(LESIĘCIN.) O tym jak długo może trwać wymiana kilkunastu metrów rury, przekonał się pan Białek z Lesięcina. 1 maja pękła rura doprowadzająca wodę. Do dzisiaj w kuchni ma wykutą dziurę, a pod murem kolejną.
Zgodnie z protokołem kontroli, pod którym podpisani są: Paweł Bot, Agnieszka Dąbrowska oraz sam zainteresowany Zbigniew Białek, awaria przyłącza wodociągowego przy ścianie budynku miała miejsce 1 maja. Na miejsce awarii przyjechał pracownik PUWiS pan F. Makarec. Uszkodzony fragment rury wymieniono. Zgodnie z umową, miejscem rozgraniczenia odpowiedzialności jest zawór główny za wodomierzem. Wodomierz znajduje się na strychu budynku. W poniedziałek 4 maja pan Białek zgłosił do PUWiS-u konieczność wymiany przyłącza aż do licznika, z uwagi na bardzo zły stan techniczny. Zgłoszenie przyjęto i na tym sprawa utknęła. 13 maja pan Białek ponownie zgłosił konieczność wymiany przyłącza. Został poinformowany, że decyzje będzie otrzymywał pisemnie, a umowa zostanie wypowiedziana. Pan Białek był gotów sam wykonać prace niezbędne do doprowadzenia przyłącza od granicy działki do budynku. Ze strony PUWiS-u nie była przeprowadzona wizja w terenie, nie przekazano więc, w jaki sposób należy przebudować sieć, by była zgodna z aktualnymi przepisami prawa.
Dodatkowym problemem stał się fakt, że z jednego przyłącza są zasilane 2 budynki mieszkalne. Z tego też względu pan Białek poprosił o rozdzielenie sieci.
29 maja przedstawiciele PUWiS-u byli na kontroli na posesji mieszkańca Lesięcina. Zadeklarowano wówczas, że PUWiS, po konsultacjach z Urzędem przeprowadzi inwestycję. 8 czerwca inspektor węgorzyńskiego urzędu P. Bot wykonał telefon do pana Tomków z PUWiS, który zadeklarował spotkanie w tej sprawie w dniach 9-10 czerwca. Wówczas miał być omówiony zakres inwestycji i ewentualny podział kosztów.
Teoretycznie rury mają spory przekrój, ale obecnie średnica jest nie większa niż grubość palca. Rury są stare i zabite kamieniem.
- Cały dzień robiłem z przedstawicielem wodociągów. Wstawił kawałek plastikowej rury i chciał zasypywać. Nie zgodziłem się na to. Skoro odcinek do wodomierza głównego należy do wodociągów, to chciałem, aby wymienili rury od hydrantu do wodomierza. Nie zgodzili się. 20 maja było spotkanie mieszkańców z przedstawicielami wodociągów i Urzędu Miejskiego. W protokole ze spotkania zapisano w p.2: „Awaria przyłącza wodociągowego w miejscowości Lesięcin 2 u pana Białek Zbigniew, wodomierz zostanie zamontowany w studzience wodomierzowej (obecnie na strychu), która zostanie wybudowana na granicy nieruchomości”. Chcę, aby zrobili tak, jak jest zapisane. Teraz pojawił się problem, bo do sąsiada idzie woda przez mój ogródek. Chcę, aby studzienkę założyli na granicy działki, oni jednak przyjechali pod koniec czerwca i powiedzieli mi, że wykonają ją, ale... na środku ogrodu, na rurze, która idzie do sąsiada. Nie chcę się na to zgodzić, ponieważ te rury są zabite. Co chwilę będą pękać, a wodociągi będą przyjeżdżać, remontować i kopać mi ogród. Teraz nie chcą zrobić, bo muszą ciągnąć wodę do sąsiada. Sam nie mogę zrobić przyłącza, bo zgodnie z prawem należy ono do Wodociągów. W kuchni od 1 maja mam dziurę i nic nie mogę zrobić, bo wodomierz mam na strychu, jak ruszę, to zadziałam niezgodnie z prawem, że ruszyłem nie swoją własność. Jak byli z PUWiS-u, to się zgodzili, że wymurują mi studzienkę na własny koszt. Umówiliśmy się, że aby nie musieli kopać po bruku i pod nim układać przyłącza do sąsiada, puszczą je przez mój teren. Za to mieli mi wybudować studzienkę i doprowadzić wodę – powiedział mieszkaniec Lesięcina.
Od czasu awarii minęło 2,5 miesiąca. Póki co nic nie zapowiada szybkiej wymiany 20.metrowego odcinka. Dlaczego pan Białek upiera się nad wymianą rury? Okazuje się, że gdy jest awaria u jednego mieszkańca, cała wieś nie ma wody. Stan rur znajdujących się w ziemi jednoznacznie wskazuje, że awarie mogą pojawiać się dosyć często. Najrozsądniej byłoby więc szybko wymienić niewielki odcinek i mieć spokój na kolejnych kilkadziesiąt lat. Tak jednak uważają ludzie, którzy znają wartość pieniądza i włożonej pracy, oraz wiedzą, co to znaczy nie móc korzystać z kuchni przez kilka miesięcy. A czy urzędnicy mają o tym pojęcie? Fakty mówią same za siebie. Ale to Polska właśnie. mm