(ZŁOCIENIEC). Znad brzegów Drawy słychać o bardzo małej liczbie spływów kajakowych w tym roku, także o bardzo małej liczbie indywidualnych miłośników tego rodzaju pływania po rzece. Dociekajmy przyczyn? (1) Złocieniec do tej pory nie dopracował się żadnego wydarzenia kulturalnego, sportowego, rozrywkowego, które byłoby magnesem przyciągającym do nas turystów. (2) Nadbrzeże Drawy jeszcze nigdy nie było przystosowane do tego, by przyjmować u nas Drawą przypływających. (3) Czekamy tu na spływowiczów, a na brzegu Drawy w Złocieńcu nie ma nawet pola namiotowego. (4) Mimo, że szlak kajakowy po Drawie jest znany w Europie, to u nas w Złocieńcu jakoś do tej pory nie potrafiono tego faktu choćby w minimalnym stopniu jakkolwiek zaznaczyć.
Powyżej to konkluzje także i z rozmowy z indywidualnym kajakarzem, który któregoś ranka zwinął swój namiot i Drawą kajakiem udał się w dalszą drogę.
Podczas rozmowy z reporterem Łukasz Kiryluk na wspomnienie Jana Pawła II z trudem powstrzymał pierwszy szloch. Potem jakby połykał łkanie. Siedzieliśmy na ławeczce przy Moście Stanisława Staszica tuż obok miejsca, o którym jeszcze będzie.
REPORTER. Usłyszałem od pana, że na dobre zasiadł pan w kajaku po pięćdziesiątce. Jak to było?
Łukasz Kiryluk: Zainteresowanie turystyką było od dzieciństwa. Urodziłem się nad ładną rzeczką Łaźnia Struga, obecna nazwa rzeka Ełk. Urodziłem się podczas wysiedlenia w 1947 roku. Rodzice wyjeżdżali, bo musieli i ja się wtedy urodziłem. Lubelszczyzna, Biała Podlaska. Zawsze podziwiałem kajakarzy płynących rzeką. Wydawało mi się – to jest raj. Że to jest coś fantastycznego. Od wtedy moim marzeniem było pływać kajakiem. To początkowo tylko marzenie rozwinąłem w czasie studiów. Studiowałem w Szczecinie na Politechnice Wydział Elektryczny. Opłynęliśmy wiele rzek. Pływaliśmy też międzynarodowo. Na Dunajcu. Zapłaciłem frycowe, ale miałem z kolegą dwudzieste trzecie miejsce na sześćset pięćdziesiąt kajaków. W kolejnym roku zmobilizowaliśmy się i zajęliśmy siódme miejsce. Na zwykłym składaku, a nie na jakimś tam plastiku górskim. Później była długa przerwa. W latach dziewięćdziesiątych kupiłem kajak składak. Pracowałem w szkole z młodzieżą i zacząłem, jak ja to mówię, ciągać ich na spływy kajakowe. Zorganizowałem około dwadzieścia spływów. Czarna Hańcza, z pięć razy pływaliśmy Krutynią, Rospudą. Najczęściej Krzną i Bugiem. Na terenach, z których pochodzimy.
REPORTER: To nie tylko turystyka, to też i sport, wyczyn.
Łukasz Kiryluk: W życiu sporo już rzeczy kajakowych dokonałem. Że tu płynę Szlakiem Papieskim, to też jest związane, że w dwutysięcznym trzecim roku właśnie odważyłem się i rowerem ze zorganizowaną ekipą dojechałem do Rzymu. W intencji Papieża. Widziałem Człowieka, podziwiałem Go. No, jestem wrażliwym człowiekiem. Lubię przyrodę. Co mogę powiedzieć? Dla prawdziwego kajakarza turysty, dla takiego zaprawionego w przeszkodach, im trudniejsza rzeka, to tym piękniejsza. Bo rzeka czysta, gładka, spławna... im więcej przeszkód, tym więcej emocji. Tym bardziej człowiek sprawdza się w tym, co robi. Czy to dobrze, czy właściwie, jak to ocenia, jak organizuje?
REPORTER: Spotkałem pana na brzegu rzeki wieczorem. Namiocik, obok kajak. Młodzież w pobliskiej kawiarence pod chmurką, pan odosobniony, jakby nieobecny, sposobiący się do noclegu.
Łukasz Kiryluk: Płynąłem wczoraj z Czaplinka tu do Złocieńca. Rzeczka pomiędzy jeziorkami, to tak jak strumyczek, ja ją tak nazywam. Niewielki, płyciutki, a nazwa brzmi ładnie – bo to Szlak Papieski. Drawa. Ma charakter nizinny. Jest zarośnięta. Ale wszystko to jest piękne. No, chyba tylko jednej cechy ludziom wedle mnie ogólnie brakuje; umieć podziwiać to, co mamy. A przyroda jest cudowna. Tyle tylko powiem.
REPORTER: Piękne słowa. Jakby zachęta
Łukasz Kiryluk: A w życiu.. o, ogólnie to tylko powiem, że udało mi się trzy razy przepłynąć sto kilometrów w jeden dzień. A z jednym takim panem z Wrocławia, to żeśmy zaliczyli tysiąc pięćset pięćdziesiąt kilometrów non stop i jesteśmy w książeczce jako rekordziści Polski.
REPORTER: W tym miejscu, na którym stoimy, na niegdysiejszej fotografii widnieje ksiądz biskup Karol Wojtyła przenoszący kajak. A pompa obok, pięknie odnowiona przez pracowników ZWiKu, stylowa, jest też na tym zdjęciu. To niezwykłe miejsce. Mamy tu taką niezwykłą pamiątkę.
Łukasz Kiryluk: Przydałaby się tabliczka z informacją. Sama rzecz jest ważna, ale bez opisu, bez daty, bez zdjęcia, to wszystko tu gdzieś powinno być. Ująć to zdjęcie, opis, to dla ludzi dużo.
REPORTER: Teraz ja panu coś opowiem. Jestem kibicem sportowym. W tym piłkarskim. Wychowywałem się na lekkoatletyce. Zawsze to podkreślam. Usłyszałem od ludzi z otoczenia Papieża, od pracowników Jagiellonki, już emerytowanych, oni tu byli kilka lat temu, opowiedzieli mi jako kibicowi o meczu piłkarskim, w którym wystąpił późniejszy Nasz Papież. Tutaj w Złocieńcu nad Drawą. Wystąpił w drużynie żonatych, grał w ataku i wygrał ze swoją drużyną dwa do jednego. Bramki nie strzelił. Pomyślałem sobie, że przy okazji Mistrzostw Europy 2012, na pamiątkę tego meczu piłkarskiego trzeba będzie doprowadzić u nas do pięknej imprezy sportowej. Może nawet z kimś ze świata; pan Pele, pan Maradona. Myślę o tym. Włodzimierz Lubański bardzo często w pobliżu miasteczka spędza wakacje, więc już jakby u nas jest. Grzegorz Lato. To tyle od strony sportowej z naszego Złocieńca mogę panu powiedzieć.
Łukasz Kiryluk: Piękna sprawa. Powiem jeszcze o rzece. Między jeziorem Drawsko, a kolejnym, rzeczka jest płytka. I tak płynie sobie do tych wież w Budowie. A potem do kolejnego jeziora. Tam są dwa przesmyki. Drawa tu u was jest rzeką trudną. Zwłaszcza na mój składak. Jakieś patyki, bale, paliki, to jednak po czymś takim składak nie za bardzo się ślizga. Trzeba płynąć bardzo ostrożnie. Trzeba uważać, by nie wpłynąć na jakiś sterczący patyk. Każdy otwór w kajaku to kłopot. Kajak plastikowy ześlizgnie się, jest łatwiejszy. Na terenie wojskowym u was Drawa przypomina rzekę bagienną. To moja nazwa. Na przykład Rospuda w połowie końca swej trasy ma też charakter typowo bagiennej rzeki. Rozlewiska, brzegi niedostępne, dużo szuwarów. W tym wszystkim jest piękno. Bo ma mnóstwo zakrętów, nie wiadomo gdzie skręci. Trzeba umieć lawirować. Bagienny charakter dla mnie jest piękny. Drawa w Złocieńcu przybiera charakter rzeki nizinnej. Jest rozlewna, czyli szeroka, nie głęboka, i pięknie zarośnięta. Roślinność rzeczna – to tylko można poobserwować, jak to wszystko w tej symbiozie funkcjonuje.
REPORTER: Z pewnym trudem płynął pan pośród wybujałej roślinności. Ona przeszkadza takim ludziom, jak pan, kajakarzom.
Łukasz Kiryluk: Ja tylko powiem, że jeśli opływało się już dużo tych kilometrów, to roślinność zmniejsza tylko prędkość płynięcia. Nie jest ona żadną przeszkodą. A atrakcja oczywista, bo to pewne utrudnienie. Trzeba zmieniać technikę wiosłowania. Trzeba wybrać brzeg, gdzie jest nurt, gdzie jest błyszcze. To amatorzy, albo ludzie, którzy sporadycznie pływają, chcieliby, by rzeka była czysta jak jeziorko. A nie o to chodzi.
REPORTER: Pan pierwszy raz w Złocieńcu, tak przypuszczam.
Łukasz Kiryluk: Tak, w tej miejscowości tak. Na studiach w Szczecinie w Drawnie mieliśmy obóz. Właśnie mi się teraz marzy, by tam dopłynąć. Tak szlak wiedzie. Dopłynąć tam, troszkę popatrzeć, odświeżyć sobie te lata młodości, tego wigoru, takiej młodzieńczości, fantazji. Jestem pasjonatem sportu. Kibicem we wszystkim. Trzymam kciuki. Wczoraj w Barcelonie Sudoł w chodzie był srebrny.
REPORTER: Ależ fajnie, że pana spotkałem. Inni to tylko by z Drawy roślinność wycinali. A pan, sportowiec, a do tego rekordzista Polski... A u nas zadowolony pośród rzecznej roślinności.
Tadeusz Nosel
...ależ fajnie że Pana spotkalem. ..bucha cha cha. ..wypijemy flaszkę ? Tak dawno nic nie pilem aż mi się ostatnia szara komórka w głowie zlasowala !. ..bucha cha cha