Jak menedżer sportu Joanna Stasiak rozłożyła węgorzyńską Spartę
Zbierające się od dłuższego czasu ciemne chmury nad węgorzyńską Spartą, już niedługo mogą przynieść niemałą burzę. Z siedmiu członków w Zarządzie, w ciągu kilku miesięcy zrobiło się tylko dwóch. Dwa Nadzwyczajne Walne Zebrania Stowarzyszenia LKS „Sparta”, które odbyły się 2 oraz 9 lipca nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć dotyczących składu personalnego Zarządu. Na pierwszym zebraniu dość licznie zgromadzona rzesza sympatyków Sparty, wysłuchała exposé prezes klubu Joanny Stasiak (która w wyniku złożonych wcześniej rezygnacji sama reprezentowała Zarząd), z którego wynika, iż sternik Sparty nabyła odpowiedniego doświadczenia i wiedzy poprzez ukończenie odpowiednich studiów w zakresie zarządzania klubem sportowym, czyli została menedżerem sportu. Ponadto pochwaliła prowadzącego sekcje trampkarzy (swojego męża Andrzeja Stasiaka), za dobre wyniki osiągnięte w zakończonym sezonie. Wzmianka o seniorach głównie tyczyła się lichego pocieszenia wszystkich zgromadzonych rzekomą reorganizacją rozgrywek, której celem jest zlikwidowanie 5 ligi. Nic bardziej mylnego. Regulamin rozgrywek na najbliższy sezon zakłada istnienie tego szczebla również w sezonie 2011/12, a więc tłumaczenie spadku do niższej klasy rozgrywkowej nieprawdziwymi informacjami tylko pogrąża jednego z mniej kreatywnych prezesów w historii klubu. To właściwie jedyna informacja ze strony klubu odnośnie sekcji, która w pierwszej kolejności reprezentuje Gminę Węgorzyno. Dlaczego tak mało? Dlaczego zabrakło sprawozdania trenera? Czy dlatego, że sekcję seniorów i juniorów prowadził chcący ratować klub Grzegorz Ciołek, zaś w protokołach meczowych w roli trenera widniał Daniel Romańczyk? Jeszcze nie tak dawno, by otrzymać posadę trenera w Sparcie, ów kandydat musiał posiadać odpowiednie wykształcenie z instruktarzem oraz spełniać szereg wymogów, a tu taka niespodzianka, kto inny trenuje, kto inny widnieje w dokumentach. Być może tak mają postępować przyszli Menedżerowie Sportu. Po wysłuchaniu „sprawozdania” zebrani nie kryli niezadowolenia.
- To co przed chwilą usłyszałem, to chyba jakaś „kiełbasa wyborcza” - stwierdził jeden z uczestników zebrania. Prezes Stasiak stała jednak przy swoim, dążąc do skoptowania minimum jednej osoby, która z pewnością by się znalazła. Jednak padły sugestie, by prezes sama podała się do dymisji, zaś do Zarządu powinni wejść ludzie, którzy mogą jakkolwiek przyczynić się do poprawy wizerunku zarówno w Klubie jak i na zewnątrz Klubu.
- Pani prezes, jeśli jest pani kobietą honoru, proszę się podać do dymisji. Czy pani nie widzi, że z panią nikt nie będzie chciał współpracować w Zarządzie? – powiedział długoletni działacz klubu.
Po kilkunastominutowej wymianie zdań na linii Lud - Prezes, Stasiak zostaje zmuszona do złożenia rezygnacji. Wówczas uznano, iż zebranie należy przerwać i kontynuować je za tydzień. Na zakończenie pierwszego Walnego Zgromadzenia, ustępująca prezes poinformowała, iż za tydzień przygotuje odpowiednie dokumenty, tak by nowo wybrani ludzie mogli jak najszybciej rozpocząć pracę w klubie. Dokończenie spotkania wyznaczono na dzień 9 lipca.
Okazało się jednak, że prezes Stasiak ma w głębokim poważaniu ludzi, bo na zaplanowanym spotkaniu nie pojawiła się i nikomu nie przekazała dokumentów. Za to pojawiła się burmistrz Grażyna Karpowicz z „przybocznym” Markiem Paszkowskim (byłym policjantem), który być może miał ochotę albo „prikaz” wzmocnić upadający Zarząd, ale z powodów formalnych okazało się to niemożliwe.
W kierunku burmistrz od samego początku padały pretensje i żale. Sternik Gminy zapowiedziała, iż nie ma powodów do obaw. Walne należy zorganizować w innym terminie, gdy wróci prezes. Owa propozycja spotkała się ze srogą krytyką zebranych mieszkańców.
- 14 sierpnia startuje liga, ileż można czekać. Rozpoczyna się nowy sezon. Trzeba trenować, przygotować zespoły do rundy. Jest szereg formalności, które trzeba załatwić: uzyskać odpowiednie zgody, pozwolenia, zarejestrować piłkarzy a pani chce czekać? - pytał jeden z obecnych na spotkaniu.
Formalnie, obrady z 2 lipca nie zostały dokończone z powodu braku dokumentów, jakie miała dostarczyć prezes. Po ponad godzinnej słownej utarczce, przybyli mieszkańcy rozeszli się z jeszcze mniejszą wiarą, iż władzę w klubie przejmie ktokolwiek.
- Po co mam wracać do Zarządu, skoro nawet w Gminie nie widzą, kto ma nad tym wszystkim nadzór i kontrolę – zastanawiał się zaraz po spotkaniu jeden z byłych działaczy. Dodał również: - Jak byli tu ludzie, którzy dawali własne pieniądze na klub, przegoniono ich, zarzucając że narobili długów. Ktokolwiek to weźmie będzie miał spory problem, by w połowie sierpnia móc rozpocząć sezon. Tak głośno było ilu to zawodników jest zarejestrowanych, a tu na mecz ledwo jest na „wyjściową jedenastkęh. Ciekawe jakie czekają zobowiązania finansowe? Tydzień temu poinformowano, że za ostatni miesiąc jednemu trenerowi trzeba będzie zapłacić z drugiej transzy. Nie wiadomo, czy są uregulowane opłaty za korzystanie z pomieszczeń w gimnazjum. Żenada - podsumował. Jedna osoba, która jeszcze niedawno była w Zarządzie podsumowała to tak: - Kiedy przyszedłem na walne 20 grudnia 2008 roku i dokonano wyboru, wszystko wyglądało w miarę normalnie. Jednak po wizycie pani burmistrz na jednym z naszych posiedzeń Zarządu usłyszałem, iż działano w porozumieniu z panią prezes i wszystko było już dogadane. Dziś wiem iż potrzebowali tylko pięciu „baranów” na papierze do siedmioosobowego Zarządu.
Coś musi być na rzeczy. W wyniku niedawno zakończonej kontroli przez Komisję Rewizyjną Rady Miejskiej w Węgorzynie (która ma wiele uwag i zastrzeżeń), zauważono iż Statut Stowarzyszenia został zatwierdzony dzień wcześniej w Starostwie Powiatowym.
Podsumowując – klub został po prostu rozwalony i zdeklasowany i co gorsza – niektórzy jeszcze zarobili na tym. Otóż jak wynika ze sprawozdania złożonego przez prezes Joannę Stasiak na walnym, jakie odbyło się w styczniu br., jej mąż zarabiał za prowadzenie juniorów i trampkarzy ponad dwa tysiące złotych, trener Sideł również ponad dwa tysiące, nie dziwi więc, że już w 2009 roku w klubie zabrakło pieniędzy na pensje. W umowie z Gminą zaplanowano wydać na wynagrodzenia 50 tys. zł, ale już 31 sierpnia prezes Stasiak podpisała aneks z burmistrz Karpowicz o przesunięciu środków w budżecie klubu. Zwiększono wydatki na płace o 4435 zł, a zmniejszono wydatki na... odzież sportową i obuwie dla zawodników.
To zapewne i tak okazało się za mało, bo licząc te pensje w skali roku, łącznie z gospodarzem stadionu, wychodzi ponad 67 tysięcy złotych, a wydano ponad 54 tys.
Warto również pamiętać, że Andrzej Stasiak prowadzi także UKS „Trójka”, gdzie z 7 tysięcy dotacji z Gminy, na płace dwóch instruktorów idzie 5.500 zł. UKS prowadzi z żoną.
Na spotkaniu styczniowym prezes zapowiadała zmniejszenie pensji (bo budżet tego nie wytrzymuje), ale komu – nie powiedziała. Być może tu należy szukać odpowiedzi, dlaczego klub i funkcję skarbnika w Zarządzie opuścił Tomasz Sideł. Powodów może być wiele.
Co okaże się po przewertowaniu klubowych dokumentów? Czy będzie problem z ich odzyskaniem i rozliczeniem finansowym? Zobaczymy jutro, bo kolejne spotkanie ma odbyć się w środę, 14 lipca, o godz. 18., w sali komputerowej gimnazjum. Jak była prezes raczy przyjść. KAR