(ZŁOCIENIEC.) Zaległy mecz Olimpu Złocieniec z Sokołem z Karlina rozegrano bez publiczności w sobotę dwunastego marca od godziny czternastej. Grano na gminniaku, gdyż stadion miejski już od ponad miesiąca w remoncie. Warto się tam przejść, by i remontowi pokibicować, a i z dawnym już stadionem na dobre się pożegnać, bo ten nowy będzie już naprawdę inny.
BRYNDZA
FUTBOLOWA
Pierwsza połowa Olimpu z Sokołem niewarta większej wzmianki. Kilku z naszych z formą jest jeszcze bardzo daleko w lesie. Szczęściem dla Olimpu po czterdziestu pięciu minutach gry był bezbramkowy remis, a to i zasługa świetnie pośród złocienian grającego obrońcy Kwolika, który jedną z piłek wygarnął niemalże z linii bramkowej. – Niestety, musze przyznać, że tak było – powiedział bramkarz Dariusz Stachura – Kwolik w kilku sytuacjach zachował się rewelacyjnie.
Niestety, nasz środkowy obrońca grający w parze z Kaczmarkiem, nabawił się kontuzji i w drugiej połowie już nie zagrał. W jego miejsce mieliśmy Bielaka.
W ataku Olimp praktycznie nie istniał, gdyż domagający się podań Barsul i Dusza podań nie otrzymywali. Za to główną winę ponoszą - Janik, Hamerski i Serkowski. Przejawiający ogromną ochotę do gry Woroniecki, po zgrabnych odbiorach piłek, po ich nawet i długim holowaniu, na końcu tych zabiegów nie za bardzo miał partnerów do zawiązywania definitywnego kończenia akcji.
Dodam, główny sędzia gry przed jej rozpoczęciem powiedział: - Pierwsze wtargnięcie kibiców na murawę, przerywam mecz do czasu opuszczenia płyty. Drugie wtargniecie – koniec meczu.
ODMIANA
DIAMETRALNA
W drugiej części meczu na boisku zobaczyliśmy Bielaka, Antosiaka i Belnika. Poskutkowało to natychmiast zupełnie innym widowiskiem. Olimp przyparł Sokoła do jego bramki. Widzieliśmy przynajmniej trzy wiązane akcje (Woroniecki, Belnik, Antosiak, Dusza, Barsul) które nie tylko, że widowiskowe, ale i powinny kończyć się ładnymi bramkami. Kończące akcje strzały były niecelne.
Aż wreszcie piłka po uderzeniu w dwie ręce obrońcy Sokoła została ustawiona do egzekucji rzutu wolnego. Około siedemnaście metrów od bramki. Uderzał Woroniecki. Pieczołowicie wykonane uderzenie i piłka precyzyjnie znalazła sobie miejsce w siatce. Liczący ponad czterdzieści lat bramkarz Sokoła tęsknym spojrzeniem odprowadził ją do siatki.
Gdy wydawało się, że kolejne bramki to tylko kwestia czasu, Sokół wyrównał po błędzie naszej obrony. Do końca spotkania złocienianom nie udało się strzelić zwycięskiej bramki, a ku temu była tylko jedna naprawdę dogodna sytuacja. Dodajmy jeszcze – obrona Sokoła grała na bardzo dobrym poziomie, szczególnie w środku. Sądząc po skąpych czuprynach obrońców z Karlina, byli to nad wyraz doświadczeni gracze i o nich to Olimp jakby rozbił się nie zdobywając na własnym boisku kompletu punktów.
OPINIE
Reporter Tygodnika z rozmowy trenerów odbytej po spotkaniu usłyszał: - To było spotkanie rzeczywiście na remis, i tak się stało, nie krzywdzi żadnej z drużyn – to słowa trenera Sokoła. Trener Olimpu Jan Kępa zgodził się z tą opinią. Przed meczem Tygodnikowi powiedział: - Interesuje mnie tylko wygrana, i tylko wygrana. Nie wyobrażam sobie tego meczu inaczej. –
Opinie pośród kibiców: (1) Beznadziejna pierwsza połowa (2) Druga - widowiskowa gra, zupełnie inna od tej w pierwszej i piękna bramka Woronieckiego (3) Szkoda, że nie padła bramka zwycięska. Remis z Sokołem na własnym boisku to nasza porażka.
Napastnik Olimpu Kamil Barsul: - Grałem wysuniętego napastnika, ale piłki do mnie nie dochodziły. Tak minęła pierwsza połowa. Nie była udana. W drugiej było już lepiej, ale to za mało jak na nasze oczekiwania. Obrona Sokoła to jedna z najlepszych formacji w tej lidze. –
BEZPIECZEŃSTWO
Widowisko było bez zarzutu zabezpieczone przez służby porządkowe: policję i straż miejską. Wydaje się, że akurat w przypadku tego meczu, można było po rozeznaniu sytuacji dozwolić kibicom na obecność na trybunach. Z ich strony spoza siatek padało pytanie: - Dlaczego nie możemy kibicować własnej drużynie? – Jedna z odpowiedzi: - W Polsce nie mamy już ani drużyn, ani futbolu. Tylko kibiców, z których wielu do potęgi naszej piłki też się nie przyczynia.
Tadeusz Nosel