(DRAWSKO POMORSKIE) Sporo uwagi poświęcono podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Drawsku Pomorskim uciążliwym wodniakom popisującym się swoimi umiejętnościami na naszych jeziorach.
- Chciałem zwrócić uwagę na problem zachowania niektórych użytkowników sprzętu wodnego na naszych jeziorach. - zaczął radny Eugeniusz Storoniak. - Szczególnie widać to nad jeziorem Lubie, gdzie właściciele łodzi motorowych i skuterów popisują się i podpływają przed samym kąpieliskiem zakłócając spokój i robiąc fale! To jest naprawdę duży problem. - kontynuował radny. - Może powinniśmy wysłać prośbę do gminy Złocieniec (właściciela jeziora - przyp. red.) bądź do Poznania (do Zarządu Wód) żeby coś z tym zrobili? - pytał.
- Za uregulowanie ciszy i bezpieczeństwo nad jeziorem Lubie odpowiada Rada Powiatu, więc taką informację im przekażę. Muszę tylko wiedzieć jaki wniosek mam złożyć - ograniczenie, wprowadzenie strefy ciszy, czy co mamy zrobić? - zapytał burmistrz Drawska Pomorskiego Zbigniew Ptak. Radni wstępnie zaproponowali, by wprowadzić ograniczenie do 4 koni mechanicznych, tj. tak jak na innych jeziorach naszego powiatu.
Dodajmy, że aktualnie jezioro Lubie jest jednym z nielicznych w Polsce, które nie posiadają zakazu używania łodzi motorowodnych. Z wnioskiem o to, by tak pozostało, wystąpił również Henryk Szczepański, jeden z większych przedsiębiorców w gminie (kopalnie surowców mineralnych).
- Panie burmistrzu, w miejscowościach położonych nad tym jeziorem wielu z nas żyje z turystyki. I wiele osób przyjeżdża tutaj właśnie dlatego, że mogą sobie popływać na skuterach czy motorówkach. Jeśli wprowadzicie zakaz, wielu z nas straci źródło utrzymania, bo turystów ubędzie. Może na początek warto wyegzekwować od odpowiednich służb, by po prostu zaczęły częściej kontrolować obszary wodne? - zastanawiał się Szczepański.
- Poza tym problem nie tkwi w turystach. - dodała radna Zofia Nowicka. - Często tak się zachowują miejscowe „małolaty”, które chcą zaimponować innym i którzy nic sobie nie robią z zakazów. Bo przecież każdy, kto pływa na jakimś sprzęcie wodnym, musi mieć kartę wodniacką, obowiązują go pewne zasady i kultura. A oni nic sobie z tego nie robią. Więc nawet jak wprowadzimy zakaz, strefę ciszy, to problem nie zniknie, bo oni uważają że skoro nikt ich nie kontroluje, to wszystko im wolno. - mówiła radna.
- W takim razie ta kwestia należy do policji, oni powinni egzekwować kulturę na wodzie. - zauważył burmistrz. Korzystając z okazji obecności na sesji komendanta policji, burmistrz poprosił go o pomoc w tej sprawie. Czy jednak częstsze kontrole kąpielisk i linii brzegowej, bo tam najczęściej amatorzy motorówek „szaleją”, rzeczywiście problem zminimalizują? Na pewno nie zaszkodzą.
M. Braniecka