Sybiracy wzięli na siebie obowiązek pamiętania o drugiej napaści na Polskę
(FELIETON) 17 września uczestniczę w Łobzie w obchodach 73 rocznicy napaści Sowietów na Polskę. Co roku tutejsi Sybiracy gromadzą się pod krzyżem Sybiraków posadowionym na cmentarzu. Dzięki wysiłkowi i pracy wielu osób z roku na rok jest tu nas coraz więcej. W tym nawet około setki, z pocztami sztandarowymi, władzami miejskimi i powiatowymi, delegacjami szkół.
A pamiętam, że przychodziło zaledwie 20-30 osób. Brakowało ludzi młodych, którzy przecież powinni uczestniczyć w takich obchodach, by więcej wiedzieć i rozumieć pokolenie swoich dziadków i babć. Znać po prostu historię swojej ojczyzny. Wiązać się z nią także emocjonalnie, właśnie poprzez uczestnictwo. Jak nie będą uczestniczyć, nie będą rozumieć. Wśród Sybiraków z kolei dominowało poczucie osamotnienia, gdy cicho komentowali - nikt nas nie chce słuchać. Stąd wciągnięcie w obchody uczniów stało się sprawą wagi wręcz państwowej. Nie ma państwa bez więzi pokoleniowych. Nikt wtedy za nikogo nie odpowiada. Społeczeństwo rozpada się. Więc najpierw pojawiła się jedna klasa, później dwie, a dzisiaj są wszystkie szkoły.
W redakcji rozmawiamy o istocie 73 rocznicy napaści Sowietów na Polskę. Dochodzimy do wniosku, że coś tu jest nie tak, z tymi obchodami. Jakaś dysproporcja pomiędzy rocznicami 1 września a 17. W PRL-u, by zatrzeć wspomnienie napaści na Polskę „braterskiego” narodu radzieckiego narzucono nam obchodzenie rocznicy 1 września pod nazwą „wybuchu II wojny światowej”, a nie napaści Niemiec na Polskę. Gdyby tak ważna była rocznica wybuchu II wojny światowej, to w tym dniu obchodziłby ją cały świat, państwa, które brały w niej udział. A jednak każde obchodzi rocznicę w dniu, gdy na nie napadnięto, a więc w różnych datach. Czy Rosja obchodzi 1 września rocznicę wybuchu II wojny światowej? A Francja, Anglia, Włochy? A czy obchodzimy rocznicę wybuchu I wojny światowej?
Obchody pod taką nazwą odsyłają nas do formuły rocznicy ogólnej (np. światowej), a przez to zdejmują cały kontekst narodowy, tak jakby napaść Niemiec na Polskę była zaledwie przyczynkiem do wydarzeń światowych.
Gdybyśmy zmienili akcenty, z wybuchu II wojny światowej na rocznicę napaści Niemiec na Polskę, siłą rzeczy musielibyśmy obchodzić również oficjalnie rocznicę napaści Sowietów na Polskę, 17 września. Bo były przecież dwie. Z dodaniem do tej drugiej - rocznica IV rozbioru Polski.
Jaka z tego konkluzja? Ano taka, że 17 września Sybiracy nie powinni spotykać się na cmentarzach pod krzyżami lub obeliskami Sybiraków, lecz wszyscy, tak jak 1 września, powinniśmy spotykać się pod pomnikami Niepodległości, w miejscach, gdzie obchodzimy oficjalne uroczystości państwowe, z całym ceremoniałem państwowym przynależnym takim rocznicom. Bo przecież ZSRR napadł na państwo polskie, a nie tylko na tych obywateli, których później wywiózł na Sybir. To trochę tak, jakby kombatanci spotykali się 1 września na cmentarzu we własnym gronie i wspominali najazd Niemców.
To zdumiewające, że III RP do tej pory nie przywróciła rocznicy 17 września rangę obchodów państwowych. Tylko Sybiracy wzięli na siebie obowiązek pamiętania o tej drugiej napaści na Polskę.
A co na to pozostali obywatele państwa polskiego? Czy 17 września napadnięto na jakąś inną Polskę, na jakieś inne państwo, z którym się nie utożsamiamy? Przecież to była ta sama Polska, a jakby nie nasza...
Tak głęboko podzielili nas komuniści, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Może już czas wyjść z tych dołów i otrzepać się z tego czerwonego kurzu.
Kazimierz Rynkiewicz