Był taki czas w 1999 roku, gdy jeden z mieszkańców przy ul. Niepodległości złożył w Urzędzie Miejskim wniosek o wykup mieszkania. Wraz ze swoją rodziną zajmował lokal na piętrze. Wiedział, że dzieci pójdą swoją drogą, a mieszkanie wystarczy dla obojga do końca dni. Odpowiedź na wniosek otrzymał 20 września 1999 r., z Urzędu Miejskiego w Gryficach, a konkretnie z Referatu Rolnictwa, Geodezji i Gospodarki Gruntami.
W piśmie tym m.in. napisano:
„Budynek w/w (ul. Niepodległości 1-10) znajduje się na obszarze Starego Miasta, objętym ścisłą ochroną konserwatorską Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który musi udzielić zgody na planowany podział geodezyjny terenu. Warunki stawiane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie nie pozwalają gminie Gryfice na rozpoczęcie niezbędnych prac jednocześnie na terenie całego Starego Miasta. Obecnie podobne prace prowadzimy w kwartale ulic: Wałowa, Niepodległości, ks. Ruta. Wcześniej wykonaliśmy takie prace w rejonie ulic: Wojska Polskiego, Bracka, Klasztorna i Szewska, w kwartale: Wałowa, Mickiewicza, Niepodległości. (…) nie jesteśmy w stanie określić terminu wykonania prac i możliwości nabycia zajmowanego lokalu mieszkalnego. Przypuszczamy, że prace zostaną rozpoczęte w roku 2000”.
Nie zostały podjęte żadne prace. Czas mijał, ludzie odchodzili, na świat przychodzili następcy, a w kwartale ul. Niepodległości 1-10, życie zatrzymało swój bieg. Nikt i nic nie wykupił, choć każdy z mieszkańców na własny koszt mieszkania udoskonalał.
Zarządzające tym terenem TBS nie wykonało najmniejszego nawet remontu w tym kwartale. Ale to już przeszłość. Wiosną 2008 roku na miescie pojawia się plotka, że cały kwartał wykupiła znana wówczas spółka w Gryficach. Mówiono, że postawią hotel i otworzą agencję towarzyską, niby potrzebną w Gryficach i okolicy.
Plotka żyła własnym zyciem, a prężna spółka przestała formalnie istnieć, rozmnażając się na liczne spółki-córki. Niemniej mieszkańcy otrzymali wbrew sobie mieszkania w wyremontowanym bloku po byłych koszarach. W grudniu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, otrzymali klucze do nowych mieszkań. Na miejscu pozostało 5-6 rodzin w oczekiwaniu na swoje nowe lokum. Opuszczone domy od razu uległy dewastacji, ze ścian i dachów wyrywano wszystko, co można było spieniężyć lub spalić w piecu. Tak zwyczajnie, na oczach zarządzającego tą substancją mieszkaniową i władzy miasta. Kwartał ściśle chroniony decyzjami konserwatora zabytków zamieniał się w ruinę. W ostatniej dekadzie listopada br. na miejscu zjawił się konserwator, by ustalić, co jeszcze można uratować, a co zburzyć. Zaproszony przez urzędników na miejsce, pewnie się zdumiał, ale przecież nie może zmusić włodarzy do remontu ruin. I teraz bez wielkich zabiegów wyrazi zgodę na rozbiórkę, podział geodezyjny itd. Działki, albo cały kwartał, sprzedany zostanie w przetargu, a mieszkańcy Gryfic przez lata jeszcze będą podziwiać postępującą ruinę tego, co mogło być atrakcją turystyczną - naprawdę stara zabudowa Gryfic. Bo cokolwiek w tym miejscu powstanie, atrakcją już nie będzie. Na wizycie konserwatora zyskają tylko trzy rodziny, które jeszcze w tym kwartale mieszkają, a którym przydział mieszkań zastępczych uzależniono właśnie od jego wizyty. Pozostaje pytanie - dlaczego nie zaproszono go do oceny domów w roku 2007, kiedy wszystko żyło i było zamieszkałe? M