Auto przeleciało nad torami... Licznik stanął na 160 km/h
(DRAWSKO POM.) Do tragicznego wypadku doszło w minioną niedzielę rano, 22 sierpnia. Pędzące do Drawska od strony Kalisza BMW na przejeździe kolejowym wyleciało z drogi i uderzyło w drzewo. Rozpadło się na dwie części. Tył został na drzewie, przód zatrzymał się na drugim. Na miejscu zginął pasażer, a kierowca trafił do szpitala. Wskazówka licznika prędkościomierza w rozbitym aucie zatrzymała się na 160 km/h. Przytaczamy opis osoby, która na miejscu tragedii była kilka minut po wypadku. Prosi o zachowanie anonimowości.
- Ostatnia niedziela, dwudziesty drugi sierpnia około siódmej rano. O tej porze w Drawsku Pomorskim doszło do wypadku samochodu na trasie nr 175. To wylot z Drawska w kierunku Kalisza. Wszystko na wysokości oczyszczalni ścieków. Przed przejazdem kolejowym. Auto jechało od strony Kalisza Pomorskiego. Tak na gorąco rzecz biorąc, to przyczyną wypadku mogła być nadmierna prędkość. To było BMW. Nowy model. Trudno mi było określić, jaki to był model. Czy z serii „5” czy „6”, i tak dalej. To było BMW stosunkowo młode, po 2005 roku. Kierowca najprawdopodobniej z nadmierną prędkością wjechał na przejazd kolejowy, po czem podrzuciło go w powietrze i spadł kilkanaście metrów za przejazdem kolejowym. Kierowca nie opanował pojazdu podczas lądowania, spadł bokiem samochodu, poślizgiem na pobocze. Nie udało mu się wyprowadzić pojazdu i stroną pasażera, drzwiami od pasażera, uderzył w drzewo. W wyniku uderzenia auto rozpadło się na dwa elementy, na dwie części. Tylnia część pojazdu została przy pierwszym drzewie, przednia część pojazdu, nie wiadomo, czy to przeleciała, czy przekoziołkowała. W każdym bądź razie uderzyła w kolejne drzewo. W pierwszej części pojazdu pozostał pasażer, który, niestety, jak się okazało później, zginał na miejscu. Kierowca razem z pierwszą częścią pojazdu doleciał do tego drzewa, gdzie w wyniku uderzenia najprawdopodobniej został wyrzucony. Wyleciał z tej drugiej części pojazdu i leżał najdalej od miejsca zdarzenia. Były ślady, które samochód pozostawił na drodze i poboczu. Pierwsza część samochodu, druga część samochodu i dopiero kierowca. Elementy samochodu były porozrzucane w promieniu kilkudziesięciu metrów. Nie sposób ustalić ile metrów kierowca przeleciał w powietrzu. Nie wiadomo, z której strony wziął drzewo. Auto było wbite w to drzewo. On wypadł, został wyrwany z auta.
Pasażer zginął na miejscu. Kierowca w stanie ciężkim został odtransportowany przez lotnicze pogotowie ratunkowe do szpitala w Szczecinie. Jego stan był bardzo ciężki. Na miejscu były służby ratownicze, policja, straż pożarna, dwa zespoły pogotowia ratunkowego. Prędkość, co jest dosyć ciekawe - na liczniku wskazania samochodu było sto sześćdziesiąt kilometrów na godzinę. Czyli tutaj widać, że to jest ewidentnie nadmierna prędkość, nie dostosowanie prędkości do warunków i do umiejętności kierowcy.
Jeden z pasażerów samochodu był z pewnością mieszkańcem Drawska Pomorskiego. Drugi chyba też, bo to byli koledzy. Jest takie powiedzenie na ten przejazd, to tak zwana „hopa”. W żargonie kierowców rajdowych, „hopa” to wzniesienie, które wyrzuca. Chodzą pogłoski, że miejscowi lubią sobie tam pojechać, po to żeby poskakać.
Nie widziałem samego zdarzenia, ale pojawiłem się tam trzy, cztery minuty po uderzeniu. Samego lotu pojazdu i zderzenia pojazdu z drzewami nie widziałem. Ale mówię, na miejscu się pojawiłem bardzo szybko. To było dosłownie kilka minut po zderzeniu. Służby już były zawiadomione. Nie wiem, przez kogo. Prawdopodobnie był naoczny świadek. Na miejscu pierwsze były służby ratownicze straży pożarnej. One podjęły pierwsze działania. Chwilę potem nadjechało pogotowie ratunkowe.
Auto było tak zmasakrowane, że nie przypominało w ogóle pojazdu. To wyglądało jak dwie zmiażdżone kule stali. Auto nie miało dachu. Nie miało słupków. Było pozbawiane podstawowych elementów, które określałyby obrys, że to jest pojazd.
* * *
Tyle bezpośredniej relacji z miejsca wypadku. Drawska Komenda Policji nie udziela informacji na temat tego zdarzenia. Jak udało nam się ustalić, kierowcą był Adam P., a pasażerem Piotr K. Obaj to młodzi mieszkańcy Drawska Pomorskiego. Najprawdopodobniej jechali z Gudowa. Kierowca Adam P. jest synem jednego z radnych Rady Miejskiej w Drawsku Pomorskim. Badania krwi wykażą, czy prowadząc auto był trzeźwy. (TN, KAR)
Teraz trzeba tam postawić znak: "latające samochody"
~JS
2010.09.10 10.26.21
Rodziny zmarłych lub poszkodowanych w wypadku osób proszę o kontakt 691 394 100.
~kef
2010.09.10 05.28.53
ciekawe co palili???
~do ...zasłyszane...
2010.09.06 18.56.01
Kara za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i to po pijaku - do 10 lat pozbawienia wolności......więc bajka o kierowcy z Gdańska warta świeczki. ...tylko kto będzie taki głupi żeby tak sobie nasr.. w papierach ?
~zasłyszane
2010.09.05 20.11.20
Podobno kierowcą była trzecia osoba (ktoś z Gdańska) ale uciekł z miejsca wypadku, ale to chyba jakieś machinacje lub ploty.
Jestem za...Im mniej napitych idiotów jeździ po drogach tym bezpieczniej dla nas...Pić całą noc ,rano jechać po łajbę ,po drodze zaliczyć "hopa"-to ci dopiero ułańska fantazja....niestety totalny brak wyobrażni drogo tym razem kosztował....a mógł jeszcze więcej gdyby poboczem szła grupa pieszych....
~Kierowca
2010.08.26 17.45.40
Zwyczajny brak wyobraźni, cwaniactwo i brawura - czyli głupota, a może jeszcze alkohol? (znając relacje, napewno tak). Takich mi nie żal!!! Nikt z pewnością nie chcałby znaleźć się w tym czasie na drodze tego "kaskadera". Brak słów. W naszym kodeksie brak kary dla takiego. Sam sobie powinien strzelić w torbę.