Niby jeszcze ludzie, ale przecież niedługo już. Pozamarzają
(ZŁOCIENIEC) Pani Danuta Sz., emerytowana pedagog, jednego ze świątecznych wieczorów na swej klatce schodowej przy Połczyńskiej (pobliże kina) natknęła się na człowieka z wyglądu - bezdomność klasyczna. Usadowienie człowieka - niemalże na ciepłym kaloryferze. Wynędzniały, wyjątkowo przewiewnie odziany, sympatyczny – tak na pierwszą intuicję sporej klasy inteligent.
Pani Danuta nie należy do tych kobiet, które tego rodzaju nieszczęście mijają co prawda z głębokim Bożym westchnieniem, ale jednak tylko mijają. Od słowa do słowa i okazało się, że nie tylko inteligent, ale i z Krakowa. A nawet, gdyby i nie to, to i tak przybysz otrzymałby cieplutką kurtkę, spodzień, no i coś - a jakże, świątecznego do spożycia. Nie koniec tej pomocy. Pani Danuta podprowadziła Krakusa do drzwi hostelu dla bezdomnych na Kościelnej. Szczęściem wielkim tego rodzaju miejsce w Złocieńcu jest, jako jedyne zresztą w dość rozległej okolicy. I tak, zdawało się pani Danucie, nastąpiło jej rozstanie z bezdomnym, którego losy rzuciły do Złocieńca nad Drawę i Wąsawę z Krakowa, znad Wisły przecież.
Jakież było zdziwienie pani Danuty, gdy już po kilku godzinach bezdomny, tym razem już ubrany, znów był przy tym samym kaloryferze. Pani Danuta nie kryła oburzenia: - Podczas takich świąt nie przyjąć do hostelu bezdomnego, i to aż z Krakowa? Jak tak można? – Bezdomny nie znał powodu, jak mówił, z jakiego odmówiono mu przyjęcia na Kościelnej.
Niedzielnego wieczora reporter Tygodnika z panią Danutą wyjaśniali zdarzenie. Nie trzeba było żadnego wysiłku, by dowiedzieć się, że od bezdomnego wtedy zionęło alkoholem, a taki stan absolutnie wyklucza możliwość skorzystania z pomocy w hostelu. Szczęściem nie ma mrozów, więc bezdomny z Krakowa może i nawet do dzisiaj nocami tkwi przy którymś z kaloryferów na gościnnych złocienieckich klatkach schodowych. Pani Danuta nie mogła jednak zrozumieć: - Podczas Świąt Bożego Narodzenia nie wpuścić pod dach bezdomnego, nawet, gdy czuć od niego gorzałkę. Tak się nie godzi, nie potrafię tego zrozumieć. –
Lokatorzy hostelu wyraźnie powiedzieli: - To decyzja gospodarza tego miejsca, Ryszarda. –
Opisywane zdarzenie miało miejsce w dniach, gdy, by zaoszczędzić miliard złotych nasze państwo odcina od łatwo dostępnych leków całe rzesze chorych. Setki tysięcy ludzi. To zdarzenie szeroko nagłaśniane, ale tak, by ludzi jeszcze bardziej omamić. Mało tego; kilka miesięcy temu polski parlament przyjął ustawę umożliwiającą bezwzględną eksmisję lokatorów z mieszkań na bruk.
Gdy parlament tę ustawę przyjmował, nikomu jakoś Krzyż wiszący nad wiadomymi drzwiami nie przeszkadzał. Kilka lat temu podobną ustawę też sejm przyjął na zlecenie osławionej śp. Barbary Blidy w rządzie Leszka Millera. Ten o wydarzenie zapytany powiedział, że jego minister tą ustawą wprowadziła wszystkich w błąd. I znów po paru latach ustawę zmieniono, a teraz powtórnie przyjęto. Widać w Krakowie obowiązuje ona już rygorystycznie i bezwzględnie.
Jakże wielka budzi się wreszcie tęsknota do Polski rządów prawa, nie łakomego na cudzą własność byle łachmyty. Bo tak właśnie jest: element odwiecznie antypolski, szabrowniczy, swoimi ścieżkami nachapał się kamienic, sklepów, by tylko na tym poprzestać, a co z ludźmi – a prawem w nich (!), jak już nie można tak wprost - kulkami. A w Złocieńcu bezdomny z Krakowa nie znalazł sobie miejsca podczas Świąt Bożego Narodzenia nawet w hostelu dla bezdomnych. Jacy ludzie, takie prawo. No i bezdomni – niby jeszcze ludzie, ale przecież niedługo już. Przyjdą przecież mrozy. W przypadku człowieka w hostelu zwanego kierownikiem, zewsząd słychać głosy – na badania go, i to nie do lekarza ogólnego.
Tadeusz Nosel
Kochany Tadziu.
Kolejne odkrycie? Przecież wszyscy wiedzą że tak jest,
Może zamiast wszystkich pouczać sam zostan kierownikiem.
Założę się o każde pieniądze że rura Ci wymięknie, bo trzeba pracować,a Ty potrafisz CO?