(WĘGORZYNO) Gośćmi sesji Rady Miejskiej byli przedstawiciele firmy budującej sieć kanalizacyjną i wodociągową oraz inżynier kontraktu. Uczestnicy sesji nie pozostawili na gościach suchej nitki. Okazuje się, że wykopy pod jednym z budynków wykonywano nawet po 10 razy, sieć jest niesprawna, a rury popękały, nim zakończono prace.
Budowa i przebudowa sieci wodociągowej i kanalizacji sanitarnej to temat, który coraz bardziej bulwersuje mieszkańców miasta.
Podczas długiej dyskusji zarówno radni, jak i mieszkańcy mieli wiele zastrzeżeń nie tylko odnośnie wykonania sieci, ale i nadzorowania jej budowy. W pierwszym rzędzie zastrzeżenia zostały skierowane do przedstawicielki inżyniera kontraktu Wandy Jałoszyńskiej-Bitenc. Zwrócono uwagę, że projekt nie obejmuje starej przepompowni na ul. Łąkowej, a ta ma zapewnić przepływ ścieków na oczyszczalnię. Dopytywano o to, kto posiada oryginalne dokumenty po przetargu: kosztorysy inwestorskie i dokumenty projektowe oraz czy dofinansowanie z Unii wyniesie tyle, ile zakładano, czyli 3.200 tys. zł. Dopytywano również, dlaczego zwiększono zakres robót ziemnych i czym były one spowodowane, dlaczego jest tak ogromna ilość wadliwie wykonanej sieci.
Wanda Jałoszyńska-Bitenc - z wykształcenia mgr inż. inżynierii chemicznej, była wójt gminy Przelewice, obecnie zatrudniona w Komplet Inwest, tłumaczyła, że przekazanie placu budowy i rozpoczęcie formalne robót nastąpiło w lutym 2011 roku. Główna trudność polegała na tym, że należało dokonać zmian w przebiegu sieci kanalizacji sanitarnej w ulicy Podgórnej po to, żeby zgrać końcowy odcinek, czyli studzienkę końcową z poziomem studzienki z projektowaną częścią kanalizacji sanitarnej w mającym być budowanym rondzie obwodnicy Węgorzyna. W tamtej dokumentacji projektowej sieć kanalizacyjna zaprojektowana na rzecz gminy Węgorzyno okazała się niespójna z projektem, który miał realizować Eko-War. Była to jedna z przyczyn opóźnień, wzrostu kosztów i problemów technicznych.
Drugą przyczyną powodującą opóźnienie prac była budowa przepompowni na ul. Zielonej.
Gmina Węgorzyno składając wniosek o dofinansowanie do instytucji PROW uzyskała poziom dofinansowania kwotowo obliczony jako 75 proc. wartości kwalifikowanych na podstawie kosztorysu inwestorskiego. Przy czym w umowie podpisanej z PROW-em jest zapisane, że będzie ona obniżona do proporcji 75 proc. wartości rzeczywistej po przetargu ale... samej sieci bez przyłączy.
Okazuje się, że przepompownię na ul. Łąkowej przeoczono... podczas aktualizacji kosztorysu inwestorskiego. Tym samym przepompownia tak ważna dla działania sieci nie znalazła się w drugim przetargu i firma, wygrywając zadanie, nie musi przepompowni modernizować.
- Zrobiliśmy sobie inwestycję, która jest jeszcze niezrobiona, bo prawie jedna trzecia to pomarańczowe do poprawki. Kiedy to będzie zrobione, bo w przetargu jest data oddania - 31 wrzesień 2011 r. - dopytywała radna Jadwiga Kamińska.
Z kolei radny Janusz Sadurek dopytywał, kto zawinił, że jest tak źle?
- Kto zawinił, że na etapie przygotowania inwestycji nie uwzględniono podstawowych rzeczy, nie uwzględniono doprowadzenia łączy elektrycznych. Ja się na tym nie znam. Ktoś tu musiał ponieść winę i na koniec - kiedy wyprowadzicie się z Węgorzyna? O jakości wykonanych prac świadczy jedna rzecz. Naprzeciw mojego domu jest studzienka od kanalizacji, nie wiem skąd wzięła się tam woda podskórna. Aby z tej studzienki pozbyć się wody, wpuszczono tam pracownika, zszedł po drabinie, nabierał wodę i wylewał na ulicę. Powiem tak - za bardami krakowskimi, którzy mówili: \"Nie przenoście nam stolicy do Krakowa\" ja powiem - nie podłączajcie nam tej kanalizacji, bo ja nie będę wyciągał wiadrami ścieków - powiedział radny Janusz Sadurek.
Głos w dyskusji zabrał przedstawiciel wykonawcy firmy Eko War, który przyznał, że słusznie spadło na firmę sporo gromów. Jak wyjaśnił, przetarg był ogłoszony na budowę sieci o długości 10,5 km w bardzo krótkim okresie. Roboty rozpoczęły się 15 lutego i do 15 września miały się skończyć.
- Pod ziemią występowały różne rzeczy, które nas zaskoczyły i projektanta również. Część była niezinwentaryzowana. Przykład ul. Strzelecka. Sieć przebiegała tam, gdzie są słupy energetyczne, gdzie jest sieć teletechniczna. Było bardzo dużo zmian. Jeśli brygady na kanalizacji działały w różnych miejscach, to później okazało się, że efekt był, jaki był. Dokonaliśmy komisyjnego przeglądu wszystkich wykonanych sieci w okresie od 14 marca do 22 marca. Wtedy komisyjnie stwierdziliśmy, że rzeczywiście są miejsca, gdzie napływa woda. Zrobiliśmy inspekcję monitorowania, niestety miejsc wadliwych okazało się bardzo dużo. Dzisiaj (miniony czwartek - przyp. red.) jest ich jeszcze na poziomie około 1,5 km. Pragniemy przeprosić. Mamy plan, że do końca lipca to wszystko usuniemy. Są miejsca, gdzie jest uszczelka wywinięta, w kilku miejscach zdarzyło się, że była pęknięta rura, są też syfony, czyli miejsca, w których cały czas stałby ściek w rurze, jest to efekt różnych przyczyn, błędów wykonawcy oczywiście, ale efekt trudnego terenu i mnóstwa kolizji, które występowały. Na samym początku, gdy weszliśmy wiosną w ulicę Drawską, okazało się, że na trasie, gdzie została wytyczona sieć, stoi szopka z drewnem, potem coś innego, wszystkiego nie wolno rozbierać, trzeba było to jakoś omijać. Ulica Strzelecka - kolejna kolizja. Poszliśmy metr głębiej, nie wiem czy to był dobry ruch, bo zrobiliśmy tak, a dzisiaj okazuje się, że tam mamy najwięcej usterek. Sieci były projektowane na posesjach prywatnych. Zostały wyrzucone z dróg - nawet pod schodami budowaliśmy sieć kanalizacyjną. Przecież nie będziemy rozbierać schodów. Staraliśmy się z tego wszystkiego wyjść. Chcemy przekazać sprawną, prawidłowo wybudowaną kanalizację. Sieć wodociągowa funkcjonuje od lutego, wszystko zostało przyłączone. Na sieci wodociągowej zostało coś zaprojektowane, po drodze okazało się, że kilkanaście domostw nie było przewidziane podłączenie. Nie wiem dlaczego. Podłączyliśmy. Ludzie mają wodę. Z Zieloną nie wiadomo było, właściwie mieliśmy bardzo duże wątpliwości. Najpierw robić polbruki, czy czekać na ENEA. Podjęliśmy decyzje - czekamy na ENEA. Nie wiedziałem, że ENEA ma tak duży zakres robót. Tam była budowana całkiem nowa sieć. Dobrze, że nie budowaliśmy drogi wcześniej - powiedział przedstawiciel głównego wykonawcy.
Przewodniczący Rady Miejskiej Jan Mazuro zwrócił uwagę, że jeżeli inspektor nadzoru podpisuje dokument, że wszystko jest sprawne, a kamerowanie wykazało mnóstwo usterek, to inspektor nadzoru powinien się wstydzić.
Ryszard Brodziński wypowiadając się jako mieszkaniec zwrócił uwagę, że na nowym osiedlu, wybudowanym na byłych polach, również usterek nie zabrakło. Zaznaczył, że sytuacja jest winą nadzoru inwestorskiego, bowiem podpisał się pod czymś, co jest nieprawdziwe.
Pozostaje jeszcze pytanie, jaki wpływ na jeden z budynków ma fakt, iż około 10 razy wykonywano pod nim wykop, odsłaniając fundamenty.
Pod znakiem zapytania pozostaje również fakt, w jaki sposób nie zgrały się dwie sieci, gdy jeszcze w 2006 roku miała być to jedna sieć. Dopiero poprzednia burmistrz podzieliła zadanie na dwa. Projektant musiał więc wiedzieć o dalszej części projektowanej przez Zarząd Dróg Wojewódzkich.
Pocieszeniem dla mieszkańców jest fakt, iż sieć ma trzy lata gwarancji od podpisania protokołu końcowego. MM
do inżyniera : nawet gdyby taki pracownik zarabiał 5.000 zł miesięcznie to przyniósłby do kasy gminy z tytułu zysków za wodę (bez koniecnzości podnoszenia obecnych cen) około 100.000,00 - 130.000,00 zł
~mirek
2012.07.03 18.45.25
Do inżyniera:
Zgadz się. Taka kwota dla pracownika na etacie który może takie instalacje projektować jest śmieszna. Ale od czego są umowy-zlecenia. Jestem przekonany wykonawca/y przestaliby grać inwestorowi na nosie. Powiem więcej ten facet na siebie
i dla gminy zarobiłby z nawiązką.
~mirka
2012.07.03 11.30.47
Pan Mazuro jak zwykle ma rację.Ród Mazurów zawsze ma rację.
~Inżynier
2012.07.02 21.49.48
Do czytelnik:
A sądzisz że dobry inżynier przyjdzie pracować do urzędu za 1,5-2 tyś?
~Stan Prawny
2012.07.01 21.03.24
nawt jeśli władziunia poda się do dymisji to co z tego - skoro mieszkańcy będa musieli zapąłcic za inwestycję z własnej kieszeni - tylko kogo będiz estać płacic za metr wody 10 zł tak jak w Karlinie
~Stan Prawny
2012.07.01 21.01.47
Jedyna rozsądna decyzja to wypowiedzieć umowę dla WZ Goleniów i przyłączyć się do innej spółki gminnej lub utworzyć stanowisko ds wodociągów w Gminie
~nie kompetentna
2012.06.30 23.24.35
władzunia poda sie do dymisji
~czytelnik
2012.06.30 09.49.32
Ten cały "ambaras" wynika z tego że gmina zatrudnia niekompetentnych pracowników w dziale infrastryktury. Prawdopodobnie w Węgorzynie ich brak a jeżeli nawet jest to nadaje się do segregacji popierków. Panie Burmistrzu proszę przyjrzeć się zatrudnieniu. Nie musi się Pan znać na wszystkim.
~Stan Prawny
2012.06.28 20.39.48
To wszystko to jeszcze nic - Gmina Węgorzyno może stracić w całosci otrzymaną dotację z PROW-u jeśki nowowybudowaną sieć przekaże do obsługi dla obecnego operatora tj. Wodociągów Zachodniopomorskich - dlaczego, otóż zgodnie z przepisami - sieci te mogą być przekazane tylko Spłce Gminnej - natomiast Wodoicągi z Goleniowa są Spółka Samorządu Województwa - zastanawiam sie co sie stanie kiedy Gmina Węgorzyno będzie musiała zwrócić całą dotację kiedy po rozliczeniu projektu okaże się że doszło do nadużycia prawa w zwiazku z niewłaściwym przekazaniem sieci. Czy będzie wtedy stać mieszkańców na zapłacenie z własnej kieszeni za tą Kaszanę