(WĘGORZYNO.) Pod obrady sesji Rady Miejskiej wpłynęła skarga Magdaleny Strycharczyk na działania pani burmistrz. Radni skargę uznali za zasadną. Skarga została złożona przez Magdalenę Strycharczyk, zamieszkałą przy ul. Mickiewicza i dotyczyła spraw lokalowych w gminie. Nim radni przystąpili do dyskusji burmistrz Węgorzyna Grażyna Karpowicz zawnioskowała, aby skargę radni oddalili i uznali za niezasadną.
– Z ustaleń zarówno komisji lokalowych, jak i podczas komisji połączonych wynika, że pani Magdalena Strycharczyk od czterech lat nie płaci za mieszkanie, które zajmuje. Nie płacąc za mieszkanie, jednocześnie eliminuje się z listy osób oczekujących na zamianę na lokal. Mimo to, uwzględniając chorobę dziecka, zaproponowałam jej większy lokal niż obecnie zajmuje. Pani Magdalena Strycharczyk jednak kategorycznie odmawia, żądając mieszkania dwupokojowego. Byłoby naganne, gdybym przyznała lokal większy osobie, która mieszka cztery lata i nie płaci czynszu oraz nie reguluje zaległości, przejętych po swojej mamie. Taka sytuacja nie może być, bowiem mam telefony od ludzi, którzy czekają w kolejce. Są oburzeni jak osoba, która cztery lata nie płaciła, może żądać większego mieszkania. Już na komisji mieszkaniowej oraz komisjach połączonych zapytałam panią Strycharczyk, czy zapłaciła czynsz chociaż za ostatni miesiąc, okazało się, że nie, od miesiąca czy dwóch skarży się w lokalnych mediach, pisze skargi do Rady Miejskiej. To już jest postępowanie, na które brak mi słów, w związku z takim postępowaniem pani Strycharczyk uważam, że nie naruszyłam dobrego obyczaju i zasadnie nie przyznaję jej dwupokojowego mieszkania – powiedziała burmistrz Węgorzyna.
Z takim przedstawieniem sprawy nie zgodziła się przewodnicząca Rady Miasta Monika Kuźmińska, która zwróciła uwagę na fakt, że gmina i zarządca, wiedząc, że pani Strycharczyk ma czteroletnie zadłużenie, nie podjęła żadnych działań.
– Już po kilku miesiącach należało się upominać. Po roku czy dwóch, gdy kwota ta narosła do znacznych rozmiarów, należało zaproponować podpisanie porozumienia czy ugody. Mamy podjętą uchwałę właśnie skierowaną do ludzi zadłużonych, mającą pomóc im w spłaceniu tego zadłużenia. Uchwała polega na tym, że jeśli dłużnik deklaruje się zapłacić 30 proc., to drugie 30 proc. umarza mu się, a pozostałą część, w tym przypadku 40 proc. można rozłożyć na raty. Ta pani nie wiedziała o takiej możliwości, dlatego jak podejrzewam, borykała się z problemem tego długu. Nie wiedziała właściwie co ma zapłacić, czy ratę czy na poczet przejętego długu przez mamę. Dług pani Strycharczyk narósł w takiej wysokości, mimo iż z umowy najmu wynika, że byłaby to kwota niższa o więcej niż połowę. Ta kwota, jest w znacznej części przejęta po poprzednim najemcy – jej mamie. Też ktoś powinien pomóc, albo porozmawiać, spisać porozumienie jak obecny najemca chce spłacić, przejmując dług. To powinno być gdzieś uregulowane – powiedziała.
Sytuacja jest dodatkowo skomplikowana, bowiem Magdalena Strycharczyk mieszka na mieszkaniu, gdzie jest kuchnia i dwa pokoje. Jeden z pokojów ma natychmiast zwolnić, bowiem jej sąsiad wykupił mieszkanie od gminy wraz z zajmowanym przez nią pokojem. Teraz ze swoją rodziną pięcioosobową (mąż, dwoje dzieci i matka) musi zmieścić się w jednym pokoju z kuchnią. Stan zdrowia dziecka jest bardzo krytyczny, co chwilę musi jeździć z nim do lekarza, ma dokumenty od lekarzy i z Sanepidu, który często kontroluje warunki bytowe dziecka. To bowiem musi mieć zapewnione odrębne pomieszczenie i zapewnione odpowiednie warunki.
– Ta pani od dłuższego czasu jest na liście osób oczekujących, osób chętnych do zamiany i przychodząc do pani burmistrz ze swoją życiową sprawą prosiła o pomoc. I pani burmistrz tę pomoc chciała udzielić i sama zaproponowała, że może zamienić się z panią Dudzik. W momencie, kiedy panie uzgodniły już kiedy mają się przeprowadzić, przyszły do pani burmistrz oznajmić i formalnie zalegalizować zamianę. Wtedy zaczął się problem, bowiem pani burmistrz miała już inny pomysł. Ja uważam, że ta skarga jest jak najbardziej zasadna, pomijając, że zadłużenie jest naganne, ale tu nikt po prostu nie pomógł tej kobiecie – dodała przewodnicząca.
W obronie burmistrz działa wytoczył Adam Hlib, w krasomówczym wywodzie przytoczył łacińską maksymę, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności, ale znajomość bardzo często pomaga i dodał: - Kto zna prawo, ten jest górą.
W pierwszym rzędzie zwrócił uwagę na zadłużenie Magdaleny Strycharczyk, na tym budując całą linię obrony zasadności uznania skargi za niezasadną, za czym wnioskował.
– Nie rozumiem jednego uzasadnienia, ileś lat temu przejmowała pani lokal zadłużony, ponieważ zrodził się pomysł, że jako osoba młoda szybciej dostanie się szansę na przydział innego lokalu. Wtedy ten lokal już był zadłużony. Czy dług, który przejmowała, zaczęła spłacać? Uzyskaliśmy odpowiedź, że nie. Uważam, że to nie my powinniśmy chodzić za najemcą, tylko najemca powinien interesować się swoim lokalem, swoim zadłużeniem – powiedział.
Podczas dyskusji padło również stwierdzenie, że Magdalena Strycharczyk wymagała dwupokojowego mieszkania z centralnym ogrzewaniem i to był kolejny temat, wokół którego radny Hlib budował swoją argumentację. Zapomniał jednak, a może nie wiedział, że pani Magdalena Strcyharczyk chciała tylko, aby burmistrz Węgorzyna wypełniła obietnicę, którą sama złożyła, a to oznacza, że węgorzynianka chciała zamienić się na lokal, w którym konieczny jest remont i w którym nie ma centralnego ogrzewania. Proponowała, że remont wykona we własnym zakresie. W konsekwencji jednak, na końcu swojego wywodu przyznał rację pani Magdalenie Strycharczyk, wnioskując jednak inaczej.
Radny Hlib oczekującym na mieszkanie i borykającym się z problemami lokalowymi zaproponował kupno mieszkania w budującym się bloku.
– Rozmawiamy o lokalach komunalnych, mamy wolną Amerykę, powstaje blok, można sobie cztery pokoje kupić. Wziąć kredyt na 30 lat i do przodu. No, niestety, w lokalach komunalnych to jest pewien standard i pewne uciążliwości. Stawiam wniosek, aby w uchwale napisać - uznaje się skargę za bezzasadną ze względu na zadłużenie pani Magdaleny Strycharczyk. To podstawowy punkt, który eliminuje ją do nowego lokalu i poddać uchwałę pod głosowanie. Ta sprawa ma dwa aspekty - przepisów, gdzie jest czarno na białym napisane i do czegoś nas to zobowiązuje, a druga, że jeżeli ktoś ma miękkie serce, to ma twardą d... Szkoda, że pani burmistrz dała słowo, bo tutaj straciła. Źle się stało, bo obiecała kobiecie mieszkanie i czasami lepiej nic nie dopowiedzieć, niż powiedzieć za dużo, bo takich rzeczy będziemy mieli zaraz coraz więcej. Mniej obiecujmy, więcej róbmy i wszyscy będziemy szczęśliwi. Skarga nie tyle dotyczy komisji mieszkaniowej, co pani burmistrz. Pani burmistrz obiecała i teraz rozumiem panią, że ma żal i nie czarujmy się, ja też bym miał w takiej sytuacji żal. Każdy z nas oczekiwałby wypełnienia danego słowa.
Teraz ludzie, którzy płacą regularnie za mieszkania będą pisać kolejne skargi z żądaniem o inne mieszkania z Bóg wie jakim wyposażeniem – powiedział.
Odmiennego zdania był radny Jan Mazuro, który postawił wniosek przeciwny do tego, który postawił radny Adam Hlib. Podkreślił wprawdzie, że pani Strycharczyk w ogóle nie powinna starać się o zamianę mieszkania, jednak skargę uznaje za zasadną.
- Dobrze, że pani Magdalena w tym mieszkaniu mieszka i pani burmistrz jej nie eksmitowała. To są dwa różne tematy. Działania pani burmistrz doprowadziły do tego, że my w ogóle zajmujemy się tym. Pani burmistrz nie miała takich wiadomości, aby jej obiecać zamianę, a w tej chwili jeszcze napisać, że jak się zamieni, to w ciągu dwóch lat dostanie mieszkanie, ale nadal bez żadnych warunków spłat. Takich działań nie można podejmować.
Pani burmistrz chciała być dobra i dziewczynie obiecała. Dlatego będę głosował za tym, że działania te były nieodpowiednie i skarga jest zasadna ze względu na podejmowanie działań bez znajomości problemu. Nie chodzi o to, że ta pani powinna dostać mieszkanie, przykro mi, ale nie powinna dostać – powiedział radny Jan Mazuro.
Podczas dyskusji wiele rzeczy zostało przemilczanych, „zaklinając rzeczywistość”. Nie było informacji o tym, że Magdalena Strycharczyk napisała pismo do gminy o możliwość rozłożenia spłaty zadłużenia na raty, nie było mowy o tym, że część pieniędzy zostało już wpłaconych zarówno w ramach czynszu jak i spłaty zadłużenia, nie było też mowy o tym, że po wpłacie części pieniędzy i po napisaniu pisma o rozłożenie na raty zadłużenia pani Magdalena Strycharczyk otrzymała nakaz natychmiastowej jednorazowej spłaty zadłużenia, jako wezwanie ostateczne.
Padły za to słowa na temat polityki wobec poprzedniego najemcy, którym była matka pani Magdaleny Strycharczyk, wiążąc obie sprawy w jedno, jakby podejmowane ugody z poprzednim lokatorem miały usprawiedliwić brak tych ugód z obecnym.
Jednak w konsekwencji już pod koniec dyskusji burmistrz przyznała, że Magdalena Strycharczyk złożyła wniosek o spłatę zadłużenia na raty zapowiedziała, że taka ugoda zostanie z nią zawarta.
Za wnioskiem radnego Hliba głosowało dwóch radnych, natomiast za wnioskiem radnego Mazuro – sześciu. Skargę uznano za zasadną ze względu na podejmowanie działań bez znajomości problemu.
Warto tutaj dodać, że dług narósł, gdy matka Magdaleny Strycharczyk przebywała w szpitalu, lecząc się na nowotwór. Wówczas rodzina nie otrzymywała pomocy z gminy.
Inna rzecz, że burmistrz Węgorzyna obiecała Magdalenie Strycharczyk zamianę mieszkania w ciągu dwóch lat, w zamian za odstąpienie od zamiany za mieszkanie pani Bożeny Dudzik, ale kadencja kończy się pod koniec roku przyszłego. Niekoniecznie zgodnie z prawdą muszą być też zdania członków komisji mieszkaniowej, którzy twierdzili, że Magdalena Strycharczyk wymaga niemal apartamentu. Proponowane mieszkanie przez panią burmistrz nie można podzielić na dwa pokoje, jest w nim wilgoć, od której właśnie chce uciec ze względu na stan zdrowia dziecka.
Inna rzecz, że musi opuścić pokój, nie otrzymując nic w zamian, choć pokój ten nadal tkwi w spisie lokali komunalnych jako nieodłączna część mieszkania. mm