Zginęła pod Smoleńskiem razem z wnuczkiem. Mieszkali kiedyś w Rynowie
(RYNOWO-GMINA ŁOBEZ.) To tutaj przez kilkanaście lat mieszkała Anna Maria Borowska, która wraz ze swoim wnukiem Bartoszem zginęła pod Smoleńskiem.
Wiceprezes Gorzowskiej Rodziny Katyńskiej Anna Maria Borowska w dniu śmierci miała 82 lata, wnuk Bartosz 32.
Anna Maria Borowska urodziła się 20 lipca 1928 roku. Jej ojciec ppor. Franciszek Popławski był legionistą, służącym pod Józefem Piłsudskim, uczestnik wojny z 1920 r. Do 1924 r. służył w 69. Pułku w Gnieźnie. Później został przeniesiony do Łużek na ziemi wileńskiej, gdzie służył w Korpusie Ochrony Pogranicza. Otrzymał ziemię i wybudował dom. Tam na świat przyszła Anna. Został aresztowany przez NKWD 17 września 1939 r. i osadzony w Kozielsku. W kwietniu 1940 r. zamordowano go w Lesie Katyńskim.
Gdy pani Anna miała 12 lat, wywieziono ją wraz z pozostałą rodziną do Kazachstanu. Pracowali w cegielni. Z Syberii wrócili w 1946 roku. Przyjechali do Rynowa w gminie Łobez. Mieszkali tu 14 lat. Później cała rodzina wyjechała. Pani Anna osiedliła się w Gorzowie i pracowała m.in. w Zakładzie Urządzania Lasów.
Do Rodziny Katyńskiej należała od 1990 roku, została wiceprzewodniczącą w Gorzowie, była również aktywna w oddziale Związku Sybiraków i Apostolacie Maryjnym. W Lesie Katyńskim była w 60. rocznicę zbrodni. Wówczas na miejsce kaźni pojechała pociągiem.
82-letnia Anna Borowska chciała jeszcze raz pojechać na miejsce kaźni. Miała jechać pociągiem, zdecydowano jednak, że skoro jest okazja, by lecieć prezydenckim samolotem, to warto skorzystać. W tę ostatnią podróż wybrała się z wnukiem...
Popławscy w Rynowie
Rodzinę Popławskich, pamięta z Rynowa Władysław Majewicz. Gdy zorientował się, że to właśnie Hanka, jak ją w Rynowie nazywano, zginęła w katastrofie, postanowił podzielić się tą informacją. Wszak z pewnością wielu ludzi stąd pamięta tę rodzinę.
- Najstarsza była chyba Anna Maria – nazywaliśmy ją Hanka. Nie pamiętam dokładnie czy pracowała, czy nie. Później, gdy wyszła za mąż i mieli dziecko, z pewnością nie pracowała. Jej mąż pracował w PGR w Rynowie. Jej brat Heniek pracował w wojsku w Świdwinie, był w stopniu porucznika, Janek był zootechnikiem, pracował w Grabowie, tu mieszkał i ożenił się, później wyjechał w okolice Choszczna i tam był kierownikiem PGR-u. Młodsza siostra Renia, po ukończeniu ogólniaka w Łobzie, była księgową w PGR w Rynowie. Najmłodsza Teresa urodziła się w 1945 roku, tutaj chodziła do szkoły – klasy 1-3, potem do Łabędzi i do Łobza. Hanka wyszła za mąż za Borowskiego; mieli syna Franciszka. Tutaj chodził do pierwszej klasy. Cała rodzina wyjechała stąd pod koniec 1960 roku.
Z kolei rodzina Borowskich przyjechała do Rynowa w 1947 roku. Oni nie byli na Syberii. Borowscy zostali, później jednak rozjechali się po Polsce.
Ojciec Hanki zginął w Katyniu. Oni wszyscy byli piłsudczykami. Nie utrzymywali kontaktów z innymi ludźmi. Byli bardzo skryci.
Moja siostra tylko raz była u nich. Wtedy zobaczyła, że na głównym, honorowym miejscu, stał portret Piłsudskiego. Tam nikt nie wchodził, oni byli bardzo zamknięci w sobie. Może bali się, ukrywali to. To były inne lata, nie można było się z tym afiszować, być może dlatego nikogo do siebie nie zapraszali.
Ich matka nie pracowała, zajmowała się domem. Mieszkali tu w barakach. Później rodzinę utrzymywał Heniek, Renia. Wtedy nie było jeszcze renty sybirackiej. Gdy Renia pracowała w PGR, to należała się już działka, ogródek, mleko za darmo. Z rodzin sybirackich wszyscy przyjeżdżali bez ojców, żadna matka nie pracowała w PGR. Zajmowały się domem. Ich dzieci były już niemal dorosłe i one pracowały. Wtedy też ludzie młodo zaczynali pracować, w wieku 16 - 17 lat.
Hanka była domatorką. Przyjaźniła się z Danielą Mienczuk z domu Stanejko. Razem się kolegowały. Pani Mienczuk też mieszkała w Rynowie, a obecnie w Łobzie.
Chcieliśmy wysłać im kondolencje, ale nie mogliśmy znaleźć do nich kontaktu – powiedział Władysław Majewicz z Rynowa. MM
Ania Borowska z.domu Popławska jest moją bliską kuzynką.Ania Borowska i Jej rodzina była na Syberii.Mieszkali w Burasie/Bolszaja Władimirowka/ w okolicy Pawłodaru.Do Polski powrócili w czerwcu 1946 roku.Tym pociągiem,którego kierownikiem był mój Ojciec wróciło wielu obecnych mieszkańców miasta Łobez.Byłem na pogrzebie w Gorzowie, gdzie od 1960 roku mieszkała Ania.Z rodziny Popławskich-Renia,Janek nie żyją.Nie żyje też ich Matka Wiktoria Popławska.Żyje Teresa,z którą w kościele w Łabędzi byliśmy rodzicami chrzestnymi syna Reni Jana Dyszkiewicza/jest strażakiem w Choszcznie/.
Pozdrawiam
Edward Daszkiewicz