(CIESZYNO.) Kilkanaście lat temu zostały tu sprzedane pierwsze działki rekreacyjne. Do dzisiaj właściciele nie mogą zagospodarować swojego terenu. Niektórzy są już zmęczeni oczekiwaniem na obiecane doprowadzenie wody i energii elektrycznej. Czy ich gehenna dobiegnie końca?
Do naszej redakcji zgłosiło się trzech właścicieli działek rekreacyjnych w Cieszynie nad jeziorem Woświn, w gminie Węgorzyno. Dwóch z nich kupiło działki 13 lat temu, córka trzeciego z panów – 2 lata temu. Wszyscy są w tej samej sytuacji – kupili kawałek ziemi nad jeziorem, bez dojazdu, wody i energii elektrycznej. Mieli obiecane, że te kwestie zostaną załatwione. Pierwsi właściciele próbowali zagospodarować teren we własnym zakresie. Zaczęli kosić trawę, zbierać kamienie, grodzić, niektórzy porwali się nawet na stawianie obiektów. Po jakimś czasie, widząc rozgrabione ogrodzenia, wyrwane drzewka rezygnowali nie tylko z pielęgnacji działek, ale i przyjazdów nad jezioro. Gdy na terenie działek zaczęli pojawiać się nowi nabywcy, ludzie wieszczyli im, że po jakimś czasie i im się to znudzi.
Jakiś czas temu do redakcji przyszedł jeden z właścicieli działek rekreacyjnych nad Woświnem, uznając, że jest już zmęczony ciągłym oczekiwaniem. Zmęczony i zły, albowiem swoją bramę wjazdową na działkę znalazł na złomie. Była pocięta na kawałki, więc czekał go nieplanowany wydatek związany z kupnem nowej bramy. Z jego słów wynika, że z tamtego terenu ciągle coś ginie. Jest już też zmęczony oczekiwaniem na normalność. Na razie czeka na nią już 13 lat.
Po jakimś czasie do redakcji zgłosiło się kolejnych dwóch właścicieli.
- Reprezentuję córkę, która kupiła działkę nad Woświnem dwa lata temu. Umówiliśmy się, że wraz z żoną będziemy spędzać tam czas od poniedziałku do piątku, córka natomiast będzie przyjeżdżać nad jezioro na weekend. Mieszka i pracuje w Szczecinie, tu miałaby miejsce na wytchnienie. Zacząłem pielęgnować działkę. Włożyliśmy w nią dużo pracy, ale nie możemy nic więcej zrobić, dlatego że to wszystko stoi. Kolega kupił działkę 10 lat temu. To, co zrobił, to wszystko poginęło. Ludzie boją się cokolwiek robić. Moja działka jest przy szosie. Właściwie nie wolno wyjeżdżać z działek bezpośrednio na szosę. Od tego są drogi wewnętrzne. A tu nic nie jest zrobione, nie ma dróg wewnętrznych. Wszystko jest zarośnięte, a w miejscu gdzie powinna być droga na naszą działkę, leżą głazy oraz mniejsze kamienie. To ja mam budować tę drogę wewnętrzną? Tam nic nie ma, to zwykłe pole.
Zanim kupiliśmy działkę w gminie Węgorzyno, jeździliśmy po regionie, oglądaliśmy działki w Oświnie i Chociwlu. Nareszcie znaleźliśmy tutaj. Tam też nam się podobało, ale tu była świetna oferta i co ważne dla nas – blisko Łobza. Gdy kupowaliśmy dwa lata temu, to w urzędzie pięknie to przedstawiali. Był ogłoszony przetarg, działkę kupiliśmy za ponad 20 tys. zł. Z ogromnym zapałem przystąpiliśmy do oczyszczania działki z kamieni, pielęgnowania, a tu... To wcale nie są tanie działki. Niektórzy nic nie robią, niektórzy coś robią, koszą, ale nic więcej. Biorę kosiarkę, wkładam w samochód, jadę i koszę. Gdy kosiłem ostatnio, zatrzymał się jakiś mężczyzna i spytał - po co to robię. Powiedziałem, że robię, bo córka włożyła tu już tyle swoich pieniędzy, pracy i jak tak zostawić? Powiedział, że dojdzie do tego, że rzucimy to. „Widzi pan co się tu dzieje?” - pokazał na działki – „Tu też zaczęli robić.” Nikt tego nie sprzedaje na razie, bo jest to ziemia. Bardzo dużo ludzi jest ze Szczecina, z Polic, z Nowogardu, Łobza. Mówiono nam tylko o wodzie i prądzie, gdy sprzedawano nam działki. Jak zaczęliśmy przyciskać rok temu, to powiedzieli nam, że na razie będzie można budować tzw. własne szamba. Do jeziora mamy 150-200 metrów. W Oświnie działki sprzedali rolnicy. Ludzie mają tam porobione szamba, zgodnie z przepisami oczywiście. Jest tam gospodarz, który zajmuje się tym i wywozi im to wszystko. Tam jest elegancko zrobione, są drogi. W Chociwlu też jest całkiem inne podejście. Jest elegancko, wszystko jest zrobione. Są drogi dojazdowe. Nawet w Trzebawiu jest inaczej zrobione. Tam rolnicy sprzedali. Później przekształcali na działki rekreacyjne. Ci rolnicy, którzy sprzedawali, doprowadzili do tego, że są drogi wewnętrzne, dojazdowe. Bo wiadomo, że każdy sobie później sam podłącza do działki, ale jest pociągnięta elektryczność, wszystko załatwili, jest woda. A tu nie ma nawet drogi. Dla mnie bardzo ważną sprawą są drogi wewnętrzne, dojazdowe. Jak mam dojechać do działki? To tak fajnie wygląda. Kończy się działka w kierunku jeziora, to co jest nasze, to jest obrobione. Ale to, co dalej, to trawa po pas, pełno głazów, kamieni itd. Ja tej drogi tam nie zrobię, bo jak? A są konieczne, bo przecież tamtędy prowadzi się energię i wodę. Nawet gdybym chciał ogrodzić i zrobić bramę to nie mogę, bo brama ma być od strony drogi wewnętrznej, a dróg – nie ma. Co roku tylko płacimy podatek od dróg. Na mapie wygląda to bardzo ładnie. Jak jeżdżę tam kosić trawę, to ludzie zatrzymują się i uśmiechają, tak jakby zastanawiali się, jak długo wytrzymam. Niedawno całkiem przez przypadek dowiedziałem się, że znajomy również ma tam działkę. Różnica polega na tym, że on czeka już kilkanaście lat. Przykre jest, ale co zrobić? Jeżeli zaczyna się coś dziać i coś robić, bo są możliwości: jest energia, drogi dojazdowe itd., ludzie zaczynają przyjeżdżać, robić, budować. Wtedy ci ludzie sami się organizują i znajdą sobie osobę w takie miejscowości, której miesięcznie zapłacą i ona to pilnuje. Ludzie potrafią, tylko trzeba dać im szansę. Być może 10 lat temu był zapał, zaczęto robić, a teraz... Nasza działka jest wykoszona, wyzbierane kamienie, dalej pełno chwastów – powiedział Roman Witulski z Łobza.
Jak wynika z rozmów, właściciele działek są już poddenerwowani. Mają dosyć oczekiwania i zwodzenia. Kupowali działki z myślą o dzieciach, a teraz dzieci już mają swoje dzieci. Tylko w Cieszynie nic się nie zmienia.
Kolejnym mieszkańcem Łobza, który jest już zmęczony tym, co dzieje się w Cieszynie, jest Kazimierz Dobrowolski. Jego syn kupił działkę w Cieszynie w 1998 roku, trzy lata później pan Kazimierz odkupił ją. Posadził 89 drzewek. Dzisiaj zostały tylko trzy srebrne świerki. Drzewka bynajmniej nie uschły. Zostały wykopane i skradzione. Ogrodzenie również zmieniło właściciela, bez wiedzy pana Kazimierza.
- Byłem w Węgorzynie w urzędzie, powiedzieli mi, że będzie woda, wszystko. Z tą myślą wziąłem tę glebę. Bo to normalna gleba jest, żadna działka rekreacyjna. Miałem pięknie wypielęgnowaną działkę, aż chciało się wejść na nią, trawa była posiana, wszystko. Ale mnie okradli. Nawet sam szukałem złodzieja. Znalazłem drzewa, ale uschły. Dostałem pismo, że mogę je odebrać. Drzewa były wykopane w maju, to co z tego drzewa? Nie dostałem żadnego zadośćuczynienia ani za siatkę, ani za drzewa. Tylko propozycję, że mogę założyć sprawę cywilną. Sprawa z działkami trwa już 13 lat i nic się nie dzieje. Płaci się podatki za działkę i za drogę dojazdową wewnętrzną. Co roku podwyższają podatek, a z terenu nie korzysta się, bo jak tam wejść? W innych miejscowościach jakoś radzą sobie z tym wszystkim, a tutaj zostawili tak jakoś. Pole sprzedać... śmietnika nie ma. Za pół drogi ja płacę, za pół sąsiad. Toaleta niby w tamtym roku była, ale jak jest pole namiotowe, to powinno być kilka toalet. Ludzie załatwiają swoje potrzeby potem po krzakach. Ludzie są zmęczeni. Jak tam można pojechać? Gdzie? W te łąki? - powiedział Kazimierz Dobrowolski.
W roku ubiegłym podczas majowej sesji ówczesna burmistrz Węgorzyna Grażyna Karpowicz poinformowała zebranych, że magistrat złożył wniosek do PROW na sieć wodociągową do terenów rekreacyjnych w Cieszynie. „W tym tygodniu podpisuję umowę na warunki zabudowy na rozbudowę sieci energetycznej i budowę stacji transformatorowej na działce gminnej. Możemy powiedzieć, że prawie po 20 latach tereny rekreacyjne na Cieszyno będą uzbrojone: woda i energia i 86 właścicieli, którzy wykupili działki od gminy w końcu będą mogli przystąpić do budowy swoich wymarzonych domków” - mówiła wówczas.
Z rozmów na sesji wynikało, że budowa będzie realizowana, o ile gmina otrzyma dofinansowanie.
Podczas wrześniowej sesji podano informację, że w PROW chcą uzupełnienia do wniosku. W minionym tygodniu sekretarz gminy poinformowała się, że wniosek na dofinansowanie został odrzucony, albowiem PROW nie dofinansowuje tego typu inwestycji. Zapewniła jednak, że zadanie ma zostać zrealizowane prawdopodobnie jeszcze w tym roku ze środków gminnych.
W tej chwili aktualizowane są kosztorysy, jeśli chodzi o doprowadzenie wody do działek. Po aktualizacji kosztorysu ma zostać ogłoszony przetarg na to zadanie. MM
Od pilnowania dzialek nie, ale od realizacji obietnic, tak. Inną kwestią jest to, czy warunki zagospodarowania terenu wspólnego, dróg dojazdowych i mediów zostały ustalone w umowie notarialnej.
Jeśli nie to. .. wtopa.
~Rysiek
2011.06.13 22.49.14
Powrot do natury ludziska Mieszczuchom sie w glowach przewraca Urzedy nie sa od pilnowania ich dzialek