(GRYFICE) Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” Oddział Miejski w Gryficach zaprasza na projekcję filmu \"The Soviet Story\" w reżyserii Edvins\'a Snore\'a.
Pokaz filmu odbędzie się w sobotę, 27 października 2012 r., o godzinie 16.00, w salce przy parafii NSPJ w Gryficach przy ul. Górskiej 8. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych.
Tradycyjne aresztowanie - to jeszcze zbieranie drżącymi rękoma rzeczy dla porywanego: zmiana bielizny, kawałek mydła, coś do jedzenia i nikt jeszcze nic nie wie: co potrzeba, co wolno, jaka odzież najlepsza, agenci zaś poganiają i przeszkadzają: "Niczego nie trzeba. Tam go nakarmią. Tam ciepło". (Wszystko łgarstwo. A poganiają - na postrach).
Tradycyjne aresztowanie - to jeszcze później, już po zabraniu nieboraka, wielogodzinne gospodarowanie w mieszkaniu szorstkiej, obcej, przemożnej siły. To - wyłamywanie, patroszenie, ściąganie i zrywanie ze ścian, wyrzucanie na podłogę z szaf i szuflad, wytrząsanie, rozsypywanie, rwanie - i góry rzeczy nagracone na ziemi, i chrzęst pod podeszwami. I nic świętego podczas rewizji! Przy aresztowaniu maszynisty kolejowego Inoszyna stała w pokoju trumienka z jego dopiero co zmarłym dzieckiem. Stróże prawa wyrzucili dziecko z trumny, tam też szukali. Wyrzucają też chorych z pościeli, zdejmują bandaże.
I nic w trakcie rewizji nie może być uznane za drobiazg! U historyka-amatora Czetwieruchina zabrano "tyle a tyle arkuszy carskich dekretów" - a mianowicie dekret o zakończeniu wojny z Napoleonem, o zawarciu Świętego Przymierza i tekst litanii przeciw cholerze z 1830 roku. U naszego najlepszego znawcy Tybetu, Wostrikowa, skonfiskowano bezcenne, starożytne rękopisy tybetańskie (uczniowie zmarłego zdołali wydostać je z czeluści KGB dopiero po 30 latach!). Przy areszcie orientalisty Newskiego zabrano manuskrypty tanguckie (a po 25 latach za ich odcyfrowanie Newski otrzymał nagrodę leninowską pośmiertnie). Z Kargera zaharapczono archiwum jenisejskich Ostiaków, zakazano stosowania ułożonego przezeń alfabetu i elementarza - i tak już musiał się cały ludek obejść bez piśmiennictwa.
W języku inteligentów wszystko to wymagałoby długich jeszcze opisów, a nasz lud tak powiada o rewizji: tego szukają, co nie schowane.
Skonfiskowane rzeczy wywożą, a czasem każą nieść aresztowanemu - i Nina Aleksandrowna Palczyńska musiała nieść na plecach wór z papierami i listami swego niestrudzonego męża - nieżyjącego już wielkiego inżyniera i Rosjanina - IM w paszczę, na zawsze, niepowrotnie.
A dla tych, co zostają w domu - długa kolej porujnowanych, spustoszonych dni. I próby przekazywania paczek. Ale ze wszystkich okienek tylko poszczekiwania: "Nie ma w rejestracji", "nie ma tu takiego!". A jeszcze zanim podejdzie do okienka, trzeba - jak to było w Leningradzie, w złą godzinę, przez pięć dni i nocy tłoczyć się w kolejce. I dopiero może za pół roku czy za rok, sam aresztant się odezwie - albo też ci powiedzą: "Bez prawa korespondencji" - a to już prawie na pewno znaczy, że rozstrzelany.
Jednym słowem - "żyjemy w przeklętych warunkach, w których człowiek może zginąć bez wieści i najbliżsi mu ludzie, żona i matka... całe lata nie wiedzą, co się z nim stało". Prawda to? A może nie? Napisał to zaś Lenin w 1910 roku, w nekrologu Babuszkina. Tylko trzeba powiedzieć jasno: Babuszkin wiózł transport broni dla celów powstania, za to też został rozstrzelany. Wiedział, co ryzykuje. Nie da się tego powiedzieć o nas, nieszczęsnych królikach.
Tak wyobrażamy sobie zwykle aresztowanie.
I rzeczywiście, nocne aresztowania opisanego tu typu przeprowadza się u nas najchętniej, bo mają one ważne zalety. Wszyscy obecni w mieszkaniu obezwładnieni są przez strach już od pierwszego dzwonka. Przyszły aresztant wyrwany jest z ciepłej pościeli, cały jest jeszcze w mocy półsennego bezwładu, rozsądek jego jest przyćmiony. Przy nocnym areszcie agenci mają przewagę liczebną: przyjeżdża ich kilku, są uzbrojeni, a mają przeciw sobie pojedynczego człowieka w niedopiętych portkach; podczas rewizji i przygotowań do drogi na pewno nie zbierze się pod bramą tłum ewentualnych stronników ofiary. Niespieszna stopniowość tych wizyt - naprzód w jednym mieszkaniu, potem w drugim, jutro w trzecim i czwartym - daje możliwość racjonalnego wykorzystania kadry operacyjnej i umieszczenia pod kluczem liczby obywateli wielokrotnie większej od całej tej kadry razem wziętej.
Jeszcze tę zaletę mają nocne areszty, że ani sąsiednie domy, ani miejskie ulice nie widzą ilu w ciągu nocy wywieziono. Najbliższych sąsiadów postraszono, a dla dalszych rzecz nie miała miejsca. Jak gdyby nigdy nic. Tą samą asfaltową trasą, którą nocą śmigały karetki więzienne, s u k i, - za dnia kroczy młode pokolenie ze sztandarami i kwiatami, śpiewając pełne pogody pieśni.
Ale ci, co łapią, ci których cała praca polega tylko na przeprowadzeniu aresztów, dla których objawy strachu u aresztowanych są czymś nudnym i dokuczliwym - mają o wiele szersze pojęcie o całej operacji. Mają całą swoją teorię, nie trzeba naiwnie sądzić, że jej nie ma. Aresztowanie - to ważny rozdział w kursie wiedzy więziennej i ma za podstawę pewną solidną doktrynę społeczną. Istnieje klasyfikacja zatrzymań według rozmaitych cech: są nocne i dzienne, są domowe, służbowe i drogowe, są pierwiastkowe i powtórne, są indywidualne i grupowe. Aresztowania różnią się od siebie w zależności od stopnia pożądanego zaskoczenia, od stopnia oczekiwanego oporu (ale w dziesiątkach milionów wypadków żaden opór nie był oczekiwany, ani go też nie było). Aresztowania różnią się zależnie od ważności zaplanowanej rewizji; zależnie od konieczności (czy jej braku) spisywania skonfiskowanych przedmiotów, opieczętowania izby lub całego mieszkania; zależnie od potrzeby uwięzienia również żony w ślad za mężem i oddania dzieci do sierocińca, bądź zesłania całej reszty najbliższej rodziny, albo wreszcie - wtrącenia do obozu także dziadków.
A jeszcze istnieje osobna REWIZJOLOGIA (udało mi się przeczytać broszurę dla adeptów Studium zaocznego z Ałma-Aty). Bardzo tam chwalą tych prawników, którzy przy rewizji nie lenili się i przetrząsnęli 2 tony nawozu, 6 metrów polan, dwa wozy siana, oczyścili ze śniegu całą działkę przyzagrodową, rozebrali kaflowy piec, rozgrzebali gnojówkę, skontrolowali miski klozetowe, spenetrowali psie budy, kurniki, domki dla szpaków, poprzekłuwali materace, zrywali plastry z ran, a nawet wyrywali metalowe zęby, żeby znaleźć w nich mikrodokumenty. Studentom radzi się gorąco, aby zaczynali od rewizji osobistej i nią też sprawę kończyli (bo a nuż rewidowany coś capnął w trakcie) i żeby jeszcze raz odwiedzili to samo mieszkanie, ale o innej porze - i powtórzyli rewizję.
O, nie, nie, aresztowania są bardzo różnorodne w formie. Irma Mendel, Węgierka, dostała któregoś dnia w biurze Kominternu (1926) dwa bilety do Teatru Wielkiego, do pierwszych rzędów. Śledczy Klegel zalecał się do niej, więc go zaprosiła. Całe przedstawienie minęło im na czułych spojrzeniach, po czym Klegel zawiózł Irmę... prosto na Łubiankę. A jeśli chcecie wiedzieć dlaczego pewnego promiennego, czerwcowego dnia w 1927 roku na Kuźnieckim Moście krągłolicej, rudowłosej i pięknej Annie Skrypnikowej, która dopiero co kupiła sobie materiał na granatową suknię, jakiś młody frant grzecznie pomógł wsiąść do dorożki (a dorożkarz już się połapał i cały się chmurzy: Organy nie zapłacą mu za kurs) - to musicie zrozumieć, że nie chodzi o randkę, że to też jest aresztowanie: za chwilę skręcą na Łubiankę i wjadą w czarną czeluść bramy.
Jeśli zaś (22 wiosny później) komandor-podporucznik Borys Burkowski, w białym frenczu marynarskim pachnący drogą wodą kolońską będzie kupował w cukierni tort dla pewnej panienki - to nie sądźcie, że tort trafi do rąk tej panny, bo w istocie zaraz zostanie posiekany nożami przy rewizji i w tym stanie wniesiony przez komandora do jego pierwszej celi.
Nie, nigdy nie był u nas w pogardzie żaden sposób zatrzymania, ani w biały dzień, ani w podróży, ani wśród tłumu. Idzie to gładko i - tu właśnie trzeba się dziwić! - same ofiary w świętej zgodzie z agentami zachowują się jak najtaktowniej, tak żeby pozostali przy życiu nie zwrócili nawet uwagi na zagładę upatrzonego.
Nie każdego można aresztować w domu, po sakramentalnym zapukaniu do drzwi (a jeśli już kto puka, to z "administracji", "listonosz"), nie każdego można aresztować w miejscu pracy. Jeśli przyszły aresztant jest człowiekiem przebiegłym, to lepiej wziąć go w oderwaniu od jego zwykłego otoczenia - rodziny, kolegów, stronników, z dala od możliwych schowków: nie powinien zdążyć niczego zniszczyć, ukryć, przekazać.
Ludziom ze szczytów wojskowych czy partyjnych czasem dawano jakieś nowe stanowisko, podstawiano salonkę na dworzec, i aresztowano w drodze. Zwykły zaś, szary śmiertelnik, ogłuszony masowymi aresztami i już od tygodnia zgnębiony złowróżbnymi spojrzeniami zwierzchników - wzywany bywał naraz do miejscowej organizacji związkowej, gdzie mu z ciepłym uśmiechem wręczano skierowanie do sanatorium w Soczi. Królik wpadał w rozczulenie - obawy okazały się bezpodstawne! Wyraża więc wdzięczność, w tryumfie wraca do domu, żeby spakować walizkę. Do pociągu wszystkiego dwie godziny, łaje więc żonę za opieszałość. Jest nareszcie na dworcu! Ma jeszcze trochę czasu. W poczekalni albo przy kiosku z piwem, kłania mu się jakiś przemiły, młody człowiek: "Nie poznajecie mnie. Piotrze Iwanyczu?". Piotr Iwanycz ma chwilę wahania: "Chyba nie... Chociaż...". Młodzian tryska braterską sympatią: "Ależ, jak to, jak to, ja wam przypomnę..." i z szacunkiem kłania się żonie Piotra Iwanycza: "Proszę wybaczyć, my z małżonkiem tylko na minutkę...". Żona nie ma nic przeciwko temu, nieznajomy zaś trzymając Piotra Iwanycza konfidencjalnie za łokieć, uprowadza go - na zawsze, albo na dziesięć lat.
A dworzec wiruje dookoła i niczego nie widzi... Obywatele podróżni! Nie zapominajcie, że na każdym większym dworcu jest posterunek GPU i kilka więziennych cel.
Natarczywość tych rzekomych znajomków jest tak zaczepna, że człowiek pozbawiony obozowej, wilczej wprawy jakoś nie potrafi się opędzić. Nie myśl, że będąc nawet pracownikiem amerykańskiej ambasady, nazwiskiem, dajmy na to Aleksander Dołgan, nie zostaniesz aresztowany w biały dzień, na ulicy Gorkiego, obok centralnego telegrafu. Nieznajomy twój przyjaciel rzuci się w twoją stronę, przepychając się przez tłum, szeroko otwierając zaborcze ramiona: „Sasza! - krzyknie z niczym się nie kryjąc - stary byku! Ileż to lat, ile zim!... A chodźmyż na bok, żeby ludziom nie włazić w paradę". A na boku, przy samym chodniku, już zatrzymuje się auto... (minie kilka dni i TASS z gniewem stwierdzi we wszystkich gazetach, że koła zbliżone nic nie wiedzą o zniknięciu Aleksandra Dołgana). A co to za sztuka? Nasi mołojcy łapali w ten sposób ludzi w Brukseli (tak schwytano Żorę Blednowa), cóż dopiero w Moskwie!
Trzeba jednak wyrazić ORGANOM zasłużone uznanie: podczas gdy dziś przemówienia i sztuki teatralne wydają się - podobnie jak konfekcja damska - dziełem jednej sztancy, rodzaje aresztowań cieszą swoją rozmaitością. Odprowadzają cię na bok w fabrycznej portierni, gdzie dopiero co pokazałeś przepustkę - i już jesteś złapany, biorą cię ze szpitala wojskowego z temperaturą 39 stopni (Ans Bernsztejn) i lekarz nie sprzeciwia się temu (a spróbowałby się sprzeciwić!); biorą cię wprost ze stołu operacyjnego, po operacji rany żołądka (N.M. Worobiew, inspektor okręgowego wydziału oświaty - 1936) i ledwie żywego, okrwawionego, pakują do celi (wspomnienia Karpunicza); starasz się (Nadia Lewicka) o widzenie ze skazaną już matką, dają ci je! - a okazuje się, że to konfrontacja i aresztowanie! Zapraszają cię w sklepie "Gastronom" do działu zamówień - i tam cię aresztują: zostajesz aresztowany przez wagabundę, który na wszystkie świętości zaklinał cię, żebyś mu pozwolił przenocować pod twoim dachem; zostajesz aresztowany przez montera, który przyszedł sprawdzić licznik; aresztuje cię rowerzysta, który potrącił cię na ulicy: konduktor w pociągu, kierowca taksówki, rachmistrz kasy oszczędności i bileter w kinie - każdy z nich cię aresztuje, i dopiero poniewczasie możesz sobie obejrzeć głęboko schowaną legitymację koloru bordo.
~
2012.10.31 10.15.08
Archipelag Gułag. A. Sołżenicyn.
" Ci, którzy jadą na Archipelag, żeby nim rządzić - trafiają tam poprzez uczelnie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Ci, którzy jadą, żeby Archipelagu pilnować - trafiają tam z poboru, przez komendy uzupełnień.
Ci zaś, którzy jadą tam umierać, tak jak my, czytelniku, ci trafiają tam wyłącznie i koniecznie - poprzez aresztowanie! Czy warto mówić, że to chwila, co łamie całe twoje życie? Ze to piorun, co z nóg wali? Ze to wstrząs duchowy nie do pojęcia, z którym nie każdy może się oswoić i często nabawia się pomieszania zmysłów?
Wszechświat ma właśnie tyle punktów centralnych, ile w nim żywych istot. Każdy z nas - jest osią świata i świat rozpada się na kawałki, gdy człowiek słyszy syknięcie: "Jesteście aresztowani!".
Skoro c i e b i e już aresztowano - to czy w ogóle c o ś się uchowało w tym trzęsieniu ziemi?
Ale - nie potrafiąc zaćmionym nagle umysłem pojąć rozmiarów tego przewrotu, zarówno najprzemyślniejsi, jak najbardziej prostoduszni z was, nie umieją w tej chwili wycisnąć z całego zapasu swoich doświadczeń nic więcej, jak te oto słowa:
Ja?! Za co?!
Pytanie to miliony i miliony razy już było zadawane i nigdy nie doczekało się odpowiedzi.
Aresztowanie - to nagły i rażący przerzut, przewarstwienie, przeskok, z jednego życia do całkiem innego.
Po długiej, krętej ulicy naszego życia pędziliśmy szczęśliwie, albo brnęliśmy smutno wzdłuż jakichś płotów, płotów, płotów ze zgniłych desek, suchej gliny, wzdłuż murów z cegieł, betonu, żelaza. Nie zastanawialiśmy się - co kryje się za nimi? Ani okiem, ani domysłem nie staraliśmy się ich przeniknąć - a tam właśnie zaczynał się kraj GUŁag, ręką dotknąć, dwa metry stąd. A ponadto nie dostrzegaliśmy w tych płotach niezliczonej ilości szczelnie dopasowanych, dobrze zamaskowanych drzwiczek, furtek. Wszystkie, wszystkie te furtki czekały na nas! - i oto szybko otworzyła się jedna z nich, ta fatalna, i cztery białe, męskie dłonie, nie zgrubiałe od pracy, ale chwytliwe, łapią nas za nogę, za rękę, za kołnierz, za czapkę, za ucho - wciągają jak tłumok, a furtka za naszymi plecami, furtka do dawnego życia, zatrzaskuje się na zawsze.
To wszystko. Jesteś aresztowany!
I niczego innego nie umiesz wymyślić w odpowiedzi prócz jagnięcego beknięcia:
- Jaa?? Za co??
Oto czym jest aresztowanie: to blask oślepiający i cios, które sprawiają, że teraźniejszość nagle staje się przeszłością, zaś to, co niemożliwe, zaczyna być pełnoprawną codziennością.
I to wszystko. I niczego więcej nie jesteś w stanie pojąć - ani w ciągu pierwszej godziny, ani nawet w trakcie całej pierwszej doby.
Jeszcze tylko błyśnie ci w twojej desperacji cyrkowy, papierowy księżyc: "To pomyłka! Zaraz się połapią!".
Cała zaś reszta, która składa się teraz na tradycyjny i literacki poniekąd obraz aresztowania, zgromadzi się i ułoży już nie w twojej zmąconej pamięci, tylko w pamięci twojej rodziny i sąsiadów.
To - ostry nocny dzwonek albo szorstkie pukanie do drzwi. To - dziarskie postukiwanie niewycieranych butów czujnych agentów operacyjnych. To - przestraszony świadek za ich plecami. (A po co ten świadek? - ofiary ani o tym pomyślą, agenci już nie pamiętają, ale przewidziane to jest w instrukcji, więc musi facet całą noc przesiedzieć, a rano dać podpis. Dla wyrwanego z pościeli świadka to też męka: noc po nocy chodzić i pomagać w areszcie swoich sąsiadów i znajomych).
~
2012.10.31 10.08.08
„Najcięższe mają wcale nie ci, którzy toną w morzu, harują pod ziemią albo poszukują wody na pustyni. Najcięższe życie ma człowiek, który wychodząc co dzień z domu wali za każdym razem głową o futrynę - bo za niska...” A. Sołżenicyn
~
2012.10.30 09.14.27
Między sobą zachowujcie pokój! Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi! Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich! Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. DUCHA NIE GAŚCIE, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. (1 Tes 5:13-22)
~
2012.10.28 20.40.18
Nic my nie zrozumielim. Oglądanie durnowatych seriali i programów zrobiło w naszych móżdzkach spustoszenie.
Pierwsze łotewskie ochotnicze oddziały walczące po stronie Niemców powstały już w lipcu 1941 roku. Nabór do łotewskiego legionu SS rozpoczęto w styczniu 1943 roku. Formalnie nabór był dobrowolny, jednak wiele jednostek łotewskiego wojska wcielono bez pytania o zdanie (w sumie zebrano 80 000 ludzi).
Jesienią jednostka ta została wycofana z frontu, w celu przeformowania na 1 Dywizję Łotewskiego Legionu SS (nazwę zmieniono następnie na 15 Ochotniczą Dywizję Łotewską SS.[1]. W listopadzie 1943 dywizja ruszyła do walki przeciwko Armii Czerwonej nad rzeką Wielikają – na południe od jeziora Pejpus[2]. Od stycznia 1944 roku jednostka wchodziła w skład VI Ochotniczego Armijnego Korpusu SS (łotewskiego). Jednostka razem z siłami niemieckimi nieudanie próbowała w tym czasie powstrzymać sowiecką ofensywę mającą na celu odblokowanie Leningradu. W lipcu 1944 dywizja uczestniczyła w ciężkich walkach pod Ostrowem. W wyniku tych walk jednostka utraciła zdolność bojową. Kadra trzech pułków piechoty oraz jednostki dywizyjne zostały ewakuowane drogą morską na poligon „Westpreussen” znajdujący się pomiędzy Kościerzyną a Bytowem[3]. W październiku 1944 roku pozostały w Kurlandii pułk artylerii został odcięty wraz z łotewską 19 Dywizją Grenadierów SS) (której w tym czasie podlegał), oraz wieloma innymi oddziałami.
~
2012.10.25 12.07.56
Takie głupkowate myślenie gryfickiej buraczanki. Jest dwóch "złych" ludzi: starosta i burmistrz. Po ich odejściu w powiecie zapanuje istny raj. Całe szczęście, że nie są sprawcami kokluszu i trzęsienia ziemi. Macie lepszą koncepcję -to ją przedstawcie, bo na razie tylko ujadacie !
~
2012.10.25 12.00.53
Tak-tak, przyjdzie nowy burmistrz i w Gryficach zapanuje dobrobyt -zniknie bezrobocie ucha-cha ! Zrozumcie barany, że system jest chory !
~
2012.10.25 07.50.03
Ale burmistrzunio pojechał znowu. Nie widzi przeszkód, że młodzież gra w piłke na oświetlonym placu zwycięstwa. Jaki niemądry bo po wuja te orliki z oświetleniem pobudowali? Teraz na placu mają grać po zmroku. Kiedyś gadał, że dzieci nie chcą w Gryficach basenu bo i tak nie umieją pływać. Tego człowieka wybraliśmy sobie na burmistrza więc jesteśmy jako mieszkańcy tak samo mądrzy jak wypowiadający te mądre zdania burmistrz.
~
2012.10.25 07.44.50
Civitas Christiana to co to jest? Katoliccy talibowie w Gryficach?
~Teofil
2012.10.24 23.19.29
W butach włazić w czyjąś historię, to trochę nie bardzo. Nie ma czym się podniecać, mamy swoją historię i też swoje problemy, więc po co zajmować się takimi sprawami. A tak na marginesie to w Chinach twierdzą, że w Polsce łamane są prawa człowieka, bo niewinne osoby są aresztowane i przetrzymywane przez kilka miesięcy bezprawnie! Więc wyluzujmy z umoralnianiem całego świata bo sami nadajemy się na odstrzał.
~Art.G Solarz Kwiatkowski
2012.10.24 20.41.52
Do projekcji " The Soviet Story " Pozostają już tylko zaledwie 2 dni !
27 Października godzina 16:00 Gryficka Salka przy Parafi NSPJ.
Informujcie rodziny, znajomych, szkoły, kogo tylko się da i zjawiajcie się!
PRAWDA HISTORYCZNA UKRYWANA PRZED NAMI!
27 Widzimy się na " The Soviet Story " !
Pokój!
~
2012.10.24 20.22.03
ok :)
~Kazimierz
2012.10.24 20.12.38
spokojnie, edytowałem z redakcji poprawiając błędy w tekście, które - niestety Art G. wali niemiłosiernie
~
2012.10.24 20.10.07
spadam stąd. .. dzieją się tu dziwne rzeczy. ... :)