Mówi się „na mieście”, że pierwsze próby zreformowania tutejszej oświaty mogą skończyć się głębszymi reformami w życiu gminy. Oczywiście, idzie o wydawanie pieniędzy. Paradoksalnie, by tak się stało, gminę winien dotknąć kryzys finansowy, wtedy akuratne gospodarzenie będzie niejako wymuszone. Akurat już mamy taki czas.
W czym rzecz? Przykład emerytów, którzy przez gminę na działalność kulturalną są finansowani w kwocie trzynastu złotych rocznie na osobę, zaś w instytucji samorządowo – kulturalno – etatowej jest, aż nie do wiary, dwóch dyrektorów (w tym jedna vice). To nie żart poprimaaprlisowy.
Ta sama instytucja prowadzi na przykład za blisko trzysta tysięcy złotych bibliotekę, kiedy prawie każda szkoła ma swoje biblioteki i bibliotekarki. Podobnie jest ze stołówkami. Biedniutcy emeryci o tym wszystkim przecież wiedzą. Ale, jeszcze nie czas, by byli pełnoprawnymi mieszkańcami swojej gminy. To takie jeszcze popeerelowskie pseudoobywatelstwo. Dostają tylko swoi.
W oświacie tak się mało uczniów porobiło, że i szkoły mogą być zbędne. Problem jest znany od kilku lat, ale środki na zbędne szkoły wypływają każdego dnia. Oblicza się, że po reformie kilka stanowisk wicedyrektorskich będzie też do kosza. Teraz ci zbędni są jeszcze niezbędni, a złotówki wypływają. Tak potrzebne emerytom.
W skali kraju oczywistym jest stwierdzenie – mamy przerost etatów urzędniczych ponad wszelką miarę. A w Złocieńcu? Tylko ulica klnie, a oficjalni jej przedstawiciele milczą na sesjach rady jak pozaklinani. Jak mało trzeba, by człowiek milczał, nawet ze świadomością krzywdzenia innych, w tym i tych, którzy go wybrali do artykułowania swych interesów.
Tygodnik, nie tylko intuicyjnie wyczuwając od lat na przykład zbędność istnienia u nas tylu spółek, zakładów budżetowych, był zaangażowany w sprawę transmisji tego problemu wprost od ludzi do władzy, bo sam przecież doskonale wie, że to „oczywistość oczywista”. Podobno wreszcie w gminie ów gminny kataklizm ma być wzięty w jarzmo codziennej logiki. Przydałby się tej radzie zewnętrzny audyt, który odpowiedziałby na pytanie – a co się tak naprawdę dzieje z gminnymi finansami? W których miejscach gminnych złotówek można zaoszczędzić najwięcej? Ulica wie. Ale, co tam ulica. Tu som my i basta. Do kiedy? Już się coś zaczyna. (N)