(ŁOBEZ. ) W piątek rano na ul. Krzywoustego zamarzła woda. Po południu, nie mając znikąd pomocy, mieszkaniec Łobza sam wziął sprawy w swoje ręce.
Na miejscu zobaczyliśmy Zbigniewa Niedzielę, który palnikiem gazowym ogrzewał kostki polbrukowe w chodniku. Po ich ogrzaniu zamierzał rozebrać część chodnika i dokopać się do rur, aby i je odmrozić. Następnie, aby woda ponownie nie zamarzła, zamierza aż do wiosny pozostawiać lekko odkręconą wodę. Od rana nie miał wody w swoim domu. Na pytanie, dlaczego to on rozkopuje chodnik, wyjaśnił, że w Urzędzie Miejskim nikt nie przyznaje się do własności rury, a w Wodociągach nie mają przekazanej tej nitki.
– Kiedyś tu nie zamarzało. Gdy budowali drogę, obniżyli jej wysokość, a pod spodem rurociąg już był. Nie wiem kto zawinił. Chodziliśmy do starostwa, do gminy, do Wodociągów, nikt nie chciał słuchać, bo „projektant wiedział, co robi”. U mnie trzy stopnie schodów dodałem, tyle ziemi zdjęli. Ktoś ten projekt podpisał, jakieś uzgodnienia na zatwierdzenie projektu są. W tej chwili wodociąg jest w granicach 60 cm pod ziemią, a rura wodociągowa musi być położona kilkadziesiąt centymetrów poniżej strefy przemarzania. Tutaj strefa przemarzania wynosi około metra. U mnie rura jest najwyżej położona, więc zamarzła najpierw na tym odcinku, ale zaraz może zamarznąć w wodociągu głównym. Wprawdzie jest na tej samej wysokości, ale jest większy pobór wody. Zgłaszałem to do Wodociągów, ale powiedzieli, że nie mają przekazane, rury nie są pod ich nadzorem. Powiedzieli, że ja powinienem przekazać to do gminy. Nikt tu z mieszkańców nic nie wie o żadnym przekazaniu, nikt tego od nikogo nie wymagał. Przyłącze było zrobione już przez Wodociągi, a ja już sam się podłączałem. W Wodociągach powiedzieli mi, że moją własnością jest wodociąg od przyłącza, a nie od granicy działki. Byłem w urzędzie, rozmawiałem z panią E. Ciechańską, powiedziała że to nie ich sprawa, tylko moja. Z drugiej strony drogi przechodzi przyłącze gazowe, krawężnik położony jest bezpośrednio na rurze gazowej. Tak jest płytko wkopane. Wjechał tu fadromą, gdyby kawałek dalej pojechał, to by tę rurę załamał – opowiada Zbigniew Niedziela.
Paradoksalne jest to, że przyłącze znajduje się na ulicy, przechodzi przez chodnik i dopiero wchodzi na teren prywatny Z. Niedzieli. Gmina twierdzi, że to nie ich sprawa, jednak zapewne zarówno droga, jak i chodnik nad przyłączem nie są własnością łobzianina, tylko gminy. Może i ta kwestia byłaby powodem do śmiechu, gdyby nie to, że ten paradoks pokazuje, z jakimi niedorzecznościami muszą radzić sobie mieszkańcy. Bo jakim cudem właściciel nitki wodociągowej ma się dokopać do niej i usunąć awarię, skoro grunt nad nią nie jest jego własnością?
Panie Zbigniewie: należałoby najpierw pozbawić uprawnień budowlanych te osoby, które uzbrajały teren pod budowę działek na Pana ulicy, które są zarejestrowane w BDI Szczecin i z tamtąd mają uprawnienia. Znajdą się zaraz właścicie uzbrojenia na Pana ulicy.
~banjodk
2010.02.03 10.17.16
Mialem zaleglosci za wode(nie bylo mnie w kraju),w piatek wplacilem w banku na konto Wodociagow,w poniedzialek byly w kasie firmy ale rownoczesnie pracownicy byli pod moim domem i odlaczyli mi wode...na zime.Teraz mam wplacic ponad 600zl za ponowne podlaczenie.To nie Wodociagi-to Kasociagi!
~
2010.02.02 10.57.19
Może żeby nie zamarzało należało położyć trochę choinek na środku drogi i podpalić :D Albo jeszcze lepiej na korytarzu, którejś instytucji.