(POWIAT ŁOBESKI) Wraz z końcem roku 2011 w gminie Węgorzyno duża część mieszkańców (około 30 proc.) otrzymała zawiadomienie z urzędu miejskiego (traktuję to jako życzenia bożonarodzeniowe), że Wydział Geodezji i Kartografii w starostwie powiatowym w Łobzie dokonał modernizacji (zmiany) klasyfikacji działek w ewidencji gruntów i budynków.
W związku z tym będą nam dokonane zmiany w naliczeniu podatku rolnego i od nieruchomości - uwaga: straszy się nas od razu, że nie podpisanie dostarczonego druku w terminie 7 dni może skutkować pociągnięciem podatnika do odpowiedzialności karnej skarbowej (art. 54 kks).
Ki diabeł - pomyślałem sobie. Ale synowi, żonie, sąsiadom i znajomym radziłem, aby posłusznie do wymogów władzy i paragrafów druki podpisać i zanieść. W związku z modernizacją, akcją na cały powiat, na cały kraj (tylko w powiecie łobeskim wydano 800 tys. zł, a ile w kraju - kto to wie), nasuwają się pytania o cel, o sposób, o przyczynę takiej akcji. Zaskoczenie moje było tym większe, że wiem, że stan prawny naszych gruntów i innych nieruchomości usadowiony w akcie nadania z 1945 r. naszej babci, akcie własności rodziców, akcie notarialnym i wpisie do księgi wieczystej w sądzie, nie zmienił się. Tak mają moja żona i syn, ale też sąsiedzi i znajomi. Zapłaciliśmy za to, kupiliśmy to. Powszechnie te dokumenty i zapisy w nich uznawane są, jak świat długi i szeroki, od zarania cywilizacji, za święte. Nawet w Korei Północnej i Białorusi propaganda tak twierdzi. Więc jakie inne prawo i kiedy zostało stworzone, aby w naszym nabytym prawie coś mieszać?
Dopiero w starostwie, po dwukrotnym spotkaniu z dyrektorem Wydziału GiK uzyskałem na część pytań wyjaśnienia i musiałem skorygować swoje mniemanie. Po pierwsze - akcja była poprzedzona informacjami w odpowiednim czasie, na tablicach w starostwie i urzędzie miejskim w Węgorzynie oraz w prasie. Że na tablicach informacyjnych - przyjąłem za pewnik, ale czy w prasie lokalnej? Sprawdziłem. Uzyskałem informację, że w kwietniu 2011 r. zakończył się program aktualizacji ewidencji gruntów. Czyli musztarda po obiedzie.
Pytam - po co są świetlice wiejskie, sołtysi, po co urzędu gmin, które potworzyliśmy, aby władza była bliżej? Dlaczego wydajemy na to pieniądze? Urzędnik starostwa ma pisma, aby burmistrzowie nagłośnili akcję, ale czy sprawdził, jak to zostało wykonane? 800 tysięcy wydano, a ja nic nie wiem o początkach tej akcji.
Mnie osobiście najbardziej zabolał wpis do druku IN-1, który otrzymaliśmy, a w nim, że zmienia się klasyfikację gruntów: z B-R (grunty rolne zabudowane) na B (budowlane). Pan dyrektor wytłumaczył mnie, że prawo nakłada na niego obowiązek takiej zmiany, bo my zmieniliśmy charakter użytkowania gospodarstwa rolnego, przydzielonego naszej babci. Prawdą jest, że zredukowaliśmy obszarowo to gospodarstwo poniżej 1 ha. Dokonała matka mojej żony, bo takie warunki stworzył rząd (nie kalkulowało się). A więc występuje u nas kryterium obszarowe - brakuje trochę do 1 ha. Ale tylko czasowo zredukowaliśmy obszar - tłumaczę urzędnikowi. W dalszym ciągu uprawiamy 4 działki, w sumie 0,45 ha. W sprzyjających warunkach dla rolnictwa, kupimy maszyny i dobierzemy ziemię i wykorzystamy zabudowania gospodarcze w stu procentach. Teraz wykorzystywane są na składowanie warzyw i owoców itp.
Nasi rodzice byli związani z rolnictwem, my uprawiamy ileś tam arów i prawdopodobnie nasze wnuki też będą musiały, bo zakłady pracy zostały zlikwidowane.
Co powoduje zmiana klasyfikacji gruntów z B-R na B? Czy jest o co kruszyć kopie? Za działkę budowlaną będę płacić wyższe podatki i poniosę inne koszty (np. notarialne) - wyjaśnił dyrektor Wydziału GiK.
Rozpatrzmy teraz drugą stronę medalu. Działki budowlane, na których stoją nasze domy (B-R) - stan jej nie zmienia się ani na jotę; nie zmienia się jej powierzchnia, od kiedy babcia ją otrzymała. Uważamy, że działka budowlana jest \"pełną gębą\" działką, jeżeli jest kanalizacja, burzówka, krawężniki, chodnik itp. Jak na razie mamy tylko drogę, prąd i wodę. Czy coś zmieniło się od 1945 roku? Nic. Woda opadowa i roztopowa z drogi jak spływała do naszych ogródków i podwórka, i dalej do piwnicy, tak spływa. Ścieki - musiałem sam wybudować osadniki, a za wywóz muszę płacić prywatnej firmie. Jest to nieporównywalnie droższe, niż kanalizacja. Jedyny nasz ratunek, że nie ma jeziorka (bo było) pod naszymi działkami, bo jest rurociąg drenarski, który sami konserwujemy i czyścimy, z naszych składek. Jak się znam, jego działanie jest już nieefektywne i bardzo ograniczone w czasie.
Reasumując:
1. Nie w pełni wypełniam warunki działki B-R, bo brak kilkudziesięciu arów.
2. Działka B nie wypełnia kilku istotnych warunków, by być budowlaną.
Wynik: równanie nie równoważy się. No urzędnicy - saldo po waszej stronie jest ujemne.
Smutno mi, że władze samorządowe (burmistrz, starosta i dalej w górę) traktują nas, wyborców, w sprawach dla nas istotnych, jak przedmioty. Po wyborach niezdolni do dyskusji, rozmów, edukacji. Najlepiej na nas z góry paragrafami i terminami. Dobrej woli tyle, co kot napłakał. Taką akcję robić, a procedury ograniczyć do minimów prawnych to trochę za mało. Rzeczone 800 tys. złotych wydać na geodetów, a zebrań wiejskich nie zrobić? Na organizację imprez typu \"Lato z Węgorzem\", rozdanie \"Smoków\" jakoś czas jest. Nie żebym był przeciwny tym imprezom, ale… ale… ale… Może te 800 tysięcy można było lepiej wykorzystać.
Dla podzielających moje argumenty powiem tak; moja siła argumentów jest za mała dla ich argumentu siły. Musimy się zorganizować i nie pozwolić drenować naszych kieszeni bezkarnie. Wykończą nas. Moja babcia w takich sytuacjach mawiała: \"Niech ktoś wymyśli, abym nie musiała jeść\". I niech to będą życzenia noworoczne 2012 dla władz (od dołu do góry i z góry do dołu): zmodernizujcie nas tak jeszcze, abyśmy nie musieli jeść.
Z poważaniem
Antoni Moroz
Całkowicie zgadzam się z Pana wątpliwościami.
Mam bardzo podobną sytuację.Zakupiliśmy 11 lat temu dom położony na działce, która miała klasyfikację B-R.
W lutym otrzymałam wezwanie z UG Radowo Małe,zupełnie zdezorientowana zawartością tegoż wezwania, bo zupełnie nie mogę pojąć jakim cudem, po 11 latach zmieniła się klasyfikacja gruntu, skoro wielkość działki jak taka jak przy zakupie.
65 arów użytkuję jako rolne: ogródek,sad i łąka, którą użytkuję dla własnych zwierząt.Budynek również na potrzeby hodowli zwierząt.
Więc jeśli nie jest to użytkowanie rolnicze, to co?
Czyli-- klasyfikacją gruntu B-R ma być tylko wyznacznik 1 hektara? Bo tak to rozumiem, można mieć 1 hektar, położyć się na kocyku, nic nie uprawiać, nic nie hodować a podatek będzie i tak niższy!!
Jeśli chodzi o jakąkolwiek wcześniejszą informację o zmianie klasyfikacji gruntów,to niestety ani ja, ani nikt z mojej rodziny, czy znajomych, nie miał żadnej wiadomości na ten temat,aż do momentu otrzymania wezwania,
Oczywiście,,pouczona '' odpowiednimi artykułami i paragrafami posłusznie podpisałam co kazali.
Żal mi tylko ogromnie, że nasza władza zamiast zająć się bardziej ambitnymi rzeczami, jak np walka z bezrobociem w naszej gminie,by ludzie nie musieli szukać pracy w innym powiecie, dojeżdżając do pracy 30 km w jedną stronę, tak jak na przykład w moim przypadku, to po prostu sięga do kieszeni podatnika po taki haracz.
Bo niestety jak dla mnie, podniesienie podatku od nieruchomości o 500 zł za 22 ary gruntów B, to jest zwykły bandytyzm, zwłaszcza dla osób które przecież nie prowadzą żadnej działalności gospodarczej, a utrzymują się tylko z pracy zarobkowej.
Ale, czy to władzę naszą obchodzi, że moje koszty dojazdu do pracy to 600 zł miesięcznie,bo bliżej jednak pracy brak,a sytuacja w tej materii od lat w naszej gminie nie poprawia się,
i dowalając mi taki podatek gruntowy, sprawiają, że zupełnie tracę grunt pod nogami.
Nie wiem z czego ja to zapłacę,jestem po prostu zrozpaczona.
To jest żenujące, by w taki sposób szukać pieniędzy by poprawić własny budżet