Prezydent Lech Kaczyński był w Trzebiatowie i Rewalu
W tak tragicznej dla Polski chwili, ale zarazem pełni dumy z naszych rodaków, którzy w niebywały sposób wyrażają szacunek dla prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego i wszystkich tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem, chcemy przypomnieć, że był także wśród nas. 1 czerwca 2009 roku odwiedził Trzebiatów, Rewal i Świdwin. Zastanawiając się nad fenomenem wybuchu obywatelskiego – nie boję się użyć tych słów – żalu i uwielbienia zarazem, dla prezydenta Kaczyńskiego, powtórnie odczytałem słowa, jakie wypowiedział na rynku w Trzebiatowie. I wszystko stało się jasne. Taki był właśnie Lech Kaczyński. Przypominamy to przemówienie, bo może wtedy zbyt słabo wybrzmiało, a dzisiaj odczytane na nowo, tłumaczy ów żal, rozpacz i zarazem nadzieję na zmiany - uczucia, jakie ogarnęły w tych dniach Polaków. Poniżej relacja zamieszczona w Gazecie Gryfickiej nr 22 z dnia 3 czerwca 2009 r. Red.
* * *
Prezydent z Warszawy na lotnisko w Świdwinie przyleciał w samo południe. Podczas wizyty z okazji Dnia Dziecka towarzysza mu rodzina: Renata i Arkadiusz Kaczyńscy z synami bliźniakami Jakubem i Aleksandrem (5 lat).
Swoją wizytę rozpoczął od Trzebiatowa, gdzie na rynku spotkał się z mieszkańcami. Później pojechał do Trzęsacza, gdzie przy ruinach kościoła na klifie spotkał się z mieszkańcami gminy Rewal. Jak przystało na Dzień Dziecka, odbył krótki przejazd kolejką wąskotorową wśród dzieci przebywających w Zielonej Szkole w Rewalu. Zjadł obiad w „Sandrze” w Pogorzelicy i późnym popołudniem wrócił do Świdwina, gdzie złożył kwiaty pod Pomnikiem Pamięci Ofiar Katastrofy Lotniczej, jaka wydarzyła się w dniu 23 stycznia 2008 r. pod Mirosławcem oraz spotkał się z mieszkańcami miasta. Z tutejszego lotniska odleciał do Warszawy.
Spotkanie prezydenta z mieszkańcami Trzebiatowa opisuje Maria Jakubowska.
Byliśmy mile zaskoczeni bardzo liczną grupą mieszkańców zbierających się na ulicach przyległych do trzebiatowskiego rynku na długo przed jego przyjazdem. Na placu przy ratuszu było gwarno i radośnie, trwała zabawa dla dzieci z okazji dnia dziecka. Prezydent przyjechał kilka minut po godzinie 13. Przywitał go burmistrz Trzebiatowa Sławomir Ruszkowski. Oto co prezydent Lech Kaczyński powiedział mieszkańcom zgromadzonym na rynku.
- Przyjechałem tutaj jak do wielu innych miejsc naszego kraju. Mówię – miejsc, bo to wsie i miasta i mniejsze i większe. Od października zeszłego roku, to 40 któraś moja wyprawa. Myślę, że to po prostu mój obowiązek, że powinienem bywać w całym kraju, bo jestem prezydentem zgodnie z Konstytucją najwyższym przedstawicielem całej Rzeczypospolitej. Tej tutaj w Trzebiatowie i tej daleko na południowym wschodzie w Ustrzykach Górnych czy Dolnych, w Przemyślu. Jestem dla całej Polski. Moim obowiązkiem jest służyć wszędzie i staram się to realizować, oczywiście w ramach tych kompetencji, które daje mi konstytucja. Tutaj jesteśmy na ziemiach zwanymi kiedyś Odzyskanymi, ale myślę, że z tej nazwy można by już zrezygnować. To już 64 lata. To prawie 3 pokolenia jak Trzebiatów i cała okolica, dalej jeszcze, aż po Świnoujście, jest w Polsce. I to jest ta sama Polska, jak Mazowsze, na którym byłem przed kilkoma dniami, ale także taka sama, jak Brzeg czy Łaba na południe stąd. Polska bowiem jest jedna i nikt tego nie może kwestionować. Nikt nie może i nie powinien. Ja nie chciałbym zaostrzać stosunków z którymkolwiek naszym sąsiadem, ale chciałem mocno podkreślić, tu w Trzebiatowie, że jestem w Polsce i gospodarzami tej ziemi są Polacy (gromkie brawa mieszkańców Trzebiatowa) i będą Polacy. Byli, są, byli od 60-kilku lat, są i będą. Tak jest i tak być musi. I to pierwszy mój przekaz do was, drodzy mieszkańcy Trzebiatowa.
Ale jest jeszcze kilka innych spraw, o których chciałbym mówić. Sprawa wojska. Tu, w tym mieście, tak jak ono do Polski należy, była to zawsze sprawa ważna. Tutaj było przecież dowództwo brygady. Tutaj dziś pozostał jedynie batalion, ale przynajmniej on musi pozostać. Zdaję sobie sprawę, że to dla takiego miasta jak Trzebiatów sprawa ważna. To sprawa pracy zawsze najważniejsza, to sprawa rynku zbytu, ale to także sprawa Polski jako całości. Polskie siły zbrojne nie mogą się bez przerwy kurczyć. Polska jest dużym europejskim krajem i armia Polska powinna tej sytuacji właśnie odpowiadać. Nasi żołnierze dzielnie pełnią służby w Afganistanie, na Wzgórzach Golan, w krajach, które kiedyś należały do Jugosławii i w innych miejscach na ziemi. To bardzo dobrze. To teraz wyraz naszej solidarności w walce o pokój, walce z terroryzmem, to nasz sojuszniczy obowiązek. Ale siły zbrojne są także po to, żeby móc bronić własnego kraju, a do tego muszą być i odpowiednio wyposażone i odpowiednio uzbrojone i odpowiednio liczne. Zawsze się za tym opowiadałem i zawsze za tym będę się opowiadał, wszystko jedno czy to będzie armia czysto zawodowa czy nie.
Sam Trzebiatów nie leży nad morzem, ale gmina ściśle jest związana z morzem, turystyką. Plan, aby zwiększyć dochody całej Polski, żeby pomóc żyć obywatelom, potrzebna jest przede wszystkim praca nad infrastrukturą. Ja tutaj przyjechałem troszeczkę później, niż miałem, ze Świdwina. Dlaczego? No bo drogi są takie jakie są. To wysiłek, który nas czeka, ale musimy o tym pamiętać, że nawet trudny czas gospodarczy, trudny, bo jest trudny, a może być nawet trudniejszy, nie może powstrzymać przed tym, abyśmy zmienili to, co zadecyduje o naszej przyszłości, żebyśmy budowali infrastrukturę drogową czy także kolejową. Jest nam bardzo potrzebna, ale przede wszystkim musimy dbać też o to, żeby ta zaraza – mówię o tym chyba po raz 28 - która niszczyła ponad pół pokolenia Polaków, zaraza bezrobocia, nie wróciła na wielką skalę. Już w tym roku ponad 300 tysięcy ludzi straciło pracę. Mogę powiedzieć, że jako prezydent nie prowadzę bezpośrednio ani polityki gospodarczej, ani tym bardziej finansowej państwa. To robi rząd, ale będę dalej namawiał, dalej perswadował, będę, jeśli potrzeba, krytykował, jeżeli odpowiednie działania tutaj nie będą podejmowane. Ja nie chcę przyjechać tutaj za kilka miesięcy czy pół roku i powiedzieć, że bezrobocie wynosi już 2 miliony. Myśmy to przeżyli, nie możemy tego przeżywać drugi raz i to też jest moje przesłanie do was. Pamiętajcie, że prezydent Rzeczypospolitej jest za rozwojem takim, który by w jak największym stopniu zapobiegał bezrobociu. Myśmy już pod tym względem byli na dobrej drodze i pamiętajcie o tym, że jestem za tym, żeby Polska Trzebiatowa, Polska Garwolina, Małkini rozwijała się tak samo szybko, jak Polska Warszawy, Trójmiasta, Szczecina czy Poznania. Polska bowiem jest jedna i popieranie jej rozwoju w kilku tylko metropoliach da coś części Polaków. A nasz rozwój, mam nadzieję, że do niego wrócimy, jeśli polityka będzie odpowiednio odważna, powinien dawać polepszenie życia wszystkim. Nie może być tych, którzy zyskali bardzo wiele i tych, którzy stracili bardzo wiele. W ciągu ostatnich kilku lat tak właśnie było. Taką polityką, takim trendem politycznym przed ponad trzema laty wygrałem wybory na prezydenta i jej pozostaję wierny. Chcę żebyście państwo o tym wiedzieli. A więc po pierwsze – to jest ziemia polska, jedynymi jej gospodarzami są Polacy. Po drugie – siły zbrojne są nam potrzebne także tu w Trzebiatowie. I w końcu po trzecie – wy panie i panowie macie tutaj takie samo prawo do rozwoju, korzystania z jego owoców jak cała Polska. - powiedział prezydent Kaczyński.
Mieszkańcy Trzebiatowa odpowiedzieli brawami. Po przemówieniu prezydent dłuższą chwilę gościł wśród dzieci, następnie przeszedł do zgromadzonych za barierkami mieszkańców Trzebiatowa. Wymieniano serdeczne uściski dłoni, byli i tacy, którzy prosili o autograf. Przyznać trzeba, że mieszkańcy Trzebiatowa do samej wizyty i prezydenta odnieśli się z szacunkiem i życzliwością należną głowie państwa.
Nie ma to jak szybka reakcja i od razu wnioski.Co za tupet.
~cd
2010.04.17 12.59.23
Smoleńskie wrota od stodoły
Autor: zezowaty Zorro o 06:42 Etykiety: RUS
Ma rację redaktor \"Skrzydlatej Polski\" Tomasz Hypki, że sobotnia tragedia nie powinna się wydarzyć. Nie tylko dlatego, że dowódcy rodzajów sił zbrojnych - w dodatku z szefem sztabu na czele - nie mają prawa jeździć razem. To mało. Niespotykana w skali historii katastrofa nie powinna była się wydarzyć, bo zdarzyć się - tak jak ją przedstawiono - nie mogła. Co jest nie tak z tym obrazkiem? Oto najważniejsze fakty i znaki zapytania.
Samolot z polską delegacją prezydencką na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej podchodzi do lądowania na lotnisku wojskowym Smoleńsk Sewiernyj (ICAO: XUBS) ok. godz. 8:40 czasu polskiego (-2h czasu moskiewskiego). Wykonuje kilka okrążeń przed zejściem, z powodu gęstej mgły. Wieża kontroli lotów zaleca przejście na lotnisko w Mińsku, lub inne, z powodu chwilowego zamknięcia XUBS (gęsta mgła). Pilot postanawia lądować mimo to. Przy drugim podejściu do lądowania, podczas nalotu i wykonując ryzykowny manewr gwałtownego skrętu na skrzydle, maszyna o 8:56 roztrzaskuje się, wybucha i płonie w szczątkach kilkaset metrów od początku pasa lotniska. Nikt z pasażerów i załogi nie przeżył. Szczątki maszyny, rozrzucone są na znacznej przestrzeni, co jest niezaprzeczalnym dowodem eksplozji. Leżą kilkadziesiąt - sto kilkadziesiąt metrów w bok od linii pasa startowego, co tłumaczyłoby rozpaczliwy manewr pilota, próbującego skręcić i naprowadzić tutka 101 na linię pasa.
Gęsta mgła
Zapisy pogodowe i zeznania świadków są zgodne: rano zamglenie (mist) przechodząca przed godziną dziewiąta czasu polskiego w mgłę (fog). Temperatura gruntu i powietrza w okolicach zera: +1..+3 C, wilgotność względna bardzo wysoka 95-98%. Opar nieprzejrzystej mgły pojawił się jakby na zamówienie tuż przed przylotem prezydenckiego samolotu. Jeszcze o g. 8.30 lądowania odbywały się normalnie. Zaledwie o g.8 wylądował Jak-40 z polskimi dziennikarzami do obsługi wydarzenia.
Dziwna eksplozja
Świadkowie naoczni, pracownicy bazy i mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy twierdzą, że wybuch miał miejsce zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Jak na sprawę nie patrzeć, Tupolew 154 jest konstrukcją typu nie gniotsa, nie łamiotsa. Prędkość przy lądowaniu jest znikoma, rzędu 200 km/h (i stąd wynika niebezpieczny brak manewrowości) i trudno przy takiej prędkości wytłumaczyć wrak w kawałkach. Wbrew wyobrażeniom samolot to nie jest latająca bomba, która przy uderzeniu wybucha. Więcej - paliwo lotnicze pali się jak każde inne, a wybucha tylko starannie zmieszane z tlenem. Jak zatem wytłumaczyć wybuch? Nijak. Przy tej prędkości wrak samolotu powinien być w jednym kawałku. Dodatkowo trzeba uwględnić, że - zgodnie z oficjalną wersją oraz relacjami świadków - prezydencki tutek zahaczał o drzewa, więc spadł efektywnie z wysokości ok 20 m. Cały impet uderzenia pochodził zatem od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Co wywołało eksplozję? Nie wiadomo. Rzadki zagajnik, w którym leżą szczątki, właściwie nie powinien być nawet przeszkodą przy szczęśliwym lądowaniu w lini prostej. Znane są przypadki awaryjnych lądowań Tu-154 na polach. Jeden z nich lądował dla przykładu w ten sposób szczęśliwie z płonącym ładunkiem papierosów, po czym spłonął na ziemi, bo załoga nie zdołała ugasić ognia. Tutek potrafi wylądować nawet jako płonąca pochodnia (i nie wybuchnąć w trakcie).
Dziwne podchodzenie
Tu-154 ma konstrukcję konia roboczego i dlatego z lubością jest używany w wersji transportowej przez różnej maści mafie. Potrafi wylądować bezpiecznie (i wystartować) w metrowym śniegu oraz na polnej drodze. Nie ma lepszego samolotu dla przemytników. Skoro tak, dlaczego nie mógł położyć się na podsmoleńskim zagajniku? Bo pilot najwyraźniej będąc tuż nad ziemią, zorientował się, że pas lotniska jest z boku i do niego już nie zdążył dolecieć. Jeszcze raz: maszyna spadła przed pasem startowym, a nie za nim, jak by należało oczekiwać przy nieudanym podchodzeniu. Pilot celował w niewłaściwe miejsce na mapie. Czy był pijany, czy przyrządy wskazywały mu niewłaściwe położenie? Po co podejrzane akrobacje, kiedy każde dziecko wie, że podchodzi się do lądowania na prostej, w razie zbyt małej/dużej prędkości podnosi się dziób do góry, zatacza wyżej koło i znowu podchodzi się na prostej. Tu jednak było inaczej. Pilot Protasiuk wyprowadził maszynę z boku pasa, za nisko i - zamiast ją poderwać na prostej - nagle skręcił. Do pasa nie doleciał. Wrota od stodoły były krzywe, czy Protasiuk krzywo patrzył? Bo że specjalnie chciał lądować po ułańsku, \"z bokowca\", nikt normalny nie uwierzy, a na pewno Tomasz Hypki. Szczątki leżą z boku pasa, to jest bezsporne.
Cztery podchodzenia
Zadziwiające, że pilot rzekomo próbował posadzić maszynę aż czterokrotnie. Należałoby oczekiwać, że podda się przy drugiej próbie i poleci na lotnisko awaryjne. Relacja o czterech próbach pochodzi prawdopodobnie z tv Polsat, na którą powoływali się rosyjscy komentatorzy w pół godziny po zdarzeniu. Według konfrontacji z relacjami świadków cztery podejścia są legendą, a katastrofa zdarzyła się przy pierwszym, bądź co najwyżej drugim podejściu. Pilot nie był maniakiem tego lotniska, tylko racjonalnie ocenił swe szanse na udany lot, będąc przeświadczonym, że potrafi znaleźć pas, nawet nie widząc go dokładnie. Warto zaznaczyć, że w chwili katastrofy widoczność wynosiła kilkaset metrów, więc pilot - znając właściwe położenie pasa - musiał na niego wyjść aby z bliska móc zobaczyć. Kłopot w tym, że wyszedł na niewłaściwy punkt.
System naprowadzania
Lotnisko wojskowe Smoleńsk Sewiernyj (XUBS) w odróżnieniu od cywilnego LNX nie posiada nowoczesnego systemu nawigacji ILS, w związku z tym w warunkach słabej widoczności nie zezwala się na lądowania, bowiem na instrumentach pokładowych nie widać dokładnego umiejscownienia pasa. Jednak przez dziesięciolecia na Siewiernym stacjonowała jednostka lotnicza, którą rozformowano w październiku 2009. Jakoś maszyny lądowały, w każdych warunkach pogodowych. Jak to robiły w nocy? Jak zwykle prosto - światła plus sygnalizacja radarowa wieży. Można zatem wylądować nawet po ciemku, kłopot tylko z wyznaczeniem, gdzie jest pas. Ciekawe, że potwierdzają się relacje iż przed Tupolewem podobny manewr ułańskiego skrętu na skrzydle wykonał Illiuszyn. Czyżby uległ temu samemu złudzeniu, co polski pilot? Prawdopodobnie.
Liczba ofiar
Biorąc pod uwagę siłę uderzenia, trudno jest uwierzyć, iż cała załoga i pasażerowie - przy upadku z wysokiego drzewa w ruchu ślizgowym - przypięci pasami do foteli, zginęła. Jednak taką informację podano krótko po zdarzeniu, a mianowicie w ok. pół godziny po nim, kierując się relacjami świadków i strażaków. Jednakże uporczywie pojawiają się pogłoski o trzech uratowanych, które są dementowane. Abstrahując od dziwnej hekatomby, którą trudno jest wytłumaczyć komuś, kto trochę latał i widział wypadków, zadziwiająca jest szybkość przekazania tej informacji. W normalnym toku wydarzeń liczbę ofiar podaje się po pewnym czasie, po spenetrowaniu wszystkich szczątków i dokładnym policzeniu. Tu stało się inaczej. Ratownicy od razu wiedzieli że nikt nie przeżył, bo nie ma czego zbierać. Zatem zniszczenia (wybuch) musiały być potworne, niewspółmierne do zdarzenia.
Ciekawe sąsiedztwo
O ile lądowisko Siewiernyj od niedawna, bo zaledwie od października ub.r. ma podwójne, cywilne i wojskowe zastosowanie, nie jest lądowiskiem bagatelnym. Wystarczy spojrzeć na google maps, aby uzmysłowić sobie, że Smoleńsk jest jednym z głównych centrów rosyjskiego przemysłu lotniczego. Z tego właśnie powodu wokół średniowiecznej twierdzy istnieje gęsta sieć kolejowa oraz liczne lądowiska. Z racji dobrej dostępności transportowej (węzeł kolejowy), wybrano to miejsce dla egzekucji polskich jeńców.
Pas XUBS ma długość aż 2,5 km, co powoduje że mogą na nim lądować wszystkie samoloty. Jeśli polski tupek 101 dotarłby do niego, mógł bezpiecznie lądować na ślepo i bez hamulców. Jednak do pasa nie doleciał...
Na zdjęciach wraka widać prześwitujące przez drzewa zabudowania hangaru. Kto ciekawy, znajdzie te budynki na zdjęciach satelitarnych. To hangary zakładów lotniczych Jakowlewa, produkujących samoloty Jak. Z rampy i pasa Siewernego korzystają do dziś dla prób, startów i lądowań remontowanych maszyn. Smoleńsk jest siedzibą centrali fabryki lotniczej Jakowlew, w pobliskim Mińsku (kilkadziesiąt km na zachód, na Białorusi) znajdują się główne zakłady produkcyjne.
Polski pilot, mistrz w swoim fachu był proszony o przejście na lotnisko awaryjne z powodu mgły, nie zdecydował się jednak na rezygnację z lądowania, bowiem ufał w swoje siły. Według sąsiedztwa sądząc, miał rację. Cywilne lądowisko Jużnyj było w tym momencie także pokryte mgłą, a ma krótszy pas. Pobliski Mińsk to kilkadziesiąt km podróży powrotnej ad hoc organizowanym transportem samochodowym, strata kilku godzin. Pas Jużnego jest szeroki i długi, po obu stronach ma po pół kilometra trawy, na której pilot mógł posadzić Tupolewa z zamkniętymi oczami i po pijanemu. Byle tylko podejść do ziemi, tupek może gładko lądować na każdej nawierzchni, nawet w szczerym polu.
Latający wrak
O ile Tupolewy zapisały się w swojej służbie sporą awaryjnością, były w doskonałej formie. Tu z numerem 101 przeszedł przed ostatnią Wigilią u rosyjskiego producenta w Samarze regularny remont generalny, dający mu gwarancję na kolejne pięć lat latania. Mimo wieku - 30 lat - miał wylatane zaledwie pięć tysięcy godzin, na trzydzieści przewidziane na czas życia, więc można powiedzieć, że został wyeksploatowany w 1/6. Miał unowocześnioną awionikę i nie powinien sprawiać poważnych kłopotów. O ile TU-154 jest obecnie modelem muzealnym, bo nie produkowanym i wycofanym z ekspolatacji z najważniejszych linii, w tym chińskich i Aerofłotu, z racji nadmiernej konsumpcji paliwa i przekroczonych norm hałasu, tragiczny tupek 101 był technicznie w wyśmienitym stanie technicznym i mógł jechać w każdą podróż. Ta sama maszyna wiozła przed kilku dniami premiera Tuska na uroczystości w Katyniu z udziałem premiera Putina. Tupolew jest po prostu jak mercedes beczka. Ten konkretnie model miał nawet świeżo chromowane dekle.
A także tutaj dyskusje:
http://jacquesgrandguignol.pl/zlikwidowano-opozycje-w-polsce-kolejny-transport-do-katynia
~abnegat
2010.04.16 09.34.47
To warto poczytać: http://astral-projection.blog.onet.pl/Tragedia-10-04-2010-TO-BYL-ZAM,2,ID404487538,n
~
2010.04.16 09.29.58
Julian Tuwim - Pogrzeb prezydenta Narutowicza
Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni.
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie,
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni,
Chodźcie, głupcy, do okien - i patrzcie! i patrzcie!
Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy,
Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem,
Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy:
Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście.
Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem,
Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie.
Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry!
Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie!
Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta,
Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica
Twarze wasze, zbrodniarze - i niech was przywita
Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica.
Red. Wolski musi jeszcze nad rytmem popracować (dla opornych: liczba sylab w wersie powinna się kurna mniej więcej zgadzać). No i trochę sobie poczytać, wtedy może załapie różnicę między zabójstwem prez. Narutowicza a katastrofą pod Smoleńskiem.
~
2010.04.16 09.25.07
Z takimi wypocinami chwili to na forum niezależnej pl.Albo do kiosku po Gazetę Polska
~[*]
2010.04.16 07.51.00
NA ŚMIERĆ PREZYDENTA KACZYŃSKIEGO
Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,
dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,
jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!
Nie potrzeba łez waszych , komplementów spóźnionych
Waszej czerni, powagi, szkoda słów, nie ma co,
dzisiaj chcemy zapomnieć wszystkie wasze androny
wasze żarty i kpiny, wylewane przez szkło.
Bo pamięta poeta, zapamięta też naród
wasze jady sączone, bez ustanku dzien w dzień.
Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru…
Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień!
Od Okęcia przez centrum, tętnicami Warszawy.
Alejami, Miodową i Krakowskim Przedmieściem
jedzie kondukt żałobny, taki skromny choć krwawy.
A kraj czuje - prezydent znowu jest w swoim mieście
Jego wielkość doceni lud w mądrości zbiorowej.
Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą
Na kolana łajdaki, sypać popiół na głowę
Dziś możecie Go uczcić tylko wstydu minutą
Marcin Wolski
~
2010.04.14 07.11.02
To ty wojtek? Spać nie mogłeś. jedni płaczą inni nie...
~
2010.04.14 01.11.52
Mógłbyś sobie w takiej chwili darować cymbale ten wpis.
~
2010.04.13 20.28.14
Przepraszam redakcję , wszystkich. Ale proszę wszystkich o zwrócenie uwagi na poczynania wws. Wykorzystuje tragedie,pisze do nas, jak do,,debili\\\", to co słyszymy w profesjonalnych mediach, przedstawia jako swoje odczucia. Wojtku to Prezydent Polaków, a nie twój ziom z urzędów...!!! Napisz nam, gdzie i kiedy, z jakiej to okazji, Pan Prezydent poświęcił ci tyle czasu.Jeżeli nie to kłamiesz i konfabulujesz. Najważniejsze, mamy tragedię narodową ! ...A ty o kondolencjach burmistrza... inni nie składają?. Ten żenując artykuł o zegarach-przecież to obraża ludzi...Zegary,tandetne,oczywiście pasujące do ogrodu japońskiego i całej reszty, gzie miasto wita... A sfora forum,PG gryzie np. TL za to samo ;) Gdzie budowanie infrastruktury społecznej np. nowych miejsc pracy przez BURMISTRZA !!!!!STAROSTY,choć ten już panu wws nie płaci, wiec go w wydaniach brak.Inwestycji i ich pozyskania?
PS.
Panorama mogła by sobie podarować te reklamy w wydaniu .Bo to źle świadczy tak o pismakach PG, jaki i reklamodawcach.W tak ważnych dniach dla naszego narodu.Piszę tu bo w wypowiedz na wolnym demokratycznym forum PANORAMY nie jest mi dana. Zostałem wykluczony. GG Gwarantem demokracji wypowiedzi.