Tuż obok kościoła Ormiańskokatolickiego przez lata funkcjonowało targowisko w Trzebiatowie. Ale władze teren sprzedały prywatnemu inwestorowi. Handlowców z targowiska przeniesiono na teren nieuporządkowany i nieprzygotowany do spokojnego prowadzenia handlu i spokojnej pracy. Ale o tym mówią sami zainteresowani.
– W czasie kolonizacji Ameryki, ludzi wyganiali na prerie, tak samo urząd w Trzebiatowie zrobił z nami. Nie przygotowali terenu dla wszystkich jednakowo, tylko wysłali nas na ten nowy rynek w różnych wielkościach tego terenu i teraz są komplikacje. Jeden ma teren równy, drugi na nieuporządkowanym pagórku. Ja dziś do swojego sklepiku musiałem wprowadzić starszą panią po schodach, żeby mogła sobie rybkę kupić. Teren jest podniesiony, niestabilny, po deszczu cały kiosk osiadł o 10 cm. Nie ma zrobionej kanalizacji, czyli burzówki i woda leje się strumieniami tak jak chce. Nie ma podłączonej linii wodociągowej, bo twierdzą w urzędzie, że każdy może sobie założyć na własny koszt. Wszystkie wykopy, żeby postawić kiosk, za własne pieniądze robiliśmy. W całej Polsce są rynki i władze inwestują. A u nas urząd odwrócił się od nas. Pomógł nam trochę w energii elektrycznej. Mamy ją nie bezpośrednio od elektrowni, tylko z urzędu. Płacić mamy do urzędu, ale rachunków watowskich nie otrzymamy. Ja miałem taryfę nocną, bo w moim kiosku agregaty chłodnicze muszą być włączone cała dobą - sprzedaję ryby świeże. Teraz, co dwa miesiące, ok. 250 zł urząd będzie na mnie zarabiał, bo urząd vat sobie odliczy od rachunku, ale kupcy vatu już nie będą mogli od podatku odliczyć. Dobrze, jak ktoś ma stoisko i jedną żarówkę, ale u mnie są lodówki, płacę po 1.500 zł za energię, no to vat jest pokaźny. Ale wszystkie moje uwagi nie zostały uwzględnione.
Urząd, wytyczając teren pod targowisko, powinien cały teren wyrównać i utwardzić. Tam gdzie wyżej wykonać schody i podjazdy. W końcu zebrać wszystkich handlowców i przeprowadzić losowanie stanowisk. Wtedy nikt nie miałby pretensji o swoją lokalizację, bo sam wylosowałby stanowisko. My, „spożywka”, otrzymaliśmy stanowiska na samym końcu targowiska, choć powinniśmy być na początku lub w środku i na terenie równym. Dziś na początku stanowiska są buty, gazety i papierosy. Mają elegancko, tam po schodach nikt nie musi chodzić, nikomu też kiosk po deszczu nie obniżył się. U nas, gdzie najwięcej ludzi się przewija, jest jak widać. Ja sobie nie wyobrażam, co będzie się działo, jak będą święta. Jestem jeden na tym terenie, który zaopatruje Trzebiatów w świeże ryby, nawet z Gryfic i okolic przyjeżdżają, bo nie mam wygórowanych cen. Ja sobie nie wyobrażam dostawy towaru, bo jeszcze dziś mogę go wnieść po schodach, od zaplecza nie mogę, bo jest nasyp i tak musiałem z tyłu kiosku przekopać rów, żeby z nasypu nie lała się woda wprost do kiosku. Muszę mieć swobodny dostęp do magazynu, sanepid tego ode mnie wymaga. Muszę mieć HACAP i opakowania muszą być od razu wrzucane do samochodu, żeby nie były w środku. Takie są wymagania systemu i nie wiem jak to będzie wyglądało. Jestem załamany i zdruzgotany, że już tutaj włożyliśmy masę swoich pieniędzy i jeszcze wszystko trzeba poprawiać, a przed nami przecież pora deszczowa. Ludzie, którzy tutaj przychodzą na zakupy, są zaskoczeni i bardzo psioczą, że trudno poruszać się inwalidom z laskami czy na wózku inwalidzkim. Wszystko można było zrobić inaczej – mówi handlowiec Jan Symczyk.
Do rozmowy włącza się drugi handlowiec.
- Oddali nam teren niezagospodarowany, prawie dziewiczy, wszystko musimy zrobić sami. Teren był rozwalony, musiałem za swoje pieniądze kopić piasek. Sam musiałem wynająć ludzi, żeby mi ten teren wyrównali. Tam, gdzie są namioty z przodu założyli polbruk itd., wszystko gmina zrobiła. A tu, wyżej, na samym końcu, dali kawałek ziemi i radź sobie sam. Teraz za własne pieniądze kupiłem płyty, wynająłem ludzi, żeby je położyli. Nic gmina nie pomaga, w sumie jest to ich teren i powinni go przygotować tak, żeby mógł być użytkowany bez moich nakładów. W końcu wszyscy płacimy podatki. I to niemałe. Płaciliśmy na starym rynku i płacimy tutaj. Z wodą jest tak samo. Hydraulika sobie szukaj i na własny koszt załatwiaj. A hydraulik tysiąc sobie żąda za połączenie metrowej długości rurki. Ale i tak nie wiadomo, gdzie się podłączyć, bo nikt z urzędu nie przyjdzie i nie powie, gdzie są zasuwy. I tak stoimy z niewykonanymi kioskami. Gdzie są te władze? Nasze władze! Kiedyś jeszcze pracowali, teraz nawet nie udają, że pracują. Widać, że mieszkańców Trzebiatowa mają w przysłowiowym nosie. Teraz tylko każdy w swoją stronę, jeden odsyła do drugiego i nic z tego nie wynika. Każdy Polak, każdy obywatel w Polsce ma prawo do handlowania i ze swojej działki sprzedawania swojego towaru. A u nas? Proszę zobaczyć, co się dzieje w poniedziałek i czwartek. Tu jest ciasnota, nic nie przygotowane. Opinia leci wszędzie - Trzebiatów to nie tylko kamienice w centrum miasta czy działający TOK, ale również my tutaj, na rynku pracujący i dający zatrudnienie innym. Ciekawe co będzie w przyszłym sezonie letnim, jak będą przyjeżdżali turyści. Gdzie postawią samochody, bo część parkingu została zabrana na nasze targowisko. Ciasnota, 1/4 parkingu tylko została. Staż Miejska stresuje tutaj wszystkich, bo już przychodzili i mówili, że mamy godzinę czasu na rozładunek towaru i samochody wyjazd, bo będą kary. Postawili jedną ubikacje i to płatną. Każdy kto tu prowadzi działalność powinien mieć do niej dostęp za darmo. Każdy dyrektor czy burmistrz mają w swoich lokalach ubikację i za nie nie płacą. My płacimy za grunt i podatki za działalność. My powinniśmy mieć ubikację za darmo, a nie za każdym razem płać. Ile to dziennie opłat wychodzi. Jeszcze parking chcą zrobić płatny, to już działalność będzie całkowicie rozłożona. Jaki kupiec jedzie na czas, o godz. 8, żeby rozładować towar. Jedzie np. ze Szczecina czy Koszalina. On jedzie samochodem a nie samolotem, żeby zdążyć na określony czas. O której przyjedzie, to o tej godzinie ma prawo towar rozładować, ale nie tu, już dają nam jakieś wytyczne do rozładunku. Tak nie powinno być. To jest stresowanie kupców. Wszystkich kupców.
Kolejny rozmówca dodaje:
- Dali mi dziewiczy teren, górki pagórki i powiedzieli martw się pan sam. Do wyrównania terenu musiałem wynająć ludzi. Piach zakupić przywieźć i zlecić rozsypanie. Teraz innym przywieźli piach z czymś wymieszany i z tłuczniem, leży to na hałdach i mają to z urzędu rozrzucić. Ale ja robiłem sam, to teraz niech mi zwracają za robociznę i piach pieniądze. Jak to jest, że jeden musi zrobić wszystko sam, a inni mają polbruk czy piach nawieziony. Żeby chociaż zniwelowali teren i utwardzili. A tak wszystko siada, jak przyjdą deszcze, to już naprawdę będzie jedna wielka makabra. Ale co? Komenda padła, żeby się przenosić, bo inwestor na starym targowisku chce rozpocząć prace budowlane. W gminie wiedzieli, że teren sprzedali, to nie mogli na nowym targowisku zrobić porządku? Przecież sami go wytyczyli i sami wskazali. Czy część pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży placu starego targowiska nie można było zainwestować w nowe? Tylko wszystko z naszych kieszeni! Czy my aż tak bogaci jesteśmy, żeby charytatywnie wspomagać gminę? Płacimy podatki i mamy prawo do normalnej pracy w normalnych warunkach. Czy wynajęcie spycha przez gminę i zrównanie terenu i utwardzenie go, ale żeby był trwały, to aż taki wydatek? Indywidualnie, to powinniśmy chodzić do gminy z podatkami, a nie wyręczać ją w pracach, które do niej należy. - mówi.
- Nie wyobrażam sobie, co będzie latem z muchami. - mówi pan Jan Symczyk. - Miałem z nimi kłopot na starym targowisku. Zainstalowałem tam wentylatory, specjalne łapaczce much i kłopot był. Teraz mam stanowisko obok krzaków, bo tam poniżej są krzaki. I b
A któż te władze wybierał jak nie ten pan od rybek co teraz najwięcej psioczy?! Przyjdą nowe wybory, a on znów będzie trąbił RAZEM z nimi.
Teraz można jedynie na pocieszenie rzec: Panowie szkoda mi was, ale dobrze wam tak, bo może to coś was nauczy.