O tym miejscu usłyszałem pierwszy raz ponad cztery lata temu. Opowiadał Zbigniew Rogaliński, miłośnik Ziemi Złocienieckiej, niegdyś fotografik w Domu Kultury, a jak mało kto do tej pory potrafiący zdjęciami dokumentować historię miasta. Zbigniew, to brat pierwszego w historii wolnego Złocieńca burmistrza, świętej pamięci Lecha. Wspomnę tylko – komuś takiemu miejsce pracy w domu kultury (pracy pozaetaowej), w jego bibliotece, w naszych archiwaliach i aktualiach, może kiedyś się nawet znajdzie.
Z pamięci
Tyle pamiętam z opowieści, którą tu przytaczam. - Nad jednym z naszych jezior, w terenie leśnym, w pewnym miejscu świerki ktoś przed laty posadził tak, że tworzą figurę ogromnego krzyża. Byłem tam kilkakrotnie, wszystko widziałem osobiście – opowiadał Zbigniew. Jest tak, jak mówię. Wiem tyle, że w tym miejscu był niemiecki obóz niewolniczej pracy. W obozie byli niewolnicy chyba z całej Europy, też Amerykanie, pracujący tu dla Niemców. Także oczywiście Polacy. To oni musieli na pamiątkę swej tu męki wpaść na taki pomysł upamiętnienia pobytu nieopodal Falkenburga, a dzisiaj już naszego Złocieńca. Musimy się tym zająć. O tym wie, jak do tej pory, bardzo mało osób. -
Tak się jakoś składało, że do tej pory opowieści nie podejmowałem. Nie ukrywam, dzisiaj piszę o tym ze wstydem. Spotkawszy Zbigniewa ciągle napomykaliśmy o świerkowym krzyżu i na tym wszystko się kończyło, ale z winy mojej. W tych tygodniach nastąpiło konieczne przyspieszenie. Trwa tam coś w rodzaju przecinania lasu i zachodzi niebezpieczeństwo, że pod piły pójdzie i ten niewolniczy krzyż ze świerków.
Wiadomość
Zbyszek przynaglał. Przysłał mi wiadomość opatrzoną zdjęciami, jak zawsze w jego przypadku znakomicie wykonanymi. Poczynił też szkice niezwykłego miejsca. Sięgnijmy do poczty. Zachowuję pisownię oryginału: - To nie jest taki sobie zwyczajny Krzyż. Ten Krzyż rośnie. Dokładnie mówiąc – został posadzony.
Pewnej niedzieli, sześć lat temu, wczesną wiosną: byliśmy z rodziną na spacerze w okolicy jeziora Perełka (na pewno wielu złocienian zna je pod taką nazwą). Spotkaliśmy tam starszego pana, który pokazał nam to miejsce. Opowiedział nam też historię związaną właśnie z tym Krzyżem. Podczas II wojny światowej (...) w pobliżu jeziora był obóz przejściowy dla Polaków wywożonych dalej w głąb III Rzeszy na roboty. Ci właśnie ludzie posadzili drzewka świerkowe, które tworzą (patrząc z lotu ptaka) Krzyż. Kompleks ten składa się z dwóch rzędów (podwójnych) świerków, przecinających się i wpisanych w prostokąt utworzony z pojedynczego rzędu, też świerków. Na przecięciu jest usypany kopiec z ziemi o średnicy około czterech metrów, otoczony kamieniami. Wierzchołek kopca zrobiony jest także z kamieni. Będąc tam pierwszy raz (wiosna 2003 roku), tak właśnie wyglądał. Sporządzając mapkę tego miejsca 1 stycznia 2004 roku, kopiec był już rozkopany, a kamienie porozrzucane. Niektóre drzewa stanowiące Krzyż, zmurszały, lub zostały wycięte dużo wcześniej (sądząc po ich średnicy). Krzyż podstawą sięga do brzegu jeziora i tam znajduje się jeszcze pięć kamieni. Oś Krzyża odchylona jest 48 stopni na zachód. Wymiary, to: dłuższe ramię 50 m, krótsze 20 m. Prostokąt, w który wpisany jest Krzyż – 50 m x 20 m. 29 listopada zrobiłem kilka fotografii tego miejsca. Okazuje się, że są jeszcze pozostałości po budynkach, w których najprawdopodobniej znajdował się obóz. Obecnie dwa drzewa złamały się. Jeżeli leśnicy nie wytną Krzyża, to po kilku latach natura zatrze ślady po Polakach, którzy tu kiedyś sadząc ten Krzyż oczekiwali – co im przyniesie kolejny dzień. Możemy spotkać się, aby dograć tę sprawę. Zbyszek. -
Z książeczki o mieście
W dostępnych mi publikacjach, gdzie mógłbym znaleźć informacje na ten temat, nie znalazłem niczego. Sięgnąłem do T. Gasztolda i J. Lindmajera ZŁOCIENIEC. Zarys dziejów. Koszalin 1985 r. W części pierwszej, w rozdziale dziewiątym (Czasy republiki weimarskiej i Trzeciej Rzeszy 1918-1945) czytamy: „W latach drugiej wojny światowej Niemcy sprowadzili tu kilka tysięcy obcokrajowych robotników przymusowych, wśród których większość stanowili Polacy. W październiku 1939 roku w ramach kierowania polskich jeńców do pracy, kilka tysięcy osób zatrudniono przy robotach związanych z budową autostrady. W połowie 1940 roku przy budowie autostrady zatrudniono półtora tysiąca jeńców skierowanych tu ze stalagów w Kłominie i Stargardzie Szczecińskim. Około dwóch tysięcy polskich jeńców skierowano do pracy w rolnictwie, przemyśle, rzemiośle i do robót publicznych. Liczba zatrudnionych na terenie miasta i gminy systematycznie rosła, gdyż przybywały wciąż nowe transporty Polaków zabieranych podczas łapanek, aresztowań i powołań przez urzędy pracy. Jak już wspominaliśmy, w 1942 roku oczyszczając tereny Latgalii w Łotwie z ludności polskiej, sprzyjającej partyzantom, z powiatów Dynaburg (Daugavpils), Rzeczyca i Łudzieńsk, Niemcy deportowali przymusowo do Złocieńca kilka tysięcy osób, których część osiedlono w okolicy. W ten sposób liczba Polaków wzrosła tu wielokrotnie, w materiałach źródłowych na ten temat czytamy;... Pomorze Zachodnie zostało ogołocone z mężczyzn, z – Niemców, tak, że na jednego Niemca w sile wieku przypada tu średnio po miastach dwóch cudzoziemców, a dwóch trzech po wsiach...
W myśl przepisów władz administracyjnych, partyjnych i policyjnych Polacy wyjęci byli z wszelkich praw, stanowili wyłącznie siłę roboczą przeznaczaną do najcięższych robót. Byli oznakowani literą P, nie mieli prawa opuszczania miejsc zamieszkania, nie mogli kontaktować się między sobą i z ludnością niemiecką, korzystać z rozrywek kulturalnych i sportowych. Nad przestrzeganiem tych zakazów czuwał miejscowy posterunek żandarmerii, na czele którego stał lejtnant Max Zygenda i jego pomocnicy. (...) Mimo terroru Polacy ponosząc ofiary nie ulegli przemocy. Organizowali różne formy życia w niewoli, jak tajne spotkania, słuchanie polskich audycji z Londynu i utrzymywanie kontaktów z krajem. Zdeterminowani istniejącymi warunkami, solidarnie sobie pomagali w zaopatrzeniu w żywność, ostrzegali się przed niebezpieczeństwem i przekazywali krzepiące wiadomości będące źródłem siły psychicznej pozwalającej przetrwać niewolę. „
W Osieku
Jeden więźniów wspomina, że po dostaniu się do niewoli w 1939 roku, przywieziono go jako jeńca do pracy w majątku w Osieku. Obok polskiej komendy pracy w Osieku znajdowała się w latach 1940-45 komenda francuska i amerykańska. Inny więzień trafił na budowę autostrady Berlin – Królewiec. (...) „Wzdłuż budowy autostrady rozmieszczonych było wiele obozów skupiających tysiące robotników różnych narodowości. Należały one do dyrekcji budowy autostrady i nazywały się Rab -Lager. Był to kolosalny plac budowy, gdzie wykorzystywano niewolniczą pracę. Od Szczecina Dąbie, poprzez Lisowo, Granicę, Ginawę, Wiewiecko, Złocieniec, Kluczewo, Barwice, Wierzchowo i dalej do Bytowa, tysiące niewolników pracowało przy wznoszeniu autostrady mającej połączyć Prusy Wschodnie z resztą Rzeszy. Była to autostrada, dla której w 1939 roku Hitler żądał od Polski eksterytorialności. Robotnikom obcokrajowcom zlecano roboty najcięższe, które musieli wykonywać metodami tradycyjnymi, łopatą przemieszczając miliony ton ziemi. Byliśmy robotnikami prywatnych firm, które z naszej pracy ciągnęły zyski. Przedstawiciele tych firm nie interesowali się naszą sytuacją bytową, wymagali tylko pracy. Niedostatek żywności, wysiłek fizyczny ponad ludzkie możliwości, powodowały liczne choroby i zgony”.
Wszcząć prace
Tyle odnalezionych pierwszych śladów do ewentualnych dalszych poszukiwań. Do opieki nad Krzyżem ze świerków zachęcamy miejscowych funkcjonariuszy samorządowych ochrony dóbr dziedzictwa narodowego.
Tadeusz Nosel
Wychowalam sie nad tym jeziorem ( lata 80te) piekne blekitna woda i biala plaza tak to pamietam, nie bylam juz w Zlociencu od okolo 15 lat ale wiem ze to miejsce juz nie wyglada tak jak kiedys, a szkoda. Przyznam racje panu Stanislawowo, ludzka bezmyslnosc nie ma granic!! Lecz zawsze jest co ratowac!!
Kiedys jak bylam dzieckiem mialam wrazenie ze te lasy nigdy sie nie koncza, takich miejsc jest w polsce coraz mniej!
Sa w Zlociencu ludzie ktorzy walcza z wycinka drzewostanu i trzeba ich w tym wspierac!!
~Stanisław
2012.05.18 13.08.21
Jezioro, o którym mowa położone jest po przeciwnej stronie drogi wiodacej do Gronowa, natknołem sie przypadkiem na to miejsce w latach 80-tych, nie trzeba było byc bystrym obserwatorem by dostrzec ową pamiątkę minionych czasów, miejsce sprawiało niesamowite wrażenie, rok temu trafiłem w to miejsce z trudem rozpoznając kontury krzyża, barbażyńska wycinka drzewostanu prawie całkowicie zatarła tamten obraz, szkoda, że bezmyslnośc, może celowe działanie spowodowało to zniszczenie. Obecnie nie ma czego ratowac.
~kamila
2011.03.21 14.24.34
lubię złocieniec
~Zbigniew Rogaliński
2009.12.21 18.52.20
Ja też nie podałem nazwy jeziora. W tekście można to zauważyć( w okolicy jeziora Perełka ).Kierowały mną podobne względy.
~a
2009.12.21 15.57.40
bardzo interesujący temat, ratujmy to miejsce cierpienia i honoru...
~zaciekawiony
2009.12.20 20.15.42
Również słyszałem opowieść o tym krzyżu, ale nie poprzestałem na tym i dotarłem tam. Zawiozła mnie tam kobieta z ulicy Gronowskiej. Wnioski na temat obozu pracy są przedwczesne, ale niekoniecznie błedne. Wyjaśnię, że te drzewa ułaożone w krzyż nie znajdują się nad Perełką tylko nad innym pobliskim jeziorem, którego nazwy nie powiem, żeby ocalić to miejsce przed wandalami-odkrywcami. W tym miejscu był przed wojną folwark, więc mozliwe, że dostawiono tam baraki dla więźniów pracujących na autostradzie. Ale żeby to potwierdzić trzeba troszeczkę popracować.