(GRYFICE) W sobotę, 1 grudnia 2012 roku, w wigilię I Niedzieli Adwentu, wieczorem, odszedł do Domu Ojca wieloletni proboszcz Parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ks. prałat kanonik Jerzy Sosna.
O zmarłym kilka słów powiedziały nam panie Teresa Gil, Leokadia Dziemieńczuk i E. Olawa.
- To dla nas bardzo smutna i niespodziewana wiadomość mówi pani Teresa Gil. Jeszcze w czwartek był w kościele. Kiedy w lipcu br. przeszedł na kapłańską emeryturę, to dalej pełnił swoją duszpasterską posługę i był zawsze obecny w konfesjonale. Codziennie też sprawował jedną Mszę, św., bo taki jest kanoniczny obowiązek każdego kapłana. Ksiądz proboszcz Jerzy Sosna był bardzo dobrym człowiekiem, uczciwym, rzetelnym i pracowitym. Wszystkie prace remontowe, jakie robił w kościele, czy przy kościele, to nigdy nie wołał od parafian żadnych pieniędzy, ale zawsze dziękował za to, co otrzymał od wiernych na tacę. Nie miał cennika na posługę kapłańską tj. sakrament chrztu, sakrament małżeński, na Msze św. zamawiane w intencji zmarłych. Nie miał cennika. -
- To prawda - mówi pani Leokadia Dziemieńczuk. - Cennika nie miał i życia łatwego też nie miał. Myślę tu o jego dzieciństwie, o którym zawsze opowiadał ze smutkiem. To był człowiek, który znał biedę i bardzo cenił ludzką życzliwość. Był też naszym spowiednikiem, który potrafił zrozumieć drugiego człowieka i pomóc mu rozwiązywać problemy, jakie niesie codzienne życie. Był lekarzem naszego sumienia, a może naszych dusz. -
- Ksiądz proboszcz był bardzo skromnym człowiekiem każda z nim rozmowa, to jak rozmowa z własnym ojcem - mówi pani E. Olawa. - Mimo, że byliśmy prawie równolatkami. Dla mnie jego widok w konfesjonale, to jak obecność żywego anioła w kościele.
- Sądzę, że nasza parafia nigdy już nie będzie miała takiego kapłana, jakim był proboszcz Sosna. To był kapłan, który wiarę swoją wyssał z mlekiem matki, a kapłaństwo cenił, jako posługę Bogu i ludziom. Był uczciwym i będzie nam osobiście brakowało tego dobrego kapłana i człowieka - powiedziała pani Teresa Gil.
Ksiądz Jerzy Sosna, zgodnie z wolą wyrażoną w testamencie, spocznie na gryfickim cmentarzu. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 6 grudnia 2012 r. Ks. Jerzy Sosna był proboszczem parafii pw. WNMP w Gryficach oraz dziekanem Dekanatu gryfickiego od 15 września 1994 roku do 1 lipca 2012 roku. MJ
Był dla nas wzorem
W niedzielę rano, jeden z moich dobrych kolegów ministrantów zadzwonił do mnie, o godzinie 9.00, z informacją, która była dla mnie nie do wiary. Usłyszałem krótkie „Prałat nie żyje”. Ta wiadomość wstrząsnęła zarówno wikariuszami, obecnym proboszczem, jak i nami. Nasza mała społeczność młodszej służby liturgicznej była z ks. Sosną niezwykle zżyta. Każdy z nas w stosunku do ks. prałata odczuwał ogromny respekt i szacunek. Był dla nas wzorem, kimś, kto zawsze wspomoże dobrą radą, jak i drugim ojcem, gdyż potrafił skarcić słusznie, zaś my jego uwagi zawsze przyjmowaliśmy do serca, wiedząc, że ma rację, nie z uwagi na siwe włosy, lecz z uwagi na szacunek do jego osoby. Był to ksiądz niesamowity, pełen ciepła, jak i zarówno stanowczości.
Mieliśmy go za bohatera walk stoczniowych, za najlepszego dziekana, ale przede wszystkim za wspaniałego człowieka, u którego przy spowiedzi nie odczuwało się ani krzty wstydu czy strachu. Był ceniony niezwykle wysoko nie tylko przez nas, lecz przez ogromną liczbę gryficzan. Ministranci już z odległości mijając czy widząc ks. proboszcza Jerzego Sosnę pochylali się na powitanie jak najniżej. Myśl, że już nie będzie nam dane spotkać się z nim, powitać się i porozmawiać, przepełnia nas wielkim smutkiem, lecz wiemy, że teraz nasz proboszcz jest w lepszym miejscu i nareszcie naprawdę odpocznie po tylu latach ciężkiej pracy na rzecz naszej parafii. Nie sposób jest słowami opisać, jak wielkie było nasze poszanowanie dla ks. Jerzego. Niestety nie nacieszył się tak krótką emeryturą. Kiedyś powiedział, że na wakacje będzie chodził na spacery po naszym gryfickim parku. Mamy nadzieję, że teraz nareszcie nasz proboszcz, nasz prałat Jerzy Sosna, ma czas na spacery wśród zieleni. Był to ksiądz niezwykły, którego otwarcie mierzyć można miarą ks. Ruta.
Adam Kulikowski, ministrant