1 marca – Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych
(FELIETON) Gdybyśmy poprzestawali na wiedzy wyniesionej ze szkół, marni byliby z nas obywatele.
Szkoła w ogóle nie wychowuje obywateli, a o takiej jej roli myśleli zapewne założyciele szkół wyższych już kilkaset lat temu, czego przykładem jest Mikołaj Kopernik, uznawany za wybitnego polihistora Renesansu, który będąc księdzem i teologiem zajmował się matematyką, astronomią, medycyną, prawem, ekonomią, a nawet wojskowością. Polihistor to człowiek posiadający rozległą wiedzę z różnych dziedzin. Spodobało mi się to słowo, którego wcześniej nie znałem, ale – jak w tytule – człowiek uczy się całe życie, a szkoła to tylko wstęp do tej nauki, lepszy lub gorszy. Poli oznacza – wiele, a histor - „wiedzący, uczony, sędzia”, czyli wiele wiedzący. Stąd już blisko do historii, która pierwotnie oznaczała „badanie, dochodzenie do wiedzy”.
Dzisiaj historia to „tylko” przedmiot w szkołach, często nielubiany, a znaczenie pierwotne zostało zamazane. Wynikiem badań historycznych jest opis dziejów, a przedmiotem badań jest z reguły historia człowieka i cywilizacji ludzkiej. Ostatnio rząd, wprowadzając reformę, ograniczył naukę historii w szkołach średnich, „profilując” wiedzę uczniów do potrzeb rynku. Jak ktoś wybierze profil ścisły, to właściwą naukę historii zakończy po pierwszej klasie. Czy w tej sytuacji będzie jeszcze możliwe pojawienie się w naszym kraju polihistora? Czy ktoś jeszcze upomni się o rolę szkoły w kształceniu obywateli? Czy matematyk, inżynier, lekarz, prawnik będzie potrafił zachować się tak, jak Mikołaj Kopernik, który w czasie wojny polsko-krzyżackiej w latach 1520–21, wysyłając list do króla Zygmunta Starego, prosząc go o pomoc zbrojną przeciw Krzyżakom i zapewniając o wierności pisał, że czynić będzie to, „co przystoi ludziom szlachetnym i uczciwym oraz bez reszty oddanym Waszemu Majestatowi – nawet jeśliby przyszło zginąć”? Kopernik uprawiał wiele dziedzin nauki, ale one stanowiły jedno - wiedzę, która miała służyć ludziom. Rozumiał dzieje człowieka i jego cywilizację. Rozumiał źródło bytu, dlatego dla niego, jako teologa, nauka nie stała w sprzeczności z Bogiem. Rozumiał ten związek i to źródło jeszcze trzysta lat później Adam Mickiewicz pisząc:
Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga
Byle im była cnota i Ojczyzna droga.
Głupiec mówi: Niech sobie źródło wyschnie w górach
Byleby mi płynęła woda w miejskich rurach.
Prawie 500 lat po Koperniku i 200 lat po Mickiewiczu rozumieli to jeszcze ostatni Żołnierze Wyklęci, gdy ginęli w obronie Boga, Honoru i Ojczyzny. Zdawali sobie sprawę, że przyjdzie zaraza i rozerwie to wszystko na strzępy, wywróci świat do góry nogami. A przecież jakże wielu z nich to byli zwykli chłopi, często o słabym wykształceniu, ale już obywatele wolnej Polski roku 1918. I nie chcieli tej wolności oddać.
Dzisiaj nauka w szkole idzie w kierunku kształcenia człowieka jako narzędzia do obsługiwania rynku sztucznie wytwarzanych i narzucanych potrzeb. Człowiek przez całe dzieje posługiwał się narzędziami, ale one mu służyły do realizacji wyższych celów. Do czego ma służyć człowiek – narzędzie? Człowiek sprowadzony do roli producenta i konsumenta, nie wiedzący, po co produkuje i konsumuje? Nie znający dziejów.
Jako Polacy dźwigamy się z historycznej zapaści PRL-u, próbując zrozumieć nasze dzieje na nowo. W końcu przyszedł czas na odkrywanie najnowszej historii walk o naszą niepodległość. Czasami mam wrażenie, że historia sama prostuje nasze ścieżki, w myśl sentencji, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. Żołnierzy Wyklętych, bo o nich mowa, miało nie być. A wracają, jakby z zaświatów. To nauka dziejów dla nas, ale także dla tych, którzy do nich strzelali, grzebali ich pod murami więzień i uklepywali ziemię, by zniknęli na zawsze. Na ich grobach miał powstać Nowy Wspaniały Świat. Dzieje miały rozpocząć się od zera. Należało tylko wykasować starą historię, zwalczyć zabobony, zburzyć kościoły, pałace zamienić na chlewnie, wyrwać z ciemnego ludu ten strach przed kułakami, powołać do życia nową klasę robotniczą, która pod światłym przewodnictwem oświeconych zostanie poprowadzona wprost do raju na ziemi. Zaistniał tylko jeden problem - co zrobić z tym, którzy tego nie chcą lub w ten raj nie wierzą. Tych należało zamknąć w łagrach i więzieniach i reedukować do skutku. Twórcy tej utopii nawet nie zauważyli, że rewolucja to powtórzona ewolucja, ale skąd mogli to wiedzieć, wychowani na przyspieszonych kursach WKPb. Odrzucając historię nawet nie przyszło im do głowy, że repetują w klasie dziejów. I że wszystko trzeba będzie zaczynać od nowa, chociaż w innych dekoracjach. W następnych stuleciach wszyscy będą zachodzić w głowę, jak po tylu latach rozwoju kultury i cywilizacji możliwe było aż takie barbarzyństwo.
Więc Żołnierze Wyklęci wracają; dla jednych jako naturalni bohaterzy bijący się o fundamentalne wartości cywilizacji chrześcijańskiej, dla innych jako koszmar potwierdzający ducha dziejów, którego tak zawzięcie zwalczali. A co ma na ten temat do powiedzenia polska szkoła? Nic. Kompletnie nic. Odrobienie tej lekcji należy do obywateli. Chociaż na przykład w Gryficach w Gimnazjum nr 1 znalazł się człowiek, który podjął temat i okazało się, że jest on bliski młodym ludziom. Podobną pracę robi nauczyciel w szkole w Redle, w gminie Połczyn-Zdrój. Na 1 marca zapowiadają się obchody w całej Polsce. Ale to dopiero początek, gdyż czeka nas odkrywanie własnej, lokalnej historii Żołnierzy Wyklętych. W każdym miasteczku byli tacy, którzy tworzyli lub próbowali tworzyć po wojnie podziemie antykomunistyczne. Komuniści obeszli się z nimi okrutnie. To było po prostu dobijanie resztek wolnej Polski. Aresztowania, prowokacje, wywózki na Sybir, bicie, znęcanie się, zsyłanie do kopalni, wyrzucanie z pracy, konfiskata majątku, po wyjściu z więzień wilczy bilet i zamknięte perspektywy na całe życie.
Tak było w przypadku kilkudziesięciu osób, które w Złocieńcu lub Świdwinie podjęły po wojnie działalność konspiracyjną. Mam przed sobą teczkę akt jednego z mieszkańców Świdwina. W 1951 r., ci młodzi wówczas ludzie, założyli organizację niepodległościową „Konspiracyjne Wojsko Polskie”. W 1954 organizacja została rozpracowana przez UB i wszystkich zatrzymano. Najbardziej aktywnych sądził Wojskowy Sąd Rejonowy w Koszalinie. Wyrok zapadł 22 kwietnia 1954 r. Ich organizację funkcjonariusze UB i sądów we wszystkich dokumentach nazywają „bandą kontrrewolucyjną”, posługując się żargonem typowo sowieckim. Z tych dokumentów można odczytać ówczesną mentalność i matryce propagandowe, które przetrwały do naszych czasów i jakże często są do dziś używane w dyskusjach publicznych.
Tak oto sąd wojskowy ocenił skazanych:
„Przy wymiarze kary w odniesieniu do osk. Dąbrowskiego ma Sąd na uwadze, że podniósł rękę na Władze Ludową, chociaż zapewniała mu ona możliwość awansu życiowego, zważyć trzeba, że przed otrzymaniem pracy referenta i st. referenta w POM i Domu Książki w Koszalinie, wyzyskiwany był z całą rodziną przez kułaków u których z początku zarabiał na utrzymanie. Znaczące napięcie złej woli oskarżonego widoczne jest w tym, że nawet literackie aspiracje obracał przeciwko Ludowej Polsce, pisał bowiem antypaństwowe, kontrrewolucyjne utwory.
W odniesieniu do Pietraszyna ma Sąd na uwadze, że skorzystał już raz z aktu przebaczenia, gdy w 1947 roku ujawnił się przed władzami jako członek kontrrewolucyjnej bandy, a potem nawrócił znów na drogę zbrodni (żadnej zbrodni nie popełnili – przyp. Red.).
W odniesieniu do Żdżańskiego ma Sąd na uwadze tę okoliczność obciążającą, że jako robotnik miał szczególny obowiązek zapobieżenia wrogiej działalności Dąbrowskiego i innych. Udział w wojnie z hitlerowskimi Niemcami w szeregach I Armii stanowi okoliczność, którą uwzględnić trzeba jako obciążającą, ale i również jako łagodzącą okoliczność, bo z jednej strony zobowiązywał Żdżańskiego do większej wierności Ludowej Polsce, a z drugiej strony stanowi pewną wobec Polski zasługę.
W odniesieniu do Noworackiego ma Sąd na uwadze jego wysoki poziom umysłowy oraz pochodzenie z kułaków. Jako łagodzącą okoliczność przyjmuje Sąd szczerą postawę oskarżonego na rozprawie”.
Prawda, że brzmi to koszmarnie, ale tacy to byli sędziowie i takie były korzenie PRL.