(ŁOBEZ-REGION) Kuratorium Zachodniopomorskie zorganizowało 18 października 2012 r., w Zespole Szkół im. T. Kościuszki w Łobzie, wojewódzkie spotkanie w ramach projektu System Ewaluacji Oświaty Nadzór pedagogiczny. Realizuje go Ośrodek Rozwoju Edukacji wraz z Uniwersytetem Jagiellońskim w Krakowie.
Było to pierwsze takie spotkanie w naszym województwie. Zasadą programu jest nawiązywanie podczas takich spotkań współpracy edukatorów z lokalnym środowiskiem w ramach Ławy Obywatelskiej. Do rozmowy o sprawach edukacji zapraszani są dyrektorzy szkół, nauczyciele, rodzice, uczniowie, przedstawiciele biznesu, organizacji społecznych i mediów. Mają za zadanie wypracować i rekomendować władzom własne wnioski w sprawach lokalnej polityki oświatowej, a władze powinny publicznie się do nich odnieść. Przyczynkiem do dyskusji są wystąpienia „biegłych” (ktoś z władz, wizytator ds. ewaluacji, dyrektor i dziennikarz).
Gdy zaproponowano mi wystąpienie, zgodziłem się, gdyż obywatele mają prawo i powinni zabierać głos w ważnych sprawach lokalnych, nawet nie będąc specjalistami. Każdy głos składa się na opinię publiczną, a od siły tej opinii zależy jakość demokracji. „Biegli” mieli zapoznać się z raportami z ewaluacji szkół i przekazać swoje opinie. Słowo ewaluacja na tym spotkaniu powtarzane było kilkadziesiąt razy, więc najpierw trzeba jego znaczenie przybliżyć wszystkim. Rozporządzenie MEN z 7 października 2009 r. definiuje ewaluację jako praktyczne badanie oceniające przeprowadzane w szkole lub placówce. Niektóre definicje są czysto technologiczne, jak ta: jest to proces zbierania informacji i ich interpretacja w celu podejmowania decyzji. Ale są też rozszerzające: wydawanie opinii o wartości pracy szkoły poprzez systematyczne, jawne, zbieranie i analizowanie informacji o tej pracy w odniesieniu do znanych celów, kryteriów i wartości.
Te pierwsze skupiają się na technologii, ta ostatnia i kilka innych poszerzone są o sferę aksjologiczną, czyli wartości. Jak więc widać, już przy definiowaniu pojęcia – im dalej w las, tym więcej drzew. Jak ze wszystkim. Więc i ja zapuściłem się w ten las, mając już na wyjściu problem z oceną szkół „w odniesieniu do znanych celów, kryteriów i wartości”. Czy rzeczywiście znanych? Już tu pojawiają się wątpliwości...
Jako „biegły” zapoznałem się z raportami ewaluacji szkół w powiecie łobeskim. Akurat tu zrobiono ich sporo, bo np. w powiatach drawskim, świdwińskim i gryfickim takich jeszcze nie ma. Może za jakiś czas będą wszystkie. Każdy materiał jest dobry do refleksji nad tym co robimy.
Na początku wystąpienia zastrzegłem, że będę wypowiadał się jako obywatel, co zwolniło mnie z trzymania się sztywnych ram programu. Był w tym cel zupełnie inny, niż tylko brak szacunku dla ustanawianych reguł. Chodziło o to, że przeglądając raporty, dostrzegłem obywatelskim okiem pewne sprzeczności, o czym chciałem powiedzieć.
By te wątpliwości wyłuszczyć, zacznę od tego, co zresztą przedstawiłem, że ważny jest tu podział na technologię i aksjologię (sferę wartości). Uderzyło mnie w raportach, że sprowadzają one badanie szkół do technologii, badając, czy szkoła robi to czy tamto lub nie robi.
Ministerstwo zdefiniowało 17 wymagań wobec szkół dotyczących najróżniejszych dziedzin: od wyników nauczania, realizacji obowiązującej podstawy programowej, przez rozwijanie aktywności i umiejętności społecznych uczniów, współpracę z rodzicami, po organizację pracy placówki, w tym jej warunki lokalowe i wyposażenie. Każde z tych wymagań dana szkoła lub placówka może spełnić na poziomie od A do E. Przykładowy raport zawiera wnioski z ewaluacji i ocenę końcową, np. szkoła ma koncepcję pracy – B, oferta edukacyjna umożliwia realizację podstawy programowej – B, procesy edukacyjne mają charakter zorganizowany – C, są efektem współdziałania nauczycieli – B, kształtuje się postawy uczniów – B, są działania służące wyrównywaniu szans edukacyjnych – B, itd. Raport opisuje sytuację w szkole taką, jaka jest. Niestety, niewiele z tego wynika. Przypomina to trochę sytuację z Moliera (U licha! Już przeszło 40 lat mówię prozą, nic o tym nie wiedząc), gdy dowiadujemy się nagle, że mamy kółka pozalekcyjne, że „w szkole podejmowane są działania wychowawcze mające na celu zmniejszenie zagrożeń oraz wzmacnianie pożądanych zachowań” albo że „uczniowie osiągają sukcesy edukacyjne na miarę swoich możliwości”.
Mam nieodparte wrażenie, że skupienie się na technologii nauczania odciąga nas, obywateli i rodziców, od zainteresowania sferą aksjologiczną oświaty. Gdy ktoś każe nam wykopać dołek, umysł technologiczny od razu zacznie konstruować łopatkę, a umysł aksjologiczny najpierw zapyta – po co?
Najlepiej te wątpliwości opisał mi przed laty socjolog prof. Piotr Gliński, który stwierdził, że może być demokracja proceduralna i uczestnicząca. Proceduralna (technologiczna) sprowadza się do tego, że raz na 4 lata mamy wolne wybory, mamy podział władz, mamy wolne media, czyli spełnione są podstawowe warunki demokracji. A ona nie działa. Pomimo spełnienia tych warunków większość badanych wypowiedziała się, że nie ma żadnego wpływu na życie publiczne.
Obawiam się, że podobna pułapka czyha na polską oświatę w ujęciu technologicznym. Mamy coraz lepszą bazę edukacyjną i coraz mniej uczniów, coraz więcej orlików, ale pustych, masę pracowni komputerowych i młodzież znającą tylko gry, wykształconych absolwentów, którzy zupełnie nie szanują własnego kraju i najchętniej by stąd wyjechali, masę programów o bezpieczeństwie, z jednoczesnym wzrostem przestępczości w szkołach, mamy coraz lepszą bazę edukacyjną, a jednocześnie – jak prześledzi się chociażby wyniki egzaminów z ostatnich trzech lat – z roku na rok spada poziom nauczania.
Zatrważające wręcz są wyniki sprawdzianu szóstoklasistów w niektórych gminach, gdzie wynik niski (w skali: niski, średni, wysoki) osiągnęła aż połowa uczniów rocznika. Takie dane są dla wielu gmin: Brojce (52,6%) i Karnice 48,1%) w powiecie gryfickim, Ostrowice (50%) i Czaplinek (40,7%) w powiecie drawskim, Kozielice (68,2%) w powiecie pyrzyckim, Dobrej (47,2%) w powiecie łobeskim itd. Co to oznacza? Połowa uczniów w tych gminach będzie w przyszłości wykluczona z udziału w rozwoju społecznym.
Czy System Ewaluacji Oświaty jest w stanie odpowiedzieć na pytania – dlaczego tak się dzieje? Czy np. będzie potrafił ocenić efekt wdrażanego właśnie w szkole w Trzygłowie pod Gryficami programu dla dzieci pt. „Chcę być wykształciuchem”, robionego za unijne dotacje?
Rozumiem, założenia programu nadzoru pedagogicznego mają swoje ramy badawcze i swój podmiot oraz cel badań i trudno żądać, by SEO odpowiadał na wszystkie pytania, ale kto ma na nie odpowiadać?
Dla mnie to spotkanie posłużyło do zastanowienia się nad innymi problemami i było próbą ogarnięcia oświaty jako całości. Zapytania o to, czy chcemy kształcić obywateli, czy tylko robotników do fabryk, czy chcemy uczyć myśleć, czy tylko powielać schematy, czy chcemy uczyć adaptacji do zmieniającej się rzeczywistości, czy też chcemy kształcić postawy twórcze zmieniające rzeczywistość, czy mamy jeszcze jakiś system wartości i przekonań, który chcemy wpajać młodym ludziom, czy porzuciliśmy już wszelką wiarę i nadzieję i będziemy uczyć dzieci, jak kopać dołki i zarazem oduczać zadawania pytań – po co?
Oby nie stało się z oświatą tak jak z naszą demokracją proceduralną, że zostaną spełnione wszelkie wymagania i procedury, a nie uzyskamy efektu społecznego w postaci wykształconych, świadomych, twórczych, uczestniczących, wolnych i dumnych z demokracji Polaków. Bo chyba o to chodzi? Ale być może do tego nie potrzebne są nowe programy badawcze i ileś tam wymagań narzucanych szkołom, lecz zmiana celów edukacyjnych i powrót do zasadniczych pytań – po co uczymy, dla kogo, ku czemu?
Zdaję sobie sprawę, że w obecnych warunkach samorządu i państwa takie pytania zdają się być naiwne, ale czasami warto się nad nimi zastanawiać.
Kazimierz Rynkiewicz