało się, że jest to nielegalne, ale pan burmistrz odpowiedział w piśmie, że jest to inwestycja celu publicznego o znaczeniu ponadlokalnym, ze względu na pakiet klimatyczny UE. RIO wycofało się, bo jak jest to taka inwestycja, to inwestor ma prawo inwestować i sponsorować urbanistów, podczas gdy Krajowa Rada Regionalnych Izb Regionalnych mówi jasno, że nie ma takiej możliwości. Przyszła NIK ze Szczecina na kontrolę. Mamy raport, że to jest nielegalne, więc przekazano plan gminie darowizną. I jaki skutek prawny – żaden! Poseł Julia Pitera przytaczała naszą sprawę w rozmowie z prezesem NIK-u. Po tym wszystkim rozmawiałem z nią i ona powiedziała, żeby wytrzymać. W tym roku ma być troszeczkę zmienione prawo i ma być tak, że to co uzna NIK za naruszenie prawa, to ma tym zajmować się prokuratura – mówił przedstawiciel jednej z gmin podkoszalińskich.
Ta jedna wypowiedź, jak w soczewce, pokazuje problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy wielu gmin, ale też obrazuje rozkład państwa, jaki nastąpił pod obecnym rządem.
Zebrani przedstawiali konkretne sprawy w różnych aspektach, co pozwoliło zobaczyć problem jako całość. Wygląda on dość przerażająco. Włodarze gmin, z braku jakiejkolwiek polityki gospodarczej państwa chwytają się wiatraków, które mają zapewnić im dochody, by mogli przetrwać na stanowiskach, nie martwiąc się o skutki dla mieszkańców i przyszłych pokoleń. Mieszkańcy protestują, ale nikt ich nie słucha, a jak zgłaszają nieprawidłowości, to instytucje kontrolne niby coś robią, ale bez konsekwencji. Istny „dziki zachód” z wiatrakowym Eldorado, pod opieką państwa.
Stowarzyszenie ma to zmienić. Chce nagłaśniać problemy i być stroną w toczących się postępowaniach w gminach. Ma już konkretne pomysły, które zebranym przedstawiła Iwona Krępic ze Stepnicy; w niedługim czasie złoży wnioski do planu zagospodarowania przestrzennego województwa, a na marzec zapowiada konferencję, na której przedstawi wszystkie problemy „wiatrakowe” w województwie.
Chętnym do współpracy polecam stronę internetową Stowarzyszenia Bezpieczne OZE: www.bezpieczneoze.org KAR