(ZŁOCIENIEC. ) Korona Człopa to pierwszy przeciwnik Olimpu Złocieniec w futbolowej lidze okręgowej. Mecz nie mógł odbyć się na Stadionie Miejskim z wiadomych powodów (rozmiękła płyta piłkarska), zagrano więc na gminniaku przy Czaplineckiej. Jak to dobrze, że mamy u nas już taki obiekt, gdyż w przeciwnym przypadku i mecze kolejnego weekendu będą chyba stały pod wielkim znakiem zapytania.
Pierwsza odsłona pojedynku z Koroną bez bramek, ale i bez okazji ze strony Olimpu do ich zdobywania. Bramkarz Olimpu dwukrotnie musiał się nieco wysilić, by zniweczyć zabiegi napastników Korony. Padał momentami rzęsisty deszcz, mocno wiało, ale tempo meczu mimo fatalnych warunków było duże i nie osłabło do końca tej części wydarzenia. Trener Jan Kępa powiedział: - Założyliśmy od początku odpowiednie tempo rozgrywania spotkania, by i tym sposobem nadwerężyć siły przeciwnika. W takich warunkach trudno mówić i widowiskowej grze, gdy trzeba najpierw walczyć z deszczem i wiatrem. -
Na drugą połowę nie wyszli starsi nasi piłkarze Hamerski i Kowalski. Olimp grał przede wszystkim młodzieżą, która jeszcze niedawno stanowiła trzon zespołu juniorów starszych Michała Osipiaka. Jest w tym zespole młodzieży i piłkarz nad wyraz utalentowany, którego nazwiska jeszcze nie będziemy wymieniać, ale którego i tak niedługo wielu sami sobie wypatrzy. Pierwszą bramkę zdobył Woroniecki, po wymanewrowaniu dwóch obrońców i strzelając akurat w takim momencie, co do którego nikt jeszcze strzału nie mógł się spodziewać. To samo było z bramkarzem. Strzał tuż sprzed pola karnego, piłka posłana fałszem w dolny prawy róg zatoczyła nad nawierzchnią dość głęboki łuk i tym sposobem ominęła wyciągniętą dłoń bramkarza dosłownie o centymetr. Gdyby nie ten fałsz, bramki by nie było.
Teraz Olimp. Suną atak za atakiem. Akcje były składne, brakowało szczęścia w ich kończeniu, ale były takie, że dłonie same składały się do oklasków. Na dwa do zera strzelił znów Woroniecki i byliśmy już pewni trzech punktów i zwycięstwa. Okazji do zdobycia sporej przewagi bramkowej nie brakowało, ale bramki nie padały. Piłki na pewne bramki wykładał Kamil Barsul, Tomek Janik i Robert Ciesiński. Zabrakło opanowania, zimnej krwi, ale i też zbyt dużo było chęci, by tych bramek nastrzelać. Nieraz tak bywa.
Mimo paskudnej pogody, radości na gminniaku było dużo, bo to nie tylko zwycięstwo, ale i mecz mógł się podobać. Mówi trener Jan Kępa:
- Założeniem było doprowadzić przeciwnika do takiego wyczerpania grą, by móc spokojnie go wypunktować. I tak też się stało. A do tego mam w zespole zawodników, którzy naprawdę są dobrymi piłkarzami. Zwolna zaczynamy też stanowić drużynę, a to najważniejsze. Tomasz Dusza nie zagrał, bo nie trenuje. Był tylko na nielicznych treningach. A to za mało. U mnie jest tak – nie trenujesz, nie grasz. Od tej zasady nie odstąpię. No, bo po co? -
Zatrudnienie trenera Jana Kępy skutkuje nie tylko zdobytymi punktami, zwycięstwami, ale i interesującym przebudowywaniem zespołu. Mamy już w zespole kilku młodziutkich chłopaków, wokół których, jako kibice, jeśli potrafimy stwarzać dobrą atmosferę, mecze Olimpu na Stadionie Miejskim mogą znów być fascynujecie, jak to już bywało. To nic, że to tylko liga okręgowa. Sport traktowany poważnie, zawsze jest ten sam. Oby i u ans w Złocieńcu znów tak było. TN